Noc ciemna - Strona 24 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Noc ciemna

 

Rozdział VII



Mówi o tym samym przedmiocie.
Wskazuje na inne utrapienia i przykrości woli.

1. Również utrapienia i przykrości woli są tu bardzo wielkie. Przenikają one czasem duszę nagłym przypomnieniem jej nędzy i przejmują ją niepewnością co do wybawienia z niej.

Do tego ucisku dołącza się wspomnienie poprzedniej pomyślności. Dusze te bowiem, zanim zstąpiły w ową noc, doznawały zazwyczaj w Bogu wielu pociech i czyniły dla Niego liczne ofiary. I to właśnie zwiększa ich ból, że widzą się teraz pozbawione owego dobra i niezdolne do osiągnięcia go powtórnie. Job, który rozumiał dobrze ten stan, mówi o nim w tych słowach: “Ja, kiedyś bogaty, z nagła starty zostałem, ujął mię za szyję, złamał mię i jakby za cel postawił mię sobie. Otoczył mię włóczniami swymi, zranił biodra moje, nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mnie jak olbrzym. Uszyłem wór na skórę moją i okryłem popiołem ciało moje. Oblicze moje spuchło od płaczu, a powieki moje zaćmiły się” (16, 13-17).

2. Tak wielkie i bolesne są udręki w tej nocy i tyle cytatów z Pisma świętego można by odnośnie do nich przytoczyć, że nie starczyłoby czasu i sił do ich opisywania. A bez wątpienia wszystko to, co by się powiedziało, byłoby jeszcze mniejsze od samej rzeczywistości. Ze świadectw, jakie przytoczyliśmy, można już mieć niejakie pojęcie o tych cierpieniach.

Aby zakończyć objaśnienie tego wiersza i lepiej wytłumaczyć, co sprawia w duszy ową noc, przytoczę jeszcze słowa Jeremiasza. Opisuje on ten stan duszy i płacze nad nim w tych słowach: “Jam maż, widzący nędzę swoją w rózdze zagniewania Jego. Zaprowadził mię i zawiódł do ciemności, a nie do światłości. Tylko przeciw mnie się obrócił i obraca rękę swoją przez cały dzień. Starą uczynił skórę moją i ciało moje, połamał kości moje. Obudował mnie wokoło i ogarnął mnie żółcią i trudem. W ciemnościach posadził mię jak umarłych na wieki. Obudował przeciwko mnie, żebym nie wyszedł, obciążył okowy moje. Ale i gdy wołać będę i prosić, odrzuci modlitwę moją. Zagrodził drogi moje kamieniem kwadratowym, ścieżki moje wywrócił. Stał mi się jak niedźwiedź w zasadzce, jak lew na skrytych miejscach. Ścieżki moje wywrócił i złamał mię, uczynił mi spustoszenie. Naciągnął łuk swój i postawił mię jako cel dla strzały. Wystrzelił w nerki moje córki sajdaka swego. Stałem się pośmiewiskiem wszystkiemu ludowi memu, pieśnią ich przez cały dzień. Napełnił mię gorzkościami, napoił mię piołunem. I odepchnięta jest od pokoju dusza moja, zapomniałem dobra. I rzekłem: Zginął koniec mój i nadzieja moja od Pana. Wspomnij na nędzę i na przestępstwa moje, na piołun i na żółć. Pamiętać zawsze będę i uschnie we mnie dusza moja” (Lm 3, 1-20).

3. Wszystkie te żale wywodzi Jeremiasz z powodu tych utrapień i żywo maluje cierpienia duszy w owym oczyszczeniu nocy ducha. Bo zaiste godna jest politowania dusza, którą Pan Bóg wprowadza w tę burzliwą i straszną noc. Noc ta jest jednak dla dobra duszy, dla osiągnięcia owych wielkich darów, mających tu swój początek, gdyż jak mówi Job: “Bóg głębokość odsłania z ciemności i wywodzi na światłość cień śmierci” (72, 22). I wtedy mówi Dawid: “Noc jak dzień będzie oświecona” (Ps 138, 12). Zanim to jednak nastąpi, cierpienie, jakie odczuwa, jest niezmierne. Powiększa się ono na skutek wielkiej niepewności, jaką dusza odczuwa co do swego z nich wybawienia. Zdaje się jej bowiem, jak mówi prorok, że jej nieszczęście nigdy się nie skończy i sądzi, jak to również wyraża Dawid, że wrzucił ją Bóg w ciemności umarłych na wieki. I zafrasował się w niej duch jej i serce jej zatrwożyło się (Ps 142, 3).

Ból i smutek duszy powiększa się na skutek osamotnienia i opuszczenia, jakie ogarniają ją wśród tej nocy. Nie znajduje również pociechy ni oparcia w żadnej nauce i w żadnym kierowniku duchowym. Choćby się jej bowiem udowadniało dla jej pociechy, że wielkie dobra spłyną na nią z tych udręczeń, nic jej to nie przekona. Będąc głęboko zanurzona i pogrążona w swej nicości i nędzy, ma przeświadczenie, że inni, nie wiedząc, jaka ona jest w rzeczywistości, mówią jej tylko słowa te dla pociechy. I zamiast podniesienia na duchu odczuwa jeszcze nowy ból, gdyż widzi, że i to nie przynosi jej ulgi. I tak jest rzeczywiście. Dopóki bowiem sam Bóg nie skończy tego oczyszczenia, jakie chce w niej przeprowadzić, żaden środek czy sposób nie zmniejszy jej boleści. Dusza w tym stanie pozostaje tak bezbronna, jak więzień zamknięty w głębokiej ciemnicy, mający w dodatku ręce i nogi skrępowane kajdanami.

Nie może się poruszyć ani nic ujrzeć, ani z nieba, ani z ziemi odczuć żadnej ulgi, dopóki duch nie będzie już na tyle subtelny, i prosty, i delikatny, aby mógł się stać jednym z Duchem Bożym według stopnia miłosnego zjednoczenia, jakiego Bóg w miłosierdziu swoim raczy mu udzielić. Stosownie do tego stopnia zjednoczenia, oczyszczenie to jest mniej lub więcej intensywne, krótsze lub dłuższe.

4. Jeżeli oczyszczenie ma być prawdziwe, cierpienie to, choćby było naj gwałtowniejsze, musi trwać przez kilka lat. W tym czasie bywają jednak pewne chwile wytchnienia. Za zrządzeniem Bożym ta ciemna kontemplacja nie przenika wtedy duszy sposobem oczyszczającym, lecz raczej na sposób oświecający i miłosny. Czuje się wtedy dusza jakby uwolniona z ciemnicy i z więzów, i wyprowadzona na wytchnienie wolności i swobody. Wśród obfitych doznawań duchowych zaznaje i smakuje wielkiej słodyczy, pokoju i miłosnej przyjaźni z Bogiem. Takie chwile są dla duszy znakiem wybawienia, jakie w niej sprawia owa noc i zapowiedzią wielkich zysków duchowych. Czasem te chwile wytchnienia są tak długie, iż dusza sądzi, że skończyły się jej znoje. Jest to bowiem charakterystyczna cecha przeżyć czysto duchowych, iż dusza doznając ich sądzi, że się już skończyło wszystko zło i że odtąd nie zabraknie jej tego dobra, jak to wyraził Dawid doznając podobnych przeżyć: “A ja rzekłem w dostatku moim: nie będę poruszony na wieki” (Ps 29, 7). Co do cierpień i oczyszczenia sprawa ma się zupełnie przeciwnie. Duszy wydaje się wtedy, że nie skończą się one nigdy i że wszelkie dobro opuściło ją na zawsze, jak to widzieliśmy z przytoczonych wyżej tekstów Pisma świętego.

5. Dzieje się to dlatego, że aktualne posiadanie w duchu jednego przedmiotu tym samym wyklucza równoczesne posiadanie i odczuwanie innego przedmiotu, pierwszemu przeciwnego. W części zmysłowej duszy jest to jednak możliwe, gdyż wrażliwość jej jest jeszcze słaba. Ponieważ jednak duch nie jest jeszcze zupełnie wolny i oderwany od przy wiązań, jakie tkwią w jego niższej części, chociaż jako duch nie zmienia się, zmieni się jednak pod wpływem cierpienia. Widzimy bowiem, że Dawid, który w chwilach pomyślności sądził, że nigdy nie będzie poruszony, zmienił się całkowicie, gdy przyszły chwile złe i zmartwienia. Podobnie dzieje się tu z duszą w tych chwilach obfitości dóbr duchowych. Napawając się nimi w obfitości, nie dostrzega korzenia niedoskonałości i nieczystości, jaki w nich tkwi i sądzi, że uznojenia już na zawsze przeminęły.

6. Takie przeświadczenie przychodzi jednak rzadko, ponieważ dopóki oczyszczenie duszy nie będzie całkowite, bardzo rzadko słodkie udzielanie się zwykło być tak obfite, aby zakryło wspomniany wyżej korzeń, a przeto dusza odczuwa, że jej czegoś brak i że jest jeszcze coś do zrobienia, a to nie pozwala jej radować się ulgą całkowicie.

Czuje bowiem w sobie jakby jakiegoś nieprzyjaciela, który chociaż uspokojony i uśpiony, może w każdej chwili zbudzić się i wszcząć z nią walkę. Stąd też im dusza pewniejszą się czuje i mniej na siebie uważa, tym gorszy, boleśniejszy, ciemniejszy i twardszy będzie stopień jej dalszego oczyszczenia. Pochłonie on ją i będzie oczyszczał długo, może nawet dłużej niż poprzednio. Wtedy dusza będzie znowu przekonana, że wszystkie jej dobra przeminęły raz na zawsze. Nie starczy tu doświadczenie, jakie miała odnośnie do tych dóbr, które przeminęły, a którymi radowała się po pierwszych uciskach. Pośród tych dóbr myślała także, że już więcej zmartwień mieć nie będzie. Doświadczenie to nie uwolni jej bowiem od tego drugiego stopnia przykrości, płynącego z przekonania, że wszystko to już minęło i nie wróci. To bowiem, tak bezwzględne przeświadczenie, jak powtarzam, powstaje w duszy z aktualnego pojmowania duchowego wykluczającego wszystko, co temu pojęciu jest przeciwne.

7. Z tej przyczyny dusze pozostające w czyśćcu cierpią wielkie wątpliwości, czy skończą się kiedyś ich męki i czy wyjdą kiedyś z tego miejsca. Chociaż bowiem habitualnie mają trzy cnoty teologiczne: wiarę, nadzieję i miłość, to jednak aktualne uczucie zmartwienia i pozbawienia Boga nie pozwala im radować się rzeczywistym dobrem i pociechą tych cnót. Wprawdzie wiedzą, że chcą kochać Boga, nie przynosi im to jednak pociechy, gdyż nie sądzą, żeby Bóg je kochał i że mogą być godne Jego miłości. Owszem, przeciwnie, widząc się pozbawionymi Boga i pozostawionymi w swej nędzy, uważają, że słusznie są przez Niego wzgardzone i odrzucone, i to już na zawsze.

Podobnie ma się rzecz i w tym oczyszczeniu. Dusza chce kochać Boga i oddałaby tysiąc razy swe życie dla Niego (i tak jest rzeczywiście, bo w tych utrudzeniach dusze istotnie bardzo miłują Boga), nie przynosi jej to jednak ulgi, lecz jeszcze większe sprawia zmartwienia. W pragnieniu bowiem Bożej miłości, które ją całą przejmuje, widzi równocześnie całą swą nędzę. I nie może uwierzyć, że Bóg ją kocha i że ona na tę miłość zasługuje. Przeciwnie, widzi, że zasługuje na odrzucenie nie tylko przez Boga, ale przez wszystkie stworzenia i to na zawsze. Boleje więc niewymownie widząc, że zasługuje na odrzucenie przez Tego, którego tak kocha i pragnie.

parallax background

 

Rozdział VII



Mówi o tym samym przedmiocie.
Wskazuje na inne utrapienia i przykrości woli.

1. Również utrapienia i przykrości woli są tu bardzo wielkie. Przenikają one czasem duszę nagłym przypomnieniem jej nędzy i przejmują ją niepewnością co do wybawienia z niej.

Do tego ucisku dołącza się wspomnienie poprzedniej pomyślności. Dusze te bowiem, zanim zstąpiły w ową noc, doznawały zazwyczaj w Bogu wielu pociech i czyniły dla Niego liczne ofiary. I to właśnie zwiększa ich ból, że widzą się teraz pozbawione owego dobra i niezdolne do osiągnięcia go powtórnie. Job, który rozumiał dobrze ten stan, mówi o nim w tych słowach: “Ja, kiedyś bogaty, z nagła starty zostałem, ujął mię za szyję, złamał mię i jakby za cel postawił mię sobie. Otoczył mię włóczniami swymi, zranił biodra moje, nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mnie jak olbrzym. Uszyłem wór na skórę moją i okryłem popiołem ciało moje. Oblicze moje spuchło od płaczu, a powieki moje zaćmiły się” (16, 13-17).

2. Tak wielkie i bolesne są udręki w tej nocy i tyle cytatów z Pisma świętego można by odnośnie do nich przytoczyć, że nie starczyłoby czasu i sił do ich opisywania. A bez wątpienia wszystko to, co by się powiedziało, byłoby jeszcze mniejsze od samej rzeczywistości. Ze świadectw, jakie przytoczyliśmy, można już mieć niejakie pojęcie o tych cierpieniach.

Aby zakończyć objaśnienie tego wiersza i lepiej wytłumaczyć, co sprawia w duszy ową noc, przytoczę jeszcze słowa Jeremiasza. Opisuje on ten stan duszy i płacze nad nim w tych słowach: “Jam maż, widzący nędzę swoją w rózdze zagniewania Jego. Zaprowadził mię i zawiódł do ciemności, a nie do światłości. Tylko przeciw mnie się obrócił i obraca rękę swoją przez cały dzień. Starą uczynił skórę moją i ciało moje, połamał kości moje. Obudował mnie wokoło i ogarnął mnie żółcią i trudem. W ciemnościach posadził mię jak umarłych na wieki. Obudował przeciwko mnie, żebym nie wyszedł, obciążył okowy moje. Ale i gdy wołać będę i prosić, odrzuci modlitwę moją. Zagrodził drogi moje kamieniem kwadratowym, ścieżki moje wywrócił. Stał mi się jak niedźwiedź w zasadzce, jak lew na skrytych miejscach. Ścieżki moje wywrócił i złamał mię, uczynił mi spustoszenie. Naciągnął łuk swój i postawił mię jako cel dla strzały. Wystrzelił w nerki moje córki sajdaka swego. Stałem się pośmiewiskiem wszystkiemu ludowi memu, pieśnią ich przez cały dzień. Napełnił mię gorzkościami, napoił mię piołunem. I odepchnięta jest od pokoju dusza moja, zapomniałem dobra. I rzekłem: Zginął koniec mój i nadzieja moja od Pana. Wspomnij na nędzę i na przestępstwa moje, na piołun i na żółć. Pamiętać zawsze będę i uschnie we mnie dusza moja” (Lm 3, 1-20).

3. Wszystkie te żale wywodzi Jeremiasz z powodu tych utrapień i żywo maluje cierpienia duszy w owym oczyszczeniu nocy ducha. Bo zaiste godna jest politowania dusza, którą Pan Bóg wprowadza w tę burzliwą i straszną noc. Noc ta jest jednak dla dobra duszy, dla osiągnięcia owych wielkich darów, mających tu swój początek, gdyż jak mówi Job: “Bóg głębokość odsłania z ciemności i wywodzi na światłość cień śmierci” (72, 22). I wtedy mówi Dawid: “Noc jak dzień będzie oświecona” (Ps 138, 12). Zanim to jednak nastąpi, cierpienie, jakie odczuwa, jest niezmierne. Powiększa się ono na skutek wielkiej niepewności, jaką dusza odczuwa co do swego z nich wybawienia. Zdaje się jej bowiem, jak mówi prorok, że jej nieszczęście nigdy się nie skończy i sądzi, jak to również wyraża Dawid, że wrzucił ją Bóg w ciemności umarłych na wieki. I zafrasował się w niej duch jej i serce jej zatrwożyło się (Ps 142, 3).

Ból i smutek duszy powiększa się na skutek osamotnienia i opuszczenia, jakie ogarniają ją wśród tej nocy. Nie znajduje również pociechy ni oparcia w żadnej nauce i w żadnym kierowniku duchowym. Choćby się jej bowiem udowadniało dla jej pociechy, że wielkie dobra spłyną na nią z tych udręczeń, nic jej to nie przekona. Będąc głęboko zanurzona i pogrążona w swej nicości i nędzy, ma przeświadczenie, że inni, nie wiedząc, jaka ona jest w rzeczywistości, mówią jej tylko słowa te dla pociechy. I zamiast podniesienia na duchu odczuwa jeszcze nowy ból, gdyż widzi, że i to nie przynosi jej ulgi. I tak jest rzeczywiście. Dopóki bowiem sam Bóg nie skończy tego oczyszczenia, jakie chce w niej przeprowadzić, żaden środek czy sposób nie zmniejszy jej boleści. Dusza w tym stanie pozostaje tak bezbronna, jak więzień zamknięty w głębokiej ciemnicy, mający w dodatku ręce i nogi skrępowane kajdanami.

Nie może się poruszyć ani nic ujrzeć, ani z nieba, ani z ziemi odczuć żadnej ulgi, dopóki duch nie będzie już na tyle subtelny, i prosty, i delikatny, aby mógł się stać jednym z Duchem Bożym według stopnia miłosnego zjednoczenia, jakiego Bóg w miłosierdziu swoim raczy mu udzielić. Stosownie do tego stopnia zjednoczenia, oczyszczenie to jest mniej lub więcej intensywne, krótsze lub dłuższe.

4. Jeżeli oczyszczenie ma być prawdziwe, cierpienie to, choćby było naj gwałtowniejsze, musi trwać przez kilka lat. W tym czasie bywają jednak pewne chwile wytchnienia. Za zrządzeniem Bożym ta ciemna kontemplacja nie przenika wtedy duszy sposobem oczyszczającym, lecz raczej na sposób oświecający i miłosny. Czuje się wtedy dusza jakby uwolniona z ciemnicy i z więzów, i wyprowadzona na wytchnienie wolności i swobody. Wśród obfitych doznawań duchowych zaznaje i smakuje wielkiej słodyczy, pokoju i miłosnej przyjaźni z Bogiem. Takie chwile są dla duszy znakiem wybawienia, jakie w niej sprawia owa noc i zapowiedzią wielkich zysków duchowych. Czasem te chwile wytchnienia są tak długie, iż dusza sądzi, że skończyły się jej znoje. Jest to bowiem charakterystyczna cecha przeżyć czysto duchowych, iż dusza doznając ich sądzi, że się już skończyło wszystko zło i że odtąd nie zabraknie jej tego dobra, jak to wyraził Dawid doznając podobnych przeżyć: “A ja rzekłem w dostatku moim: nie będę poruszony na wieki” (Ps 29, 7). Co do cierpień i oczyszczenia sprawa ma się zupełnie przeciwnie. Duszy wydaje się wtedy, że nie skończą się one nigdy i że wszelkie dobro opuściło ją na zawsze, jak to widzieliśmy z przytoczonych wyżej tekstów Pisma świętego.

5. Dzieje się to dlatego, że aktualne posiadanie w duchu jednego przedmiotu tym samym wyklucza równoczesne posiadanie i odczuwanie innego przedmiotu, pierwszemu przeciwnego. W części zmysłowej duszy jest to jednak możliwe, gdyż wrażliwość jej jest jeszcze słaba. Ponieważ jednak duch nie jest jeszcze zupełnie wolny i oderwany od przy wiązań, jakie tkwią w jego niższej części, chociaż jako duch nie zmienia się, zmieni się jednak pod wpływem cierpienia. Widzimy bowiem, że Dawid, który w chwilach pomyślności sądził, że nigdy nie będzie poruszony, zmienił się całkowicie, gdy przyszły chwile złe i zmartwienia. Podobnie dzieje się tu z duszą w tych chwilach obfitości dóbr duchowych. Napawając się nimi w obfitości, nie dostrzega korzenia niedoskonałości i nieczystości, jaki w nich tkwi i sądzi, że uznojenia już na zawsze przeminęły.

6. Takie przeświadczenie przychodzi jednak rzadko, ponieważ dopóki oczyszczenie duszy nie będzie całkowite, bardzo rzadko słodkie udzielanie się zwykło być tak obfite, aby zakryło wspomniany wyżej korzeń, a przeto dusza odczuwa, że jej czegoś brak i że jest jeszcze coś do zrobienia, a to nie pozwala jej radować się ulgą całkowicie.

Czuje bowiem w sobie jakby jakiegoś nieprzyjaciela, który chociaż uspokojony i uśpiony, może w każdej chwili zbudzić się i wszcząć z nią walkę. Stąd też im dusza pewniejszą się czuje i mniej na siebie uważa, tym gorszy, boleśniejszy, ciemniejszy i twardszy będzie stopień jej dalszego oczyszczenia. Pochłonie on ją i będzie oczyszczał długo, może nawet dłużej niż poprzednio. Wtedy dusza będzie znowu przekonana, że wszystkie jej dobra przeminęły raz na zawsze. Nie starczy tu doświadczenie, jakie miała odnośnie do tych dóbr, które przeminęły, a którymi radowała się po pierwszych uciskach. Pośród tych dóbr myślała także, że już więcej zmartwień mieć nie będzie. Doświadczenie to nie uwolni jej bowiem od tego drugiego stopnia przykrości, płynącego z przekonania, że wszystko to już minęło i nie wróci. To bowiem, tak bezwzględne przeświadczenie, jak powtarzam, powstaje w duszy z aktualnego pojmowania duchowego wykluczającego wszystko, co temu pojęciu jest przeciwne.

7. Z tej przyczyny dusze pozostające w czyśćcu cierpią wielkie wątpliwości, czy skończą się kiedyś ich męki i czy wyjdą kiedyś z tego miejsca. Chociaż bowiem habitualnie mają trzy cnoty teologiczne: wiarę, nadzieję i miłość, to jednak aktualne uczucie zmartwienia i pozbawienia Boga nie pozwala im radować się rzeczywistym dobrem i pociechą tych cnót. Wprawdzie wiedzą, że chcą kochać Boga, nie przynosi im to jednak pociechy, gdyż nie sądzą, żeby Bóg je kochał i że mogą być godne Jego miłości. Owszem, przeciwnie, widząc się pozbawionymi Boga i pozostawionymi w swej nędzy, uważają, że słusznie są przez Niego wzgardzone i odrzucone, i to już na zawsze.

Podobnie ma się rzecz i w tym oczyszczeniu. Dusza chce kochać Boga i oddałaby tysiąc razy swe życie dla Niego (i tak jest rzeczywiście, bo w tych utrudzeniach dusze istotnie bardzo miłują Boga), nie przynosi jej to jednak ulgi, lecz jeszcze większe sprawia zmartwienia. W pragnieniu bowiem Bożej miłości, które ją całą przejmuje, widzi równocześnie całą swą nędzę. I nie może uwierzyć, że Bóg ją kocha i że ona na tę miłość zasługuje. Przeciwnie, widzi, że zasługuje na odrzucenie nie tylko przez Boga, ale przez wszystkie stworzenia i to na zawsze. Boleje więc niewymownie widząc, że zasługuje na odrzucenie przez Tego, którego tak kocha i pragnie.

 

Rozdział VII



Mówi o tym samym przedmiocie.
Wskazuje na inne utrapienia i przykrości woli.

1. Również utrapienia i przykrości woli są tu bardzo wielkie. Przenikają one czasem duszę nagłym przypomnieniem jej nędzy i przejmują ją niepewnością co do wybawienia z niej.

Do tego ucisku dołącza się wspomnienie poprzedniej pomyślności. Dusze te bowiem, zanim zstąpiły w ową noc, doznawały zazwyczaj w Bogu wielu pociech i czyniły dla Niego liczne ofiary. I to właśnie zwiększa ich ból, że widzą się teraz pozbawione owego dobra i niezdolne do osiągnięcia go powtórnie. Job, który rozumiał dobrze ten stan, mówi o nim w tych słowach: “Ja, kiedyś bogaty, z nagła starty zostałem, ujął mię za szyję, złamał mię i jakby za cel postawił mię sobie. Otoczył mię włóczniami swymi, zranił biodra moje, nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mnie jak olbrzym. Uszyłem wór na skórę moją i okryłem popiołem ciało moje. Oblicze moje spuchło od płaczu, a powieki moje zaćmiły się” (16, 13-17).

2. Tak wielkie i bolesne są udręki w tej nocy i tyle cytatów z Pisma świętego można by odnośnie do nich przytoczyć, że nie starczyłoby czasu i sił do ich opisywania. A bez wątpienia wszystko to, co by się powiedziało, byłoby jeszcze mniejsze od samej rzeczywistości. Ze świadectw, jakie przytoczyliśmy, można już mieć niejakie pojęcie o tych cierpieniach.

Aby zakończyć objaśnienie tego wiersza i lepiej wytłumaczyć, co sprawia w duszy ową noc, przytoczę jeszcze słowa Jeremiasza. Opisuje on ten stan duszy i płacze nad nim w tych słowach: “Jam maż, widzący nędzę swoją w rózdze zagniewania Jego. Zaprowadził mię i zawiódł do ciemności, a nie do światłości. Tylko przeciw mnie się obrócił i obraca rękę swoją przez cały dzień. Starą uczynił skórę moją i ciało moje, połamał kości moje. Obudował mnie wokoło i ogarnął mnie żółcią i trudem. W ciemnościach posadził mię jak umarłych na wieki. Obudował przeciwko mnie, żebym nie wyszedł, obciążył okowy moje. Ale i gdy wołać będę i prosić, odrzuci modlitwę moją. Zagrodził drogi moje kamieniem kwadratowym, ścieżki moje wywrócił. Stał mi się jak niedźwiedź w zasadzce, jak lew na skrytych miejscach. Ścieżki moje wywrócił i złamał mię, uczynił mi spustoszenie. Naciągnął łuk swój i postawił mię jako cel dla strzały. Wystrzelił w nerki moje córki sajdaka swego. Stałem się pośmiewiskiem wszystkiemu ludowi memu, pieśnią ich przez cały dzień. Napełnił mię gorzkościami, napoił mię piołunem. I odepchnięta jest od pokoju dusza moja, zapomniałem dobra. I rzekłem: Zginął koniec mój i nadzieja moja od Pana. Wspomnij na nędzę i na przestępstwa moje, na piołun i na żółć. Pamiętać zawsze będę i uschnie we mnie dusza moja” (Lm 3, 1-20).

3. Wszystkie te żale wywodzi Jeremiasz z powodu tych utrapień i żywo maluje cierpienia duszy w owym oczyszczeniu nocy ducha. Bo zaiste godna jest politowania dusza, którą Pan Bóg wprowadza w tę burzliwą i straszną noc. Noc ta jest jednak dla dobra duszy, dla osiągnięcia owych wielkich darów, mających tu swój początek, gdyż jak mówi Job: “Bóg głębokość odsłania z ciemności i wywodzi na światłość cień śmierci” (72, 22). I wtedy mówi Dawid: “Noc jak dzień będzie oświecona” (Ps 138, 12). Zanim to jednak nastąpi, cierpienie, jakie odczuwa, jest niezmierne. Powiększa się ono na skutek wielkiej niepewności, jaką dusza odczuwa co do swego z nich wybawienia. Zdaje się jej bowiem, jak mówi prorok, że jej nieszczęście nigdy się nie skończy i sądzi, jak to również wyraża Dawid, że wrzucił ją Bóg w ciemności umarłych na wieki. I zafrasował się w niej duch jej i serce jej zatrwożyło się (Ps 142, 3).

Ból i smutek duszy powiększa się na skutek osamotnienia i opuszczenia, jakie ogarniają ją wśród tej nocy. Nie znajduje również pociechy ni oparcia w żadnej nauce i w żadnym kierowniku duchowym. Choćby się jej bowiem udowadniało dla jej pociechy, że wielkie dobra spłyną na nią z tych udręczeń, nic jej to nie przekona. Będąc głęboko zanurzona i pogrążona w swej nicości i nędzy, ma przeświadczenie, że inni, nie wiedząc, jaka ona jest w rzeczywistości, mówią jej tylko słowa te dla pociechy. I zamiast podniesienia na duchu odczuwa jeszcze nowy ból, gdyż widzi, że i to nie przynosi jej ulgi. I tak jest rzeczywiście. Dopóki bowiem sam Bóg nie skończy tego oczyszczenia, jakie chce w niej przeprowadzić, żaden środek czy sposób nie zmniejszy jej boleści. Dusza w tym stanie pozostaje tak bezbronna, jak więzień zamknięty w głębokiej ciemnicy, mający w dodatku ręce i nogi skrępowane kajdanami.

Nie może się poruszyć ani nic ujrzeć, ani z nieba, ani z ziemi odczuć żadnej ulgi, dopóki duch nie będzie już na tyle subtelny, i prosty, i delikatny, aby mógł się stać jednym z Duchem Bożym według stopnia miłosnego zjednoczenia, jakiego Bóg w miłosierdziu swoim raczy mu udzielić. Stosownie do tego stopnia zjednoczenia, oczyszczenie to jest mniej lub więcej intensywne, krótsze lub dłuższe.

4. Jeżeli oczyszczenie ma być prawdziwe, cierpienie to, choćby było naj gwałtowniejsze, musi trwać przez kilka lat. W tym czasie bywają jednak pewne chwile wytchnienia. Za zrządzeniem Bożym ta ciemna kontemplacja nie przenika wtedy duszy sposobem oczyszczającym, lecz raczej na sposób oświecający i miłosny. Czuje się wtedy dusza jakby uwolniona z ciemnicy i z więzów, i wyprowadzona na wytchnienie wolności i swobody. Wśród obfitych doznawań duchowych zaznaje i smakuje wielkiej słodyczy, pokoju i miłosnej przyjaźni z Bogiem. Takie chwile są dla duszy znakiem wybawienia, jakie w niej sprawia owa noc i zapowiedzią wielkich zysków duchowych. Czasem te chwile wytchnienia są tak długie, iż dusza sądzi, że skończyły się jej znoje. Jest to bowiem charakterystyczna cecha przeżyć czysto duchowych, iż dusza doznając ich sądzi, że się już skończyło wszystko zło i że odtąd nie zabraknie jej tego dobra, jak to wyraził Dawid doznając podobnych przeżyć: “A ja rzekłem w dostatku moim: nie będę poruszony na wieki” (Ps 29, 7). Co do cierpień i oczyszczenia sprawa ma się zupełnie przeciwnie. Duszy wydaje się wtedy, że nie skończą się one nigdy i że wszelkie dobro opuściło ją na zawsze, jak to widzieliśmy z przytoczonych wyżej tekstów Pisma świętego.

5. Dzieje się to dlatego, że aktualne posiadanie w duchu jednego przedmiotu tym samym wyklucza równoczesne posiadanie i odczuwanie innego przedmiotu, pierwszemu przeciwnego. W części zmysłowej duszy jest to jednak możliwe, gdyż wrażliwość jej jest jeszcze słaba. Ponieważ jednak duch nie jest jeszcze zupełnie wolny i oderwany od przy wiązań, jakie tkwią w jego niższej części, chociaż jako duch nie zmienia się, zmieni się jednak pod wpływem cierpienia. Widzimy bowiem, że Dawid, który w chwilach pomyślności sądził, że nigdy nie będzie poruszony, zmienił się całkowicie, gdy przyszły chwile złe i zmartwienia. Podobnie dzieje się tu z duszą w tych chwilach obfitości dóbr duchowych. Napawając się nimi w obfitości, nie dostrzega korzenia niedoskonałości i nieczystości, jaki w nich tkwi i sądzi, że uznojenia już na zawsze przeminęły.

6. Takie przeświadczenie przychodzi jednak rzadko, ponieważ dopóki oczyszczenie duszy nie będzie całkowite, bardzo rzadko słodkie udzielanie się zwykło być tak obfite, aby zakryło wspomniany wyżej korzeń, a przeto dusza odczuwa, że jej czegoś brak i że jest jeszcze coś do zrobienia, a to nie pozwala jej radować się ulgą całkowicie.

Czuje bowiem w sobie jakby jakiegoś nieprzyjaciela, który chociaż uspokojony i uśpiony, może w każdej chwili zbudzić się i wszcząć z nią walkę. Stąd też im dusza pewniejszą się czuje i mniej na siebie uważa, tym gorszy, boleśniejszy, ciemniejszy i twardszy będzie stopień jej dalszego oczyszczenia. Pochłonie on ją i będzie oczyszczał długo, może nawet dłużej niż poprzednio. Wtedy dusza będzie znowu przekonana, że wszystkie jej dobra przeminęły raz na zawsze. Nie starczy tu doświadczenie, jakie miała odnośnie do tych dóbr, które przeminęły, a którymi radowała się po pierwszych uciskach. Pośród tych dóbr myślała także, że już więcej zmartwień mieć nie będzie. Doświadczenie to nie uwolni jej bowiem od tego drugiego stopnia przykrości, płynącego z przekonania, że wszystko to już minęło i nie wróci. To bowiem, tak bezwzględne przeświadczenie, jak powtarzam, powstaje w duszy z aktualnego pojmowania duchowego wykluczającego wszystko, co temu pojęciu jest przeciwne.

7. Z tej przyczyny dusze pozostające w czyśćcu cierpią wielkie wątpliwości, czy skończą się kiedyś ich męki i czy wyjdą kiedyś z tego miejsca. Chociaż bowiem habitualnie mają trzy cnoty teologiczne: wiarę, nadzieję i miłość, to jednak aktualne uczucie zmartwienia i pozbawienia Boga nie pozwala im radować się rzeczywistym dobrem i pociechą tych cnót. Wprawdzie wiedzą, że chcą kochać Boga, nie przynosi im to jednak pociechy, gdyż nie sądzą, żeby Bóg je kochał i że mogą być godne Jego miłości. Owszem, przeciwnie, widząc się pozbawionymi Boga i pozostawionymi w swej nędzy, uważają, że słusznie są przez Niego wzgardzone i odrzucone, i to już na zawsze.

Podobnie ma się rzecz i w tym oczyszczeniu. Dusza chce kochać Boga i oddałaby tysiąc razy swe życie dla Niego (i tak jest rzeczywiście, bo w tych utrudzeniach dusze istotnie bardzo miłują Boga), nie przynosi jej to jednak ulgi, lecz jeszcze większe sprawia zmartwienia. W pragnieniu bowiem Bożej miłości, które ją całą przejmuje, widzi równocześnie całą swą nędzę. I nie może uwierzyć, że Bóg ją kocha i że ona na tę miłość zasługuje. Przeciwnie, widzi, że zasługuje na odrzucenie nie tylko przez Boga, ale przez wszystkie stworzenia i to na zawsze. Boleje więc niewymownie widząc, że zasługuje na odrzucenie przez Tego, którego tak kocha i pragnie.