Dzisiaj – 4 października – obchodzimy wspomnienie św. Franciszka z Asyżu. Dla mnie osobiście jest to jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze wspomnienie w roku liturgicznym. Franciszek to człowiek, który – można by to nazwać – “zawładnął moim sercem”‘. Co takiego miał w sobie, że w jego ślady chciała wstępować niezmierzona liczba osób, w tym ja? Można by rzec krótko: miał w sercu miłość do ludzi i otaczającego go świata, po prostu patrzył na wszystko oczami Boga. Sam też w jednym ze swoich napomnień napisał: “człowiek jest tylko tym, czym jest w oczach Bożych i niczym więcej”. Tą zasadą się kierował we wszystkim, co czynił. Co dziś może dać nam pochylenie się nad jego sylwetką? Czy w ogóle warto? Zapewniam, że tak! Przynajmniej spróbuj, a nie pożałujesz!
Św. Franciszek do ok. 25 roku życia żył bardzo zuchwale, marnotrawnie i rozrzutnie. Jak każdy z nas miał swoje marzenia i plany jednym z nich było zostanie walecznym rycerzem. Chciał zmieniać świat walką na miecze, ale po tym jak Bóg przemówił do niego przez Ewangelię, zrozumiał, że świat może zmieniać tylko jedno słowo ,,kocham”. To właśnie słowo mocno wybrzmiało 2000 lat temu na Golgocie. Jest aktualne także i dziś. Tutaj przypomina mi się sytuacja sprzed kilku lat, gdy jako nastolatek, spacerowałem wokół kościoła z moim znajomym katechetą, zadając mu wiele pytań, w pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed krzyżem. Znajomy spojrzał i powiedział: ,,miłość niekochana”. Zapytałem: – czyje to są słowa. Św. Franciszka – usłyszałem w odpowiedzi. Pomyślałem sobie, że to chyba jedno z najbardziej wzruszających określeń Jezusa. i to właśnie te słowa skłoniły, mnie, by dalej czerpać mądrości z ust świętego. Doszło aż do tego, że zapragnąłem wstąpić do zakonu franciszkanów. Kilka dni temu minęło już 5 lat tej pięknej jak i trudnej drogi.
Myślę, że przełomowym momentem w życiu św. Franciszka nie było nic innego, jak zmiana myślenia. Ten miłośnik pokory zobaczył w trędowatych, których od lat omijał szerokim łukiem, drugiego człowieka, brata – nie tylko to, że jest chory i ma jakieś swoje wady. To spotkanie stało się niezwykle przełomowe. Tak je wspominał:
“Pan dał mi, bratu Franciszkowi, tak rozpocząć czynienie pokuty: gdy byłem w grzechach, uważałem za nadmiernie gorzkie widzieć trędowatych. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I odchodząc od nich, to co uważałem za gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i przystanąłem na chwilę, i wyszedłem ze świata”.
Widzę, jak dziś bardzo mocno świat jest podzielony, ludzie zaczynają się segregować na lepszych i gorszych, zdrowych i chorych, mocniejszych i słabszych, ale zapominamy o tym jakże istotnym znaku równości szacunku do drugiego człowieka. Nie chodzi też o to, by unikać upominania się nawzajem, ale jak to uczy nas św. Franciszek – czyńmy to w duchu ewangelicznym z przejawem miłości braterskiej i odpowiedzialności. Wymaga to od nas zdobycia się na odwagę i dużej dojrzałości. Fenomenem spotkania się z drugim człowiekiem, niezależnie jakim, jest to, że możemy odkryć coś nowego w nas, jeśli tylko otworzymy na to nasze serca. Święty Franciszek wprowadzony został pomiędzy ludzi innych od niego, ułomnych i opuszczonych przez najbliższych, wykluczonych. I pośród tych, którzy byli pozbawieni jakiejkolwiek nadziei życia, sam odnalazł nadzieję nadającą nowy sens jego istnieniu. Sam siebie nazywa biedaczyną z Asyżu, jakoś mocno nasuwa mi się tutaj powiedzenie ,,prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”.
Tylko wtedy, gdy sami uniżymy się do drugiego, poznamy, co tak na prawdę dzieje się w jego sercu. Życie człowieka to długa historia zawierająca wiele rozdziałów, wstęp, rozwiniecie i zakończenie. To nie tylko urywek jednego epizodu, nie możemy się na tym skupić. Poznanie całej powieści, może nas często poruszyć do łez współczucia, a jej bohater może stać się autorytetem do naśladowania.
Przedmiotem nawrócenia św. Franciszka nie było jakieś tam abstrakcyjne pojęcie ubóstwa, ale ludzie ubodzy. Myślę, warto poświęci chwilę uwagi bliźniemu niż tylko machnąć ręką, – może właśnie ta osoba poda mi pomocną dłoń, kiedy będę tego najbardziej potrzebować? Św. Franciszek zachęca nas słowami z reguły, która napisał dla swojego zakonu. W 3 rozdziale uczy swoich braci, by “szli przez świat nie wszczynając kłótni, nie spierali się słowami oraz nie sądzili innych, ale niech będą cisi i spokojni, łagodni i pokorni, rozmawiając uczciwie ze wszystkimi jak należy”.
Postawa św. Franciszka bardzo mocno szokuje, gdyż posuwa się on do zachowań wzbudzających zdziwienie oraz wprowadzających zamęt w głowie. Chociażby sam fakt, że rezygnuje z obfitego życia, wszelkie bogactwa rozdaje ubogim, oraz to, że idzie mieszkać w jakiś ruinach, kontemplując przyrodę i obcując z nią. Oczywiście byłoby czymś przerażającym, gdyby każdy z nas zostawił swój dom, obowiązki i poszedł mieszkać w jakiejś szopie zbitej z kilku desek. Chodzi przede wszystkim o to, by uczyć się zostawiać to, co jest naprawdę niepotrzebne do życia, nie tyle co materialnie, ale mentalnie. Narzekamy na brak zgody w świecie, ale czy ja sam jestem takim wyrazistym zwiastunem pokoju?
Myślę, że dziś Święty Franciszek staje przed nami i pomaga nam w tym, by właśnie takim się stawać. Jak to osiągnąć? Odpowiedzią niech będą słowa pięknej franciszkańskiej modlitwy:
“O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju, abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść; wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda; jedność, tam gdzie panuje rozłam; prawdę, tam gdzie panuje błąd; wiarę, tam gdzie panuje zwątpienie; nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz; światło, tam gdzie panuje mrok; radość, tam gdzie panuje smutek. Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać; nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć; nie tyle szukać miłości, co kochać; albowiem dając – otrzymujemy, wybaczając – zyskujemy przebaczenie, a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.”
Swoją refleksję pragnę zakończyć słowami encykliki “Fratelli tutti” Ojca Świętego, który uznaje, że św. Franciszek odgrywa w dziejach świata rolę pierwszoplanową i kroczy na czele wraz z Jezusem.
“Św. Franciszek zalecał, by unikać wszelkich form agresji czy sporów, a także by żyć pokornie i po bratersku “w poddaniu” , a także wobec tych którzy nie podzielają ich wiary. Nie prowadził wojny dialektycznej, narzucając doktryny, ale przekazywał miłość Boga. Zrozumiał, że ,,Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4, 16). W ten sposób był płodnym ojcem, który wzbudził marzenie o braterskim społeczeństwie, ponieważ ,,tylko ten, kto godzi się zbliżyć do innych osób w ich własnym ruchu, nie po to, by utrzymać je w swoim, ale by pomóc im być bardziej sobą, naprawdę staje się ojcem”.
br. Paweł Babik OFMConv