Duch obojętności na zło, tolerując wszystko, niczego jednak nie chroni. Współczesny człowiek bezrefleksyjnie konsumuje, nieodparcie pochwycony przez obfitość i natarczywość reklam, którego nakłaniają do używania bez ograniczeń. Prędzej czy później otwiera oczy na nieskończony smutek swojej egzystencji i uświadamia sobie, że już nie może zobaczyć nieba. Został schwytany w błędne koło: produkować, konsumować, produkować jeszcze więcej i konsumować jeszcze więcej.
Człowiek jest materialnie otyły. W wymiarze duchowym tuła się jak nieszczęsny nędzarz. Przez długi czas nie był nieszczęśliwy. Świat wydawał mu się pełen materialnych obietnic. Dekadencja naszych społeczeństw powoli owija ludzi mgłą budzącą lęk. Instytucje, kultury, historie nieubłaganie zanikają. Trzeba przyjść i kontemplować ruiny Forum Romanum, żeby zrozumieć, że cywilizacje się kończą. Samobójstwo Zachodu jest dramatyczne. Jego rezygnacja wciąga całą ludzkość w ślepą uliczkę. Już nie ma siły, dzieci, moralności, nadziei.
Jedyną jego nadzieją przetrwania jest odnalezienie Tego, który powiedział: ,,Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14,6). Dekadencja Zachodu jest skutkiem opuszczenia przez chrześcijan swojej misji. Już nie patrzą w niebo. Stali się zakładnikami nowych paradygmatów. Ulegają uświatowieniu. Życie modlitwy które powinno ich karmić, umacniać, sprawiać, że oddziałują na innych, samo jest narażone na skażenie duchem spektaklu i gonitwą za sensacją. A przecież od ponad dwóch tysięcy lat ta modlitwa karmiła życie świętych i wszystkich uczniów Jezusa. Modlitwa to jedyne prawdziwe lekarstwo.
fot. pexel