Coraz bardziej doceniany w Kościele „Duch Karmelu” posiada swoje fundamenty w Biblii, a szczególnie w niezwykle barwnej i pełnej kontrastów postaci proroka Eliasza. Jego historia przedstawiona na kartach pierwszej i drugiej Księgi Królewskiej, ukazuje człowieka, który we wrogim sobie otoczeniu i pośród własnych ułomności próbuje walczyć o wielkie ideały. Słowa Proroka wypowiedziane przezeń na Horebie – „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów” (1 Krl 19, 14) najlepiej streszczają drogę człowieka Karmelu – relację przyjaźni z Bogiem poprzez „żarliwie” przeżywaną codzienność. Tym właśnie duchem żyli pierwsi pustelnicy karmelitańscy i ten sam klimat przyjacielskiego bycia z Bogiem przekazują nam ich spadkobiercy.
Pośród nich na szczególną uwagę zasługują dwie święte mniszki, obie będące Doktorami Kościoła – matka Karmelu Bosego i jej duchowa córka. Mowa o św. Teresie od Jezusa i św. Teresie od Dzieciątka Jezus.
Znając pobieżnie te duchowe gigantki wielu stwierdza, że pierwsza z nich jest zbyt trudna, a druga zbyt banalna. Ta, którą nazywamy „Wielką” według niektórych żyła zbyt dawno i dlatego jej przesłanie jest przeterminowane, a ta tytułowana „Małą” zmarła zbyt młodo, by móc powiedzieć coś na temat życia. Bywa, że w przekazie pisemnym Święta z Avila razi swym mało uporządkowanym stylem, a Święta z Lisieux „osłodzonymi” stwierdzeniami i porównaniami. Wreszcie ideał świętości przekazany przez starszą z nich wydaje się nieosiągalny, a przez młodszą zbyt zwyczajny.
Jednak ten, kto odważy się stanąć ponad tymi uprzedzeniami i sięgnie po pisma obydwu Teres, zainteresuje się kontekstem historycznym, kulturą w jakiej żyły, zgłębi ich epokę, znajdzie w tych niezwykłych kobietach konkretnych przyjaciół – znawców życia nie tylko duchowego. Oczywiście obie Święte różnią się znacząco w swej drodze, ale łączy je ten sam, wyraźny cel.
Matka Karmelu żyje w szesnastowiecznej Hiszpanii. To czas Reformacji i piętrzących się herezji. Jest to jednocześnie epoka wielkiej odnowy Kościoła (Sobór Trydencki) i Złoty Wiek mistyki hiszpańskiej. Wychowana po katolicku w nawróconej rodzinie żydowskiej, mając dwadzieścia lat rozpoczyna swoją drogę we wspólnocie karmelitanek w Avila. Pociągana pięknymi i żarliwymi pragnieniami, upadając i powstając, walczy z przeciętnością otaczającego ją klimatu życia zakonnego i tego, który zostawiła poza murami klasztoru. Jej trud zostaje przypieczętowany ostatecznym nawróceniem i przylgnięciem całym sercem do Jezusa dopiero po kolejnych dwudziestu latach życia. To właśnie wtedy czuje się po raz pierwszy wolna, a jej przyjaźń z Bogiem zaczyna się wyrażać w konkretnych dziełach.
Przynaglana na różne sposoby spisuje swoje doświadczenie. Daje czytelnikowi jasne przesłanie – „skoro Pan pośród mojej nędzy potrafił tak wiele uczynić, to i w twoim życiu może być podobnie”. Jej pisma, a szczególnie te „większe” (Księga Życia, Droga Doskonałości, Księga Fundacji, Twierdza Wewnętrzna) śmiało pokazują punkt wyjścia, którym jest „świadomość tego, kim jestem”. Według Świętej człowiek jest „miejscem”, twierdzą, diamentem stworzonym przez Boga, w którym On sam z radością przebywa. Teresa przedstawia kolejne etapy duchowej podróży, dając do zrozumienia, że trud i walka, cierpliwość i wytrwałość, determinacja i chodzenie w prawdzie są tym, co charakteryzuje człowieka prawdziwej wiary. Opisując w końcu cel naszego życia – jedność i przyjaźń z Bogiem, kreśli jedną z najpiękniejszych definicji modlitwy – „modlitwa, bowiem wewnętrzna jest to, zdaniem moim, poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylewna, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje.” (Księga życia 8,5)
Również reforma zakonu karmelitańskiego, której odważnie się podejmuje błyskawicznie przynosi konkretne owoce. Niewielkie, ale całkowicie oddane Bogu, a przy tym żyjące w ubóstwie wspólnoty, szybko przyciągają kolejne osoby poszukujące bardziej radykalnego życia. Tym sposobem Teresa jest bezustannie „wyciągana” zza murów klasztornych i przynaglana do tworzenia kolejnych fundacji – „gołębników modlitwy”, których za jej życia powstaje 32 (17 żeńskich i 15 męskich). Śmiało można ją nazwać kobietą pióra i czynu, która swą siłę czerpie z Bożej przyjaźni i całą sobą jest w Kościele i dla Kościoła.
Żyjąca ponad trzysta lat później Teresa od Dzieciątka Jezus przy zestawieniu z niezwykłą postacią swej duchowej matki może się wydawać mało znacząca. Proste przesłanie świętej z Lisieux, w kontekście czasów w których żyje, konfrontuje nas (mimo tej właśnie prostoty) z głębią relacji z Bogiem. Przeświadczenie o banalności jej słów okazuje się bezpodstawne wobec prawdy, że świętość nie jest niczym skomplikowanym.
Dziewiętnasty wiek we Francji, w ojczyźnie Małej Teresy to ciągle jeszcze wszechobecne w światopoglądzie ludzi założenia kończącego się Oświecenia, które nie tylko walczy z Kościołem, ale jest wrogo nastawione do jakiejkolwiek formy życia duchowego. Ponadto sytuację chrześcijan tamtych czasów komplikowało podejście teologów ówczesnej epoki, którzy na drodze zażyłości z Bogiem akcentowali bardziej postawę lęku, skrupulatnego rozliczania się z grzechów, słabości i niemocy człowieka, a samego Stwórcę przedstawiali jako wymagającego i odległego człowiekowi Sędziego. Wpływ tego klimatu daje się odczuć również w życiu małej Teresy, która jednak swoim podejściem prezentuje zupełnie inne spojrzenie na Boga i drugiego człowieka.
Mając zaledwie piętnaście lat Święta wstępuje do Karmelu i dzielnie stawia czoła wymagającemu życiu zakonnemu. Mimo młodego wieku wytrwale znosi trudności wynikające z niełatwego życia wspólnotowego i ciężkiego charakteru niektórych sióstr. Z cierpliwością przyjmuje przeróżne upokorzenia, które traktuje jako okazję do odnajdywania i wydobywania z siebie coraz większych pokładów miłości. Bez zniechęcania się samą sobą odkrywa ze spokojem braki swojej natury, dostrzegając w nich zachętę do jeszcze gorliwszej pracy nad własną osobowością. Lęk przed Boskim Sędzią zamienia w nadzieję spotkania z kochającym Ojcem. Swoją grzeszność traktuje jako „przyciągający magnes na Jezusa”, który przecież nie przychodzi do sprawiedliwych, ale do grzeszników. Patrzy na własne słabości i niemoce według słów św. Pawła – „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12,9).
Tym właśnie sposobem Teresa tworzy życiem swoją „Małą Drogę”, która opiera się na prostych, wykonywanych z miłością gestach. Ufając Bogu jest jednocześnie świadoma, że to On poprzez najprostsze sprawy dokonuje w niej wielkich rzeczy. W takim podejściu – całkowitego zdania się na Boga nie powinno nas dziwić rewolucyjne jak na ówczesne czasy przesłanie małej Świętej, która wyraźnie potwierdzi życiem, że windą wznoszącą ją do Boga nie są zasługi, ale zaufanie, nie wielkość, ale wdzięczna postawa dziecka wobec swego Ojca.
Podobnie jak jej duchowa Matka, Teresa jest całym sercem zwrócona w kierunku Kościoła. Jest cała dla Kościoła, a szczególnie dla tych, którzy pobłądzili w swej wierze lub nawet zanegowali istnienie samego Boga. I tak ostanie miesiące życia Świętej z Lisieux to nie tylko dzielne znoszenie cierpień wynikających z choroby, ale przede wszystkim to heroiczna walka z pokusami przeciwko wierze. Dla Tereski to noc wiary, która pozwoliła jej wziąć na własne barki cierpienia fizyczne i duchowe jakich doświadczał ówczesny świat.
Tak oto przedstawiają się nam dwie Teresy i proponują dwie różne drogi. Wiąże je, wspomniany na początku, wspólny cel – przyjaźń z Bogiem i ten sam mianownik – wielkie pragnienia, pozornie przerastające możliwości człowieka ideały, niestrudzona determinacja, walka z przeciętnością i bezgraniczne zaufanie Bogu. Jedna i druga zrozumiały tęsknotę swojego serca, gdy pojęły kim są, z kim idą przez życie i dokąd zmierzają. I choć tylko jedna została okrzyknięta „Wielką” to tak naprawdę obydwie są wielkie życiem. Do samego końca pozostają niestrudzone, obie odrzucają wszelkie formy zniechęcenia, a nade wszystko są oddane Bogu, Kościołowi i każdemu człowiekowi.
Św. Teresa od Jezusa – matka Karmelu umiera mając na ustach słowa „Jestem córką Kościoła”. Jej duchowa spadkobierczyni św. Teresa od Dzieciątka Jezus trzysta lat później mówi –„W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością; w ten sposób będę wszystkim”. Obydwie w pragnieniach i życiu były rozpalone żarliwością swego duchowego ojca – proroka Eliasza.
o. Mariusz Wójtowicz OCD