Kim był św. Ignacy Loyola? Wydano opasłe tomy, żeby spróbować opisać tego krewkiego syna baskijskiej ziemi. Z wielkim bólem napiszę o nim tylko kilka zdań. To człowiek drogi, pielgrzym, który nieustępliwie idzie za realizacją najgłębszych pragnień złożonych w nim przez Boga. Pasjonat życia i asceta. Zalewa się co chwilę łzami wdzięczności, choć stwarza pozory surowości i nie jest wylewny w mowie. Napisał tysiące listów, dzięki którym utrzymywał w jedności Towarzystwo Jezusowe. Szukał i znajdował Boga w każdym czasie i wszystko znajdował w Bogu. Był uznany za mistrza rozeznawania duchowego i podejmowania decyzji zgodnych z Wolą Bożą – co było dla niego codzienny celem.
Zapytany co by było gdyby Papież wydał akt kasacyjny Towarzystwa Jezusowego (Zakonu Jezuitów), odpowiada pokornie, że potrzebowałby iść na jakieś 15 min do kaplicy, żeby wrócić do wewnętrznej równowagi.
Ojciec Ignacy, nie był jednak taki święty od początku. W tym roku świętujemy pięćset lat od jego nawrócenia. Zanim nastąpił ten moment Ignacy lubił hazard, pojedynki i romanse. Niewielki wzrostem, ale nadrabiał charakterem. W wieku 30 lat kula armatnia roztrzaskuje mu kolano i to wydarzenie uznaje za początek zmiany w swoim życiu. Żartobliwie mówimy wśród jezuitów, że podczas długiej rekonwalescencji Ignacy nawrócił się po prostu z nudów. Noga mu się wprawdzie zagoiła, ale ze względów estetycznych, kazał powtórnie złamać sobie kość i spiłować jej wystające fragmenty – oczywiście bez znieczulenia. Niech to wystarczy za świadectwo, jaki materiał wziął sobie Bóg do nie łatwej obróbki.
Zdrowiejąc Ignacy nie miał nic do roboty poza rozmyślaniem i czytaniem pobożnej lektury. To był dla niego początek zagłębienia się w świat wewnętrzny i naukę rozeznawania duchów. Kluczowym okresem w jego życiu był rok w Manrezie. Czas spędzony w osamotnieniu i na nieustannej modlitwie zaowocował doświadczeniami mistycznymi, ale też otarciem się o śmierć z powodu nieroztropnej ascezy. Ignacy mówił, że Bóg traktował go w tym czasie jak ucznia w szkole. Spisywał on skrupulatnie swoje doświadczenia, tworząc zarys przyszłych Ćwiczeń Duchowych. To dzięki nim „pomaga duszom” by również poznały osobiście Chrystusa Pana.
Dzięki tymże Ćwiczeniom i pracy apostolskiej „bez uprawnień”, Ignacy trafiał wielokrotnie przed Świętą Inkwizycję, był więziony (np. przez dominikanów) i po części zabroniono mu dalszego apostołowania. Przeszkody zmusiły go do zdobycia odpowiedniego wykształcenia. W tym czasie dołączali do niego kolejni towarzysze, którzy odprawiali przy nim Ćwiczenia Duchowe, rozkochiwali się w Jezusie Chrystusie i razem z Ignacym wiedli żebracze życie według Ewangelii. Tak stopniowo rodził się zakon Towarzystwa Jezusowego.
Krzysztof Dzieńkowski SJ