Ktoś zapytał mnie dlaczego warto poznać św. Katarzynę ze Sieny. Mam ochotę odpowiedzieć również pytaniem: a jak wytłumaczyć fenomen naszych duchowych przyjaźni z mistykami? Ich doświadczenie Boga niewyobrażalnie przerasta nasze światło i ogień jaki mają w sobie fascynuje, a jednak odnajdujemy się w opisywanej przez nich rzeczywistości, czerpiemy z ich życia, idziemy tą samą drogą. Tyle nas z nimi łączy. To naprawdę niezwykłe.
Katarzyna ze Sieny swój dialog z Bogiem chciała zapisać. Odsłoniła przed nami najgłębsze tajemnice. Nie jest to jednak świat odległy i nieosiągalny. Bóg mówi o nas. O tym, co się w nas dokonuje. Pokazuje czym jest świętość i czym jest grzech. Prowadzi nas i uczy na czym mamy oprzeć swoje dążenie do Niego. Okazuje się, że otrzymaliśmy w darze coś bezcennego, co łączy nas z Nim właściwie bez naszego wysiłku – pragnienie. Ono sięga w wieczność i nawet po śmierci nie gaśnie. Ono jest podstawowym i najważniejszym składnikiem naszej więzi z Bogiem. Nawet jeśli nic nie mamy, mamy pragnienie.
„Pragnienia wasze są nieskończone. Ja, który jestem Bogiem nieskończonym chcę, byście służyli Mi tym, co nieskończone”.
Bóg naszą świętość buduje na solidnym fundamencie. Jest nim poznanie siebie. Katarzyna często powtarza, że wchodzi w głąb swojej duszy, przygląda się sobie, wnika w swoje wnętrze. Widząc swoją nędzę, poznaje miłość Boga. Kontemplując Boga, widzi swoją grzeszność i nicość.
„W tym poznaniu siebie poznajemy lepiej Boga, doznając Jego dobroci w sobie. W Bogu oglądamy jednocześnie naszą godność i niegodziwość”.
Zejście do doliny poznania siebie, przebywanie w niej, to czas łaski. Często bolesny, oczyszczający, ale rodzący zażyłość z Jezusem. To czas narodzin mistyka.
„Wina Adama zadała wam ranę śmiertelną. Lecz przyszedł wielki lekarz, Jednorodzony Syn mój i uleczył chorego, wypiwszy gorzkie lekarstwo. Nikt nie powinien bać się walki z diabłem, bo uczyniłem wszystkich silnymi. Dałem wam męstwo woli, umocnionej w Krwi Syna mojego. Ja dopuszczam pokusę z miłości, a nie z nienawiści. Dla waszego tryumfu, a nie dla waszej klęski, abyście doszli do doskonałego poznania Mnie i siebie”.
Jezus jest mostem prowadzącym do Ojca. Jest naszym ratunkiem, naszym zbawieniem. W pismach Katarzyny znajdziemy długą naukę o moście. W niej jesteśmy przynaglani do podjęcia wezwania paschalnego. Bóg przekazuje Katarzynie coś bardzo ważnego. Nie wystarczy, że Syn stał się mostem. Trzeba przez ten most przejść. Szukając chwały Boga, znosząc liczne trudy i idąc w ślady Jezusa.
„Inaczej nie zdołacie dojść do Mnie”.
Kto próbowałby ominąć Chrystusa, wybiera śmierć. On jest drogą jedyną. Wejście w Jego obecność, powierzenie się Jemu i radykalne oddanie otwiera przed nami perspektywę zjednoczenia z Bogiem.
„Chcę, abyś ujrzała most, który zbudowałem z Jednorodzonego Syna mego. Spójrz na wielkość jego, która sięga od nieba do ziemi. Zobacz, że z wielkością boskości jest zjednoczona ziemia waszego człowieczeństwa”.
Słowa Katarzyny, wyrażające zachwyt wobec miłosierdzia Boga, dotykają. Ona, która jest nicością, która po prostu nie istnieje, jest zanurzona w istnieniu Stwórcy, pełnym chwały i życia. To, że dał nam swojego Syna, jest szczytem miłosierdzia. Żaden grzech, żadna słabość nie odbierze nam nadziei. W miłosierdziu jest również miejsce dla nas. Ono nas stworzyło, ono nas podtrzymuje. Bóg nie wymaga niczego, co nas przerasta, do czego nie jesteśmy przygotowani, czego nie jesteśmy w stanie podjąć. Wszystko, czego potrzebujemy, jest nam dane. Świętość nie objawia się w czymś nadzwyczajnym. Przechodzenie przez trud życia z wiarą i miłością jest najwspanialszym owocem łaski w nas.
„Cierpliwość, siła i wytrwałość – uwieńczone światłem najświętszej wiary, ugruntowane na prawdziwej miłości. Z tymi trzema cnotami i z tym światłem dusza biegnie drogą Prawdy, nie spotykając ciemności”.
Bardzo mnie porusza obraz z ostatnich miesięcy życia św. Katarzyny Sieneńskiej. Na prośbę papieża przeprowadziła się ze Sieny do Rzymu. Jest coraz słabsza. Codziennie idzie do Bazyliki św. Piotra i tam kilka godzin modli się za Kościół. Coraz bardziej schorowana, cierpiąca, nie rezygnuje z tej wędrówki. Czasem wydaje się, że nie będzie w stanie dojść. Towarzyszą jej uczniowie, podtrzymują, pomagają iść. Ona mówi, że trudzi się za Kościół. Trud drogi wydaje się czasem mieć większe znaczenie, niż modlitwa. Wielka mistyczka nieustannie pokazuje nam coś bardzo prostego. To, co nadprzyrodzone, ujawnia się i realizuje w naszym człowieczeństwie, dzień po dniu. Zwyczajność zostaje przeniknięta miłością. Nasza rzeczywistość staje się miejscem obecności Boga. On wyróżnia i docenia to, co ubogie, a równocześnie tak bardzo przez Niego przemienione.
s. Katarzyna od Jezusa OCD