Nasza modlitwa jest tak różnorodna, jak każda z sześciu osób w naszej rodzinie i kiedy się w niej łączymy, wygląda ona jak spodnia strona kolorowego, haftowanego obrusu. Jest tam trochę supełków, różnobarwnych nitek, kształt nie jest zbyt wyraźny, ale na końcu – mamy nadzieję – Bóg widzi tę modlitwę jako piękny ręcznie wyhaftowany obraz naszego zwykłego życia.
Rano, kiedy uda nam się przyłapać nasze maleństwa jeszcze przy łóżkach, próbujemy z nimi modlić się Aniele Boży, ale gdy się nie uda, to wtedy przy śniadaniu przed modlitwą „Panie Jezu nasze słonko, pobłogosław to jedzonko!” staramy się zmówić tę zaległą poranną modlitwę. Po posiłku tak samo „dziękujemy za jedzonko”.
Rok temu przyjechali do nas Znajomi, zauważyli figurę Maryi i w pewnym momencie zaproponowali wspólną modlitwę apelową. Wszyscy bez problemu przystaliśmy na nią. Teraz prawie każdego dnia wieczorem, czy to w domu, czy na wakacjach, czy w podróży, około dwudziestej pierwszej śpiewamy razem Bogurodzicę i Maryjo, królowo Polski. Mówimy swoje intencje. To bardzo wzruszające słuchać, o co modlą się małe dzieci. Wtedy ujawnia się, jak bardzo są wrażliwe i jak ładne mają serca – często nas tym zawstydzają. Po czym zmawiamy dziesiątkę różańca. To już nasza rodzina tradycja. Modlitwa ta wygląda różnie, ponieważ raz ktoś stoi, raz ktoś leży, ktoś inny ogląda książeczkę, ktoś się wierci, czasem ktoś płacze albo się obrazi. Zdarza się nawet, że długo wytrzyma na kolanach.
W każdą niedzielę uczestniczymy we mszy świętej i próbujemy ogarnąć nasze małe towarzystwo, szczególnie najmłodszą córkę, której czasem trudno jest wysiedzieć do końca. Staramy się też dziękować Bogu za to, co nam daje każdego dnia. W wakacje szukamy takiego miejsca na wypoczynek, by w niedalekiej okolicy można było korzystać z Eucharystii w niedzielę, a co dzień, to już marzenie.
Co najmniej raz w miesiącu przystępujemy do spowiedzi świętej już z trójką naszych dzieci. Ostatnio kolejne z nich przystąpiło do Wczesnej Komunii św., co nas bardzo cieszy, ale jest też pewnym wyzwaniem, bo sporo pracy jest w naszych rękach. Zależy nam, by każde z naszych pociech odprawiło dziewięć pierwszych piątków miesiąca, a jeśli udałoby się to przeciągnąć na całe życie, byłoby wspaniale.
W ciągu dnia rozmawiamy m.in. o bożych sprawach, walce duchowej, czasem przeczytamy coś z żywotów świętych. Odnosimy wiele rzeczy do Boga, przecież to On jest naszym Stwórcą i wiemy, że nie da się żyć w odłączeniu od Tego, który daje nam każdy oddech, każde tchnienie, zieleń traw, błękit nieba, wszelkie zdolności, wszystko, co posiadamy. W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Mimo, że się ciągle staramy, to pewnie za mało i w niedoskonały sposób.
Choć po przeczytaniu tego tekstu mogłoby się wydawać, że nasze życie jest spokojne, to bywają trudne chwile naszych nieporozumień. Ważne jednak, że się nie poddajemy i próbujemy dojść do zgody. Nasza modlitwa jest wciąż tak nieopierzona, jak nasze kochane pisklęta.
Kasia i Andrzej
Humanus Pospolitus