Na spotkaniach wspólnoty Świeckiego Karmelu w Kielcach zaczęłam pojawiać się regularnie od 2001 roku – zainspirowana drogą dzięcięctwa Bożego i Dziejami duszy św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Interesowałam się wszystkim, co dotyczyło karmelitańskiej duchowości. I tak po św. Janie od Krzyża przyszedł czas na św. Teresę od Jezusa. Początkowo czytałam Jej pisma, bo „potrzebna mi była wiedza”. Na spotkaniach wspólnotowych omawiane były kolejne fragmenty Twierdzy wewnętrznej i Drogi doskonałości. Pewną barierą był dla mnie styl pisania Świętej, długie zdania, które według mnie można było prościej i krócej sformułować. Nie modliłam się do św. Teresy, w moim pokoju wisi duży portret „małej” Tereski i to Ją traktowałam duchowo jako przewodniczkę w wierze. Przeżycia mistyczne, dary nadprzyrodzone czy zastanawianie się, w której to ja jestem komnacie, jakby nie pasowały do mojego duchowego wnętrza. Mogę szczerze przyznać – czytałam jej dzieła, liczne komentarze do jej pism, ale długi czas nie przekroczyłam tej granicy, która pozwala na duchowe obcowanie ze świętym Autorem.
Pamiętam dokładnie moje pierwsze z Nią spotkanie. Wraz z mężem byłam na pielgrzymce. W 30. rocznicę ślubu odwiedzaliśmy kolejne miejsca związane z życiem i działalnością św. Teresy. W klasztorze karmelitańskim w Alba de Tormes poproszono mnie o pierwsze czytanie w czasie Eucharystii i wtedy poczułam obecność św. Teresy, jakby stała tuż za mną. Potem długo w Awili patrzyłam na dużą pomnikową figurę młodej kobiety w karmelitańskim habicie, kobiety pełnej dynamizmu i determinacji, kobiety, która wie, gdzie i po co idzie, kobiety wysłanniczki Boga. Dotarło do mnie, jak wiele barier w swoim czasie musiała pokonać właśnie jako kobieta, ile szczerości w opisywaniu własnych niedomagań i słabości, ile ognia, którego nie da się zagasić, ile prostoty, do której nie mają przystępu fochy, melancholie, zachowanie na pokaz „świątobliwe”. Krótko mówiąc, dotarł do mnie zapach Jej świętości.
Po pewnym czasie wróciłam do Jej pism. Powrót do źródeł był dla mnie powrotem do czytania św. Teresy, ale już innego czytania. Po raz pierwszy zaczęłam modlić się do Niej aby mi pomogła w tej „zdeterminowanej determinacji” wiary i bycia z Jezusem, wtedy gdy On jest jakby całkiem schowany. Ja, nieoddzielona od świata kratami jestem bombardowana, jak pewnie każdy z nas, wciskającymi się do wnętrza sprawami tego świata. Dostrzegłam, że Ona tak pięknie uczy, jak sprawy tego świata mają być budulcem naszej świętości i naszego umierania dla świata właśnie. Szukam więc często w Jej pismach odpowiedzi, natchnienia, siły, jak utrzymać wewnętrzną dyscyplinę, jak pędzić głębiej i głębiej o ciszy królewskich komnat, jak przez to być coraz lepszą żoną, córką, matką, babcią, nauczycielem akademickim, przyjacielem, po prostu świecką karmelitanką.
Małgorzata Jankowska-Błaszczuk
żona, mama i babcia, świecka karmelitanka, profesor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach