„Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą”. Wystarczy Po co więcej gadać?
Zacznę od świadectwa, dobrze? Rola Teresy jest w nim kluczowa.
Bóg spełnił obietnicę. Po wielu latach mozolnej drogi, kroczenia w ciemnościach, szukania po omacku w naszej wspólnocie zapłonął nowy żar. Przychodziło tak wiele osób, że przestaliśmy mieścić się w salce. Zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę. Do Domu Kultury. W tyle głowy miałem wciąż zdanie Teresy: „Ja i Bóg razem stanowimy większość”. To ono sprawiało, że zaczynałem inaczej patrzeć na wyzwania wiary i sytuacje nie-do-ogarnięcia.
Co dwa tygodnie spotykamy się kościele. Powstał mały problem: w kościele nie było nas nie słychać Nie mieliśmy sprzętu nagłośnieniowego. Ponieważ obficie siejemy w Królestwo, przeznaczamy wszystkie pieniądze na ewangelizację (ludzie zadziwiają nas swoją hojnością, a ich portfel naprawdę się nawraca) nie wypadało nawet proponować, byśmy zaczęli odkładać na sprzęt. Widziałem, że o wiele ważniejsze są teraz działania, które prowadzi wspólnota.
Pisałem akurat o Teresie. Bardzo dotknęło mnie zdanie, które Święta z Avila usłyszała od samego Jezusa: „Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą”. Czułem, że to nie pobożna metafora, ale konkretna transakcja wiązana. I zaryzykowałem. We wtorek w redakcyjnej kaplicy powiedziałem Jezusowi: „Panie, widzisz, jak hojni są ludzie na diakonii. Błogosławię Cię w tym, że w dwóch restauracjach rusza kurs Alpha dla dorosłych i dla młodzieży, że za kilka dni startujemy z Seminarium Odnowy Wiary. Jezu, jeśli podoba Ci się nasze uwielbienie, to co robimy jako wspólnota, to proszę… daj nam sprzęt nagłaśniający”. Przyznaję, myślałem o zwykłych dwóch „kolumnach”. A i tak przez chwilę miałem wrażenie, że to zbyt bezczelna modlitwa.
Następnego dnia na spotkaniu organizacyjnym w sprawie kursu Alpha podszedł do mnie Mariusz, człowiek którego widziałem drugi raz w życiu. Powiedział, że czuje, przynaglenie, by… dać (dać, nie pożyczyć!) naszej wspólnocie sprzęt. Dostaliśmy o wiele, wiele więcej niż się spodziewałem. Pięć świetnych markowych głośników, statywy, miksery, mikrofony, kable. „Przypadkowo” przed tygodniem na spotkanie wspólnoty przyszedł mój kolega, który na co dzień zajmuje się radiowym sprzętem nagłaśniającym.
Miarą Boga okazała się Jego hojność, a nie nasz brak.
Bóg zrealizował obietnicę, która przed wiekami złożył Teresie; „Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą” . Zajęliśmy się Nim, a On odpowiedział.
Przez wiele lat zastanawiałem się czy Teresa Wielka nie jest dla Marcina Jakimowicza zbyt wielka? Myślałem tak dlatego, że jej nie znalem. Pamiętam jak bardzo dotykały mnie słowa, które płynęły zza krat karmelu w Gnieźnie: „Bóg uczynił wielkie rzeczy w mej duszy, dał mi poznać moją małość i bezsilność” – powtarzały za Teresą mniszki w wielkopolskim klasztorze. To była moja opowieść! Bezsilność. Kruchość. Absolutna zależność od tego, którego imienia Izrael nie odważa się wymówić.
– Przez dwadzieścia lat (to bardzo pocieszające dla Jana Kowalskiego) Teresa szarpała się, była rozdarta. Zastanawiała się, w jaki sposób może się całkowicie oddać Bogu, co powinna dla Niego robić. Dopiero po tym czasie rzuciła się całkowicie w objęcia Jezusa – opowiadały mi wówczas zza krat mniszki – Pisała, że w chwili, gdy doświadczała ogromnej słabości, grzechu Bóg okazywał jej największą czułość. Nie była w stanie tego wytrzymać. Była to dla niej najgorsza kara – śmiały się gnieźnieńskie karmelitanki.
Niedawno na pobliskim przystanku autobusowym przeczytałem: „To nie życie zmienia nas. To my zmieniamy życie. GKS Katowice”. Czy to nie jest dewiza chrześcijan? – pomyślałem. Trener Kazimierz Górski miał rację: „Jeśli my nie atakujemy, to oni atakują”. Albo my ich, albo oni nas
Od jakiegoś czasu powtarzam sobie stwierdzenie Teresy: „Bóg i ja – razem stanowimy większość”. Genialne! Jak inaczej wyglądają nasze problemy z perspektywy Królestwa, które nie zna słowa „niemożliwe”. Teresa pomaga mi nawróceniu. W łamaniu umysłu, schematów, myślenia do czego jest zdolny jest Bóg.
Marcin Jakimowicz
mąż, ojciec trójki dzieci, lider diakoni św. Rodziny w Katowicach, redaktor Gościa Niedzielnego
fot. Henryk Przondziono