Przez całe życie dorastałem w przekonaniu, że nie potrafię się modlić. Nie potrafię się skupić. Łatwo ulegam rozproszeniom. Moje myśli mają tendencję do swobodnego dryfowania w alternatywnej rzeczywistości. Trzeba przemyśleć, co jest do zrobienia, skupić się na problemach i poszukiwaniu ich rozwiązań, przeanalizować „na gorąco” ostatnie zdarzenia. Wszystko to w czasie modlitwy. Jeżeli jakimś cudem uda się w biegu pomiędzy różnymi obowiązkami znaleźć chwilę na zatrzymanie, z wielkim wysiłkiem pokonać lenistwo i stanąć do rozmowy z Bogiem – wtedy zaczyna się swoista gra. Z ust płyną wyuczone praktyką nabożne słowa, a myśli uciekają do rozmaitych aspektów codzienności.
Wniosek jest prosty. Nie umiem się modlić. Praca nad sobą, liczne próby wytężonego skupienia, modlitwa w stanie wypoczęcia i dobrego samopoczucia, próby różnych rozwiązań, mnóstwo pomysłów… i wszystkie efekty równie rozczarowujące. Zawsze to samo – roztargnienie, brak skupienia… Taka sytuacja rodzi nie tylko wyrzuty sumienia, ale sprawia, że pojawia się zrezygnowanie i zniechęcenie.
Taki stan trwał przez wiele lat. Piszę w czasie przeszłym, bo w końcu udało mi się ten stan zmienić, choć pozornie nic konkretnego tak naprawdę się nie zmieniło. No, może zmieniła się jedna rzecz: moja świadomość, moja wiedza i moje rozumienie modlitwy.
Miałem okazję współtworzyć razem ze Stowarzyszeniem Walka Duchowa Internetowe Rekolekcje Wielkopostne – „Przechadzka po 7 Mieszkaniach”, na podstawie dzieła świętej z Avila, pt. Twierdza wewnętrzna (Zamek wewnętrzny). Pośród wielu aspektów kształtowania duszy w dążeniu do zjednoczenia jej ze Stwórcą, św. Teresa porusza między innymi kwestię modlitwy. Wspomina o walkach duchowych, jakie musi człowiek toczyć sam ze sobą w czasie rozmowy z Bogiem, aby nie dać się odciągnąć od jej istoty. Myśli Matki Karmelu uświadomiły mi, że każdy człowiek, będąc istotą jednocześnie cielesną i duchową, zmaga się z ograniczeniami wiążącymi nas ze światem. Nie tylko ja prowadzę tą walkę, ale każdy z nas. I co ważne – nie chodzi wcale o to, żeby być idealnym, nie posiadać tych rozproszeń, skupiać się na maksa przez cały czas – w większości przecież to nie zależy od nas, nie jesteśmy zdolni zmienić swojej natury.
Św. Teresa od Jezusa wyjaśnia, że istotą modlitwy tak naprawdę nie jest jej przebieg, ale sam fakt spotkania ze Stwórcą i wytrwałości w pobożnych praktykach. Pokonanie własnego lenistwa, niechęci, słabości w znajdowaniu czasu na rozmowę z Ojcem jest pięknym i wartościowym w Bożych oczach aktem naszej miłości.
Ale to nie wszystko! Reformatorka Karmelu idzie dalej w tym rozważaniu, przekonując mnie – nas – że każdy gest, każdy czyn, każdy kontakt z drugim człowiekiem może być naszą modlitwą. Jeżeli to wszystko wykonujemy w miłości do Boga, w miłości do drugiego człowieka, pokonując swój własny egoizm, niechęci i ograniczenia – „odmawiamy” tym sposobem przepiękną modlitwę.
Dzięki św. Teresie teraz już wiem, że umiem się modlić. Wystarczy że będę chciał! Dalej mam problemy ze skupieniem na modlitwie, dalej ulegam rozproszeniom i zdarza się moim myślom uciekać w nieznane. Jednak nie zrażam się tym. Każde moje małe zwycięstwo ze swoją niedoskonałością staram się ofiarować Bogu jako moją modlitwę. Staram się to praktykować zawsze, kiedy pamiętam. W ten sposób moje życie powoli staje się modlitwą. Bo przecież, jak przekonuje św. Teresa z Avila – wszystko jest modlitwą!
W Karmelu funkcjonuje takie powiedzenie: „Pamiętaj, wszystko co czynisz – czyń z miłością”. Ja z radością odkryłem, że to przesłanie mogę realizować również w moim prywatnym życiu. I widzę, że takie podejście w pozytywny sposób wewnętrznie mnie przemienia.
Dzięki św. Teresie odkryłem z radością, że jednak umiem się modlić!
Tomasz Zięba
informatyk, zapalony sportowiec, członek Stowarzyszenia Walka Duchowa, były lider Duszpasterstwa Akademickiego Karmel we Wrocławiu