O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
OBJAŚNIENIE
1. Zwraca się tutaj dusza z wielką miłością do swego Oblubieńca, uwielbiając Go i okazując Mu wdzięczność za dwa przedziwne skutki, jakie przez to zjednoczenie niejednokrotnie w niej sprawuje. Zaznacza również sposób, w jaki każdego z nich dokonuje, oraz jakie z niego dobro w danym przypadku wypływa.
2. Pierwszym skutkiem jest przebudzenie się Boga w duszy, a dokonywa się ono sposobem pełnym łagodności i miłości.
Drugim skutkiem jest tchnienie Boga w duszy], przez udzielenie jej w tym tchnieniu wielkiego dobra i chwały. A to, co z tych skutków spływa na duszę, powoduje w niej delikatne i czułe rozmiłowanie.
3. Mówi więc niejako dusza: O, Słowo Przedwieczne, mój Oblubieńcze! To przebudzenie Twoje, którego dokonujesz w głębi mej duszy, tj. w czystej i najgłębszej jej substancji, w której ukrycie i cicho sam jeden, jako jedyny jej Władca przebywasz, nie tylko jako w swym domu czy na swym łożu, lecz również jako w moim własnym łonie najgłębiej i najściślej ze mną zjednoczony – jakże łagodnie i miłośnie to czynisz. Znaczy to, że Ty sam w tym działaniu jesteś w najwyższym stopniu łagodny i pełen miłości. A w błogim tchnieniu, które w tym przebudzeniu wydajesz, tak słodkim dla mnie, gdyż jest ono pełne dóbr i chwały, z jakąż delikatnością rozniecasz we mnie miłowanie i pociągasz mnie do siebie!
Czerpie dusza to porównanie z tego, że gdy się ktoś budzi ze snu, głęboko oddycha; ona to rzeczywiście tak odczuwa.
Następuje wiersz:
O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
4. Na różne sposoby dokonuje Bóg przebudzeń w duszy; jest ich tak wiele, że gdybyśmy je chcieli wyliczać, nigdy byśmy nie skończyli. Lecz to przebudzenie, które tu Syn Boży sprawia w duszy i o którym ona tu mówi, moim zdaniem należy do najwyższych i najbardziej ubogacających duszę. To przebudzenie bowiem jest pewnym poruszeniem, które Słowo Przedwieczne czyni w samej substancji duszy z takim majestatem, potęgą i chwałą i z tak głęboką słodyczą, że się jej zdaje, iż wszystkie balsamy, wonności i kwiaty świata całego zbierają się razem, wstrząsają i poruszają się, by rozlać swą słodycz; i że wszystkie królestwa i księstwa świata i wszystkie władze i potęgi niebios są wprawione w ruch. I nie tylko to, lecz że również wszystkie siły, istoty, doskonałości i wdzięki wszystkich stworzeń błyszczą blaskami i tak samo się poruszają wszystkie pospołu równocześnie.
Bo, jak mówi św. Jan: wszystko w Nim było życiem (J 1, 4) i w Nim żyją wszystkie rzeczy, są i ruszają się, jak również mówi Apostoł (D z 17, 28). Gdy bowiem porusza się w duszy ten wielki Władca, u którego, według słów Izajasza, “panowanie na ramieniu Jego” (9, 6), a panowaniem tym są owe trzy kręgi świata: niebieski, ziemski i podziemny, wraz z wszystkim, co w nich się znajduje, a co wszystko, jak mówi św. Paweł, “podtrzymuje słowem swej potęgi” (Hbr 1, 9), wtedy wszystko zdaje się równocześnie poruszać, podobnie jak z ruchem ziemi poruszają się wszystkie rzeczy materialne na niej będące. Tak dzieje się, gdy porusza się ten wielki Książę, który sam swój dwór podtrzymuje, a nie On przezeń jest podtrzymywany.
5. Porównanie to jest bardzo niewystarczające, gdyż tam nie tylko zdają się poruszać te rzeczy, lecz również odsłaniają piękno swego bytu, swych przymiotów, piękności, wdzięków i źródło stworzenia, wyższego i niższego rzędu, w Bogu mają swe życie, swe siły i trwanie i rozumie jasno to, co On mówi w Księdze Przypowieści:
“Przeze mnie królowie królują…, książęta panują i władcy wymierzają sprawiedliwość” (8, 15-16).
A chociaż jest prawdą, że dusza poznaje, iż te wszystkie rzeczy są odrębne od Boga, gdyż mają byt stworzony, i widzi je w Nim jako w ich sile, korzeniu i mocy żywotnej, to jednak równocześnie widzi, że to, co ona o nich wie, poznając Boga samego, jest o wiele doskonalsze, i że je lepiej poznaje w Jego niż w ich własnym bycie.
I to jest ogromnym szczęściem owego przebudzenia: poznawać stworzenia przez Boga, a nie Boga przez stworzenia; czyli poznawać skutki przez przyczynę, a nie przyczynę przez skutki. To ostatnie bowiem jest tylko poznaniem “od tyłu”, a tamto istotnym.
6. Jest niepojętą rzeczą, jak odbywa się w duszy to poruszenie, bo przecież Bóg jest niezmienny. I chociaż wtedy Bóg się rzeczywiście nie porusza, duszy jednak się wydaje, iż prawdziwie się porusza. Będąc bowiem odnowiona i poruszona przez Boga, by ujrzała ten nadprzyrodzony widok i gdy się jej z taką nowością odsłania to życie Boże, a w nim istnienie oraz harmonia wszystkich stworzeń z ich poruszeniami w Bogu, zdaje się jej, że Bóg jest tym, który się porusza i że przyczyna bierze nazwę od swego skutku; według tego skutku możemy powiedzieć, że Bóg się porusza, bo mówi Mędrzec: “Nad wszystkie rzeczy, które się ruszają, prędsza jest Mądrość” (Mdr 7, 24). Nie dlatego, żeby się rzeczywiście poruszała, lecz że jest początkiem i źródłem wszelkiego ruchu i chociaż w sobie trwa, wszystko odnawia, jak dalej mówi Mędrzec (w. 27). Chce tu powiedzieć, że Mądrość jest więcej czynna niż wszystkie inne działające istoty. Możemy zatem powiedzieć, że dusza jest w tym poruszeniu podniesiona i obudzona ze snu spojrzenia naturalnego do świadomości spojrzenia nadprzyrodzonego, dlatego bardzo trafnie jest tu użyte słowo przebudzenie.
7. Bóg zawsze jest taki, jakim Go dusza tu widzi: porusza, kieruje, daje byt i siły, wdzięki i dary wszystkim stworzeniom, mając je w sobie przez swą obecność, działanie i istotę. Dusza więc jednym spojrzeniem widzi, czym jest Bóg w sobie i w swych stworzeniach, tak jak ten, komu otworzą bramy pałacu, spostrzega równocześnie majestat osoby będącej wewnątrz i to, co ona czyni.
Mnie się wydaje, że to przebudzenie i spojrzenie duszy dzieje się w następujący sposób: gdy dusza przebywa istotnie w Bogu, jak i wszystkie inne stworzenia, usuwa Bóg niektóre z licznych zasłon, jakie się przed nią rozciągały, by mogła ujrzeć, jakim On jest. I wtedy przyświeca i daje się widzieć, chociaż jeszcze trochę niewyraźnie, gdyż nie wszystkie zasłony zostały usunięte, Jego pełne łask oblicze. A ponieważ On swą mocą porusza wszystkie rzeczy, więc równocześnie z Nim widzi dusza to, co On czyni i zdaje się jej, że On się porusza w nich, a one w Nim nieustannym ruchem. I dlatego odnosi wrażenie, że On się poruszył i zbudził, a przez Niego ona jest poruszona i przebudzona.
8. Jest to ułomność naszego obecnego stanu, że jacy sami jesteśmy, za takich i drugich uważamy; jaką sami mamy wartość, tak i innych oceniamy, gdyż nasz sąd ma źródło w nas, a nie poza nami. I tak złodziej sądzi, że wszyscy kradną; rozpustnik uważa, że i inni są tacy; przewrotny wszystkich ma za takich, gdyż sąd jego urabia się w złości, jaką ma w sobie. Dobry natomiast sądzi, że wszyscy są tacy, gdyż sąd jego urabia się w dobroci, jaką ma w sobie. Również człowiek niedbały i ospały myśli, że wszyscy są tacy.
Stąd więc wynika, że my, będąc niedbali i ospali przed Bogiem, sądzimy, że i Bóg także jest ospały i nie dba o nas, jak się to daje zauważyć w psalmie 43, gdzie Dawid woła do Boga: “Powstań, czemu śpisz, Panie? Powstań!” (w. 23), przypisując Bogu właściwości ludzkie. Będąc sami śpiącymi i bezsilnymi, mówią ludzie Bogu, by się podniósł i ocknął, chociaż “nigdy nie zdrzemnie się, który strzeże Izraela” (Ps 120, 4).
9. Lecz, w samej rzeczy, ponieważ wszelkie dobro człowieka pochodzi od Boga (Jk 1, 17) i człowiek sam ze siebie nie może nic uczynić dobrego, słusznie się mówi, że nasze przebudzenie jest przebudzeniem Boga i nasze powstanie powstaniem Boga. Dawid więc zdaje się mówić: Podnieś nas dwakroć i zbudź nas, bośmy dwakroć upadli i posnęli! Ponieważ zaś dusza była pogrążona w śnie, z którego by się nigdy sama nie mogła ocknąć i tylko sam Bóg mógł jej otworzyć oczy i tego przebudzenia dokonać, więc bardzo słusznie nazywa to przebudzeniem Bożym, mówiąc: Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
O, rozbudź nas, Panie, i oświeć nas, abyśmy poznali i ukochali skarby, które nam ukazujesz, a wtedy poznamy, żeś Ty się poruszył, by nam świadczyć łaski i że pamiętasz o nas!
10. Nie da się w żaden sposób wypowiedzieć, co dusza poznaje i odczuwa przy owym przebudzeniu się wielkości Boga w samej jej substancji, która, jak mówi, jest jej łonem. Rozbrzmiewa w niej jedna przepotężna pieśń bezkresnych wspaniałości Boga, tysięcy i tysięcy doskonałości, nigdy nie zliczonych. A przebywając wśród nich staje się dusza “straszna, jak wojsko uszykowane porządnie” (Pnp 6, 3), a zarazem wdzięczna i słodka, opływająca wszystkimi słodyczami i wdziękami stworzeń.
11. Lecz nasuwa się wątpliwość, jak może znieść dusza tak ogromne udzielanie się jej Boga w słabości ciała, które w rzeczywistości nie jest zdolne i nie ma siły na przyjęcie tego bez omdlenia? Przecież na sam tylko widok króla Aswerusa siedzącego na tronie w szatach królewskich, błyszczącego od złota i drogich kamieni, tak się zalękła królowa Estera, iż omdlała; bo, jak sama wyznaje, dla lęku wobec wielkiej chwały króla, który się jej wydawał jakby aniołem, z obliczem pełnym powabu, strwożyło się jej serce (Est 15, 16). Chwała bowiem, jeśli nie uwielmożnia tego, kto w nią patrzy – to go miażdży. O ile więc bardziej powinna tu dusza omdleć, gdy nie anioła, lecz samego Boga widzi, z obliczem pełnym wdzięku wszystkich stworzeń, ze straszną potęgą i chwałą i z głosem mnóstwa wspaniałości? O tym mówi Job: “Ponieważ ledwie małą kroplę mowy Jego słyszeliśmy, któż będzie mógł patrzeć na grom wielkości Jego?” (26, 14). A w innym miejscu mówi: “Nie chcę, aby się ze mną spierał wielką mocą, aby mię (przez to) nie przytłoczył ciężkością wielkości swej” (23, 6).
12. Dwie są przyczyny, dla których dusza nie omdlewa i nie obawia się w tym przebudzeniu, tak potężnym i chwalebnym. Pierwsza, iż dusza będąc w takim stanie doskonałości, jak tutaj, gdzie część niższa jest oczyszczona i uzgodniona z duchem, nie czuje tych szkód i zmartwień, jakie przy tych udzielaniach duchowych zazwyczaj odczuwa duch i zmysł nie oczyszczony i nie przygotowany do ich przyjęcia.
Jednak nie jest to jeszcze wystarczające, by nie doznać szkody w przyjęciu takiej wielkości i chwały, jak tutaj. Bo chociaż dusza jest bardzo oczyszczona, jednak ta przewyższająca ją wielkość zmiażdżyłaby ją tak, jak nadmierne wrażenie niszczy władzę zmysłu. I do tego odnoszą się przytoczone słowa Joba. Nie ta więc, lecz druga przyczyna chroni ją skutecznie; a jest nią to, o czym mówi dusza w pierwszym wierszu, mianowicie, że Bóg okazuje się dla niej łagodny.
Okazując bowiem duszy swą wielkość i chwałę, by ją obdarzyć dobrami i uwielmożnić, Bóg ochrania ją równocześnie, by nie doznała szkody, umacnia jej naturę i okazuje swą wielkość z całą łagodnością i miłością, w pewnym ukryciu przed naturą, tak iż dusza nie wie, czy się to dzieje w ciele, czy poza nim. A może to skutecznie zdziałać Ten, który swą prawicą umocnił Mojżesza (Wj 33, 22), by mógł ujrzeć Jego chwałę.
Odczuwa więc wtedy dusza w Bogu równie wielką słodycz i miłość, jak potęgę, majestat i wielkość, bo w Nim wszystko jest jednym i tym samym. W ten sposób i jej rozkosz jest mocna oraz mocna w łagodności i miłości obrona, by mogła znieść tę mocną rozkosz. Jest więc dusza raczej potężna i silna, niż osłabiona. Estera bowiem tylko dlatego omdlała, że król okazał się początkowo dla niej nie łagodny, lecz, jak mówi Pismo święte, “pałającymi oczyma gniew serca swego okazał” (Est 15, 10). Gdy jednak ujrzała, że jest dla niej łaskawy, bo wyciągnąwszy berło swoje dotknął ją nim, objął i zapewnił, że on jest jej bratem – wnet przyszła do siebie (tamże, 15, 12-15).
13. Ponieważ tutaj od początku Król niebios okazuje się łaskawym dla duszy, jako jej towarzysz i brat, więc od początku nie odczuwa dusza żadnej trwogi. Okazując jej bowiem w łagodności, a nie w gniewie, potęgę swej władzy i miłość swej piersi, wybiega naprzeciw niej ze swego tronu w duszy, jak “oblubieniec z łożnicy swojej” (Ps 18, 6), gdzie był ukryty, schyla się do niej, dotyka ją berłem swego majestatu i obejmuje jak brat. I tam ogląda dusza pełne wonności szaty królewskie, którymi są zdumiewające doskonałości Boga; tam lśnią odblaski złota, którymi jest miłość; mienią się w barwach kosztowne kamienie poznania istot wyższych i niższych; tam widzi oblicze Słowa, pełne wdzięków, które opromieniają i ozdabiają duszę-królową w takim stopniu, że przemieniona w te doskonałości Króla niebios, czuje się królową i można słusznie o niej powiedzieć to, co mówi w psalmie Dawid: “Stanęła królowa po prawicy Twojej w ubiorze złotym, obleczona rozmaitością” (44, 10).
A ponieważ wszystko to dzieje się w najgłębszej istocie duszy, dlatego mówi ona:
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie.
14. Mówi, że mieszka w jej łonie ukryty, bo, jak powiedzieliśmy, ten słodki uścisk odbywa się w najgłębszej substancji duszy.
Należy wiedzieć, że Bóg we wszystkich władzach przebywa ukryty w samej ich substancji, gdyż inaczej nie mogłyby istnieć.
Lecz w tym przebywaniu zachodzą różnice i to bardzo wielkie. W jednych bowiem duszach przebywa sam, w drugich nie; w jednych z przyjemnością, w drugich niechętnie; w jednych jako władca i rządca w swym domu, w drugich jako przybysz w obcym domu, gdzie Mu nie pozwalają rządzić ani wykonywać czegokolwiek.
Im mniej w jakiejś duszy jest pożądań i upodobań własnych, tym bardziej On jest sam i bardziej zadowolony i bardziej jako władca kierujący swoim domem przebywa. A tym bardziej w ukryciu przebywa, im bardziej jest sam.
Toteż w tej duszy, w której już nie ma żadnego pożądania, żadnych obrazów, form i afektów do rzeczy stworzonych, najbardziej potajemnie mieszka Umiłowany, darząc duszę o tyle głębszym, bardziej wewnętrznym i ściślejszym uściskiem, o ile ona, jak powiedzieliśmy, jest czystsza i bardziej oddalona od wszelkiej rzeczy, która nie jest Bogiem. I mieszka ukryty w tej duszy, gdyż do tej głębi i do tego uścisku nie może się zbliżyć, by go poznać, ni szatan, ni rozum ludzki.
Lecz dla samej duszy, będącej w tym stanie doskonałości, nie jest ukryty, gdyż ona odczuwa w sobie ten Jego zażyły uścisk; nie zawsze jednak taki, jak w momentach wyżej opisanych przebudzeń. Wtedy bowiem, gdy Umiłowany sprawia te przebudzenia, wydaje się duszy, że On się budzi w jej łonie, gdzie był uśpiony. Chociaż Go bowiem czuła przedtem i smakowała w Nim, była jak przy Oblubieńcu śpiącym na jej łonie; a gdy jedno z miłujących się śpi, nie mogą wymieniać między sobą myśli ani miłości; dzieje się to dopiero wtedy, gdy obydwoje są w pełni świadomości.
15. O, jak szczęśliwa jest dusza, która czuje zawsze Boga przebywającego i spoczywającego na jej łonie! O, jak wtedy powinna oddalić się od wszelkich rzeczy, uciekać od wszystkich spraw i żyć w całkowitej samotności, by nawet najmniejszym drobiazgiem, najmniejszym poruszeniem nie niepokoić i nie zamącać spoczynku Umiłowanego!
Przebywa On w substancji duszy zwykle uśpiony w uścisku ze swą oblubienicą, która Go wyraźnie odczuwa i raduje się Nim. Gdyby bowiem zawsze w niej czuwał, wymieniając z nią myśli i miłość, byłoby to już to samo dla duszy, co przebywanie w chwale niebieskiej. Bo gdy się budzi niekiedy i otworzy trochę tylko swe oczy, a napełnia ją tak wielką chwałą, jak wspomnieliśmy, cóż by było, gdyby przebudzony zawsze w niej czuwał?
16. W innych duszach, które nie doszły do tego zjednoczenia, chociaż chętnie przebywa, gdyż dusze te są w łasce, to jednak z powodu ich niedoskonałego jeszcze przygotowania, przebywa w ich głębi ukryty dla nich. I nie odczuwają Go zawsze, lecz tylko wtedy, (s.803) gdy sprawia w nich pewne przebudzenie, chociaż nie tego rodzaju i wartości, co tamto pierwsze, z którym w żaden sposób nie mogą się równać. Nie są one również ukryte, jak pierwsze, dla szatana i rozumu, gdyż mogą oni tutaj coś pojąć z powodu działania zmysłów – które aż do chwili zjednoczenia nie są całkowicie uspokojone – i mogą wykonywać pewne czynności i poruszenia odnośnie do rzeczy duchowych; nie są bowiem jeszcze całkowicie uduchowione.
Natomiast w tym przebudzeniu, które dokonuje Oblubieniec w duszy doskonałej, wszystkie poruszenia i czyny są doskonałe, bo On sam działa wszystko. Ponieważ zaś dzieje się to podobnie jak wówczas, gdy ktoś przebudziwszy się wzdycha głęboko, więc dusza w tym tchnieniu Ducha Świętego w Bogu odczuwa niepojętą rozkosz, napełnia się w najwyższym stopniu chwałą i miłością, i mówi następujące wiersze:
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
17. Lecz o tym tchnieniu, pełnym dóbr i chwały i najczulszej miłości Boga dla duszy, nie chciałbym i nie chcę mówić, bo widzę jasno, że nie potrafię tego wypowiedzieć, a mogłoby się wydawać, że przedstawia się to tylko tak, jak ja to wyrażę. Jest to tchnienie, którym Bóg owiewa duszę, przy czym Duch Święty, przez owo przebudzenie ku wysokiemu poznaniu Bóstwa, ogarnia ją w stopniu odpowiednim do jej głębokiego zrozumienia i poznania Boga. Przez to tchnienie zanurza ją najgłębiej w Duchu Świętym i odpowiedno do tego, co poznała w Bogu, rozmiłowuje ją z wspaniałością i delikatnością. A ponieważ to tchnienie jest pełne dobra i chwały, przez nie napełnił Duch Święty duszę dobrem i chwałą, a przez to rozmiłował ją ponad wszelką chwałę i ponad wszelkie pojęcie, w głębokościach Boga. Niech Mu będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
OBJAŚNIENIE
1. Zwraca się tutaj dusza z wielką miłością do swego Oblubieńca, uwielbiając Go i okazując Mu wdzięczność za dwa przedziwne skutki, jakie przez to zjednoczenie niejednokrotnie w niej sprawuje. Zaznacza również sposób, w jaki każdego z nich dokonuje, oraz jakie z niego dobro w danym przypadku wypływa.
2. Pierwszym skutkiem jest przebudzenie się Boga w duszy, a dokonywa się ono sposobem pełnym łagodności i miłości.
Drugim skutkiem jest tchnienie Boga w duszy], przez udzielenie jej w tym tchnieniu wielkiego dobra i chwały. A to, co z tych skutków spływa na duszę, powoduje w niej delikatne i czułe rozmiłowanie.
3. Mówi więc niejako dusza: O, Słowo Przedwieczne, mój Oblubieńcze! To przebudzenie Twoje, którego dokonujesz w głębi mej duszy, tj. w czystej i najgłębszej jej substancji, w której ukrycie i cicho sam jeden, jako jedyny jej Władca przebywasz, nie tylko jako w swym domu czy na swym łożu, lecz również jako w moim własnym łonie najgłębiej i najściślej ze mną zjednoczony – jakże łagodnie i miłośnie to czynisz. Znaczy to, że Ty sam w tym działaniu jesteś w najwyższym stopniu łagodny i pełen miłości. A w błogim tchnieniu, które w tym przebudzeniu wydajesz, tak słodkim dla mnie, gdyż jest ono pełne dóbr i chwały, z jakąż delikatnością rozniecasz we mnie miłowanie i pociągasz mnie do siebie!
Czerpie dusza to porównanie z tego, że gdy się ktoś budzi ze snu, głęboko oddycha; ona to rzeczywiście tak odczuwa.
Następuje wiersz:
O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
4. Na różne sposoby dokonuje Bóg przebudzeń w duszy; jest ich tak wiele, że gdybyśmy je chcieli wyliczać, nigdy byśmy nie skończyli. Lecz to przebudzenie, które tu Syn Boży sprawia w duszy i o którym ona tu mówi, moim zdaniem należy do najwyższych i najbardziej ubogacających duszę. To przebudzenie bowiem jest pewnym poruszeniem, które Słowo Przedwieczne czyni w samej substancji duszy z takim majestatem, potęgą i chwałą i z tak głęboką słodyczą, że się jej zdaje, iż wszystkie balsamy, wonności i kwiaty świata całego zbierają się razem, wstrząsają i poruszają się, by rozlać swą słodycz; i że wszystkie królestwa i księstwa świata i wszystkie władze i potęgi niebios są wprawione w ruch. I nie tylko to, lecz że również wszystkie siły, istoty, doskonałości i wdzięki wszystkich stworzeń błyszczą blaskami i tak samo się poruszają wszystkie pospołu równocześnie.
Bo, jak mówi św. Jan: wszystko w Nim było życiem (J 1, 4) i w Nim żyją wszystkie rzeczy, są i ruszają się, jak również mówi Apostoł (D z 17, 28). Gdy bowiem porusza się w duszy ten wielki Władca, u którego, według słów Izajasza, “panowanie na ramieniu Jego” (9, 6), a panowaniem tym są owe trzy kręgi świata: niebieski, ziemski i podziemny, wraz z wszystkim, co w nich się znajduje, a co wszystko, jak mówi św. Paweł, “podtrzymuje słowem swej potęgi” (Hbr 1, 9), wtedy wszystko zdaje się równocześnie poruszać, podobnie jak z ruchem ziemi poruszają się wszystkie rzeczy materialne na niej będące. Tak dzieje się, gdy porusza się ten wielki Książę, który sam swój dwór podtrzymuje, a nie On przezeń jest podtrzymywany.
5. Porównanie to jest bardzo niewystarczające, gdyż tam nie tylko zdają się poruszać te rzeczy, lecz również odsłaniają piękno swego bytu, swych przymiotów, piękności, wdzięków i źródło stworzenia, wyższego i niższego rzędu, w Bogu mają swe życie, swe siły i trwanie i rozumie jasno to, co On mówi w Księdze Przypowieści:
“Przeze mnie królowie królują…, książęta panują i władcy wymierzają sprawiedliwość” (8, 15-16).
A chociaż jest prawdą, że dusza poznaje, iż te wszystkie rzeczy są odrębne od Boga, gdyż mają byt stworzony, i widzi je w Nim jako w ich sile, korzeniu i mocy żywotnej, to jednak równocześnie widzi, że to, co ona o nich wie, poznając Boga samego, jest o wiele doskonalsze, i że je lepiej poznaje w Jego niż w ich własnym bycie.
I to jest ogromnym szczęściem owego przebudzenia: poznawać stworzenia przez Boga, a nie Boga przez stworzenia; czyli poznawać skutki przez przyczynę, a nie przyczynę przez skutki. To ostatnie bowiem jest tylko poznaniem “od tyłu”, a tamto istotnym.
6. Jest niepojętą rzeczą, jak odbywa się w duszy to poruszenie, bo przecież Bóg jest niezmienny. I chociaż wtedy Bóg się rzeczywiście nie porusza, duszy jednak się wydaje, iż prawdziwie się porusza. Będąc bowiem odnowiona i poruszona przez Boga, by ujrzała ten nadprzyrodzony widok i gdy się jej z taką nowością odsłania to życie Boże, a w nim istnienie oraz harmonia wszystkich stworzeń z ich poruszeniami w Bogu, zdaje się jej, że Bóg jest tym, który się porusza i że przyczyna bierze nazwę od swego skutku; według tego skutku możemy powiedzieć, że Bóg się porusza, bo mówi Mędrzec: “Nad wszystkie rzeczy, które się ruszają, prędsza jest Mądrość” (Mdr 7, 24). Nie dlatego, żeby się rzeczywiście poruszała, lecz że jest początkiem i źródłem wszelkiego ruchu i chociaż w sobie trwa, wszystko odnawia, jak dalej mówi Mędrzec (w. 27). Chce tu powiedzieć, że Mądrość jest więcej czynna niż wszystkie inne działające istoty. Możemy zatem powiedzieć, że dusza jest w tym poruszeniu podniesiona i obudzona ze snu spojrzenia naturalnego do świadomości spojrzenia nadprzyrodzonego, dlatego bardzo trafnie jest tu użyte słowo przebudzenie.
7. Bóg zawsze jest taki, jakim Go dusza tu widzi: porusza, kieruje, daje byt i siły, wdzięki i dary wszystkim stworzeniom, mając je w sobie przez swą obecność, działanie i istotę. Dusza więc jednym spojrzeniem widzi, czym jest Bóg w sobie i w swych stworzeniach, tak jak ten, komu otworzą bramy pałacu, spostrzega równocześnie majestat osoby będącej wewnątrz i to, co ona czyni.
Mnie się wydaje, że to przebudzenie i spojrzenie duszy dzieje się w następujący sposób: gdy dusza przebywa istotnie w Bogu, jak i wszystkie inne stworzenia, usuwa Bóg niektóre z licznych zasłon, jakie się przed nią rozciągały, by mogła ujrzeć, jakim On jest. I wtedy przyświeca i daje się widzieć, chociaż jeszcze trochę niewyraźnie, gdyż nie wszystkie zasłony zostały usunięte, Jego pełne łask oblicze. A ponieważ On swą mocą porusza wszystkie rzeczy, więc równocześnie z Nim widzi dusza to, co On czyni i zdaje się jej, że On się porusza w nich, a one w Nim nieustannym ruchem. I dlatego odnosi wrażenie, że On się poruszył i zbudził, a przez Niego ona jest poruszona i przebudzona.
8. Jest to ułomność naszego obecnego stanu, że jacy sami jesteśmy, za takich i drugich uważamy; jaką sami mamy wartość, tak i innych oceniamy, gdyż nasz sąd ma źródło w nas, a nie poza nami. I tak złodziej sądzi, że wszyscy kradną; rozpustnik uważa, że i inni są tacy; przewrotny wszystkich ma za takich, gdyż sąd jego urabia się w złości, jaką ma w sobie. Dobry natomiast sądzi, że wszyscy są tacy, gdyż sąd jego urabia się w dobroci, jaką ma w sobie. Również człowiek niedbały i ospały myśli, że wszyscy są tacy.
Stąd więc wynika, że my, będąc niedbali i ospali przed Bogiem, sądzimy, że i Bóg także jest ospały i nie dba o nas, jak się to daje zauważyć w psalmie 43, gdzie Dawid woła do Boga: “Powstań, czemu śpisz, Panie? Powstań!” (w. 23), przypisując Bogu właściwości ludzkie. Będąc sami śpiącymi i bezsilnymi, mówią ludzie Bogu, by się podniósł i ocknął, chociaż “nigdy nie zdrzemnie się, który strzeże Izraela” (Ps 120, 4).
9. Lecz, w samej rzeczy, ponieważ wszelkie dobro człowieka pochodzi od Boga (Jk 1, 17) i człowiek sam ze siebie nie może nic uczynić dobrego, słusznie się mówi, że nasze przebudzenie jest przebudzeniem Boga i nasze powstanie powstaniem Boga. Dawid więc zdaje się mówić: Podnieś nas dwakroć i zbudź nas, bośmy dwakroć upadli i posnęli! Ponieważ zaś dusza była pogrążona w śnie, z którego by się nigdy sama nie mogła ocknąć i tylko sam Bóg mógł jej otworzyć oczy i tego przebudzenia dokonać, więc bardzo słusznie nazywa to przebudzeniem Bożym, mówiąc: Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
O, rozbudź nas, Panie, i oświeć nas, abyśmy poznali i ukochali skarby, które nam ukazujesz, a wtedy poznamy, żeś Ty się poruszył, by nam świadczyć łaski i że pamiętasz o nas!
10. Nie da się w żaden sposób wypowiedzieć, co dusza poznaje i odczuwa przy owym przebudzeniu się wielkości Boga w samej jej substancji, która, jak mówi, jest jej łonem. Rozbrzmiewa w niej jedna przepotężna pieśń bezkresnych wspaniałości Boga, tysięcy i tysięcy doskonałości, nigdy nie zliczonych. A przebywając wśród nich staje się dusza “straszna, jak wojsko uszykowane porządnie” (Pnp 6, 3), a zarazem wdzięczna i słodka, opływająca wszystkimi słodyczami i wdziękami stworzeń.
11. Lecz nasuwa się wątpliwość, jak może znieść dusza tak ogromne udzielanie się jej Boga w słabości ciała, które w rzeczywistości nie jest zdolne i nie ma siły na przyjęcie tego bez omdlenia? Przecież na sam tylko widok króla Aswerusa siedzącego na tronie w szatach królewskich, błyszczącego od złota i drogich kamieni, tak się zalękła królowa Estera, iż omdlała; bo, jak sama wyznaje, dla lęku wobec wielkiej chwały króla, który się jej wydawał jakby aniołem, z obliczem pełnym powabu, strwożyło się jej serce (Est 15, 16). Chwała bowiem, jeśli nie uwielmożnia tego, kto w nią patrzy – to go miażdży. O ile więc bardziej powinna tu dusza omdleć, gdy nie anioła, lecz samego Boga widzi, z obliczem pełnym wdzięku wszystkich stworzeń, ze straszną potęgą i chwałą i z głosem mnóstwa wspaniałości? O tym mówi Job: “Ponieważ ledwie małą kroplę mowy Jego słyszeliśmy, któż będzie mógł patrzeć na grom wielkości Jego?” (26, 14). A w innym miejscu mówi: “Nie chcę, aby się ze mną spierał wielką mocą, aby mię (przez to) nie przytłoczył ciężkością wielkości swej” (23, 6).
12. Dwie są przyczyny, dla których dusza nie omdlewa i nie obawia się w tym przebudzeniu, tak potężnym i chwalebnym. Pierwsza, iż dusza będąc w takim stanie doskonałości, jak tutaj, gdzie część niższa jest oczyszczona i uzgodniona z duchem, nie czuje tych szkód i zmartwień, jakie przy tych udzielaniach duchowych zazwyczaj odczuwa duch i zmysł nie oczyszczony i nie przygotowany do ich przyjęcia.
Jednak nie jest to jeszcze wystarczające, by nie doznać szkody w przyjęciu takiej wielkości i chwały, jak tutaj. Bo chociaż dusza jest bardzo oczyszczona, jednak ta przewyższająca ją wielkość zmiażdżyłaby ją tak, jak nadmierne wrażenie niszczy władzę zmysłu. I do tego odnoszą się przytoczone słowa Joba. Nie ta więc, lecz druga przyczyna chroni ją skutecznie; a jest nią to, o czym mówi dusza w pierwszym wierszu, mianowicie, że Bóg okazuje się dla niej łagodny.
Okazując bowiem duszy swą wielkość i chwałę, by ją obdarzyć dobrami i uwielmożnić, Bóg ochrania ją równocześnie, by nie doznała szkody, umacnia jej naturę i okazuje swą wielkość z całą łagodnością i miłością, w pewnym ukryciu przed naturą, tak iż dusza nie wie, czy się to dzieje w ciele, czy poza nim. A może to skutecznie zdziałać Ten, który swą prawicą umocnił Mojżesza (Wj 33, 22), by mógł ujrzeć Jego chwałę.
Odczuwa więc wtedy dusza w Bogu równie wielką słodycz i miłość, jak potęgę, majestat i wielkość, bo w Nim wszystko jest jednym i tym samym. W ten sposób i jej rozkosz jest mocna oraz mocna w łagodności i miłości obrona, by mogła znieść tę mocną rozkosz. Jest więc dusza raczej potężna i silna, niż osłabiona. Estera bowiem tylko dlatego omdlała, że król okazał się początkowo dla niej nie łagodny, lecz, jak mówi Pismo święte, “pałającymi oczyma gniew serca swego okazał” (Est 15, 10). Gdy jednak ujrzała, że jest dla niej łaskawy, bo wyciągnąwszy berło swoje dotknął ją nim, objął i zapewnił, że on jest jej bratem – wnet przyszła do siebie (tamże, 15, 12-15).
13. Ponieważ tutaj od początku Król niebios okazuje się łaskawym dla duszy, jako jej towarzysz i brat, więc od początku nie odczuwa dusza żadnej trwogi. Okazując jej bowiem w łagodności, a nie w gniewie, potęgę swej władzy i miłość swej piersi, wybiega naprzeciw niej ze swego tronu w duszy, jak “oblubieniec z łożnicy swojej” (Ps 18, 6), gdzie był ukryty, schyla się do niej, dotyka ją berłem swego majestatu i obejmuje jak brat. I tam ogląda dusza pełne wonności szaty królewskie, którymi są zdumiewające doskonałości Boga; tam lśnią odblaski złota, którymi jest miłość; mienią się w barwach kosztowne kamienie poznania istot wyższych i niższych; tam widzi oblicze Słowa, pełne wdzięków, które opromieniają i ozdabiają duszę-królową w takim stopniu, że przemieniona w te doskonałości Króla niebios, czuje się królową i można słusznie o niej powiedzieć to, co mówi w psalmie Dawid: “Stanęła królowa po prawicy Twojej w ubiorze złotym, obleczona rozmaitością” (44, 10).
A ponieważ wszystko to dzieje się w najgłębszej istocie duszy, dlatego mówi ona:
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie.
14. Mówi, że mieszka w jej łonie ukryty, bo, jak powiedzieliśmy, ten słodki uścisk odbywa się w najgłębszej substancji duszy.
Należy wiedzieć, że Bóg we wszystkich władzach przebywa ukryty w samej ich substancji, gdyż inaczej nie mogłyby istnieć.
Lecz w tym przebywaniu zachodzą różnice i to bardzo wielkie. W jednych bowiem duszach przebywa sam, w drugich nie; w jednych z przyjemnością, w drugich niechętnie; w jednych jako władca i rządca w swym domu, w drugich jako przybysz w obcym domu, gdzie Mu nie pozwalają rządzić ani wykonywać czegokolwiek.
Im mniej w jakiejś duszy jest pożądań i upodobań własnych, tym bardziej On jest sam i bardziej zadowolony i bardziej jako władca kierujący swoim domem przebywa. A tym bardziej w ukryciu przebywa, im bardziej jest sam.
Toteż w tej duszy, w której już nie ma żadnego pożądania, żadnych obrazów, form i afektów do rzeczy stworzonych, najbardziej potajemnie mieszka Umiłowany, darząc duszę o tyle głębszym, bardziej wewnętrznym i ściślejszym uściskiem, o ile ona, jak powiedzieliśmy, jest czystsza i bardziej oddalona od wszelkiej rzeczy, która nie jest Bogiem. I mieszka ukryty w tej duszy, gdyż do tej głębi i do tego uścisku nie może się zbliżyć, by go poznać, ni szatan, ni rozum ludzki.
Lecz dla samej duszy, będącej w tym stanie doskonałości, nie jest ukryty, gdyż ona odczuwa w sobie ten Jego zażyły uścisk; nie zawsze jednak taki, jak w momentach wyżej opisanych przebudzeń. Wtedy bowiem, gdy Umiłowany sprawia te przebudzenia, wydaje się duszy, że On się budzi w jej łonie, gdzie był uśpiony. Chociaż Go bowiem czuła przedtem i smakowała w Nim, była jak przy Oblubieńcu śpiącym na jej łonie; a gdy jedno z miłujących się śpi, nie mogą wymieniać między sobą myśli ani miłości; dzieje się to dopiero wtedy, gdy obydwoje są w pełni świadomości.
15. O, jak szczęśliwa jest dusza, która czuje zawsze Boga przebywającego i spoczywającego na jej łonie! O, jak wtedy powinna oddalić się od wszelkich rzeczy, uciekać od wszystkich spraw i żyć w całkowitej samotności, by nawet najmniejszym drobiazgiem, najmniejszym poruszeniem nie niepokoić i nie zamącać spoczynku Umiłowanego!
Przebywa On w substancji duszy zwykle uśpiony w uścisku ze swą oblubienicą, która Go wyraźnie odczuwa i raduje się Nim. Gdyby bowiem zawsze w niej czuwał, wymieniając z nią myśli i miłość, byłoby to już to samo dla duszy, co przebywanie w chwale niebieskiej. Bo gdy się budzi niekiedy i otworzy trochę tylko swe oczy, a napełnia ją tak wielką chwałą, jak wspomnieliśmy, cóż by było, gdyby przebudzony zawsze w niej czuwał?
16. W innych duszach, które nie doszły do tego zjednoczenia, chociaż chętnie przebywa, gdyż dusze te są w łasce, to jednak z powodu ich niedoskonałego jeszcze przygotowania, przebywa w ich głębi ukryty dla nich. I nie odczuwają Go zawsze, lecz tylko wtedy, (s.803) gdy sprawia w nich pewne przebudzenie, chociaż nie tego rodzaju i wartości, co tamto pierwsze, z którym w żaden sposób nie mogą się równać. Nie są one również ukryte, jak pierwsze, dla szatana i rozumu, gdyż mogą oni tutaj coś pojąć z powodu działania zmysłów – które aż do chwili zjednoczenia nie są całkowicie uspokojone – i mogą wykonywać pewne czynności i poruszenia odnośnie do rzeczy duchowych; nie są bowiem jeszcze całkowicie uduchowione.
Natomiast w tym przebudzeniu, które dokonuje Oblubieniec w duszy doskonałej, wszystkie poruszenia i czyny są doskonałe, bo On sam działa wszystko. Ponieważ zaś dzieje się to podobnie jak wówczas, gdy ktoś przebudziwszy się wzdycha głęboko, więc dusza w tym tchnieniu Ducha Świętego w Bogu odczuwa niepojętą rozkosz, napełnia się w najwyższym stopniu chwałą i miłością, i mówi następujące wiersze:
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
17. Lecz o tym tchnieniu, pełnym dóbr i chwały i najczulszej miłości Boga dla duszy, nie chciałbym i nie chcę mówić, bo widzę jasno, że nie potrafię tego wypowiedzieć, a mogłoby się wydawać, że przedstawia się to tylko tak, jak ja to wyrażę. Jest to tchnienie, którym Bóg owiewa duszę, przy czym Duch Święty, przez owo przebudzenie ku wysokiemu poznaniu Bóstwa, ogarnia ją w stopniu odpowiednim do jej głębokiego zrozumienia i poznania Boga. Przez to tchnienie zanurza ją najgłębiej w Duchu Świętym i odpowiedno do tego, co poznała w Bogu, rozmiłowuje ją z wspaniałością i delikatnością. A ponieważ to tchnienie jest pełne dobra i chwały, przez nie napełnił Duch Święty duszę dobrem i chwałą, a przez to rozmiłował ją ponad wszelką chwałę i ponad wszelkie pojęcie, w głębokościach Boga. Niech Mu będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
OBJAŚNIENIE
1. Zwraca się tutaj dusza z wielką miłością do swego Oblubieńca, uwielbiając Go i okazując Mu wdzięczność za dwa przedziwne skutki, jakie przez to zjednoczenie niejednokrotnie w niej sprawuje. Zaznacza również sposób, w jaki każdego z nich dokonuje, oraz jakie z niego dobro w danym przypadku wypływa.
2. Pierwszym skutkiem jest przebudzenie się Boga w duszy, a dokonywa się ono sposobem pełnym łagodności i miłości.
Drugim skutkiem jest tchnienie Boga w duszy], przez udzielenie jej w tym tchnieniu wielkiego dobra i chwały. A to, co z tych skutków spływa na duszę, powoduje w niej delikatne i czułe rozmiłowanie.
3. Mówi więc niejako dusza: O, Słowo Przedwieczne, mój Oblubieńcze! To przebudzenie Twoje, którego dokonujesz w głębi mej duszy, tj. w czystej i najgłębszej jej substancji, w której ukrycie i cicho sam jeden, jako jedyny jej Władca przebywasz, nie tylko jako w swym domu czy na swym łożu, lecz również jako w moim własnym łonie najgłębiej i najściślej ze mną zjednoczony – jakże łagodnie i miłośnie to czynisz. Znaczy to, że Ty sam w tym działaniu jesteś w najwyższym stopniu łagodny i pełen miłości. A w błogim tchnieniu, które w tym przebudzeniu wydajesz, tak słodkim dla mnie, gdyż jest ono pełne dóbr i chwały, z jakąż delikatnością rozniecasz we mnie miłowanie i pociągasz mnie do siebie!
Czerpie dusza to porównanie z tego, że gdy się ktoś budzi ze snu, głęboko oddycha; ona to rzeczywiście tak odczuwa.
Następuje wiersz:
O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
4. Na różne sposoby dokonuje Bóg przebudzeń w duszy; jest ich tak wiele, że gdybyśmy je chcieli wyliczać, nigdy byśmy nie skończyli. Lecz to przebudzenie, które tu Syn Boży sprawia w duszy i o którym ona tu mówi, moim zdaniem należy do najwyższych i najbardziej ubogacających duszę. To przebudzenie bowiem jest pewnym poruszeniem, które Słowo Przedwieczne czyni w samej substancji duszy z takim majestatem, potęgą i chwałą i z tak głęboką słodyczą, że się jej zdaje, iż wszystkie balsamy, wonności i kwiaty świata całego zbierają się razem, wstrząsają i poruszają się, by rozlać swą słodycz; i że wszystkie królestwa i księstwa świata i wszystkie władze i potęgi niebios są wprawione w ruch. I nie tylko to, lecz że również wszystkie siły, istoty, doskonałości i wdzięki wszystkich stworzeń błyszczą blaskami i tak samo się poruszają wszystkie pospołu równocześnie.
Bo, jak mówi św. Jan: wszystko w Nim było życiem (J 1, 4) i w Nim żyją wszystkie rzeczy, są i ruszają się, jak również mówi Apostoł (D z 17, 28). Gdy bowiem porusza się w duszy ten wielki Władca, u którego, według słów Izajasza, “panowanie na ramieniu Jego” (9, 6), a panowaniem tym są owe trzy kręgi świata: niebieski, ziemski i podziemny, wraz z wszystkim, co w nich się znajduje, a co wszystko, jak mówi św. Paweł, “podtrzymuje słowem swej potęgi” (Hbr 1, 9), wtedy wszystko zdaje się równocześnie poruszać, podobnie jak z ruchem ziemi poruszają się wszystkie rzeczy materialne na niej będące. Tak dzieje się, gdy porusza się ten wielki Książę, który sam swój dwór podtrzymuje, a nie On przezeń jest podtrzymywany.
5. Porównanie to jest bardzo niewystarczające, gdyż tam nie tylko zdają się poruszać te rzeczy, lecz również odsłaniają piękno swego bytu, swych przymiotów, piękności, wdzięków i źródło stworzenia, wyższego i niższego rzędu, w Bogu mają swe życie, swe siły i trwanie i rozumie jasno to, co On mówi w Księdze Przypowieści:
“Przeze mnie królowie królują…, książęta panują i władcy wymierzają sprawiedliwość” (8, 15-16).
A chociaż jest prawdą, że dusza poznaje, iż te wszystkie rzeczy są odrębne od Boga, gdyż mają byt stworzony, i widzi je w Nim jako w ich sile, korzeniu i mocy żywotnej, to jednak równocześnie widzi, że to, co ona o nich wie, poznając Boga samego, jest o wiele doskonalsze, i że je lepiej poznaje w Jego niż w ich własnym bycie.
I to jest ogromnym szczęściem owego przebudzenia: poznawać stworzenia przez Boga, a nie Boga przez stworzenia; czyli poznawać skutki przez przyczynę, a nie przyczynę przez skutki. To ostatnie bowiem jest tylko poznaniem “od tyłu”, a tamto istotnym.
6. Jest niepojętą rzeczą, jak odbywa się w duszy to poruszenie, bo przecież Bóg jest niezmienny. I chociaż wtedy Bóg się rzeczywiście nie porusza, duszy jednak się wydaje, iż prawdziwie się porusza. Będąc bowiem odnowiona i poruszona przez Boga, by ujrzała ten nadprzyrodzony widok i gdy się jej z taką nowością odsłania to życie Boże, a w nim istnienie oraz harmonia wszystkich stworzeń z ich poruszeniami w Bogu, zdaje się jej, że Bóg jest tym, który się porusza i że przyczyna bierze nazwę od swego skutku; według tego skutku możemy powiedzieć, że Bóg się porusza, bo mówi Mędrzec: “Nad wszystkie rzeczy, które się ruszają, prędsza jest Mądrość” (Mdr 7, 24). Nie dlatego, żeby się rzeczywiście poruszała, lecz że jest początkiem i źródłem wszelkiego ruchu i chociaż w sobie trwa, wszystko odnawia, jak dalej mówi Mędrzec (w. 27). Chce tu powiedzieć, że Mądrość jest więcej czynna niż wszystkie inne działające istoty. Możemy zatem powiedzieć, że dusza jest w tym poruszeniu podniesiona i obudzona ze snu spojrzenia naturalnego do świadomości spojrzenia nadprzyrodzonego, dlatego bardzo trafnie jest tu użyte słowo przebudzenie.
7. Bóg zawsze jest taki, jakim Go dusza tu widzi: porusza, kieruje, daje byt i siły, wdzięki i dary wszystkim stworzeniom, mając je w sobie przez swą obecność, działanie i istotę. Dusza więc jednym spojrzeniem widzi, czym jest Bóg w sobie i w swych stworzeniach, tak jak ten, komu otworzą bramy pałacu, spostrzega równocześnie majestat osoby będącej wewnątrz i to, co ona czyni.
Mnie się wydaje, że to przebudzenie i spojrzenie duszy dzieje się w następujący sposób: gdy dusza przebywa istotnie w Bogu, jak i wszystkie inne stworzenia, usuwa Bóg niektóre z licznych zasłon, jakie się przed nią rozciągały, by mogła ujrzeć, jakim On jest. I wtedy przyświeca i daje się widzieć, chociaż jeszcze trochę niewyraźnie, gdyż nie wszystkie zasłony zostały usunięte, Jego pełne łask oblicze. A ponieważ On swą mocą porusza wszystkie rzeczy, więc równocześnie z Nim widzi dusza to, co On czyni i zdaje się jej, że On się porusza w nich, a one w Nim nieustannym ruchem. I dlatego odnosi wrażenie, że On się poruszył i zbudził, a przez Niego ona jest poruszona i przebudzona.
8. Jest to ułomność naszego obecnego stanu, że jacy sami jesteśmy, za takich i drugich uważamy; jaką sami mamy wartość, tak i innych oceniamy, gdyż nasz sąd ma źródło w nas, a nie poza nami. I tak złodziej sądzi, że wszyscy kradną; rozpustnik uważa, że i inni są tacy; przewrotny wszystkich ma za takich, gdyż sąd jego urabia się w złości, jaką ma w sobie. Dobry natomiast sądzi, że wszyscy są tacy, gdyż sąd jego urabia się w dobroci, jaką ma w sobie. Również człowiek niedbały i ospały myśli, że wszyscy są tacy.
Stąd więc wynika, że my, będąc niedbali i ospali przed Bogiem, sądzimy, że i Bóg także jest ospały i nie dba o nas, jak się to daje zauważyć w psalmie 43, gdzie Dawid woła do Boga: “Powstań, czemu śpisz, Panie? Powstań!” (w. 23), przypisując Bogu właściwości ludzkie. Będąc sami śpiącymi i bezsilnymi, mówią ludzie Bogu, by się podniósł i ocknął, chociaż “nigdy nie zdrzemnie się, który strzeże Izraela” (Ps 120, 4).
9. Lecz, w samej rzeczy, ponieważ wszelkie dobro człowieka pochodzi od Boga (Jk 1, 17) i człowiek sam ze siebie nie może nic uczynić dobrego, słusznie się mówi, że nasze przebudzenie jest przebudzeniem Boga i nasze powstanie powstaniem Boga. Dawid więc zdaje się mówić: Podnieś nas dwakroć i zbudź nas, bośmy dwakroć upadli i posnęli! Ponieważ zaś dusza była pogrążona w śnie, z którego by się nigdy sama nie mogła ocknąć i tylko sam Bóg mógł jej otworzyć oczy i tego przebudzenia dokonać, więc bardzo słusznie nazywa to przebudzeniem Bożym, mówiąc: Budzisz się, Miły, w głębi łona mego.
O, rozbudź nas, Panie, i oświeć nas, abyśmy poznali i ukochali skarby, które nam ukazujesz, a wtedy poznamy, żeś Ty się poruszył, by nam świadczyć łaski i że pamiętasz o nas!
10. Nie da się w żaden sposób wypowiedzieć, co dusza poznaje i odczuwa przy owym przebudzeniu się wielkości Boga w samej jej substancji, która, jak mówi, jest jej łonem. Rozbrzmiewa w niej jedna przepotężna pieśń bezkresnych wspaniałości Boga, tysięcy i tysięcy doskonałości, nigdy nie zliczonych. A przebywając wśród nich staje się dusza “straszna, jak wojsko uszykowane porządnie” (Pnp 6, 3), a zarazem wdzięczna i słodka, opływająca wszystkimi słodyczami i wdziękami stworzeń.
11. Lecz nasuwa się wątpliwość, jak może znieść dusza tak ogromne udzielanie się jej Boga w słabości ciała, które w rzeczywistości nie jest zdolne i nie ma siły na przyjęcie tego bez omdlenia? Przecież na sam tylko widok króla Aswerusa siedzącego na tronie w szatach królewskich, błyszczącego od złota i drogich kamieni, tak się zalękła królowa Estera, iż omdlała; bo, jak sama wyznaje, dla lęku wobec wielkiej chwały króla, który się jej wydawał jakby aniołem, z obliczem pełnym powabu, strwożyło się jej serce (Est 15, 16). Chwała bowiem, jeśli nie uwielmożnia tego, kto w nią patrzy – to go miażdży. O ile więc bardziej powinna tu dusza omdleć, gdy nie anioła, lecz samego Boga widzi, z obliczem pełnym wdzięku wszystkich stworzeń, ze straszną potęgą i chwałą i z głosem mnóstwa wspaniałości? O tym mówi Job: “Ponieważ ledwie małą kroplę mowy Jego słyszeliśmy, któż będzie mógł patrzeć na grom wielkości Jego?” (26, 14). A w innym miejscu mówi: “Nie chcę, aby się ze mną spierał wielką mocą, aby mię (przez to) nie przytłoczył ciężkością wielkości swej” (23, 6).
12. Dwie są przyczyny, dla których dusza nie omdlewa i nie obawia się w tym przebudzeniu, tak potężnym i chwalebnym. Pierwsza, iż dusza będąc w takim stanie doskonałości, jak tutaj, gdzie część niższa jest oczyszczona i uzgodniona z duchem, nie czuje tych szkód i zmartwień, jakie przy tych udzielaniach duchowych zazwyczaj odczuwa duch i zmysł nie oczyszczony i nie przygotowany do ich przyjęcia.
Jednak nie jest to jeszcze wystarczające, by nie doznać szkody w przyjęciu takiej wielkości i chwały, jak tutaj. Bo chociaż dusza jest bardzo oczyszczona, jednak ta przewyższająca ją wielkość zmiażdżyłaby ją tak, jak nadmierne wrażenie niszczy władzę zmysłu. I do tego odnoszą się przytoczone słowa Joba. Nie ta więc, lecz druga przyczyna chroni ją skutecznie; a jest nią to, o czym mówi dusza w pierwszym wierszu, mianowicie, że Bóg okazuje się dla niej łagodny.
Okazując bowiem duszy swą wielkość i chwałę, by ją obdarzyć dobrami i uwielmożnić, Bóg ochrania ją równocześnie, by nie doznała szkody, umacnia jej naturę i okazuje swą wielkość z całą łagodnością i miłością, w pewnym ukryciu przed naturą, tak iż dusza nie wie, czy się to dzieje w ciele, czy poza nim. A może to skutecznie zdziałać Ten, który swą prawicą umocnił Mojżesza (Wj 33, 22), by mógł ujrzeć Jego chwałę.
Odczuwa więc wtedy dusza w Bogu równie wielką słodycz i miłość, jak potęgę, majestat i wielkość, bo w Nim wszystko jest jednym i tym samym. W ten sposób i jej rozkosz jest mocna oraz mocna w łagodności i miłości obrona, by mogła znieść tę mocną rozkosz. Jest więc dusza raczej potężna i silna, niż osłabiona. Estera bowiem tylko dlatego omdlała, że król okazał się początkowo dla niej nie łagodny, lecz, jak mówi Pismo święte, “pałającymi oczyma gniew serca swego okazał” (Est 15, 10). Gdy jednak ujrzała, że jest dla niej łaskawy, bo wyciągnąwszy berło swoje dotknął ją nim, objął i zapewnił, że on jest jej bratem – wnet przyszła do siebie (tamże, 15, 12-15).
13. Ponieważ tutaj od początku Król niebios okazuje się łaskawym dla duszy, jako jej towarzysz i brat, więc od początku nie odczuwa dusza żadnej trwogi. Okazując jej bowiem w łagodności, a nie w gniewie, potęgę swej władzy i miłość swej piersi, wybiega naprzeciw niej ze swego tronu w duszy, jak “oblubieniec z łożnicy swojej” (Ps 18, 6), gdzie był ukryty, schyla się do niej, dotyka ją berłem swego majestatu i obejmuje jak brat. I tam ogląda dusza pełne wonności szaty królewskie, którymi są zdumiewające doskonałości Boga; tam lśnią odblaski złota, którymi jest miłość; mienią się w barwach kosztowne kamienie poznania istot wyższych i niższych; tam widzi oblicze Słowa, pełne wdzięków, które opromieniają i ozdabiają duszę-królową w takim stopniu, że przemieniona w te doskonałości Króla niebios, czuje się królową i można słusznie o niej powiedzieć to, co mówi w psalmie Dawid: “Stanęła królowa po prawicy Twojej w ubiorze złotym, obleczona rozmaitością” (44, 10).
A ponieważ wszystko to dzieje się w najgłębszej istocie duszy, dlatego mówi ona:
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie.
14. Mówi, że mieszka w jej łonie ukryty, bo, jak powiedzieliśmy, ten słodki uścisk odbywa się w najgłębszej substancji duszy.
Należy wiedzieć, że Bóg we wszystkich władzach przebywa ukryty w samej ich substancji, gdyż inaczej nie mogłyby istnieć.
Lecz w tym przebywaniu zachodzą różnice i to bardzo wielkie. W jednych bowiem duszach przebywa sam, w drugich nie; w jednych z przyjemnością, w drugich niechętnie; w jednych jako władca i rządca w swym domu, w drugich jako przybysz w obcym domu, gdzie Mu nie pozwalają rządzić ani wykonywać czegokolwiek.
Im mniej w jakiejś duszy jest pożądań i upodobań własnych, tym bardziej On jest sam i bardziej zadowolony i bardziej jako władca kierujący swoim domem przebywa. A tym bardziej w ukryciu przebywa, im bardziej jest sam.
Toteż w tej duszy, w której już nie ma żadnego pożądania, żadnych obrazów, form i afektów do rzeczy stworzonych, najbardziej potajemnie mieszka Umiłowany, darząc duszę o tyle głębszym, bardziej wewnętrznym i ściślejszym uściskiem, o ile ona, jak powiedzieliśmy, jest czystsza i bardziej oddalona od wszelkiej rzeczy, która nie jest Bogiem. I mieszka ukryty w tej duszy, gdyż do tej głębi i do tego uścisku nie może się zbliżyć, by go poznać, ni szatan, ni rozum ludzki.
Lecz dla samej duszy, będącej w tym stanie doskonałości, nie jest ukryty, gdyż ona odczuwa w sobie ten Jego zażyły uścisk; nie zawsze jednak taki, jak w momentach wyżej opisanych przebudzeń. Wtedy bowiem, gdy Umiłowany sprawia te przebudzenia, wydaje się duszy, że On się budzi w jej łonie, gdzie był uśpiony. Chociaż Go bowiem czuła przedtem i smakowała w Nim, była jak przy Oblubieńcu śpiącym na jej łonie; a gdy jedno z miłujących się śpi, nie mogą wymieniać między sobą myśli ani miłości; dzieje się to dopiero wtedy, gdy obydwoje są w pełni świadomości.
15. O, jak szczęśliwa jest dusza, która czuje zawsze Boga przebywającego i spoczywającego na jej łonie! O, jak wtedy powinna oddalić się od wszelkich rzeczy, uciekać od wszystkich spraw i żyć w całkowitej samotności, by nawet najmniejszym drobiazgiem, najmniejszym poruszeniem nie niepokoić i nie zamącać spoczynku Umiłowanego!
Przebywa On w substancji duszy zwykle uśpiony w uścisku ze swą oblubienicą, która Go wyraźnie odczuwa i raduje się Nim. Gdyby bowiem zawsze w niej czuwał, wymieniając z nią myśli i miłość, byłoby to już to samo dla duszy, co przebywanie w chwale niebieskiej. Bo gdy się budzi niekiedy i otworzy trochę tylko swe oczy, a napełnia ją tak wielką chwałą, jak wspomnieliśmy, cóż by było, gdyby przebudzony zawsze w niej czuwał?
16. W innych duszach, które nie doszły do tego zjednoczenia, chociaż chętnie przebywa, gdyż dusze te są w łasce, to jednak z powodu ich niedoskonałego jeszcze przygotowania, przebywa w ich głębi ukryty dla nich. I nie odczuwają Go zawsze, lecz tylko wtedy, (s.803) gdy sprawia w nich pewne przebudzenie, chociaż nie tego rodzaju i wartości, co tamto pierwsze, z którym w żaden sposób nie mogą się równać. Nie są one również ukryte, jak pierwsze, dla szatana i rozumu, gdyż mogą oni tutaj coś pojąć z powodu działania zmysłów – które aż do chwili zjednoczenia nie są całkowicie uspokojone – i mogą wykonywać pewne czynności i poruszenia odnośnie do rzeczy duchowych; nie są bowiem jeszcze całkowicie uduchowione.
Natomiast w tym przebudzeniu, które dokonuje Oblubieniec w duszy doskonałej, wszystkie poruszenia i czyny są doskonałe, bo On sam działa wszystko. Ponieważ zaś dzieje się to podobnie jak wówczas, gdy ktoś przebudziwszy się wzdycha głęboko, więc dusza w tym tchnieniu Ducha Świętego w Bogu odczuwa niepojętą rozkosz, napełnia się w najwyższym stopniu chwałą i miłością, i mówi następujące wiersze:
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
17. Lecz o tym tchnieniu, pełnym dóbr i chwały i najczulszej miłości Boga dla duszy, nie chciałbym i nie chcę mówić, bo widzę jasno, że nie potrafię tego wypowiedzieć, a mogłoby się wydawać, że przedstawia się to tylko tak, jak ja to wyrażę. Jest to tchnienie, którym Bóg owiewa duszę, przy czym Duch Święty, przez owo przebudzenie ku wysokiemu poznaniu Bóstwa, ogarnia ją w stopniu odpowiednim do jej głębokiego zrozumienia i poznania Boga. Przez to tchnienie zanurza ją najgłębiej w Duchu Świętym i odpowiedno do tego, co poznała w Bogu, rozmiłowuje ją z wspaniałością i delikatnością. A ponieważ to tchnienie jest pełne dobra i chwały, przez nie napełnił Duch Święty duszę dobrem i chwałą, a przez to rozmiłował ją ponad wszelką chwałę i ponad wszelkie pojęcie, w głębokościach Boga. Niech Mu będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen.