Ja jako lampa…
Przeżywając rekolekcje ze św. Szarbelem prowadzone w Wadowicach przez ojca Mariusza Wójtowicza OCD, na jednej z konferencji usłyszałem zdanie św. Szarbela „Każdy człowiek jest lampą Boga”. Te słowa pracowały w moim sercu.
W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego w sanktuarium św. Józefa moją uwagę przyciągnęła lampa na bocznej ścianie prezbiterium, pięknie ozdobiona, świecąca migoczącym diodowym światłem. Patrząc na nią, w tle zobaczyłem proste świece przy tabernakulum, świecące prawdziwym światłem i zdałem sobie sprawę, że ja jestem tą sztuczną lampą z prezbiterium, a nie prawdziwą świecą. Jestem tą ozdobioną błyskotkami lampą, zmieniającą kolor światła, aby wzmocnić efekt, żeby zwrócić na siebie uwagę. Jestem tandetną latarką na baterie z bajerami, próbującą świecić swoim światłem.
W tym momencie zrozumiałem, że moje nawracanie zaczyna się od prostoty i piękna, czyli od wyciągnięcia z mojego wnętrza tej odpustowej lampeczki i zastąpienia jej prostym blaszanym kagankiem, którego oliwą jest relacja, prawdziwa relacja z Panem (którą odczułem w czasie modlitwy wewnętrznej), a na jej szczycie płonie żarliwy ogień miłości Boga, dający prawdziwe ciepło i światło.
Ten blaszany kaganek w moim wnętrzu zawsze był, tylko ja w czasie tych rekolekcji musiałem ściągnąć te tandetne ozdobniki, wyciągnąć baterie, a zamiast nich wlać paliwo modlitwy. Gdy to zrobiłem, ogień znowu się rozpalił…
Zrozumiałem także, że ta iskierka na knocie zawsze była i będzie. Ona czeka na paliwo… Ja mam „tylko” dolewać oliwy poprzez szczerą relację z Panem, a lampa będzie płonąć… żebym tylko nie zaczął znowu przyozdabiać i ulepszać tego kaganka… Św. Szarbelu pomóż…
Piotr Szary