Jaśmin i duchowość uśmiechu - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Jaśmin i duchowość uśmiechu

Fotografie przedstawiające błogosławioną Marię Felicję od Jezusa Sakramentalnego emanują pięknem radości osoby żyjącej Ewangelią. Największe wrażenie wywarło na mnie zdjęcie wykonane niedługo przed jej śmiercią. Siostra Maria Felicja, w towarzystwie dwóch zakonnic, które zajmowały się nią podczas hospitalizacji, w pełni świadoma powagi swojego stanu zdrowia, uśmiecha się serdecznie.

Uśmiech jako podarunek Miłości

Maria Felicja, odpowiadając na miłość Tego, który ukochał ją pierwszy (por. 1 J 10), już w dzieciństwie dokonywała świadomych praktyk w wypełnianiu Przykazania Miłości. Uśmiech pomagał jej docierać tam, gdzie sytuacja była tak trudna, że słowa grzęzły w gardle. Przyznaję – jest to wyczyn karkołomny. Jednak w rzeczywistości, gdzie obecne jest ogromne cierpienie, bieda i samotność, prosty gest uśmiechu staje się podarunkiem miłości. Maria Clotilde, rodzona siostra błogosławionej, wspominała zdarzenie z rodzinnego domu, gdy Maria Felicja otrzymała od ojca piękny płaszcz. Wielkie było zdziwienie całej rodziny, gdy ze szkoły wróciła bez drogiego prezentu. Ojciec chciał znać powody takiego zachowania córki. Wyjaśniła, że oddała go w porywie współczucia i poprosiła, by nie zabierał płaszcza ubogiej dziewczynie. Po przeprowadzce z Villarrica do Asunción w pomoc potrzebującym zaangażowała się bez reszty. Na spotkaniach Akcji Katolickiej poznała młodego studenta medycyny, Ángela, który pomagał jej dotrzeć do slumsów znajdujących się na obrzeżach miasta. Nie odstraszał jej nawet trąd. Bez obaw dotykała zarażonych. Tak została zapamiętana przez otoczenie:

„Niosąc światło Ewangelii tym, którzy byli wykluczeni, nie obawiała się niczego. Nie wahała się odwiedzać miejsc zepsucia, aby tam ewangelizować”.

„Uśmiech na ustach, nienagannie biały fartuch i warkocze związane w niebiańskich kokardach. Była postacią litościwego anioła, który szukał połamanych dusz, zmęczonych ciał, aby dać im dar ludzkiej przyjaźni, ciepło serca, które kocha.”

„Mam przed oczami obraz, jak w biegu wsiada na rower i pędzi do szpitala, by pomagać chorym, i z uśmiechem pozdrawia mijających ją ludzi. Była jak magnes, który swym dobrem przyciągał każdego”.

Moglibyśmy zapytać, dlaczego Marię Felicję tak bardzo pociągała służba potrzebującym. Odpowiedź znajduje się w jej duchowych zapiskach:

„Chcę, aby wszystko było nasycone Chrystusem i abym, gdziekolwiek jestem, mogła zostawić promień światła.”

Uśmiech stał się dla niej formą dzielenia się Chrystusem, dzielenia się Miłością.

Uśmiech jako modlitwa

Modlitwa i Karmel – dla tych, którzy odwiedzają blog Ojca Mariusza, nie trzeba wyjaśniać zależności tych dwóch słów. Czy uśmiech może być modlitwą? Myślę, że piękno w nim zawarte staje się naszym osobistym dziękczynieniem i uwielbieniem Boga. Do takich wniosków doszedłem po przeczytaniu słów spisanych przez błogosławioną Marię Felicję:

„Obym miała kwiat uśmiechu na moich ustach, nawet jeśli noszę w sercu rany rozczarowania i niezrozumienia, i nawet jeśli wszystko wokół mnie się zawali, zaśpiewam Twoją chwałę i powiem: dziękuję Panie”.

Istnieje pewna anegdota z życia błogosławionej opowiedziana przez jej siostrę – Magalí. Chiquitunga (tak nazywali Marię Felicję najbliżsi) często odwiedzała pewną protestantkę, ponieważ chciała pomóc jej w powrocie na łono Kościoła Świętego. Kobieta odrzucała wszelkie zabiegi.

„Pamiętam, że codziennie chodziłam z nią i zawsze zostawiałam jaśmin w bramie domu, gdzie mieszkała ta pani. Dzięki tym prostym codziennym aktom serdeczności w postaci jaśminu i uśmiechu, doszło z czasem do jej nawrócenia”.

Okazuje się, że podarunek z jaśminu w połączeniu z uśmiechem ma moc sprawczą, niczym modlitwa. Piękne, prawda?

Uśmiech jako ofiara

„Chciałam się tylko wypełnić Jego miłością i żyć wyłącznie dla Niego. Chcę tylko zaspokoić Jego wolę. Nie chcę niczego innego. (…) Ojcze, dla Twojej chwały zaakceptuj całkowite oddanie się mojej istoty w jedności z doskonałą ofiarą Twojego Boskiego Syna. W Nim, przez Niego i z Nim żyję, kocham, wierzę, cierpię i umieram”.

Uśmiech jest wyjątkowo trudny, czasem wydaje się wręcz niemożliwy, gdy doświadczamy cierpienia. Akceptacja Bożej woli nie zawsze jest łatwa, szczególnie, gdy wola ta nie jest dla nas jasna. Wymaga pójścia pod prąd, zaufania Bogu mimo wszystko. Uśmiech w chwilach zwątpienia staje się wyrazem akceptacji tego, co On zamierzył dla nas. Podczas próby duchowych oschłości błogosławiona Maria Felicja zapisała:

„Pomóż mi, mój Jezu, przyjąć z radością (sic!) Twoja wolę, (…) sprostać w pokoju serca wszystkim próbom, nie dać się zniecierpliwić Twoją ciszą… Czego pragniesz ode mnie, Panie?”.

Jej pragnienie rozeznawania Bożej woli w każdej sytuacji staje się ofiarą ponoszoną z radością, a uśmiech jest najpiękniejszym wyrazem tej ofiary. Chiquitunga jest tego w pełni świadoma:

„Bóg dał mi wielką łaskę, abym składała ofiary dziękując Jemu, nie narzekając na nic i zawsze starając się uśmiechać”.

Miłość, modlitwa i ofiara – filary karmelitańskiej szkoły duchowości zawarte w jednym prostym geście! To wspaniałe, że po przeszło 60 latach od śmierci błogosławionej Marii Felicji, jej uśmiech dociera z Paragwaju do Polski! Niech pamięć o jej serdecznym uśmiechu pomaga nam odkrywać piękno relacji z Bogiem w naszej codzienności.

Hubert Foltyński