(…) Uważam za prawdziwy dar Boży przyjaźń Twoją, Pani; kiedy dokładasz do pamięci o mnie rodziny – swoje serdeczne słowo, do którego ani stosunki krwi, ani też długi czas trwania znajomości nie pobudzają, jeszcze bardziej odradzam się duchem i Temu, który rządzi sercami ludzi, żywsze dzięki składam.
Po uwolnieniu z koszar, gdzie prawem przepisany termin trzeba było wysiedzieć, teraz z kolegą mieszkam w samym miasteczku, w domu znajomych Pani ze słyszenia państwa Smoleńskich. – Prace skarbowe, które na nas ciążą, acz nudne i niemiłe dla nieprzyzwyczajonych do robót fizycznych – krzywdy memu zdrowiu nie czynią. W chwilach od nich wolnych zajęcie się domowym gospodarstwem, czytaniem, czas prędko posuwa; dzisiaj właśnie dwa lata jakem przybył do Ussola. Niewielem wprawdzie ludzkości się przyczynił, ale też i szkody jej nie zrobiłem, a w czasach swobody – różnie się zdarzało. Do obecnego więc mego położenia, jeżeli pragnę co dodać, to chyba powrotu do Kraju i oglądania osób mi drogich – ale to nie do mnie, ale do Boga należy; jak teraz tak i wtedy będę Mu posłuszny. – Wszak prawda, Pani, niewielkie me żądania! Ale i Wy macie swoje smutki i cierpienia, a szczególnie ci, co kierują serce do cierpienia, do których Pani Droga należy. – (…) Gwałtownie nam Świętych potrzeba; bez nich niechybnie ludzkość runie.
(…) Na koniec moja osoba ma się wcale dobrze, dotąd żyje w zgodzie z Bogiem i ludźmi, o co prosi Boga i nadal, nie zważając na zarzuty czynione mu zbytecznej pobożności i do słabości posuniętej łagodności, do czego ja się wcale nie przyznaję, znając całą drapieżność mego charakteru, którą staram się w głębi serca ukrywać, aż ją zupełnie przygniotę.
(…) Dzisiaj sobota przed Niedzielą Kwietną (Palmową), muszę więc złożyć powinszowanie Świąt Wielkanocnych oraz życzenia, których tyle co nędzy. Oby Zbawiciel w sercach naszych zmartwychwstał i żył z nami na wieki. – Pozbawieni posługi kościelnej, Święta uroczyste obchodzimy myślą utkwioną w Kraju, przy Waszych Ołtarzach, łącząc się z Wami i Kościołem w jednej wspólnej modlitwie.