Nieraz myślę o spotkaniu (jeżeli Bóg łaskawy da takowe) z Rodzicami; Mama stanowczo mnie nie pozna, bo uważam z listów, że ma mnie zawsze za dawnego. (…) Nie mogę jednak skarżyć się na mój tu los; jeżeli mam pragnienie wyjazdu, to głównie ze względu na Was, Najdrożsi Rodzice, i na możność, przy pomocy Bożej, ujęcia w porządek, trochę rozproszonego po różnych krańcach świata, życia.
– Tu żywot wprawdzie skromny, ale równy, blisko ołtarza Pańskiego; od niejakiego czasu ks. Proboszcz zachęcił mnie do codziennego przyjmowania Pana Jezusa, co z rozkoszą czynię; czasami i bliźnim Bóg pozwoli być pożytecznym; a jeżeli stan bliski ubóstwa, czasami choroba, oddalenie od swoich lub jakie jednorazowe nieporozumienie zachmurzą widnokrąg – jest przynajmniej co ofiarować Bogu za tyle łask doznanych.