Szkaplerz to nie talizman [WYWIAD - Aleteia] - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Szkaplerz to nie talizman [WYWIAD – Aleteia]

Aleteia: Od kiedy nosi Ojciec szkaplerz?

Ojciec Mariusz Wójtowicz, karmelita bosy – Szkaplerz związany z habitem zakonnym noszę od prawie trzydziestu lat. W 1995 roku wstąpiłem do Karmelu i od tamtej pory szkaplerz w postaci części habitu cały czas mi towarzyszy. Natomiast szkaplerz karmelitański w wersji miniaturowej noszę od dziewiątego roku życia. W mojej karmelitańskiej parafii był taki zwyczaj, że dzieci pierwszokomunijne w sobotę, dzień przed Pierwszą Komunią Świętą, uczestniczyły w nabożeństwie, podczas którego nasi ojcowie karmelici przyjmowali dzieci do szkaplerza.

To ja trochę w roli adwokata diabła zapytam. Co dziewięcioletnie dziecko rozumie z tego, że zakonnik zakłada mu dwa kawałeczki materiału połączone tasiemką?

– W moim przypadku dziewięcioletnie dziecko dużo rozumiało. Myślę, że była w tym duża rola zarówno katechety, który wyjaśnił nam szczegółowo, na czym polega nabożeństwo szkaplerzne – bardzo proste, związane z przyjaźnią z Maryją; a jednocześnie duża rola moich rodziców, szczególnie mamy, która podkreślała, abym szkaplerz po prostu nosił. W prostocie serca wytłumaczyła mi, na czym polega przyjaźń z Maryją w codzienności życia. Sama nauczyła mnie modlitwy. Co dzień w domu modliliśmy się modlitwami „Zdrowaś Maryjo” i „Pod Twoją obronę”.              

Pamiętam, że jako dziecko modliłem się bardziej, kiedy miałem sprawdzian czy odpowiedź przy tablicy. Z dzieciństwa pamiętam też, że szkaplerz był dla mnie potwierdzeniem obecności Pana Boga i Jego Matki. A jednocześnie miałem świadomość, że nie jestem sam.

Przekonanie, że kiedy zostanę przyjęta do szkaplerza, nic złego mnie nie spotka, będę miała piękne i szczęśliwe życie – to dobra motywacja?

– Nie jest to dobra motywacja. Nigdy nie traktowałem w ten sposób szkaplerza – jako pewnego rodzaju zabezpieczenia, „maskotki”, która przynosi mi szczęście, czy amuletu, który mnie chroni przed zakusami wszystkiego co złe. Oczywiście, że dzisiaj spotyka się ludzi, którzy w ten sposób próbują postrzegać szkaplerz karmelitański czy jakikolwiek inny szkaplerz. Natomiast nigdy bym nie negował ani ich pobożności, ani tego, że szkaplerz przyjęli. Jednak jako kapłan, zakonnik, karmelita bosy – wyjaśniłbym im wszystko, aby mogli pogłębić swoją duchowość szkaplerzną.     

Na jakich fundamentach opierać relację z Matką Bożą?

– Dla karmelity Maryja jest siostrą na drogach mojego życia. Ta starsza siostra pokazuje, jak żyć w bliskości wielkich tajemnic, jak przeżyć bliskość Chrystusa. A przez to, że była Jego Mamą na ziemi, jasno pokazuje, że wykonując proste obowiązki i zadania każdego dnia tak naprawdę wypełnia się wolę Bożą. Myślę, że zaprzyjaźniać się to też brać sobie do serca Jej zasady życia: niesamowita prostota, zaangażowanie serca, czystość intencji, wdzięczność, uwielbienie Boga. Dla mnie zaprzyjaźniać się z kimś to czerpać z bogactwa jego życia.

Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać przyjętym do szkaplerza?

– Do szkaplerza może zostać przyjęty każdy, kto wyrazi taką chęć. Trudno mówić o warunkach.     

A jakie są warunki pobożności szkaplerznej?

– Szkaplerz przede wszystkim trzeba nosić. To szata Maryi, celowo jest materiałowa, aby dać nam poczucie ciepła, delikatności. Szkaplerz spoczywa bezpośrednio na ciele – podobnie jak ubrania, które dają nam pewnego rodzaju utulenie, bezpieczeństwo. Ponadto dzień po dniu próbować Maryję poznawać po to, żeby bardziej się z Nią zaprzyjaźnić. Formą bezpośredniego kontaktu z Matką Chrystusa jest codzienna modlitwa, którą zazwyczaj jako karmelici zadajemy osobie, która przyjmuje szkaplerz karmelitański. Najczęściej jest to „Pod Twoją obronę” albo „Zdrowaś Maryjo”.

Przyjęcie do szkaplerza musi być poprzedzone rekolekcjami?

– Nie, nie musi być. Chodzi o to, żeby mieć pewien rodzaj wiedzy na temat szkaplerza. I pragnienie zaprzyjaźnienia się z Maryją. Dobrze, żeby taki człowiek był w stanie łaski uświęcającej.