Wzór determinacji w świecie „nie da się” - archiwalne z jubileuszu św. Teresy - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Wzór determinacji w świecie „nie da się” – archiwalne z jubileuszu św. Teresy

Z okazji 500-lecia urodzin św. Teresy z Avila karmelici bosi przygotowali w całej Polsce liczne obchody liturgiczne, spotkania dla młodzieży, wystawę o świętej a także projekt muzyczny – szczegóły na teresa500.pl. Na czym polega aktualność XVI-wiecznej mistyczki? – opowiada o. Mariusz Wójtowicz, karmelita bosy.

Kiedy Ojciec po raz pierwszy spotkał św. Teresę Wielką?

Św. Teresę Wielką, a właściwie Teresę od Jezusa, bo w ten sposób się podpisywała, spotkałem po raz pierwszy w zakonie. Było to bardzo niepozorne spotkanie, bo jak to w życiu zakonnym bywa trzeba przeczytać dzieła założycieli. Ta przygoda zaczęła się od poznawania prostych porównań dotyczących modlitwy; dla Teresy są typowe np.: „cztery sposoby podlewania”, „siedem mieszkań”, „trzy środki, które pomagają człowiekowi lepiej się modlić”. Sama definicja modlitwy też jest wyjątkowa: bycie, trwanie, po wielekroć powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje.

To początek i podstawy. Kiedy przyszedł czas na więcej?

Gdy wyjechałem na studia teologiczne do Rzymu, to na początku bardzo małymi, dyskretnymi krokami zacząłem Teresę odkrywać naprawdę. A szczególnie wtedy, gdy przez tydzień byłem w Avila. Miejsce gdzie się urodziła, gdzie reformowała zakon, gdzie roztaczała się cała aura terezjańska, przybliżyło mi ją jako osobę z krwi i kości.

Natomiast taka totalna mobilizacja nastąpiła wtedy, kiedy trzeba było przystąpić do dzieła głoszenia myśli św. Teresy. To było takie podwójne rzeźbienie koryta mojego życia. Z jednej strony koryta osobistego – zachwycić się jej niezwykle prostym przesłaniem, żeby przez to zmienić coś w swoim życiu. Drugie koryto związane było z tym, żeby jej myśl przełożyć na współczesny język, głosić ją w przystępnych słowach. Dobrze, że tak się stało, bo było to nie tylko przekazywanie intelektualnej wiedzy Teresy, ale podejście nieco bardziej życiowe – sam doświadczyłem tego, co Teresa może mi powiedzieć i dzielę się tym z wami.

To się wydarzyło jakoś po dziesięciu latach mojego pobytu w klasztorze. Ponieważ dzieł jest sporo, jedne zna się lepiej, inne gorzej, to ciągle staram się Teresę solidnie studiować.

Kim, zwłaszcza teraz, gdy przeżywamy jubileusz 500-lecia urodzin św. Teresy, może ona być dla współczesnego człowieka?

Teresa może być dobrym potwierdzeniem tego, że Pan Bóg może w człowieku dokonać naprawdę wielkiej sprawy. Nie będzie łatwo i będzie to wymagało trudu, ale przy otwartości człowieka, nawet przy słabym zapale na początku, Pan Bóg może zrobić wielkie rzeczy. To w Teresie mnie zachwyca.

Proszę spojrzeć na początek jej powołania – było bardzo „prymitywne”, „słabe”. Nie ma tam spalania się dla Kościoła, walki o niego; spalania się dla Boga też nie ma. Nie wiem czy dzisiaj byśmy takiego człowieka w ogóle przyjęli do zakonu. A Panu Bogu to wystarczyło, bo w Teresie – oprócz tego, co było – drzemał cały kapitał możliwości, umiejętności i zapału. Teresa zachwyca determinacją. Stawia sobie coś za cel i do tego celu idzie. Myślę, że to jest dziś dobre lekarstwo dla człowieka, który ciągle się zniechęca i mówi, że czegoś nie może albo, że czegoś się nie da; już na starcie wszystko jest przekreślone. Teresa pokazuje, że jak coś wybieramy, to do końca. Dla współczesnego człowieka niezależnie od wieku, od profesji, od tego, czym się zajmuje na co dzień, czy jest zakonnikiem, kapłanem, siostrą zakonną, mężem, żoną, studentem czy osobą w dojrzałym wieku, Teresa jest przede wszystkim wzorem determinacji.

Gdzie bije źródło takiej postawy?

Oczywiście w niezwykłej zażyłości z Bogiem. To jest podstawa, bo ta determinacja idzie w tym właśnie kierunku, to jest jej celem. Teresa posiadała naprawdę niezwykłą siłę woli i to od samego początku. Konsekwentnie ją odkrywała, a czym bardziej ją odkrywała, tym bardziej dążyła do celu. To może zachwycać współczesnego człowieka a także jej definicja modlitwy, czyli zażyłości, przyjaźni z Bogiem, trwania czy wręcz odpoczynku, „biernego bycia”. Wg mistyków karmelitańskich bierność jest największą aktywnością człowieka. Żeby być biernym, trzeba ufać.

Skoro jesteśmy przy mistykach karmelitańskich, to trzeba powiedzieć, że poza Teresą od Jezusa, Janem od Krzyża i Teresą z Lisieux jest ich całe mnóstwo, żeby wspomnieć ostatnio kanonizowaną Małą Arabkę czy zmierzającą na ołtarze Polkę – s. Mariannę Marchocką. Co takiego jest w duchowości Karmelu, że wydaje takie owoce w postaci tak licznych świętych kobiet i mężczyzn?

Myślę, że to jest prostota zażyłości z Bogiem, zwyczajność. Nawiasem mówiąc Teresa nie zostawiła nam żadnych metod. Schematy modlitwy czy życia zakonnego to wyłącznie interpretacja myśli Teresy. Ona dając podwaliny jednocześnie zostawiła wolność swoim duchowym synom i córkom, dlatego tych świętych jest tak dużo. Każdy w tej wolności, którą otrzymuj od swojej Matki na inny sposób przeżywa tę duchowość. Wszyscy odnajdują się w tym samym nurcie a każdy ze świętych Karmelu akcentuje, rozwija coś, co u Teresy już było. I to jest piękne.

Czy tą duchowością mogą żyć ludzie świeccy?

Myślę, że w dzisiejszym czasie jest to przede wszystkim duchowość dla świeckich. Może trudno w to uwierzyć, bo zazwyczaj święci Karmelu są owiani płaszczem nieosiągalności. Gdyby tak o nich myśleć, to należałoby też zrezygnować z Ewangelii, która stawia przecież trudne wymagania. Potrzeba tylko dobrej interpretacji, dostosowanej do dzisiejszego człowieka.

Co raz częściej obserwuję, jak ludzie uciekają w ciszę, bo mają przesyt gonitwy. Trzeba im pokazać, jak dobrze tę samotność przeżywać. Jeżeli proponujemy jakieś rekolekcje, to one czasami są naszpikowane różnymi ćwiczeniami duchowymi, że człowiek po ich zakończeniu jest fizycznie zmęczony. Nie potrzeba nic więcej, jak tylko czasu na bycie z Jezusem. Duchowość Karmelu pokazuje, jak nie marnując czasu po prostu trwać; nie zdobywać kolejnej umiejętności, wiedzy czy poznania Boga, tylko po prostu uczyć się z Nim być. Dziś podobnie musimy uczyć się bycia z drugim człowiekiem, bycia mężem, żoną; nie posiadania dzieci a bycia ojcem czy matką dla dzieci. Teresa właśnie tego uczyła – być, trwać, nie zniechęcając się trudnościami.

Mówi o tym zresztą nie tylko Teresa, ale też Jan od Krzyża i pozostali święci. Dla współczesnego człowieka i dla Kościoła jest teraz czas, kiedy należałoby pośród wszystkich innych duchowości, bardzo mocno wejść w przeżywanie tego, co zostawili święci Karmelu. Sam fakt, że jest ich tak dużo i ciągle ich przybywa, powinno nas też przekonywać, że jest w tym coś niezwykłego, co trzeba odkryć i próbować się tym karmić.

Rozmawiał Przemysław Radzyński