Chiquitunga - Jaśmin Karmelu i Maryja - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Chiquitunga – Jaśmin Karmelu i Maryja

Błogosławiona Maria Felicja od Jezusa Sakramentalnego (María Felicia Guggiari Echeverría), paragwajska karmelitanka bosa beatyfikowana w 2018 r., znana jest ze swego szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej. Spisane na kartach jej duchowego dziennika, w listach oraz poezji słowa stały się żywym dowodem najgłębszej miłości do Maryi. Nabożeństwo maryjne miało szczególne, uprzywilejowane miejsce w sercu Chiquitungi, a uzewnętrzniało się w prostych, pięknych i ujmujących serce gestach.

Dzieciństwo i lata młodzieńcze w Villarrica

Wizerunek Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych był szczególnie czczony przez Marię Felicję w okresie jej dzieciństwa i młodości. Poznała go i mocno pokochała dzięki siostrom salezjankom, do których kolegium uczęszczała. „Była bardzo oddana Matce Bożej Wspomożycielce Wiernych” – wspominała po latach przyjaciółka Błogosławionej. Łatwo jest wyobrazić sobie Chiquitungę uważnie słuchającą katechetycznych wyjaśnień o Najświętszej Dziewicy, opartych na pełnych żywej wiary wspomnieniach o św. Janie Bosko. Bardzo prawdopodobnym jest, iż siostry salezjanki zapoznały młodziutką Marię Felicję ze słowami, które ks. Bosko wypowiedział w 1860 r.: „Sama Najświętsza Dziewica pragnie, abyśmy uhonorowali ją tytułem Maryi Wspomożycielki: obecne czasy są tak smutne, że naprawdę potrzebujemy Najświętszej Dziewicy, aby pomogła nam zachować i bronić wiary chrześcijańskiej”. Słowa te musiały zapaść głęboko w pamięć dziewczyny. Chociaż była wówczas bardzo młoda, w swym sercu potrafiła niezwykle dojrzale dostrzegać przepaść między prawdami wiary i zasadami moralnymi, których nauczyła się w katolickim kolegium, a rzeczywistością świata – przedstawiającą się jako zimna i obojętna na ludzkie cierpienia, a także zamknięta na Chrystusową miłość. Chiquitunga wzrastała w rodzinie arystokratycznej, jej wujek był prezydentem Republiki Paragwaju. Miała zatem możliwości, aby dogłębnie przypatrywać się uwarunkowaniom społecznym. Szybko zauważyła niesprawiedliwości w nim panujące i równie szybko postanowiła odpowiadać na nie w wyjątkowy sposób – Chrystusową miłością przesublimowaną w miłość do bliźniego. Któregoś dnia, wracając z przedszkola, z uwagi na niesprzyjającą pogodę i przejmujące zimno postanowiła oddać swój sweter – prezent od ojca – ubogiej dziewczynce napotkanej na ulicy. Rodzice byli zwyczajnie niezadowoleni z zaistniałej sytuacji, zaś ich najstarsza córka skwitowała zdarzenie szybkim rozcieraniem dłoni i zapewnieniem, że nie jest jej zimno.

Dziewica Maryja Wspomożycielka Wiernych jest szczególnie czczona przez Paragwajczyków. Myślę, że warto wspomnieć, iż wielkim czcicielem Maryi w tym właśnie wizerunku był salezjanin, prymas Polski kardynał August Hlond. Wcale nie mniej żarliwym Jej apostołem był jego następca, czcigodny sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński. Dzięki jego staraniom 5 września 1958 r. Episkopat Polski poprosił Stolicę Apostolską o wprowadzenie święta Maryi Wspomożycielki Wiernych do polskiego kalendarza liturgicznego. Powróćmy jednak do naszej małej paragwajskiej Błogosławionej. Niebiański wizerunek Najświętszej Matki w pięknej niebiesko-różowej sukience musiał mocno poruszać serce młodziutkiej Marii Felicji, tak bardzo czułej na duchowe piękno. Kolory niebieski i różowy wkrótce stały się atrybutami jej dziewczęcego ubioru… Kokardki jej dwóch warkoczy będą odtąd miały kolor niebieski i różowy na cześć Maryi Wspomożycielki! Jedna z jej szkolnych przyjaciółek wspominała: „Pewnego dnia zapytałam ją: Chiqui, dlaczego prawie zawsze nosisz kokardki w dwóch odcieniach? Natychmiast odpowiedziała mi ze swoją zwyczajową prostotą: ponieważ są to kolory sukni Dziewicy (Maryi Wspomożycielki Wiernych – przyp. red.). To maryjne nakrycie głowy, które będzie ze mną przez całe życie!”.

Inny świadek jej życia wyznał:„Uśmiech na ustach, nienagannie biały fartuch i warkocze związane w niebiańskich kokardach. Była postacią litościwego anioła, który szukał połamanych dusz, zmęczonych ciał, aby dać im dar ludzkiej przyjaźni, ciepło serca, które kocha”.

Każdego roku, kiedy nadchodził miesiąc maj, Maria Felicja mogła słuchać natchnionych słów św. Jana Bosko przytaczanych przez siostry salezjanki, a traktujących o różnych aspektach chrześcijańskiego życia. Naukom tym przyświecała postać Niepokalanej Dziewicy. Te dni nieodwracalnie ukształtowały jej piękną duszę. W Villarrica nauczyła się dziecięcego zaufania do Matki Bożej Wspomożycielki: zawsze ofiarowała Jej najpiękniejsze kwiaty, a wraz z nimi dokładne wypełnianie codziennych obowiązków. Czuła, iż winna jest wierność Jezusowi i Maryi pośród świata zostającego na własne życzenie z dala od Boga. Praktykowała na cześć Maryi częstą i szczerą spowiedź. Codziennie starała się przyjmować Jezusa Eucharystycznego do swego młodego serca – czyniła to za przykładem swej Niebiańskiej Matki, która już zawsze pozostanie dla niej wzorem życia eucharystycznego. Uczestniczyła w cichej adoracji Jezusa mieszkającego w tabernakulum, aby, jak Maryja w Nazarecie, cieszyć się towarzystwem Jezusa. Trwała – jak to pięknie podkreślała w swoich pismach – w nadziei na „słodkie pocieszenie udzielone wiernym czcicielom Maryi w godzinie śmierci”. Jej dalsze życie, a zwłaszcza moment śmierci pokaże, że nie zawiodła się.

Jako że łaska osobistego spotkania Boga nie ma nigdy charakteru jednostkowego, lecz udziela się wyłącznie poprzez spotkanie z braćmi i modlitwę wspólną, Chiquitunga, przynaglona wewnętrznie, poszukiwała w salezjańskim oratorium swojego kolegium przyjaciół równie co ona wrażliwych na piękno duchowego życia. Wiedziała, iż przebywanie w takim gronie będzie sprzyjało wspólnotowemu rozwojowi radosnej miłości do Jezusa i Maryi. Istotnie, w środowisku tym czuła się niezwykle dobrze i szybko wpadła na pomysł, aby zostać salezjanką. Pewnego dnia powiedziała swej matce, że chce zostać córką Maryi Wspomożycielki… Reakcja Dony Armindy była natychmiastowa. Zaczęła głośno zastanawiać się nad zmianą szkoły: „Te zakonnice oszukują moją córkę; zamierzam ją stamtąd wyciągnąć”. Jej córka natomiast już wtedy, przepojona maryjną duchowością salezjańskiego kolegium, prowadziła złożone, świeckie życie chrześcijańskie. Dawała siebie całą Jezusowi przez sakramenty, natomiast Kościołowi poprzez swój żarliwy apostolat; z oczami skierowanymi zawsze na Jezusa i Maryję, w niezmiennym stroju – w białym fartuchu, symbolu najczystszej miłości do Jezusa, jak również w niebieskich i różowych wstążkach dwóch warkoczy, znaku jej przynależności do Maryi Wspomożycielki Wiernych.

Swój dzień rozpoczynała zawsze w ten sam sposób: wstawała wcześnie, aby uczestniczyć we mszy św. i przyjąć Jezusa Eucharystycznego, a po powrocie z kościoła, siedząc przy biurku, codziennie otwierała nową pustą stronę swojego zeszytu, aby chwilę później zapełnić ją piękną myślą skierowaną do Jezusa lub Maryi. Pewnego dnia zapisała: „Matko Czystości, pomóż nam!”. W innym zaś: „Matko Miłosierdzia, nie opuszczaj nas!”; „Moja Matko, oświeć nas!”. Tu i ówdzie dopisywała ulubiony, stworzony przez siebie akronim T2OS„Todo te ofrezco, Señor” (Ofiaruję Ci wszystko, Panie).

Życie maryjne w Asunción

Przeprowadzka do Asunción zapoczątkowała nowy rozdział życia duchowego błogosławionej Marii Felicji. W maju 1950 r. rozpoczęła pracę nauczycielki w parafialnym Kolegium Barrio Obrero prowadzonym przez redemptorystów. Jej nowy kościół parafialny – również prowadzony przez duchowych synów św. Alfonsa Marii Liguoriego – znajdował się przy Tacuari 1442 i nosił imię Matki Bożej Nieustającej Pomocy. W ciągu niespełna trzech lat (1950–1952) Maria Felicja pracowała tam niezwykle żarliwie i entuzjastycznie jako nauczycielka. Z równym zaangażowaniem uczestniczyła w życiu parafialnym, pomagając w przedsięwzięciach lokalnego Kościoła. Wielokrotnie wyrażała swą osobistą miłość i cześć do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.


Hubert Foltyński


Dalsza część artykułu w najnowszym numerze GŁOSU KARMELU