Pan tak bardzo kocha pokorę, że czasami dopuszcza ciężkie grzechy. Dlaczego? Dlatego, że ci, którzy owe grzechy popełnili, żałując ich, mogą stać się pokorni. Myśl, że jest się półaniołem, nie przychodzi z taką łatwością, gdy wiemy, że mamy poważne wady – Jan Paweł I
Nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia – Jan Paweł II
Czasem wolimy zamknąć kogoś w więzieniu na całe życie, niż próbować go „odzyskać”, pomagając mu ponownie włączyć się do społeczeństwa.
Bóg nigdy nie męczy się przebaczeniem, to my męczymy się proszeniem Go o przebaczenie.
Miłosierdzie nie usuwa grzechów ponieważ grzechy usuwa Boże przebaczenia.
Miłosierdzie jest sposobem w jaki Bóg przebacza.
Nie czeka, aż zranieni zapukają do jego drzwi, idzie szukać ich na ulicach, zbiera ich, przytula, leczy, sprawia, że czują się kochani.
Miłosierdzie to zachowanie Boga, który przytula, to ofiarowanie się Boga, który przyjmuje, który pochyla się, by przebaczyć.
Wyspowiadanie się przed kapłanem to w pewien sposób powierzenie swojego życia w ręce i sercu bliźniego, który działa wówczas w imieniu i na rzecz Jezusa.
Jeśli nie jesteś w stanie porozmawiać o swoich błędach z twoim bratem, możesz być pewien, że nie będziesz w stanie porozmawiać o nich również z Bogiem.
Chodzi nie tylko o życzliwe przyjęcie czy przebaczenie, że chodzi o „ucztę” dla syna, który powraca. Radość uczty jest wyrazem miłosierdzia.
Szpital polowy, ten obraz, za pomocą którego lubię opisywać ów „Kościół wychodzący”, charakteryzuje się tym, że zakładany jest tam, gdzie toczy się walka: nie ma stałej struktury, nie jest wyposażony we wszystko, jak miejsce, gdzie udajemy się, by leczyć i drobne i poważne dolegliwości. Jest przenośny, ma zapewnić pierwszą pomoc, szybką interwencję, ma zapobiegać temu, by poszkodowani w walce nie umierali.
Miłosierdzie jest, ale jeśli nie chcesz go przyjąć … jeśli nie uznajesz, że jesteś grzeszny, to znaczy, że nie chcesz przyjąć miłosierdzia, nie czujesz, byś go potrzebował.
Nie poddając się Bożemu miłosierdziu wylizujemy rany, które pozostają otwarte i nigdy się nie goją.
Nie powinniśmy nigdy zapominać o naszych korzeniach, o błocie, z którego zostaliśmy podniesieni – w szczególny sposób odnosi się to do osób wyświęconych.
Ważne jest to, by zawsze się podnosić, nie pozostawać na ziemi, wylizując rany.
Takie jest również zadanie Kościoła: uzmysłowić ludziom, że nie ma takich sytuacji, z których nie można się podnieść, że dopóki żyjemy, zawsze można zacząć na nowo, jeśli tylko pozwolimy, by Jezus nas przytulił i przebaczył.