Na Zakamieniu, czyli u siebie - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Na Zakamieniu, czyli u siebie

Pięć par, dziesięć historii i jeden, wspólny cel – wpatrywać się w Tego, który się we mnie wpatruje. Niby proste, a jakże trudne do zastosowania. Dlatego wciąż w nas chęć by wracać na karmelitański Zakamień i szukać sposobu na marsz przez życie. Wspólne życie, małżeńskie życie – to, które ma nas zaprowadzić „Parami do nieba”…

Przyznam się, że nie spodziewałem się tego. Marzyłem o miejscu, do którego będę przynależał. Może nie całkowicie, może nie pod każdym względem, bo nie o to przecież chodzi. Marzyłem jednak, że znajdę i miejsce, i ludzi, w którym i z którymi będę czuł szczególną więź. Więź, którą trudno precyzyjnie zdefiniować, ale którą da się z grubsza określić słowami: zaufanie, otwartość, bliskość, ciepło, radość, spokój, bezpieczeństwo, głębia i wspólny cel. Cel którym jest Bóg w Trójcy Jedyny. I stało się – gdy wjeżdżaliśmy na teren klasztoru Karmelitów w Zawoi, by wziąć udział w czwartej edycji rekolekcji dla małżeństw „Parami do nieba” – jakby prorocze – padły słowa naszej młodszej córki, Anielki: „jak dobrze być u siebie”! I to właśnie stwierdzenie zamyka w sobie i oddaje dokładnie to co w nas „rezonuje” na myśl o tamtym miejscu, o ludziach i o przeżytych chwilach.

Z czym przyjeżdżasz, a z czym wyjeżdżasz? Takimi pytaniami dość często zarzucają uczestników organizatorzy rozmaitych wydarzeń, także rekolekcji. W przypadku spotkań z serii „Parami do nieba” nie ma łatwej odpowiedzi. Na pewno tym razem – bo jest kilka par, tzw. stałych bywalców – przyjechaliśmy z „grubymi” doświadczeniami. Byli tacy, którzy otarli się o śmierć i wedle prognoz lekarzy miało ich już z nami nie być. Przyjechali też i ci, których przygniótł ciężar powtórnego, nieplanowanego rodzicielstwa. Wreszcie dołączyli do nas i tacy, dla których życiowa decyzja o wyjeździe z ojczyzny wiązała się z zostawieniem miejsca przesiąkniętego żywą wiarą, na rzecz skostniałej i jałowej wspólnoty w nowym kraju, co zasiało w sercach dużo bólu i tęsknoty. Można się domyślać, że taki ładunek emocji musiał się wiązać nie tylko ze spontanicznymi łzami, ale i chęcią, by temu jakoś sprostać. Nasze ostatnie doświadczenia czy historie życia okazały się być jednak „tylko” i „aż” tłem naszej codzienności. A w Karmelu przecież gra idzie o codzienność. To w niej jest nasz Bóg i do niej nas zaprasza.

I tu właśnie swoją rolę wirtuozersko, od początku z wielkim zaangażowaniem, odgrywa o. Mariusz Wójtowicz. Karmelita ma ten szczególny dar celnego i nieskomplikowanego - co nie znaczy, że wybiórczego – wprowadzania w arkana duchowości karmelitańskiej. Wyjaśniania, że Bóg, choć tak tajemniczy i niepojęty, jednocześnie działa w bardzo prosty sposób – w naszej codzienności. Jest w rodzinach, jest w naszych domach, w pracy, podczas wypoczynku. Przechadza się „między garami” i pieluchami, słucha i przeżywa nasze kłótnie w firmie. JEST. I pragnie byśmy i my z Nim BYLI. Po prostu. Bez frustracji i „napinki”, bez zbędnego przepychu, perfekcjonizmu i wygładzania. Za to z dozą wielkich pragnień, zrozumieniem, że jest w nas pierwiastek samego Boga, z zachwytem nad pięknem tu i teraz oraz zachętą do pracy i wysiłku nad sobą samym.

Dużą pomocą w zrozumieniu tych prawd – zresztą jak zawsze podczas tych rekolekcji - były historie i anegdoty z życia wielkich Świętych – Jana od Krzyża, Teresy od Jezusa czy Karola de Foucauld. Tym razem jednak nowością była niektóre konferencje, choćby ta dotycząca naszej „konstrukcji” duchowej czy inna, w szczegółach omawiająca symbolikę i znaczenie ikony Andrieja Rublowa, która przedstawia Trójcę Świętą. Złożoność i kunszt tego obrazu w każdym detalu oddają przymioty i działanie Boga Trójjedynego, który w relacji miłości - wyrażonej na ikonie choćby wzrokiem namalowanych postaci - chce widzieć także człowieka. Każdego. Mnie, Nas i Ciebie.

„Parami do nieba” to tylko cztery dni. Dni bardzo spokojne, wyciszające także za sprawą majestatycznej, babiogórskiej przyrody. Wydawałoby się, że ot, taki mały przerywnik w codzienności. A tu zaskoczenie – te rekolekcje to dla nas coraz bardziej być albo nie być w tym złożonym i zwariowanym świecie.

Kuba Witkowski