Ocena ducha i modlitwy pewnej karmelitanki bosej - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Ocena ducha i modlitwy pewnej karmelitanki bosej

parallax background

Ocena ducha i modlitwy pewnej karmelitanki bosej



Segowia, 1588-1591

W afektywnym sposobie postępowania tej duszy zdaje mi się, że jest pięć braków, które nie pozwalają uznać jej ducha modlitwy za prawdziwego. Pierwszy: okazuje ona wiele przywiązania do własności, a ducha prawdziwego cechuje wielkie wyzbycie się pożądań. Drugi, że ma zbytnią pewność siebie i małą bojaźń, że może błądzić wewnętrznie, bez której to bojaźni nigdy nie działa Duch Boży, by zachować duszę od złego, jak mówi Mędrzec.

Trzeci, że odczuwa się u niej chęć przekonania wszystkich, by wierzyli, że to, co otrzymuje, jest wielkim dobrem. Prawdziwy zaś duch nie ma w sobie tego, owszem, przeciwnie, pragnie, by go uważano za coś małego, gardzono nim i sam to czyni.

Czwarty i główny brak jest ten, że w sposobie jej postępowania nie widać owoców pokory. Jeśli zaś łaski, o których ona mówi, są prawdziwe, nie udzielają się nigdy duszy bez poprzedniego uniżenia i wyniszczenia jej w wewnętrznym poczuciu pokory. Gdyby tych skutków doznała przez owe rzekome łaski, nie omieszkałaby o nich napisać coś, owszem wiele, bo pierwsze co się nasuwa duszy wówczas, aby powiedziała i uznała, jest uczucie pokory. I jest ono tak silne, że nie można go udawać. I chociaż nie w każdym zbliżeniu do Boga jest tak znamienne, to jednak to zbliżenie, które ona tu nazywa zjednoczeniem, nigdy nie może obyć się bez niego. “Albowiem przed sławą bywa uniżone serce człowieka” (Prz 18, 72) i “dobrze dla mnie, żeś mię uniżył” (Ps 118, 71).

Piąty brak jest ten, że styl i sposób wyrażania się, jakiego tu używa, nie zdają się być tego ducha, którego ona chce mieć. Duch prawdy bowiem uczy sposobu bardziej prostego, bez czułostkowości i pieszczotliwości, które tutaj dają się zauważyć. I wszystko, o czym ona tu opowiada, co mówiła do Boga i Bóg do niej, wydaje się być niedorzeczne.

Co do mnie więc, dałbym tę radę, by jej nie polecano ani nie pozwalano pisać o tym. Spowiednik też niech jej nie okazuje, że słucha tego chętnie, ale słucha tylko dlatego, że są to złudzenia i nie ma co przywiązywać wagi do tego. Trzeba ją też doświadczać w ćwiczeniu się w cnotach, zwłaszcza w pogardzie siebie, pokorze i posłuszeństwie. A jako echo uderzenia odezwie się czystość duszy, jeśli jej rzeczywiście tak wielkich łask udzielono. A próby winny być ciężkie, bo nawet szatan potrafi trochę wycierpieć dla wywyższenia się.

Ocena ducha i modlitwy pewnej karmelitanki bosej



Segowia, 1588-1591

W afektywnym sposobie postępowania tej duszy zdaje mi się, że jest pięć braków, które nie pozwalają uznać jej ducha modlitwy za prawdziwego. Pierwszy: okazuje ona wiele przywiązania do własności, a ducha prawdziwego cechuje wielkie wyzbycie się pożądań. Drugi, że ma zbytnią pewność siebie i małą bojaźń, że może błądzić wewnętrznie, bez której to bojaźni nigdy nie działa Duch Boży, by zachować duszę od złego, jak mówi Mędrzec.

Trzeci, że odczuwa się u niej chęć przekonania wszystkich, by wierzyli, że to, co otrzymuje, jest wielkim dobrem. Prawdziwy zaś duch nie ma w sobie tego, owszem, przeciwnie, pragnie, by go uważano za coś małego, gardzono nim i sam to czyni.

Czwarty i główny brak jest ten, że w sposobie jej postępowania nie widać owoców pokory. Jeśli zaś łaski, o których ona mówi, są prawdziwe, nie udzielają się nigdy duszy bez poprzedniego uniżenia i wyniszczenia jej w wewnętrznym poczuciu pokory. Gdyby tych skutków doznała przez owe rzekome łaski, nie omieszkałaby o nich napisać coś, owszem wiele, bo pierwsze co się nasuwa duszy wówczas, aby powiedziała i uznała, jest uczucie pokory. I jest ono tak silne, że nie można go udawać. I chociaż nie w każdym zbliżeniu do Boga jest tak znamienne, to jednak to zbliżenie, które ona tu nazywa zjednoczeniem, nigdy nie może obyć się bez niego. “Albowiem przed sławą bywa uniżone serce człowieka” (Prz 18, 72) i “dobrze dla mnie, żeś mię uniżył” (Ps 118, 71).

Piąty brak jest ten, że styl i sposób wyrażania się, jakiego tu używa, nie zdają się być tego ducha, którego ona chce mieć. Duch prawdy bowiem uczy sposobu bardziej prostego, bez czułostkowości i pieszczotliwości, które tutaj dają się zauważyć. I wszystko, o czym ona tu opowiada, co mówiła do Boga i Bóg do niej, wydaje się być niedorzeczne.

Co do mnie więc, dałbym tę radę, by jej nie polecano ani nie pozwalano pisać o tym. Spowiednik też niech jej nie okazuje, że słucha tego chętnie, ale słucha tylko dlatego, że są to złudzenia i nie ma co przywiązywać wagi do tego. Trzeba ją też doświadczać w ćwiczeniu się w cnotach, zwłaszcza w pogardzie siebie, pokorze i posłuszeństwie. A jako echo uderzenia odezwie się czystość duszy, jeśli jej rzeczywiście tak wielkich łask udzielono. A próby winny być ciężkie, bo nawet szatan potrafi trochę wycierpieć dla wywyższenia się.