Parami do Nieba ze św. Janem od Krzyża - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Parami do Nieba ze św. Janem od Krzyża

Decyzja. Czas. Cisza. Spotkanie. Tak niewiele trzeba by dotknąć istoty, a tak trudno to zrealizować. W dzisiejszym rozbieganym i rozkrzyczanym świecie ten paradoks uwiera, zwłaszcza, gdy ktoś przez życie kroczy drogą małżeństwa. Rekolekcje „Parami do nieba” – i to po raz piąty - były doskonałą szansą na zatrzymanie i wpatrywanie się w siebie, we współmałżonka i Tego, który ludzkiej egzystencji nadaje sens.

„Nie mam oczekiwań, nie miałem oczekiwań”. Takie stwierdzenia dość często padały z ust uczestników kolejnej już edycji karmelitańskiego weekendu małżeńskiego z cyklu „Parami do Nieba”. I dobrze. Takie założenie świadczy przynajmniej o dwóch rzeczach. Po pierwsze dobitnie pokazuje jak bardzo w dzisiejszym świecie, w natłoku zadań i obowiązków, przeżyć, emocji i bodźców, podświadomie szukamy przestrzeni, w której coś się wydarzy ot, tak, bez zbędnych planów i założeń. Po drugie to dowód elementarnej otwartości, a zarazem głębokiej potrzeby tego wszystkiego, co jesteśmy skorzy określać mianem zdarzeń „między słowami”, mających miejsce na styku życia i Wieczności - codzienności i Tajemnicy.

Zakamień po raz piąty

Tym razem w karmelitańskich rekolekcjach małżeńskich „Parami do Nieba” w klasztorze na Zakamieniu w Zawoi zdecydowało się uczestniczyć 9 małżeństw. Część z nich przyjechała z dziećmi. Świadomie podjęliśmy decyzję co do terminu, który zbiegał się z Uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, zwaną potocznie Bożym Ciałem. Możliwość wzięcia udziału w Liturgii, tak mocno przy tego typu okazjach naznaczanej góralską tożsamością, dała okazję do przeżycia święta w inny niż wielkomiejski sposób. Ot, choćby procesja na tle górskiej scenerii, tak wyjątkowa, malownicza, a zarazem szczera i prostolinijna, o co dziś bardzo trudno w wielu parafiach. Nasza rodzina – czując się już od jakiegoś czasu w Zawoi jak w domu – postanowiła w szczególny sposób dołączyć do uroczystości. Każde z nas szło ubrane w strój ludowy z regionu, w którym się urodziło. I tak moja żona, Justyna i ja mieliśmy na sobie stroje wielkopolskie, a nasze dzieci, urodzone na Mazowszu, stroje łowickie. Chcieliśmy w ten sposób wyrazić szacunek dla tradycji górali babiogórskich, którzy odświętnym, tradycyjnym ubraniem, dają wyraz czci i oddania, tożsamości i wiary niesionych przez pokolenia. Zaskoczenie i entuzjazm miejscowych przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. W procesję zaangażowały się też nasze dzieci. Dziewczynki sypały kwiatki, a chłopcy służyli przy ołtarzu i w czasie procesji. Boże Ciało stało się więc dla nas odświętnym, ale i radosnym, kolorowym startem w wydarzenie pełne refleksji, ciszy i pytań o sprawy najważniejsze.

„Szukając mojej miłości, pójdę przez góry i rozłogi”

Tym razem osią naszych spotkań i konferencji stała się „Pieśń duchowa”  Świętego Jana od Krzyża. Ojciec Mariusz Wójtowicz - nie tylko do ukazania poetyckiego kunsztu, ale wyjaśnienia znaczenia tego tekstu - posłużył się ikoną „Z ciemności do światła”. Obraz ukazuje postać karmelitańskiego doktora Kościoła, poety i teologa oraz sceny opisujące poszczególne strofy jego poematu. Strofa po strofie Ojciec Mariusz wyjaśniał opisaną w tekście duchową drogę, która może być udziałem każdego wierzącego człowieka. Prawda o pragnieniu bycia blisko z Bogiem, dojrzewania w relacji z Nim, odkrywania siebie i przyjaźni ze Stwórcą, bardzo mocno jest wpisana w każdego z nas. A dziś, gdy pędzący świat nie upraszcza, nie ułatwia, a wręcz odwrotnie, komplikuje i napędza frustrację, uświadomienie sobie, że jest to jednak możliwe, przynosi olbrzymie ukojenie. Zwłaszcza jeśli mowa o czymś czego na swój sposób doświadczają małżonkowie. Odniesień do codzienności, tego co ją stanowi i określa, tak by pokazać znaczenie zwykłego wysiłku i troski o męża, żonę, dzieci i o to wszystko co spaja rodzinę, było mnóstwo. W końcu przecież „Pieśń duchowa” z założenia została rozpisana na dwa głosy!

Przemyślane, przemodlone, przechodzone

Rekolekcje „Parami do Nieba” nie byłyby jednak pełnowartościowe gdyby nie czas na ciszę, spotkanie ze sobą i współmałżonkiem, a także z Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Kto chciał mógł też skorzystać z rozmowy z Ojcem Mariuszem, a także z Sakramentu Spowiedzi Świętej. W piątek, w ramach wypadu na łono przyrody, wybraliśmy się na Spisz, skąd – co potwierdzamy – zdaniem Ojca Mariusza rozciąga się najpiękniejszy widok na Tatry. Ten mieliśmy okazję podziwiać z góry Żar, sąsiadującej z Jeziorem Czorsztyńskim i Pieninami. Słowem, cztery dni, a tyle treści i ładunku. Stąd plan, by najdalej za rok takie spotkanie powtórzyć. 

Kuba Witkowski