Przypadkowy Szymon czyli Cyrenejczyk i Jezus - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Przypadkowy Szymon czyli Cyrenejczyk i Jezus

Wydaje się być czymś dziwnym, aby Bóg prosił o pomoc, aby zwracał się do człowieka ze słowami: “pomóż mi”. Nazywamy Go przecież Wszechmogącym, Stworzycielem nieba i ziemi. Ale właśnie w tym tkwi wielkość i wszechmoc Boga, że On zniża się, chce być blisko człowieka. Pragnie, aby człowiek z Nim współpracował.

Już w Starym Testamencie Bóg powołuje ludzi, z którymi rozmawia jak przyjaciel oraz prosi ich o pomoc i współpracę. Wystarczy przywołać osobę Mojżesza, Samuela, Eliasza czy też innych proroków. W Nowym Testamencie Jezus głosząc Ewangelię nie czyni tego sam, posyła siedemdziesięciu dwóch i wybiera dwunastu Apostołów. On będąc bogatym dla nas stał się ubogim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić. Wielkość Jego tkwi w pokorze. On prosi…

Powróćmy teraz do wydarzeń z Męki Chrystusa. Jezus został pojmany w Ogrójcu, zaprowadzony do Kajfasza, zdradzony przez Piotra, osądzony i skazany na śmierć przez Piłata. Rozpoczyna się Jego droga prowadząca na Golgotę, na ukrzyżowanie. Koniec jest już blisko. Włożono Mu na barki ciężką belkę krzyża. Z trudem może ją unieść, ale idzie do przodu. Droga nie jest łatwa, ciągle pod górę, kroczenie utrudniają wystające kamienie, belka staje się coraz cięższa, a sił ubywa. Jezus upada.

Wśród nieludzkiego bólu na Jego twarzy rysuje się prośba: “pomóż mi”, “pomóżcie mi”, “krzyż jest ciężki, już nie mogę go udźwignąć. Pomóż mi!” Czy ktoś zauważył to proszące Oblicze Chrystusa? Czy ktoś dostrzegł jego niezmierzony ból? Można by powiedzieć, że otaczający Go żołnierze, gdyż przymusili Szymona z Cyreny, aby pomógł nieść krzyż. Ale oni nie zrobili tego z litości do Jezusa, lecz ze strachu przed utratą honoru żołnierskiego, przed utratą Skazańca zanim dojdzie na Golgotę, bo przecież tam będą jeszcze mogli z Niego poszydzić, wyśmiać, zedrzeć szaty. Również i Szymon nie czuł się przekonany do pomocy Chrystusowi, został przecież przymuszony. Pewnie wpierał się przed żołnierzami mówiąc: “co dopiero skończyłem pracę na polu, wstałem wcześnie rano nie mam sił aby pomóc temu skazańcowi. Poza tym jestem głodny a w domu czekają na mnie żona i dwaj moi synowie, zresztą to jest skazaniec niech więc sam cierpi za popełnione winy”. Ostatecznie jednak pomaga nieść krzyż Chrystusowi. Może tylko początkowo przymuszony odkrył w drodze na Golgotę prawdziwe Oblicze Chrystusa. Oblicze, które prosiło, błagało o pomoc…

I cóż możemy powiedzie o Szymonie. Czy jego spotkanie z Jezusem zaowocowało w życiu? Trudno powiedzieć, ale jest całkiem możliwe, że Szymon poszedł za Chrystusem Zmartwychwstałym, tak jak to uczynił idąc za Chrystusem cierpiącym. Może uwierzył w Chrystusa po Jego zmartwychwstaniu i stał się chrześcijaninem. Świadczy o tym dokładne określenie jego miejsc pochodzenia: Cyrena, oraz obecność Jego synów w pierwszej gminie chrześcijan w Rzymie.

Spójrzmy jeszcze na jeden fakt z tego zdarzenia. Krzyż w życiu Szymona pojawił się zupełnie nagle. Wracał z pracy, pełnił swoje codzienne obowiązki. Ta sytuacje chce nam powiedzieć, że również i na naszej drodze, krzyż nie jest oderwany od życia, nie jest oderwany od codzienności, nie jest oderwany od pracy, na każdym bowiem miejscu doświadczamy trudności. Zatem nie zawsze należy szukać wymówek, tłumaczeń, ucieczek od krzyża. Prawdziwa postawa chrześcijanina wymaga wytrwałości w trudach, wymaga powierzenia ich Bogu. Sam Apostoł Piotr mówi: “wszystkie wasze troski przerzućcie na Niego, a On was wyzwoli”.

o. Mariusz Wójtowicz OCD