KILKA SŁÓW PO REKOLEKCJACH W GORZĘDZIEJU
Kiedy wydawało mi się, że w moim życiu zapanowała już harmonia, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku, to to wszystko runęło dosłownie i w przenośni, jak domek z piasku. Praca, która z początku uchodziła za życiowe powołanie, zaprowadziła mnie do bardzo niebezpiecznego świata, z którego trzeba było uciec i tak zostałam bez pracy. Nic mi wtedy nie wychodziło, już na starcie ponosiłam klęskę. Porażka za porażką. Miałam ogromne pragnienia na różnych sferach życia, ale pojawiał się taki mur, że niczym go nie można było przebić. Powrót do przeszłości, trudności na modlitwie, problemy i choroby bliskich mi osób, odrzucone wsparcie, samotność i wiele innych sytuacji, podczas zgiełku tego świata, zawiodły mnie na pustynię, gdzie ten żar słońca codzienności tak palił, że wydawało mi się, że z tego pragnienia umrę.
I wtedy znalazłam się przy studni … studni, przy której był On – sam Jezus. Bóg – Człowiek, który odczuwał głód. Ten, który ukochał codzienność, to proste zwyczajne życie. On przyszedł, żeby mi pokazać, że to życie przeszyte nędzą i grzechem, mimo wszystko jest piękne. To było spotkanie w milczeniu, bo przez tę ciszę i spokój, chciał bym weszła do własnego wnętrza, bym poznała prawdę o sobie i odkryła bogactwo, które posiadam … bym niejako wydobyła świętość, która jest w każdym z nas. Bo świętość nie polega na bezbłędności, ale na całkowitym przylgnięciu do Tego, który umiłował mnie taką, jaką jestem. To otwarcie swego serca na to, by sam Bóg w nim zamieszkał. To niejako stworzenie ze swojej zwyczajnej codzienności – mistyki, czyli chodzenia w Jego cieniu. Bo mistyka jest właśnie wtedy, kiedy z Bogiem mi styka. Kiedy patrzę oczami Boga, słucham Jego uszami, mówię Jego ustami i kroczę tą drogą, którą On kroczył. To nie znaczy, że teraz jestem idealna i w różowych okularach wzlatuję do Nieba. Nie, jestem zwyczajnym człowiekiem pełnym bólu i słabości, wiele rzeczy nie rozumiem i sporo pracy przede mną. Nie wiem, jak dalej potoczy się to moje życie, ale nie martwię się już na zapas i cieszę się tym co mam, a jakby nie patrzył, mam już naprawdę wiele, bo mam Miłość, a Miłość to wszystko. I nawet jak przychodzi czas, gdzie wszystko wokół się wali, nic nie wychodzi i nic nie cieszy, to ja w tym świecie płonę Miłością i chcę ją głosić swoim prostym życiem. A zafascynujesz innych właśnie wtedy, kiedy to co zwyczajne, będziesz przeżywać nadzwyczajnie.
Te wszystkie myśli i chęć pełnego oddania się w Jego ręce, zrodziły się na rekolekcjach karmelitańskich, do których przeżycia zapraszam i Ciebie. Można się zapisać i na te tematyczne, albo przyjechać na osobiste. A miejsc rekolekcyjnych jest naprawdę wiele, jak choćby Gorzędziej, Zwola, Czerna, Wadowice, Zawoja, czy Piotrkowice. W Ogrodzie Karmelu odkryjesz piękno, prostotę i pasję swojej codzienności oraz zobaczysz, jak modlitwa staje się życiem, a życie modlitwą.
Ja ze swoich rekolekcji wróciłam szczęśliwa i teraz inaczej patrzę na swoje życie i wszystko dookoła. Dziękuję o. Mariuszowi za tak głębokie homilie i konferencje, rozmowy i bezcenną pomoc duchową; Ojcom współprowadzącym oraz Wspólnocie, z którą miałam dar tam być, za każdy uśmiech, słowo i wspólne milczenie; Kucharkom za przepyszne posiłki i trud w nie włożony; a moim kochanym mewom za towarzyszenie podczas spacerów. Pozdrawiam i życzę dużo radości w Bożej Obecności.
Kasia Waszkielewicz