św. Teresa od Jezusa - człowiek miłosierdzia - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

św. Teresa od Jezusa – człowiek miłosierdzia

Miłosierdzie i nędza słowa zawierające całe doświadczenie św. Teresy. Jej życie toczyło się między tymi niesprzecznymi dzięki wierze “skrajnościami”.


Wszystko, co dotąd tak szeroko opowiedziałam, do tego najpierw zmierza, aby jak już mówiłam, jasno się okazało miłosierdzie Boże i moja niewdzięczność. A po drugie, aby każdy zrozumiał, jak wielkim i nieoszacowanym skarbem Bóg obdarza duszę, gdy ją skłania do ochotnego oddawania się modlitwie wewnętrznej, chociażby skądinąd nie była tak usposobioną, jak tego potrzeba. Jeśli tylko w niej wytrwa wbrew wszelkim grzechom, pokusom i upadkom, o jakie szatan w niezliczony sposób przyprawić ją może, Pan w końcu, mam to za rzecz pewną, przyprowadzi ją do portu zbawienia jak i mnie – o ile teraz śmiem ufać – przyprowadzić zechciał. Obym tylko, o co błagam Jego boską łaskawość, sama się znowu nie naraziła na zgubę!

(Księga życia 8, 4)


Często, na wspomnienie tych czasów, zdumiewałam się nad taką wielką dobrocią Boga i dusza we mnie radowała się na widok niezmiernej hojności i miłosierdzia Jego. Niech będzie błogosławiony za wszystko, bo widziałam jasno, że nigdy żadnego dobrego mego pragnienia nie pozostawił, jeszcze w tym życiu bez nagrody! Jakkolwiek nędzne i niedoskonałe były moje uczynki, Pan bezustannie naprawiał je, czynił doskonalszymi i wartości im dodawał, a złe uczynki i grzechy moje natychmiast pokrywał. W oczach nawet tych, którzy na nie patrzą, boska łaskawość Jego dopuszcza, że znikają, jakby ich nie widzieli i w pamięci ich się zacierają. Zasłaniając winy moje jakoby je pozłaca i pokrywa blaskiem cnoty, którą On sam sprawia we mnie i niejako zmusza mnie wbrew mojemu sprzeciwianiu się, abym ją posiadała.

(Księga życia 2, 4)


Bo i na kim, Panie, może ono w tak wspaniałym okazywać się blasku, jak okazało się nade mną, gdyż złymi uczynkami swoimi tak zaćmiłam te wielkie łaski, które mi czyniłeś? Nieszczęsna ja! Jakkolwiek bym się chciała tłumaczyć, Boże Stworzycielu mój, nie ma dla mnie żadnej wymówki, bo wina jest moja! Bo gdybym Ci się, choć w cząstce najmniejszej odwdzięczała za miłość, jaką zaczynałeś mi okazywać, nie mogłabym nikomu oddać miłości swojej, tylko Tobie samemu, a miłość Twoja wszystko naprawiłaby. Ale niewarta byłam dostąpić takiego szczęścia, niech teraz miłosierdzie Twoje, Panie, zakryje nędzę moją.

(Księga życia 2, 4)


Słowem, dopóki trwa ta burza, żadnej na nią nie ma rady, tylko czekać zmiłowania Bożego, które w chwili, kiedy dusza najmniej się tego spodziewa, jednym słowem swoim lub zewnętrznym jakim, jakby przypadkiem, zrządzeniem, tak nagle i tak zupełnie tę nawałność uśmierza, że mogłoby się zdawać, iż w tej duszy, zalanej teraz światłością słońca Bożego i niewypowiedzianej pociechy, żadna nigdy chmurka nie powstała. I jak żołnierz, który wyszedł zwycięsko ze śmiertelnego boju, dusza ta teraz wysławia i dzięki czyni Panu, który sam w niej i za nią walczył i dał jej zwycięstwo; bo jasno to widzi, że sama nie walczyła, że wszystek oręż, jakim mogła się bronić, dostał się był niejako w ręce przeciwnika; za czym poznaje tym jaśniej własną nędzę swoją i jak mało albo nic nie zdołałaby uczynić sama z siebie, gdyby Pan ją wypuścił z obrony swojej.

(Twierdza wewnętrzna 1, 10)


Wielkiej do tego potrzeba odwagi, bo wszystko tu śmiałość odbiera. I gdyby Pan sam nie dodawał duszy otuchy, choć obdarzona tak wspaniale, w nieustającym żyłaby strapieniu. Patrząc bowiem na te wielkie rzeczy, które On w boskiej swej wielmożności jej czyni, a potem wglądając w siebie i widząc, jak mało Jemu w porównaniu z tym, co Mu jest winna, oddaje, i jak to maluczko, co czyni, pełne jest skaz, uchybień i niedostatków, chciałaby zgoła już zupełnie usunąć z swej pamięci te swoje tak niedoskonałe uczynki. I stara się raczej nie myśleć nigdy o nich, a pomnieć tylko na grzechy swoje, wszystką nadzieję i otuchę pokładając w miłosierdziu Boga i ufając, że kiedy sama nie ma czym się wypłacić. On niedostatek jej pokryje tą litością i zmiłowaniem, które zawsze po wszystkie czasy okazywał nad grzesznikami.

(Twierdza wewnętrzna 5, 5)


O Boże mój. Miłosierdzie moje! Co uczynię, abym się nie pozbyła tych wielkich rzeczy, które Ty czynisz ze mną? Twoje sprawy święte są i sprawiedliwe, cena ich jest nad wszelką cenę i mądrość ich nad wszelką mądrość – boś Ty sam, Panie, nieskończona Mądrość! Gdy umysł mój rozważa dziwy Twoje, wola się żali, bo chciałaby być wolną od wszelkiej przeszkody, aby mogła swobodnie miłować Ciebie. Ale umysł, wśród niedostępnych jemu Twoich wielmożności, nie zdoła dosięgnąć Ciebie, aby Cię poznał takim, jakim jesteś. Serce zaś, choć wielkim pożądaniem pożąda, cieszyć się Tobą nie może, bo zatrzymane jest w tym dusznym więzieniu ciała śmiertelnego. Wszystko więc biedną duszę krępuje, wszystko staje się na przeszkodzie jej miłości. Znalazłam jednak pewną pomoc w rozpamiętywaniu Twojej boskiej wielkości, w której jaśniej widzę moje nieprzeliczone nędze.

(Wołanie duszy do Boga 1, 2)


O nadziejo moja, Ojcze mój, Stwórco, Panie i Bracie mój prawdziwy! Gdy wspomnę na te słowa Twoje, którymi nas upewniasz, iż “rozkoszą Twoją, mieszkać z synami człowieczymi”, dusza moja wielce się raduje. O Panie nieba i ziemi! Jakież to słowa, i któryż grzesznik, słysząc je, może jeszcze tracić otuchę? Czy brak Ci może, Panie, z kim byś używał rozkoszy, że szukasz sobie takiego, jak ja, nędznego robaka? Wszak w chwili, gdy Syn Twój przyjmował chrzest w Jordanie, słyszany był nad Nim ten głos z nieba, że “masz upodobanie w swoim Synu. A więc wszyscy my, Panie, mamy być na równi z Synem Twoim? O, jakiż to nadmiar miłosierdzia, jaki ogrom łaski, na którą nigdy nie mogliśmy zasłużyć! I może jeszcze człowiek śmiertelny o tym wszystkim nie pamiętać i zapominać tej Twojej łaskawości i swojej godności? O Panie Ty, który wszystko wiesz i znasz serce człowieka, wspomnij na tę wielką nędzę naszą i wejrzyj litościwie na naszą ułomność!

(Wołanie duszy do Boga 7, 1)


O jakże mizerna jest mądrość śmiertelnego człowieka, jak niepewne wszelkie jego przewidywania! Ty sam Twoją mądrością i opatrznością upatruj i podaj środki potrzebne, aby dusza moja służyła Ci raczej wedle Twojego upodobania, a nie mojego! Nie karz mnie, dając mi, czego chcę i pragnę, a czego by nie chciała Twoja miłość, która niech wiecznie żyje we mnie. Niech już umrze to moje ja! Niech żyje we mnie większy niż ja i lepszy dla mnie niżeli ja, abym Jemu służyć mogła. On niechaj żyje i mnie ożywia! On niech króluje, a ja niech będę Jego niewolnicą; innej wolności nie chce dusza moja. Jakże może być wolny, kto by obcym był Najważniejszemu? Jaka większa i nędzniejsza niewola, nad niewolę duszy, która się wyłamała z rąk swego Stwórcy? Błogosławiony, kto dobrodziejstw miłosierdzia Bożego tak się czuje związany, jakoby mocnymi łańcuchami, iż nie ma już władzy ani siły z nich się wyzwolić. “Mocna jest jak śmierć miłość, twarda jak otchłań”. O, kto by już doczekał się ciosu śmiertelnego z ręki tej mocnej, jak śmierć, miłości! Kto by już ujrzał siebie wrzuconym do tej otchłani miłości, bez żadnej nadziei wyjścia z niej, czyli raczej bez obawy, by nie został kiedy jeszcze z niej wyrzucony! Lecz, ach, Panie! Póki trwa to życie śmiertelne, zawsze jeszcze jest zagrożone życie wieczne!

(Wołanie duszy do Boga 17, 3)