KOCHAĆ I BYĆ MIŁOŚCIĄ - 6 Niedziela Wielkanocna - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

KOCHAĆ I BYĆ MIŁOŚCIĄ – 6 Niedziela Wielkanocna

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”. (J 15, 9-17)

5 chlebów wskazówek:

  1. Miłość to największe pragnienie człowieka. Kiedy szukasz miłości, szukasz Boga, bo Bóg jest miłością.
  2. Miłości nie zdobywasz, lecz miłością się stajesz. Miłość odkrywasz w sobie i zaczynasz nią żyć. Uczysz się miłości! Wydobywasz ją z siebie, bo ona tam jest!
  3. Twoja miłość nieustannie się rozwija. Nigdy nie stoi w miejscu. Ciągle jest w ruchu. Rozdając się – otrzymujesz. Przyjmując – rozdajesz.
  4. Miłość to czas i obecność, szacunek i wdzięczność, trud i poświęcenie, wierność wyborowi i odpowiedzialność, otwartość i szczerość, przebaczenie i miłosierdzie, rozdawanie siebie i przyjmowanie innych. Miłość to życie, to człowiek. Miłość to przykazanie! To synonim „bądź człowiekiem”.
  5. Człowiek miłości to przyjaciel Boga, bliźniego i całego stworzenia.

2 ryby cytatów:

Święta Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 26,1:

Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz, z jaką miłością i jaką pokorą raczy ciebie nauczać. Wierz mi, tak dobrego przyjaciela nigdy nie powinnaś odstępować. Gdy się przyzwyczaisz być zawsze w obecności Jego, a On będzie widział, że czynisz to z miłością i starasz się we wszystkim podobać się Jemu, już się od Niego – jak to mówią – nie odczepisz. Nigdy On ciebie ani na chwilę nie opuści, będzie cię wspierał we wszystkich strapieniach twoich, na każdym kroku będzie ci stróżem i pocieszycielem. Czy to mała rzecz, sądzicie, mieć zawsze i wszędzie przy boku takiego przyjaciela?

Święta Teresa od Dzieciatka Jezus, Rękopisy autobiograficzne B3:

Być Twą Oblubienicą, o Jezu, być karmelitanką, być przez zjednoczenie z Tobą matką dusz, to wszystko powinno mi wystarczyć… jest jednak inaczej… Bez wątpienia, te trzy przywileje stanowią moje powołanie: być Karmelitanką, Oblubienicą i Matką. A jednak odczuwam w sobie jeszcze inne powołania, powołanie WOJOWNIKA, KAPŁANA, DOKTORA, MĘCZENNIKA; czuję wreszcie potrzebę, pragnienie dokonania dla Ciebie Jezu wszystkich czynów najbardziej bohaterskich… Czuję w mej duszy odwagę Krzyżowca, Żuawa Papieskiego, pragnę umrzeć na polu bitwy w obronie Kościoła… Czuję w sobie powołanie KAPŁANA; z jaką miłością, o Jezu, piastowałabym Cię w mych rękach w chwili, gdy na moje słowo zstępowałbyś z Nieba!… Z jaką miłością dawałabym Cię duszom!… Ale cóż! pragnąc zostać Kapłanem, podziwiam równocześnie pokorę św. Franciszka z Asyżu i czuję powołanie, by  naśladować go w odrzuceniu wzniosłej godności Kapłaństwa. O Jezu! moja miłości, moje życie… Jakże połączyć te sprzeczności? Jak zrealizować pragnienia mojej biednej małej duszy? Ach! mimo mej maleńkości, chciałabym oświecać dusze, jak Prorocy, Doktorzy, odczuwam  powołanie Apostoła… chciałabym przebiegać ziemię, głosić Twe imię i umieszczać w ziemi niewiernych Twój chwalebny Krzyż. Ale, o mój Ukochany, jedno posłannictwo mi nie starczy, chciałabym w tym samym czasie głosić Ewangelię w pięciu częściach świata aż po najbardziej odległe wyspy… Chciałabym być misjonarzem nie tylko przez przeciąg kilku lat, lecz od stworzenia świata aż do dokonania się wieków… Przede wszystkim jednak, o mój Ukochany Zbawicielu, chciałabym przelać za Ciebie moją krew, aż do ostatniej kropli… Męczeństwo, oto marzenie mej młodości; rosło ono ze mną w karmelitańskiej klauzurze… Ale oto nowe szaleństwo, bo nie ograniczam się do pragnienia jednego rodzaju męczeństwa… Trzeba by wszystkich naraz, aby mnie zadowolić… Chciałabym jak Ty, mój Oblubieńcze godny uwielbienia, być biczowana i ukrzyżowana… Chciałabym umrzeć odarta ze skóry jak św. Bartłomiej… Jak św. Jan chciałabym być zanurzona we wrzącym oleju, chciałabym ponieść wszystkie tortury zadawane męczennikom… ze św. Agnieszką i św. Cecylią podać szyję pod miecz i jak Joanna d’Arc, moja ukochana siostra, chciałabym na stosie szeptać Twoje Imię, o JEZU… Kiedy pomyślę o udręczeniach, które w czasach Antychrysta staną się udziałem chrześcijan, czuję, jak serce moje wyrywa się do nich… Jezu, Jezu, gdybym chciała spisać wszystkie moje pragnienia, musiałabym się odnieść do Twej księgi żywota, gdzie są podane czyny wszystkich Świętych; tego wszystkiego chciałabym dokonać dla Ciebie…

O mój Jezu! cóż odpowiesz na te moje szaleństwa?… Czyż jest dusza mniejsza, bardziej nieudolna od mojej!… Ale właśnie dla tej mojej słabości spodobało Ci się, Panie, wypełnić moje małe dziecinne pragnienia; a dziś chcesz spełnić inne pragnienia większe niż świat cały…

Podczas modlitwy pragnienia te stawały się dla mnie prawdziwym męczeństwem; otworzyłam więc listy św. Pawła, by tam znaleźć jakąś odpowiedź. Wzrok mój padł na dwunasty i trzynasty rozdział pierwszego listu do Koryntian. Przeczytałam tam w pierwszym rzędzie, że wszyscy nie mogą być apostołami, prorokami, doktorami itd., że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być zarazem ręką…  Odpowiedź była jasna, nie zaspokajała jednak moich pragnień, nie dawała mi ukojenia… Jak Magdalena dopóty nachylała się nad pustym grobem aż znalazła, czego szukała, tak i ja, uniżywszy się aż do głębin mej nicości, wzniosłam się tak wysoko, że stałam się zdolna osiągnąć mój cel…  Niezmordowanie czytałam dalej i to oto zdanie przyniosło mi ulgę: “Poszukajcie gorliwie DARÓW NAJDOSKONALSZYCH, ale ja wam ukażę drogę przewyższającą wszystko”. I Apostoł wyjaśnia, że wszystkie dary, nawet te NAJDOSKONALSZE, są niczym bez MIŁOŚCI… że MIŁOŚĆ (caritas) jest DROGĄ NAJDOSKONALSZĄ, która najpewniej prowadzi do Boga.

Nareszcie znalazłam odpoczynek… Zgłębiając tajemnice Mistycznego Ciała Kościoła, nie rozpoznawałam siebie w żadnym z jego członków, wymienionych przez św. Pawła; a raczej chciałam odnaleźć się we wszystkich… Miłość dała mi klucz do mego powołania. Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich. Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce PŁONIE MIŁOŚCIĄ, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej… Zrozumiałam, że MIŁOŚĆ ZAMYKA W SOBIE WSZYSTKIE POWOŁANIA, ZE MIŁOŚĆ JEST WSZYSTKIM, OBEJMUJE WSZYSTKIE CZASY I WSZYSTKIE MIEJSCA… JEDNYM SŁOWEM — JEST WIECZNA!…

Zatem, uniesiona szałem radości, zawołałam: O Jezu, Miłości moja… nareszcie znalazłam moje powołanie, MOIM POWOŁANIEM JEST MIŁOŚĆ!…

Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś… W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością… w ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione!!!