Podniety miłości Bożej - Strona 8 z 9 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Podniety miłości Bożej

parallax background

 

Rozdział VI



Mówi, że łaski otrzymane w tym miłosnym zjednoczeniu przewyższają wszystkie pragnienia duszy. – Objaśnia zawieszenie władz i wskazuje, że niektóre dusze w krótkim czasie dochodzą do tej wzniosłej modlitwy.

“Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość” (Pnp 2, 4).

1. Kiedy więc mieszka już i odpoczywa Oblubienica pod onym cieniem tak gorąco, i jakże słusznie, upragnionym, cóż jej pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała, jak nie tego, by nigdy takiego dobra nie była pozbawioną? Ale choć jej się zdaje, że dość już tego, i że nic więcej nie ma nad to, co wzięła, wszakże Najświętszemu naszemu Królowi nigdy nie dosyć tego, co da. Bo jak nieskończone jest mnóstwo Jego darów, tak też pragnąłby bez końca je dawać i nic innego nigdy nie czynić, jeno dawać, gdyby tylko znalazł godnych. Nieraz wam to mówiłam i chciałabym, byście nigdy o tym nie zapominały, że Pan nie ogranicza się do pożądań naszych, by tyle nam tylko dać, ile my pragniemy. Naocznie przekonałam się o tym w różnych zdarzeniach. Bywa nieraz, że ktoś prosi Pana o przymnożenie mu sposobności do zasług, o zesłaniu mu cierpień dla miłości Jego, w czym intencja jego nie sięga dalej za to, co siły jego wytrzymać zdołają, mierżąc je miarą ludzkiego rozsądku swego, a nie pomnąc na to, że Bóg mocen jest większych sił mu dodać. Pan zaś, w nagrodę za tę trochę dobrej woli, z jaką Mu się ofiaruje, takie nań zsyła utrapienia, prześladowania i choroby, że biedny już nie wie, gdzie się obrócić.

2. Mnie samej, za czasów mojej młodości, zdarzyło się nieraz pod naciskiem bardzo ciężkich chorób i bólów zawołać:

O Panie, nie prosiłam o tyle! Ale On w swojej boskiej dobroci takiej mi w tych cierpieniach dodawał siły i cierpliwości, że dziś jeszcze sama się dziwię, jak mogłam to wszystko wytrzymać. I rzecz pewna, że nie wymieniłabym za nic tych przejść bolesnych, choćby mi za nie ofiarowano wszystkie skarby świata.

Mówi więc Oblubienica: “Wprowadził mię Król”. O, z jakąż świętą dumą wymawia ten tytuł Twój, Królu wszechmogący! Jaką radością napełnia ją ta pewność, iż nie ma wyższego nad Ciebie, a iż królowania Twego nie będzie końca! Tym bardziej, że duszy na ten stopień wyniesionej niewiele już pewno brak do jasnego poznania wielmożności tego Króla, chociaż zupełnego poznania niepodobna by człowiek w tym życiu mógł dostąpić.

3. “Wprowadził mię, mówi, do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość”. Poznajemy z tych słów niezmierzoną wielkość łaski tu wyrażonej. Może ktoś dać komu do picia większą lub mniejszą ilość wina; może dać jednemu wino dobre, a drugiemu jeszcze lepsze; może jednego mocniej, a drugiego słabiej upoić. Tak jest z łaskami Bożymi. Jednemu daje Pan pod skąpą miarą wino pobożności, drugiemu pod miarą hojniejszą; innemu tak obficie go nalewa, że siła tego wina poczyna go odrywać od siebie samego, od zmysłowej natury i od wszelkich rzeczy tej ziemi. Innym znowu daje wielką żarliwość w służbie Bożej, albo wysokie porywy ducha, albo czułą miłość dla bliźnich, za czym już, tym winem upojeni i jakby przesiąknięci, nie czują prawie tych wielkich trudów i cierpień, jakie tu znosić muszą. Ale to, co tu mówi Oblubienica, oznacza jeszcze coś większego nad to wszystko. Wprowadza ją do piwnicy, aby tam pełnymi rękoma czerpała i bez rachunku brała i wzbogacała się. Nie odmawia jej tu Król niczego z darów swoich, niech tylko pije, ile sama pragnie i do syta się napije i upoi, kosztując wszelkich tych gatunków win, które Bóg ma schowane w swojej gospodzie. Niech rozkoszuje się tymi rozkoszami, niech zdumiewa się nad mnóstwem Jego wielmożności. Niech nie lęka się, by obfitość tego wina tak przewyższała słabości jej natury, by od jego nadmiaru nie utraciła życia. Owszem, niechby umarła w tym raju rozkoszy! Błogosławiona taka śmierć, z której takie rodzi się życie! Prawdziwie bowiem śmierć ta ożywia, gdyż takie są dziwy i cuda, które tu dusza poznaje sama nie wiedząc jak, że zupełnie odchodzi od siebie, i to właśnie wyraża w tych słowach: “Rozrządził we mnie miłość”.

4. O, jakże wielkie to słowa, które duszy dopuszczonej do rozkoszy Pańskiej nigdy nie powinny wyjść z pamięci! O, jakże to przewyższająca łaska, której by człowiek żadną zasługą swoją nie zdołał osiągnąć, gdyby nie zapłata nieskończona, którą Pan sam za nią położył! Prawda, że w tym swoim upojeniu i uśpieniu dusza sama i do aktów miłości się nie rozbudza. Ale błogosławione takie uśpienie, szczęśliwe takie upojenie, gdyż ono to sprawia, że Oblubieniec sam dopełnia to, czego dusza w tym stanie uczynić nie może. I w taki przedziwny sposób rozrządza w niej miłość, iż gdy wszystkie władze umorzone są albo uśpione, miłość sama pozostaje żywa. Za cudownym też rozporządzeniem Pańskim, tak przedziwnie działa, sama nie pojmując tego, iż czystym i niepokalanym zjednoczeniem staje się jedno z samymże Panem miłości, z Bogiem. Nic jej też nie zakłóca tego zjednoczenia, ani zmysły, ani władze wewnętrzne, to jest rozum i pamięć, ani wola nawet samej siebie tu nie rozumie.

5. Przychodzi mi tu na myśl pytanie: czy jest jaka różnica między wolą a miłością. Zdaje mi się, że jest. Może to myśl dziecinna, ale tak mi się zdaje, że miłość jest to strzała, którą wola wypuszcza, a która, jeśli ma cały rozpęd i siłę do jakich jest zdolna, to jest, jeśli jest swobodna od wszelkich rzeczy ziemskich i Bogiem tylko napełniona, nie może nie trafić w cel swój, którym jest serce Boga. Za czym, utkwiwszy w tym sercu Bożym, które jest miłością samą, od niego z wielką korzyścią, jak to niżej objaśnię, powraca do tego, który ją wysłał. Jak to się dzieje, tego, sądzę, że żaden człowiek, choćby sam na sobie tego doznał, nie wytłumaczy. Sama znam takich, których Pan nasz do tej wysokiej łaski na modlitwie podnosi i dopuszcza na nich to święte upojenie, zawieszenie i zachwycenie takie, że nawet z zewnętrznej ich postawy znać, że odeszli od siebie, a gdy ich zapytać, co czują, zostając w tym stanie, nie zdołają dać odpowiedzi i sami nie wiedzą i pojąć nie mogą, w jaki sposób odbywa się w nich to działanie miłości.

6. Widać tylko i jawnie znać korzyści niezmierne, jakie dusza z tego działania odnosi. Świadczą o tym skutki niewątpliwe, które w niej pozostają: utwierdzenie w cnotach, spotęgowanie żywej wiary, stanowcze wzgardzenie światem. Ale jaką drogą przyszły jej te dobra, i jaka jest istota tej rozkoszy, którą się cieszy, tego dusza zupełnie nie rozumie. To tylko wie, że z samego początku, gdy stan ten się zaczyna, napełnia ją słodkość niewypowiedziana. Jasno więc potwierdza się tu słowo Oblubienicy, że mądrość Boża zastępuje duszę w tym stanie, za nią działa i sama w niej tak rozrządza miłość, iżby w chwili uśpienia swego wzbogaciła się w te tak nad wyraz wielkie łaski. Gdy ona bowiem w takim odejściu od siebie i pochłonięciu w Bogu, niezdolna jest działać swymi władzami, jakże by mogła na nie zasłużyć? A kiedy takie wielkie łaski darmo jej daje, czy to rzecz podobna, by On, Mądrość Przedwieczna, dawał je na to tylko, aby z marną stratą czasu przez chwilę nimi się cieszyła, a żadnego z nich trwałego zysku i wzrostu w miłości Jego nie odniosła? Temu nikt chyba nie da wiary.

7. O głębokości tajemnic Bożych! Tu już nic innego nie pozostaje, jeno uniżyć przed nimi nasz rozum i wyznać, że do zrozumienia wielmożności Pańskich siła jego nie starczy. Dobrze nam tu wspomnieć na przykład Panny Najświętszej, która, choć posiadała tak wzniosłą mądrość, pytała anioła: “Jakże się to stanie?” Na jego jednak odpowiedź: “Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc Najwyższego osłoni Cię” dalszych pytań i rozstrząsań zaniechała. Mając bowiem żywą wiarę i mądrość prawdziwą, zrozumiała natychmiast, że wobec oznajmionego Jej działania Ducha Świętego i mocy Najwyższego, nie ma już nad czym myśleć, albo wątpić. Jakże inaczej postępują pewni uczeni (których Pan nie podniósł na ten stopień modlitwy i pierwszych początków życia duchowego nie mają), którzy tak wszystko biorą na rozum i tak argumentami swymi wszystkiego chcą dochodzić, jak gdyby chcieli swoją nauką zgłębić wszystkie wielkości Boże. Oby tacy zechcieli choć w cząstce wziąć sobie naukę i przykład z pokory Panny Najświętszej!

8. O Pani moja, jakże dokładnie stosuje się do Ciebie to, co Oblubienica w Pieśni nad pieśniami mówi o cudownym zjednoczeniu Boga z duszą wybraną! Same też możecie się o tym przekonać, gdy czytając Oficjum o Najświętszej Pannie, które co tydzień odmawiamy, znajdujecie tyle lekcji i antyfon, wziętych wprost stamtąd. Z przykładu i innych dusz świętych, każdy, o ile Bóg zechce mu dać tę łaskę, może wyrozumieć swój stan wewnętrzny, podobny do tego, który opisuje Oblubienica, gdy mówi, że “rozrządził w niej miłość”. Same bowiem z siebie takie dusze nie mogą tego poznać, bo będąc w tym stanie uśpienia czy zachwycenia, nie widziały same, gdzie są, czy podobały się Panu, nic z swojej strony nie czyniąc wśród tak wielkich darów i nie dziękując Mu za tak wielką Jego hojność.

9. O duszo od Boga umiłowana, nie udręczaj siebie podobnymi myślami! Kiedy Pan w boskiej łaskawości swojej do takiego z sobą zjednoczenia cię podnosi, kiedy z taką niepojętą tkliwością mówi do ciebie, jak do Oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: “Wszystka jesteś piękna, przyjaciółko moja”, i tyle innych słów najczulszych, nie dopuści tego, byś Go w tejże chwili obrazić mogła, ale raczej wesprze cię łaską swoją, abyś, choć sama z siebie nic uczynić nie możesz, Jego boską mocą jeszcze milszą Mu się stała. Widzi On bowiem tę duszę wyzutą z siebie dla Jego miłości tak, iż sama siła miłości odjęła jej rozum i wszystkie inne władze, aby Go więcej jeszcze miłować mogła; miałżeby więc nie oddać siebie tej, która Jemu całą siebie oddaje? To być nie może; nie zniosłoby tego wspaniałomyślnie Jego serce.

10. Dusza w tym stanie jest jakby złoto, które Pan darami swymi przetopił i oczyścił, a teraz jakoby kładzie na nie różnobarwne ozdoby i rozmaitymi sposobami, dobrze znanymi duszy wyniesionej na ten stopień, obrabia ją i doświadcza, aby się okazało, jaką próbę wytrzyma. Otóż i dusza przez ten czas tak pozostaje nieruchoma, jak złoto w ręku złotnika. I Mądrość boska podoba sobie w niej, widząc ją taką (a iż niewiele jest dusz, które by z taką siłą Go miłowały), więc na to złoto, im rzadziej się je spotyka, tym droższe nakłada kamienie i nieprzeliczone ozdoby.

11. A dusza co czyni w tym czasie? Tego nikt nie pojmie i ona sama nie pojmuje i nic więcej powiedzieć nie potrafi nad to powiedzenie Oblubienicy: “Rozrządził we mnie miłość”. Wie tylko, że miłuje, ale w jaki sposób miłuje i co to jest, co miłuje, tego nie rozumie. Snadź nieograniczona ta miłość, jaką umiłował ją Król, wynosząc ją do tak wysokiego stanu, pociągnęła do siebie i złączyła z sobą jej miłość tak, że z tych dwojga miłości uczyniła jedną. Jakże rozum może pojąć taką miłość, tak prawdziwie ukrytą w Bogu i z Bogiem złączoną? Światło jego tak wysoko nie sięga, i wzrok jego w tej tajemnicy się gubi. Trwa to niedługo. Stan ten prędko przemija, ale Bóg w tej krótkiej chwili, w sposób, jak mówiłam, dla rozumu niepojęty, tak w tej duszy rozrządza miłość, iż nie tylko w czasie samego zachwycenia, ale i potem bardzo jest miła i przyjemna w oczach Jego najświętszego Majestatu. Później i rozum jasno pojmuje, nie rzecz samą, ale jej skutki, gdy widzi duszę całą jaśniejącą blaskiem nadziemskich ozdób, pereł i kamieni drogich, tak, iż na widok jej zdumiony woła: “Któraż to jest wybrana jako słońce?”

O Królu prawdziwy, jakże słusznie Oblubienica tym mianem Cię zowie! Ty w jednej chwili mocen jesteś nagromadzić i wylać na duszę bogactwa, z których rozkosz jest wieczna. A jakże przedziwnie rozrządzoną, za przyjściem Twoim, miłość w niej zostawiasz!

12. Mogłabym to, co mówię, poprzeć naocznym świadectwem, bo sama znałam takie dusze cudownie od Boga ubogacone. Pamiętam między innymi jedną, której Pan w przeciągu trzech dni użyczył takiej obfitości dóbr niebieskich, że gdyby nie zmuszał mnie do wiary codzienny od kilku lat widok tej duszy ubłogosławionej i ciągłego jeszcze coraz wyższego jej postępu, wydawałoby mi się to rzeczą wprost niepodobną. Drugą znałam, która takiejże łaski dostąpiła w ciągu trzech miesięcy, a obie były jeszcze w bardzo młodym wieku. Znałam za to inne, którym Bóg po długim dopiero czasie tego daru użycza, bo, jak mówiłam wyżej, mało jest takich, których by Pan do tego wysokiego stanu dopuścił pierwej, nim przebędą długie lata cierpień i utrapień. Są jednak takie wyjątki, na dowód czego właśnie wspomniałam o tamtych dwu, i mogłabym jeszcze kilka innych wymienić. Nie nasza to rzecz wyznaczać miarę i granice Panu tak wielkiemu i do użyczenia łask swoich tak chętnemu. Najczęściej jednak bywa tak, że którą duszę Bóg wyniesie do tego stanu, udziela jej tych łask, które pozostawiają tak wielkie cnoty i miłość takim żarem płonącą, że ukryć się nie może, tym bardziej, że zawsze, mimo wiedzy nawet, dusze innych za sobą pociąga i do naśladowania pobudza. Mówię o łaskach prawdziwych od Boga, a nie o złudzeniach i widziadłach z melancholii się rodzących i czysto naturalnych porywów, które później czas najlepiej wykrywa.

13. “Rozrządził we mnie miłość”, a rozrządza w taki sposób przedziwny, że miłość, jaką ta dusza przedtem kochała się w świecie, całkiem ją opuszcza. Miłość zaś jaką przedtem kochała sama siebie, zamienia się w nienawiść, miłość, jaką przedtem kochała krewnych i bliskich, choć pozostaje, ale już ich tylko kocha dla Boga, a miłość nieprzyjaciół do takiego dochodzi w niej bohaterstwa, że gdyby nie ciągłe i niewątpliwe tego dowody, trudno by temu dać wiarę. Nade wszystko zaś miłość Boga tak się w niej potęguje i tak w niej rośnie bez miary, że nieraz staje się dla niej męczarnią, przewyższającą jej siły naturalne. Za czym ustając i jakoby umierając od zbytniego jej nawału, mówi: “Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo mdleję z miłości”.

 

Rozdział VI



Mówi, że łaski otrzymane w tym miłosnym zjednoczeniu przewyższają wszystkie pragnienia duszy. – Objaśnia zawieszenie władz i wskazuje, że niektóre dusze w krótkim czasie dochodzą do tej wzniosłej modlitwy.

“Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość” (Pnp 2, 4).

1. Kiedy więc mieszka już i odpoczywa Oblubienica pod onym cieniem tak gorąco, i jakże słusznie, upragnionym, cóż jej pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała, jak nie tego, by nigdy takiego dobra nie była pozbawioną? Ale choć jej się zdaje, że dość już tego, i że nic więcej nie ma nad to, co wzięła, wszakże Najświętszemu naszemu Królowi nigdy nie dosyć tego, co da. Bo jak nieskończone jest mnóstwo Jego darów, tak też pragnąłby bez końca je dawać i nic innego nigdy nie czynić, jeno dawać, gdyby tylko znalazł godnych. Nieraz wam to mówiłam i chciałabym, byście nigdy o tym nie zapominały, że Pan nie ogranicza się do pożądań naszych, by tyle nam tylko dać, ile my pragniemy. Naocznie przekonałam się o tym w różnych zdarzeniach. Bywa nieraz, że ktoś prosi Pana o przymnożenie mu sposobności do zasług, o zesłaniu mu cierpień dla miłości Jego, w czym intencja jego nie sięga dalej za to, co siły jego wytrzymać zdołają, mierżąc je miarą ludzkiego rozsądku swego, a nie pomnąc na to, że Bóg mocen jest większych sił mu dodać. Pan zaś, w nagrodę za tę trochę dobrej woli, z jaką Mu się ofiaruje, takie nań zsyła utrapienia, prześladowania i choroby, że biedny już nie wie, gdzie się obrócić.

2. Mnie samej, za czasów mojej młodości, zdarzyło się nieraz pod naciskiem bardzo ciężkich chorób i bólów zawołać:

O Panie, nie prosiłam o tyle! Ale On w swojej boskiej dobroci takiej mi w tych cierpieniach dodawał siły i cierpliwości, że dziś jeszcze sama się dziwię, jak mogłam to wszystko wytrzymać. I rzecz pewna, że nie wymieniłabym za nic tych przejść bolesnych, choćby mi za nie ofiarowano wszystkie skarby świata.

Mówi więc Oblubienica: “Wprowadził mię Król”. O, z jakąż świętą dumą wymawia ten tytuł Twój, Królu wszechmogący! Jaką radością napełnia ją ta pewność, iż nie ma wyższego nad Ciebie, a iż królowania Twego nie będzie końca! Tym bardziej, że duszy na ten stopień wyniesionej niewiele już pewno brak do jasnego poznania wielmożności tego Króla, chociaż zupełnego poznania niepodobna by człowiek w tym życiu mógł dostąpić.

3. “Wprowadził mię, mówi, do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość”. Poznajemy z tych słów niezmierzoną wielkość łaski tu wyrażonej. Może ktoś dać komu do picia większą lub mniejszą ilość wina; może dać jednemu wino dobre, a drugiemu jeszcze lepsze; może jednego mocniej, a drugiego słabiej upoić. Tak jest z łaskami Bożymi. Jednemu daje Pan pod skąpą miarą wino pobożności, drugiemu pod miarą hojniejszą; innemu tak obficie go nalewa, że siła tego wina poczyna go odrywać od siebie samego, od zmysłowej natury i od wszelkich rzeczy tej ziemi. Innym znowu daje wielką żarliwość w służbie Bożej, albo wysokie porywy ducha, albo czułą miłość dla bliźnich, za czym już, tym winem upojeni i jakby przesiąknięci, nie czują prawie tych wielkich trudów i cierpień, jakie tu znosić muszą. Ale to, co tu mówi Oblubienica, oznacza jeszcze coś większego nad to wszystko. Wprowadza ją do piwnicy, aby tam pełnymi rękoma czerpała i bez rachunku brała i wzbogacała się. Nie odmawia jej tu Król niczego z darów swoich, niech tylko pije, ile sama pragnie i do syta się napije i upoi, kosztując wszelkich tych gatunków win, które Bóg ma schowane w swojej gospodzie. Niech rozkoszuje się tymi rozkoszami, niech zdumiewa się nad mnóstwem Jego wielmożności. Niech nie lęka się, by obfitość tego wina tak przewyższała słabości jej natury, by od jego nadmiaru nie utraciła życia. Owszem, niechby umarła w tym raju rozkoszy! Błogosławiona taka śmierć, z której takie rodzi się życie! Prawdziwie bowiem śmierć ta ożywia, gdyż takie są dziwy i cuda, które tu dusza poznaje sama nie wiedząc jak, że zupełnie odchodzi od siebie, i to właśnie wyraża w tych słowach: “Rozrządził we mnie miłość”.

4. O, jakże wielkie to słowa, które duszy dopuszczonej do rozkoszy Pańskiej nigdy nie powinny wyjść z pamięci! O, jakże to przewyższająca łaska, której by człowiek żadną zasługą swoją nie zdołał osiągnąć, gdyby nie zapłata nieskończona, którą Pan sam za nią położył! Prawda, że w tym swoim upojeniu i uśpieniu dusza sama i do aktów miłości się nie rozbudza. Ale błogosławione takie uśpienie, szczęśliwe takie upojenie, gdyż ono to sprawia, że Oblubieniec sam dopełnia to, czego dusza w tym stanie uczynić nie może. I w taki przedziwny sposób rozrządza w niej miłość, iż gdy wszystkie władze umorzone są albo uśpione, miłość sama pozostaje żywa. Za cudownym też rozporządzeniem Pańskim, tak przedziwnie działa, sama nie pojmując tego, iż czystym i niepokalanym zjednoczeniem staje się jedno z samymże Panem miłości, z Bogiem. Nic jej też nie zakłóca tego zjednoczenia, ani zmysły, ani władze wewnętrzne, to jest rozum i pamięć, ani wola nawet samej siebie tu nie rozumie.

5. Przychodzi mi tu na myśl pytanie: czy jest jaka różnica między wolą a miłością. Zdaje mi się, że jest. Może to myśl dziecinna, ale tak mi się zdaje, że miłość jest to strzała, którą wola wypuszcza, a która, jeśli ma cały rozpęd i siłę do jakich jest zdolna, to jest, jeśli jest swobodna od wszelkich rzeczy ziemskich i Bogiem tylko napełniona, nie może nie trafić w cel swój, którym jest serce Boga. Za czym, utkwiwszy w tym sercu Bożym, które jest miłością samą, od niego z wielką korzyścią, jak to niżej objaśnię, powraca do tego, który ją wysłał. Jak to się dzieje, tego, sądzę, że żaden człowiek, choćby sam na sobie tego doznał, nie wytłumaczy. Sama znam takich, których Pan nasz do tej wysokiej łaski na modlitwie podnosi i dopuszcza na nich to święte upojenie, zawieszenie i zachwycenie takie, że nawet z zewnętrznej ich postawy znać, że odeszli od siebie, a gdy ich zapytać, co czują, zostając w tym stanie, nie zdołają dać odpowiedzi i sami nie wiedzą i pojąć nie mogą, w jaki sposób odbywa się w nich to działanie miłości.

6. Widać tylko i jawnie znać korzyści niezmierne, jakie dusza z tego działania odnosi. Świadczą o tym skutki niewątpliwe, które w niej pozostają: utwierdzenie w cnotach, spotęgowanie żywej wiary, stanowcze wzgardzenie światem. Ale jaką drogą przyszły jej te dobra, i jaka jest istota tej rozkoszy, którą się cieszy, tego dusza zupełnie nie rozumie. To tylko wie, że z samego początku, gdy stan ten się zaczyna, napełnia ją słodkość niewypowiedziana. Jasno więc potwierdza się tu słowo Oblubienicy, że mądrość Boża zastępuje duszę w tym stanie, za nią działa i sama w niej tak rozrządza miłość, iżby w chwili uśpienia swego wzbogaciła się w te tak nad wyraz wielkie łaski. Gdy ona bowiem w takim odejściu od siebie i pochłonięciu w Bogu, niezdolna jest działać swymi władzami, jakże by mogła na nie zasłużyć? A kiedy takie wielkie łaski darmo jej daje, czy to rzecz podobna, by On, Mądrość Przedwieczna, dawał je na to tylko, aby z marną stratą czasu przez chwilę nimi się cieszyła, a żadnego z nich trwałego zysku i wzrostu w miłości Jego nie odniosła? Temu nikt chyba nie da wiary.

7. O głębokości tajemnic Bożych! Tu już nic innego nie pozostaje, jeno uniżyć przed nimi nasz rozum i wyznać, że do zrozumienia wielmożności Pańskich siła jego nie starczy. Dobrze nam tu wspomnieć na przykład Panny Najświętszej, która, choć posiadała tak wzniosłą mądrość, pytała anioła: “Jakże się to stanie?” Na jego jednak odpowiedź: “Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc Najwyższego osłoni Cię” dalszych pytań i rozstrząsań zaniechała. Mając bowiem żywą wiarę i mądrość prawdziwą, zrozumiała natychmiast, że wobec oznajmionego Jej działania Ducha Świętego i mocy Najwyższego, nie ma już nad czym myśleć, albo wątpić. Jakże inaczej postępują pewni uczeni (których Pan nie podniósł na ten stopień modlitwy i pierwszych początków życia duchowego nie mają), którzy tak wszystko biorą na rozum i tak argumentami swymi wszystkiego chcą dochodzić, jak gdyby chcieli swoją nauką zgłębić wszystkie wielkości Boże. Oby tacy zechcieli choć w cząstce wziąć sobie naukę i przykład z pokory Panny Najświętszej!

8. O Pani moja, jakże dokładnie stosuje się do Ciebie to, co Oblubienica w Pieśni nad pieśniami mówi o cudownym zjednoczeniu Boga z duszą wybraną! Same też możecie się o tym przekonać, gdy czytając Oficjum o Najświętszej Pannie, które co tydzień odmawiamy, znajdujecie tyle lekcji i antyfon, wziętych wprost stamtąd. Z przykładu i innych dusz świętych, każdy, o ile Bóg zechce mu dać tę łaskę, może wyrozumieć swój stan wewnętrzny, podobny do tego, który opisuje Oblubienica, gdy mówi, że “rozrządził w niej miłość”. Same bowiem z siebie takie dusze nie mogą tego poznać, bo będąc w tym stanie uśpienia czy zachwycenia, nie widziały same, gdzie są, czy podobały się Panu, nic z swojej strony nie czyniąc wśród tak wielkich darów i nie dziękując Mu za tak wielką Jego hojność.

9. O duszo od Boga umiłowana, nie udręczaj siebie podobnymi myślami! Kiedy Pan w boskiej łaskawości swojej do takiego z sobą zjednoczenia cię podnosi, kiedy z taką niepojętą tkliwością mówi do ciebie, jak do Oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: “Wszystka jesteś piękna, przyjaciółko moja”, i tyle innych słów najczulszych, nie dopuści tego, byś Go w tejże chwili obrazić mogła, ale raczej wesprze cię łaską swoją, abyś, choć sama z siebie nic uczynić nie możesz, Jego boską mocą jeszcze milszą Mu się stała. Widzi On bowiem tę duszę wyzutą z siebie dla Jego miłości tak, iż sama siła miłości odjęła jej rozum i wszystkie inne władze, aby Go więcej jeszcze miłować mogła; miałżeby więc nie oddać siebie tej, która Jemu całą siebie oddaje? To być nie może; nie zniosłoby tego wspaniałomyślnie Jego serce.

10. Dusza w tym stanie jest jakby złoto, które Pan darami swymi przetopił i oczyścił, a teraz jakoby kładzie na nie różnobarwne ozdoby i rozmaitymi sposobami, dobrze znanymi duszy wyniesionej na ten stopień, obrabia ją i doświadcza, aby się okazało, jaką próbę wytrzyma. Otóż i dusza przez ten czas tak pozostaje nieruchoma, jak złoto w ręku złotnika. I Mądrość boska podoba sobie w niej, widząc ją taką (a iż niewiele jest dusz, które by z taką siłą Go miłowały), więc na to złoto, im rzadziej się je spotyka, tym droższe nakłada kamienie i nieprzeliczone ozdoby.

11. A dusza co czyni w tym czasie? Tego nikt nie pojmie i ona sama nie pojmuje i nic więcej powiedzieć nie potrafi nad to powiedzenie Oblubienicy: “Rozrządził we mnie miłość”. Wie tylko, że miłuje, ale w jaki sposób miłuje i co to jest, co miłuje, tego nie rozumie. Snadź nieograniczona ta miłość, jaką umiłował ją Król, wynosząc ją do tak wysokiego stanu, pociągnęła do siebie i złączyła z sobą jej miłość tak, że z tych dwojga miłości uczyniła jedną. Jakże rozum może pojąć taką miłość, tak prawdziwie ukrytą w Bogu i z Bogiem złączoną? Światło jego tak wysoko nie sięga, i wzrok jego w tej tajemnicy się gubi. Trwa to niedługo. Stan ten prędko przemija, ale Bóg w tej krótkiej chwili, w sposób, jak mówiłam, dla rozumu niepojęty, tak w tej duszy rozrządza miłość, iż nie tylko w czasie samego zachwycenia, ale i potem bardzo jest miła i przyjemna w oczach Jego najświętszego Majestatu. Później i rozum jasno pojmuje, nie rzecz samą, ale jej skutki, gdy widzi duszę całą jaśniejącą blaskiem nadziemskich ozdób, pereł i kamieni drogich, tak, iż na widok jej zdumiony woła: “Któraż to jest wybrana jako słońce?”

O Królu prawdziwy, jakże słusznie Oblubienica tym mianem Cię zowie! Ty w jednej chwili mocen jesteś nagromadzić i wylać na duszę bogactwa, z których rozkosz jest wieczna. A jakże przedziwnie rozrządzoną, za przyjściem Twoim, miłość w niej zostawiasz!

12. Mogłabym to, co mówię, poprzeć naocznym świadectwem, bo sama znałam takie dusze cudownie od Boga ubogacone. Pamiętam między innymi jedną, której Pan w przeciągu trzech dni użyczył takiej obfitości dóbr niebieskich, że gdyby nie zmuszał mnie do wiary codzienny od kilku lat widok tej duszy ubłogosławionej i ciągłego jeszcze coraz wyższego jej postępu, wydawałoby mi się to rzeczą wprost niepodobną. Drugą znałam, która takiejże łaski dostąpiła w ciągu trzech miesięcy, a obie były jeszcze w bardzo młodym wieku. Znałam za to inne, którym Bóg po długim dopiero czasie tego daru użycza, bo, jak mówiłam wyżej, mało jest takich, których by Pan do tego wysokiego stanu dopuścił pierwej, nim przebędą długie lata cierpień i utrapień. Są jednak takie wyjątki, na dowód czego właśnie wspomniałam o tamtych dwu, i mogłabym jeszcze kilka innych wymienić. Nie nasza to rzecz wyznaczać miarę i granice Panu tak wielkiemu i do użyczenia łask swoich tak chętnemu. Najczęściej jednak bywa tak, że którą duszę Bóg wyniesie do tego stanu, udziela jej tych łask, które pozostawiają tak wielkie cnoty i miłość takim żarem płonącą, że ukryć się nie może, tym bardziej, że zawsze, mimo wiedzy nawet, dusze innych za sobą pociąga i do naśladowania pobudza. Mówię o łaskach prawdziwych od Boga, a nie o złudzeniach i widziadłach z melancholii się rodzących i czysto naturalnych porywów, które później czas najlepiej wykrywa.

13. “Rozrządził we mnie miłość”, a rozrządza w taki sposób przedziwny, że miłość, jaką ta dusza przedtem kochała się w świecie, całkiem ją opuszcza. Miłość zaś jaką przedtem kochała sama siebie, zamienia się w nienawiść, miłość, jaką przedtem kochała krewnych i bliskich, choć pozostaje, ale już ich tylko kocha dla Boga, a miłość nieprzyjaciół do takiego dochodzi w niej bohaterstwa, że gdyby nie ciągłe i niewątpliwe tego dowody, trudno by temu dać wiarę. Nade wszystko zaś miłość Boga tak się w niej potęguje i tak w niej rośnie bez miary, że nieraz staje się dla niej męczarnią, przewyższającą jej siły naturalne. Za czym ustając i jakoby umierając od zbytniego jej nawału, mówi: “Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo mdleję z miłości”.