Podniety miłości Bożej - Strona 6 z 9 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Podniety miłości Bożej

parallax background

 

Rozdział IV



Mówi o modlitwie odpocznienia i zjednoczenia, oraz objaśnia smaki i pociechy, których dusza w tym stanie kosztuje, a w porównaniu z którymi niczym są wszelkie ziemskie przyjemności.

“Lepsze są piersi Twe nad wino, woniejące olejkami najwyborniejszymi” (Pnp 1, 1).

1. O córki moje, jakież to wielkie tajemnice ukrywają się w tych słowach! Daj nam Boże odczuć je sercem, bo wypowiedzieć je usty niepodobna.

Kiedy spodoba się Panu spełnić tę prośbę oblubienicy, wtedy zawiązuje z duszą taką przyjaźń, jaką pojąć zdołają tylko te spomiędzy was, które jej doznały. Wiedząc, że wam to będzie potrzebne, napisałam o tym szeroko i szczegółowo w dwu książkach (które, jeśli taka będzie wola Boża, będziecie mogły czytać po mojej śmierci). Tu więc pokrótce tylko dotknę tego przedmiotu. Nie wiem tylko, czy potrafię teraz w tych samych słowach się wyrazić, w jakich Pan w tamtych pismach dał mi rzecz wypowiedzieć.

2. W tym stanie, o którym mówię, dusza w głębi wnętrza swego czuje słodkość tak wielką, iż z tego samego poznaje bliską obecność swego Pana. Nie jest to proste tylko uczucie pobożne, jakiego tu nieraz z pociechą w sercu doświadczamy, rzewne łzy wylewając na wspomnienie męki Pańskiej, albo grzechów naszych. W tej modlitwie, o której obecnie mówię, a którą nazywam modlitwą odpocznienia, dla wielkiego spokoju, jaki sprawia we wszystkich władzach wewnętrznych – dusza, rzec można, żyje samą tylko wolą, całkowicie pogrążona w tej słodkości, obecnego z nią Boga. Niekiedy jednak w inny sposób ta modlitwa się objawia. Zdarza się, że dusza nie tak zupełnie będzie pochłonięta w tej rozkoszy obecności Bożej, ale za to cały człowiek, wewnętrzny i zewnętrzny, dziwnego doznaje pokrzepienia i cudowne jakieś namaszczenie, czy wonność jakaś nieopisanie słodka wnętrzności jej przenika. Podobnie, jak gdyby się ktoś znalazł niespodziewanie w komnacie, pełnej zapachu rozmaitych wonności i kadzidła, nie zdołałby na razie rozpoznać, z czego ten zapach się składa i skąd pochodzi, tylko czułby, że jest i jego też ogarnia.

3. Podobnie i ta najsłodsza miłość Boga naszego, gdy wnijdzie do naszej duszy, czujemy niewypowiedzianą słodycz, lubujemy się nią i cieszymy, a nie możemy pojąć, jak i którędy tak wielkie dobro nam przyszło. Toteż z obawy utracenia go, nie śmiemy ani się poruszać, ani słowa wymówić, ani oczu otworzyć, by nie zniknęło. I to jest właśnie to, o co chodzi według mego założenia, a co wyraża oblubienica mówiąc, że zostały jej dane piersi Oblubieńca o zapachu wspanialszym niż najlepsze pachnidła. Co dusza w takim stanie czynić powinna, aby odniosła pożytek z łaski jej użyczonej, o tym obszernie mówiłam w dwu księgach wyżej wspomnianych. Tu pokrótce tylko o tym napomykając dla lepszego zrozumienia tego, o czym mówię obecnie, nie mam już potrzeby szeroko opisywać tej przyjaźni (którą Pan na tym stopniu okazuje duszy – którą raczy mieć tak blisko – iżby w niczym już między Nim a nią nie było rozdziału). Rozmaite prawdy pojmuje dusza w takim stanie. Wielka nadziemska światłość wewnątrz ją oświeca, która choć jasnością swoją tak ją olśniewa, iż istoty jej rozpoznać nie zdoła, jasno jednak stawia jej przed oczy wszystką marność tego świata. Nie widzi dusza na oczy tego obranego Mistrza, który ją wewnątrz naucza, ale czuje jasno i wyraźnie bliską Jego obecność i takie z tej bliskości i z tej nauki Jego otrzymuje oświecenie i takie męstwo do wszelkiej cnoty, że sama siebie nie poznaje. Chciałaby wtedy już przez całe życie nic innego nie czynić, jeno chwalić i wysławiać Pana. Tak jest tą rozkoszą przeniknięta i pochłonięta, że zdaje się, jakby nieprzytomna i jakby odeszła od siebie, pogrążona w boskim jakimś upojeniu, w którym sama nie wie czego chcieć, co mówić i o co prosić. Jednak nie tak zupełnie odchodzi od zmysłów, by nie czuła tego, co się w niej dzieje.

4. Gdy Boskiemu Oblubieńcowi spodoba się więcej jeszcze ją wzbogacić i hojniejszą jeszcze napełnić ją rozkoszą, wtedy tak ją do siebie przygarnia i w siebie przemienia, iż dusza, z wielkiej rozkoszy i słodyczy mdlejąca, czuje się niejako zawieszoną w tych boskich objęciach. I przytulona do tego świętego boku i do tych boskich piersi, nic już nie czuje jeno samą rozkosz; chciwie pije to boskie mleko, którym Oblubieniec ją karmi i napawa, czyniąc ją coraz doskonalszą, aby coraz większej mógł jej użyczać rozkoszy, aby przez to i ona coraz więcej godną jej się stawała.

Gdy zaś skończy się dla niej ta uczta nadziemska, gdy przebudzi się z tego snu i z tego niebiańskiego upojenia, wtedy, jak mnie się zdaje, dusza zdumiona i jakby zapamiętała, w uniesieniu dziecinnej świętej prostoty może wołać z oblubienicą: “Lepsze są piersi Twe nad wino”.

Póki zostawała w tym stanie upojenia, zdawało jej się, że już wyżej postąpić nie może. Gdy jednak ujrzała się na wyższy jeszcze stopień wyniesioną, i całkiem w onej niewypowiedzianej wielmożności Boga zanurzoną, i takim boskim pokarmem posilaną, w prostocie serca swego porównywa tamtą rozkosz z tą drugą, większą, i mówi: “Lepsze są piersi Twe nad wino”.

Jest tu podobnie jak z niemowlęciem, które nie czuje tego, jak nieznacznie rośnie, ani nie wie, jak ssie piersi, owszem, nieraz bez żadnego z jego strony przyczynienia się i szukania piersi, matka sama pokarm mu do ust podaje. Tak i tu dusza nic siebie nie rozumie, nic sama nie czyni, ani wie (ani pojąć nie zdoła), jak i skąd przyszło jej ono dobro tak wielkie. To tylko wie, że jest to dobro większe nad wszystko zadowolenie, jakiego człowiek w tym życiu doznać może, choćby miał zebrane razem wszystkie pociechy i rozkosze tego świata. Widzi siebie wysokich prawd nauczoną, a Mistrza, który ją naucza, nie widzi. Widzi siebie utwierdzoną w cnotach i rozkoszami napawaną przez Tego, który sam umie i mocen jest tak stworzenie swoje uszczęśliwić, a nie wie, z czym by to porównać mogła, chyba tylko z pieszczotami matki, z wielkiej miłości tulącej do siebie, karmiącej i pieszczącej ukochane swoje dziecię.

5. “Porównanie to jest chyba najlepsze, bo jak ono dziecię, nic samo nie czyniąc ani rozumiejąc, z lubością tylko przyjmuje pieszczoty, którymi je matka obsypuje, tak i dusza do tego stanu podniesiona, bez żadnego przyczynienia się i działania rozumu, cieszy się tą rozkoszą, którą Oblubieniec ją napawa. Żadnego zaś nie ma pojęcia, ani nie jest zdolna w tej chwili się zastanowić, jakim sposobem dostępuje tego niewypowiedzianego szczęścia. W poprzednim uśpieniu i upojeniu nie tak jeszcze była bez wszelkiego własnego działania, jeszcze w pewnej mierze rozum był czynny, bo rozumiała to, że blisko jest przy Bogu. Dlatego też słusznie mówi: ‘Lepsze są piersi Twe nad wino’.

6. “Wielka jest, Oblubieńcze mój, ta łaska! Rozkoszną ucztą mię raczysz, winem przewybornym mię napawasz, którego dość jednej kropli, bym zapomniała o wszystkim stworzeniu i wyrzekła się wszystkich rzeczy stworzonych i samej siebie, i nie szukała już tych przyjemności i pociech, do których przedtem tęskniła zmysłowa ma natura. Wielka to łaska i nie zasłużyłam na nią.

Teraz zaś, gdy Majestat Boży wyżej ją podniósł i bliżej przygarnął do siebie, słusznie mówi oblubienica: ‘Lepsze są piersi Twe nad wino’. Wielka była ona łaska poprzednia. Boże mój, ale o wiele większa jest ta druga, tym większa, im mniej jest w niej mego działania. Tak ze wszech miar jest ona lepszą, że żaden język nie wypowie rozkoszy i uszczęśliwienia duszy, która jej dostąpi”.

7. Oby nam, córki moje, dał Bóg pojąć tę rozkosz, czyli raczej zakosztować jej, bo tym jedynie sposobem może być pojęta! Niechże teraz przyjdą miłośnicy tego świata, ze swymi bogactwami, z uciechami, z dostojeństwami i ze swymi ucztami! Chociażby mogli (co jest rzeczą niepodobną), używać tych dóbr bez przymieszania złączonych z nimi różnych utrapień, wszystko to i po tysiącu lat uważania nie dorównałoby temu zadowoleniu i uszczęśliwieniu, jakiego w jednej chwili dostępuje dusza, gdy ją Pan do tego stanu podniesie. “Cierpień teraźniejszych, mówi św. Paweł, nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Ani porównać ich nie można, dodam, do jednej godziny tego rozradowania, wesela i rozkoszy, które Bóg już na tej ziemi daje duszy Go miłującej. Nie znosi, o ile rozumiem, żadnego porównania, ani zasłużoną nigdy być nie może ta rozkosz od Pana tak wielka, to zjednoczenie tak jednoczące, ta miłość tak żywo, tak słodko czuć się dająca, tak przewyższająca niskość rzeczy tego świata! Co znaczą w porównaniu z tym uszczęśliwieniem nadziemskim, wszelkie utrapienia tej ziemi? Jeśli nie są znoszone dla miłości Boga, nic nie znaczą; jeśli zaś przyjmujemy je jako pochodzące z woli i ręki Jego Boskiego Majestatu, On je tak stosuje do naszych sił, że tylko nędza i małoduszność nasza może się ich lękać.

8. O chrześcijanie! O córki moje! Ocknijmy się już z tego snu! Patrzmy, jak boska hojność Pana nie czeka nawet życia przyszłego z przygotowaną nagrodą, ale już w tym życiu daje zapłatę. O Jezu mój, obyśmy już zrozumieli, jaki to dla nas zysk, rzucić się w objęcia Twoje i takie ścisłe z Boskim Majestatem Twoim uczynić przymierze: “Ja dla Miłego mego, a dla mnie Miły mój”, by patrzyć na Ciebie tylko, jak Ty na mnie spoglądasz i byś Ty miał pieczę o moich potrzebach, a ja będę miała staranie o Twoich. Nie bądźmyż takimi miłośnikami samych siebie, byśmy przez zbytnią miłość, jak to mówią, sami sobie oczy wyłupili.

Na nowo więc wołam. Boże mój, na nowo błagam Ciebie przez krew Syna Twojego, uczyń mi tę łaskę, “pocałuj mię pocałunkiem ust Twoich”. Bez Ciebie bowiem czymże ja jestem, Panie? Jeśli nie żyję zjednoczona z Tobą, cóż jestem warta? Jeśli choć na krok jeden odejdę od Boskiego Twego Majestatu, dokąd zajdę?

9. O Panie mój, Miłosierdzie moje i Dobro moje, czegóż mogę w tym życiu pragnąć dla siebie lepszego nad to, bym tak została z Tobą złączona, iżby między Tobą a mną żadnego nie było rozdziału? W takim towarzystwie, cóż mi jeszcze może być trudnego? Na co się człowiek nie odważy, mając Ciebie tak blisko przy sobie? I cóż mam w tym wszystkim, co bym sobie samej przypisywać mogła? Tylko winować siebie mogę i to bardzo, że nie służę Tobie tak jak powinnam. Z mocą więc i stanowczą wolą błagam Ciebie z świętym Augustynem: “Daj Panie, co każesz, a każ co chcesz”, a przy łasce i pomocy Twojej, przed niczym nigdy się nie cofnę.

10. “Jasno to widzę i zaprzeczyć tego nie mogę, że Ty, Oblubieńcze mój, cały ‘jesteś dla mnie’. Dla mnie przyszedłeś na świat, dla mnie przebyłeś tak wielkie trudy i cierpienia, dla mnie wydałeś siebie na takie okrutne męki, dla mnie pozostałeś i mieszkasz w Najświętszym Sakramencie, i teraz takimi niewypowiedzianymi rozkoszami mię darzysz! Lecz jakże ja śmiałam, Oblubienico święta, przyswajać sobie i powtarzać za tobą słowa twoje? Cóż ja mogę uczynić dla Oblubieńca mego?

11. “Zaiste córki, jest to trudność, z której nie widzę wyjścia. Jakże i w czymże, Boże mój, ja będę Twoją? Cóż może uczynić dla ciebie tak zła i niedbała służebnica, która umie marnować tylko Twoje łaski! Czego masz się spodziewać po takiej jej służbie? I Chociażbym z Twojej łaski cokolwiek uczyniła, cóż może uczynić mizerny robak, co by mogło być godne Boga wszechmogącego, albo być Mu potrzebne? O miłości! – na cały świat chciałabym wołać to słowo! Miłość bowiem tylko godna jest i może się odważyć mówić z Oblubienicą: ‘Ja dla Miłego mego’. Ona nam również pozwala, byśmy wyobrażały sobie, że miłość nasza jest potrzebna Temu, który jest prawdziwym Miłośnikiem, Oblubieńcem moim i Dobrem najwyższym.

12. “Kiedy więc On raczy pozwalać na to, wołajmyż, córki: ‘Dla mnie Miły mój, a ja dla Miłego mego’. Tyś mój, o Panie! A kiedy Ty przychodzisz do mnie, czegóż jeszcze waham się i powątpiewam, czy zdołam Tobie w czym usłużyć? Odtąd już, Panie, chcę zupełnie zapomnieć o samej sobie, i o to tylko się troszczyć, co mogę uczynić dla Twojej chwały! Nie chcę już mieć innej woli, jedno Twoją wolę. Lecz siły moje są słabe, Ty jeden mocny jesteś, mój Boże, i wszystko możesz! Ja jedno tylko mogę: mieć każdej chwili ochotną wolę do wszystkiego, czego Ty chcesz. Taką też wolą, od tej chwili będę Ci służyć”.

 

Rozdział IV



Mówi o modlitwie odpocznienia i zjednoczenia, oraz objaśnia smaki i pociechy, których dusza w tym stanie kosztuje, a w porównaniu z którymi niczym są wszelkie ziemskie przyjemności.

“Lepsze są piersi Twe nad wino, woniejące olejkami najwyborniejszymi” (Pnp 1, 1).

1. O córki moje, jakież to wielkie tajemnice ukrywają się w tych słowach! Daj nam Boże odczuć je sercem, bo wypowiedzieć je usty niepodobna.

Kiedy spodoba się Panu spełnić tę prośbę oblubienicy, wtedy zawiązuje z duszą taką przyjaźń, jaką pojąć zdołają tylko te spomiędzy was, które jej doznały. Wiedząc, że wam to będzie potrzebne, napisałam o tym szeroko i szczegółowo w dwu książkach (które, jeśli taka będzie wola Boża, będziecie mogły czytać po mojej śmierci). Tu więc pokrótce tylko dotknę tego przedmiotu. Nie wiem tylko, czy potrafię teraz w tych samych słowach się wyrazić, w jakich Pan w tamtych pismach dał mi rzecz wypowiedzieć.

2. W tym stanie, o którym mówię, dusza w głębi wnętrza swego czuje słodkość tak wielką, iż z tego samego poznaje bliską obecność swego Pana. Nie jest to proste tylko uczucie pobożne, jakiego tu nieraz z pociechą w sercu doświadczamy, rzewne łzy wylewając na wspomnienie męki Pańskiej, albo grzechów naszych. W tej modlitwie, o której obecnie mówię, a którą nazywam modlitwą odpocznienia, dla wielkiego spokoju, jaki sprawia we wszystkich władzach wewnętrznych – dusza, rzec można, żyje samą tylko wolą, całkowicie pogrążona w tej słodkości, obecnego z nią Boga. Niekiedy jednak w inny sposób ta modlitwa się objawia. Zdarza się, że dusza nie tak zupełnie będzie pochłonięta w tej rozkoszy obecności Bożej, ale za to cały człowiek, wewnętrzny i zewnętrzny, dziwnego doznaje pokrzepienia i cudowne jakieś namaszczenie, czy wonność jakaś nieopisanie słodka wnętrzności jej przenika. Podobnie, jak gdyby się ktoś znalazł niespodziewanie w komnacie, pełnej zapachu rozmaitych wonności i kadzidła, nie zdołałby na razie rozpoznać, z czego ten zapach się składa i skąd pochodzi, tylko czułby, że jest i jego też ogarnia.

3. Podobnie i ta najsłodsza miłość Boga naszego, gdy wnijdzie do naszej duszy, czujemy niewypowiedzianą słodycz, lubujemy się nią i cieszymy, a nie możemy pojąć, jak i którędy tak wielkie dobro nam przyszło. Toteż z obawy utracenia go, nie śmiemy ani się poruszać, ani słowa wymówić, ani oczu otworzyć, by nie zniknęło. I to jest właśnie to, o co chodzi według mego założenia, a co wyraża oblubienica mówiąc, że zostały jej dane piersi Oblubieńca o zapachu wspanialszym niż najlepsze pachnidła. Co dusza w takim stanie czynić powinna, aby odniosła pożytek z łaski jej użyczonej, o tym obszernie mówiłam w dwu księgach wyżej wspomnianych. Tu pokrótce tylko o tym napomykając dla lepszego zrozumienia tego, o czym mówię obecnie, nie mam już potrzeby szeroko opisywać tej przyjaźni (którą Pan na tym stopniu okazuje duszy – którą raczy mieć tak blisko – iżby w niczym już między Nim a nią nie było rozdziału). Rozmaite prawdy pojmuje dusza w takim stanie. Wielka nadziemska światłość wewnątrz ją oświeca, która choć jasnością swoją tak ją olśniewa, iż istoty jej rozpoznać nie zdoła, jasno jednak stawia jej przed oczy wszystką marność tego świata. Nie widzi dusza na oczy tego obranego Mistrza, który ją wewnątrz naucza, ale czuje jasno i wyraźnie bliską Jego obecność i takie z tej bliskości i z tej nauki Jego otrzymuje oświecenie i takie męstwo do wszelkiej cnoty, że sama siebie nie poznaje. Chciałaby wtedy już przez całe życie nic innego nie czynić, jeno chwalić i wysławiać Pana. Tak jest tą rozkoszą przeniknięta i pochłonięta, że zdaje się, jakby nieprzytomna i jakby odeszła od siebie, pogrążona w boskim jakimś upojeniu, w którym sama nie wie czego chcieć, co mówić i o co prosić. Jednak nie tak zupełnie odchodzi od zmysłów, by nie czuła tego, co się w niej dzieje.

4. Gdy Boskiemu Oblubieńcowi spodoba się więcej jeszcze ją wzbogacić i hojniejszą jeszcze napełnić ją rozkoszą, wtedy tak ją do siebie przygarnia i w siebie przemienia, iż dusza, z wielkiej rozkoszy i słodyczy mdlejąca, czuje się niejako zawieszoną w tych boskich objęciach. I przytulona do tego świętego boku i do tych boskich piersi, nic już nie czuje jeno samą rozkosz; chciwie pije to boskie mleko, którym Oblubieniec ją karmi i napawa, czyniąc ją coraz doskonalszą, aby coraz większej mógł jej użyczać rozkoszy, aby przez to i ona coraz więcej godną jej się stawała.

Gdy zaś skończy się dla niej ta uczta nadziemska, gdy przebudzi się z tego snu i z tego niebiańskiego upojenia, wtedy, jak mnie się zdaje, dusza zdumiona i jakby zapamiętała, w uniesieniu dziecinnej świętej prostoty może wołać z oblubienicą: “Lepsze są piersi Twe nad wino”.

Póki zostawała w tym stanie upojenia, zdawało jej się, że już wyżej postąpić nie może. Gdy jednak ujrzała się na wyższy jeszcze stopień wyniesioną, i całkiem w onej niewypowiedzianej wielmożności Boga zanurzoną, i takim boskim pokarmem posilaną, w prostocie serca swego porównywa tamtą rozkosz z tą drugą, większą, i mówi: “Lepsze są piersi Twe nad wino”.

Jest tu podobnie jak z niemowlęciem, które nie czuje tego, jak nieznacznie rośnie, ani nie wie, jak ssie piersi, owszem, nieraz bez żadnego z jego strony przyczynienia się i szukania piersi, matka sama pokarm mu do ust podaje. Tak i tu dusza nic siebie nie rozumie, nic sama nie czyni, ani wie (ani pojąć nie zdoła), jak i skąd przyszło jej ono dobro tak wielkie. To tylko wie, że jest to dobro większe nad wszystko zadowolenie, jakiego człowiek w tym życiu doznać może, choćby miał zebrane razem wszystkie pociechy i rozkosze tego świata. Widzi siebie wysokich prawd nauczoną, a Mistrza, który ją naucza, nie widzi. Widzi siebie utwierdzoną w cnotach i rozkoszami napawaną przez Tego, który sam umie i mocen jest tak stworzenie swoje uszczęśliwić, a nie wie, z czym by to porównać mogła, chyba tylko z pieszczotami matki, z wielkiej miłości tulącej do siebie, karmiącej i pieszczącej ukochane swoje dziecię.

5. “Porównanie to jest chyba najlepsze, bo jak ono dziecię, nic samo nie czyniąc ani rozumiejąc, z lubością tylko przyjmuje pieszczoty, którymi je matka obsypuje, tak i dusza do tego stanu podniesiona, bez żadnego przyczynienia się i działania rozumu, cieszy się tą rozkoszą, którą Oblubieniec ją napawa. Żadnego zaś nie ma pojęcia, ani nie jest zdolna w tej chwili się zastanowić, jakim sposobem dostępuje tego niewypowiedzianego szczęścia. W poprzednim uśpieniu i upojeniu nie tak jeszcze była bez wszelkiego własnego działania, jeszcze w pewnej mierze rozum był czynny, bo rozumiała to, że blisko jest przy Bogu. Dlatego też słusznie mówi: ‘Lepsze są piersi Twe nad wino’.

6. “Wielka jest, Oblubieńcze mój, ta łaska! Rozkoszną ucztą mię raczysz, winem przewybornym mię napawasz, którego dość jednej kropli, bym zapomniała o wszystkim stworzeniu i wyrzekła się wszystkich rzeczy stworzonych i samej siebie, i nie szukała już tych przyjemności i pociech, do których przedtem tęskniła zmysłowa ma natura. Wielka to łaska i nie zasłużyłam na nią.

Teraz zaś, gdy Majestat Boży wyżej ją podniósł i bliżej przygarnął do siebie, słusznie mówi oblubienica: ‘Lepsze są piersi Twe nad wino’. Wielka była ona łaska poprzednia. Boże mój, ale o wiele większa jest ta druga, tym większa, im mniej jest w niej mego działania. Tak ze wszech miar jest ona lepszą, że żaden język nie wypowie rozkoszy i uszczęśliwienia duszy, która jej dostąpi”.

7. Oby nam, córki moje, dał Bóg pojąć tę rozkosz, czyli raczej zakosztować jej, bo tym jedynie sposobem może być pojęta! Niechże teraz przyjdą miłośnicy tego świata, ze swymi bogactwami, z uciechami, z dostojeństwami i ze swymi ucztami! Chociażby mogli (co jest rzeczą niepodobną), używać tych dóbr bez przymieszania złączonych z nimi różnych utrapień, wszystko to i po tysiącu lat uważania nie dorównałoby temu zadowoleniu i uszczęśliwieniu, jakiego w jednej chwili dostępuje dusza, gdy ją Pan do tego stanu podniesie. “Cierpień teraźniejszych, mówi św. Paweł, nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Ani porównać ich nie można, dodam, do jednej godziny tego rozradowania, wesela i rozkoszy, które Bóg już na tej ziemi daje duszy Go miłującej. Nie znosi, o ile rozumiem, żadnego porównania, ani zasłużoną nigdy być nie może ta rozkosz od Pana tak wielka, to zjednoczenie tak jednoczące, ta miłość tak żywo, tak słodko czuć się dająca, tak przewyższająca niskość rzeczy tego świata! Co znaczą w porównaniu z tym uszczęśliwieniem nadziemskim, wszelkie utrapienia tej ziemi? Jeśli nie są znoszone dla miłości Boga, nic nie znaczą; jeśli zaś przyjmujemy je jako pochodzące z woli i ręki Jego Boskiego Majestatu, On je tak stosuje do naszych sił, że tylko nędza i małoduszność nasza może się ich lękać.

8. O chrześcijanie! O córki moje! Ocknijmy się już z tego snu! Patrzmy, jak boska hojność Pana nie czeka nawet życia przyszłego z przygotowaną nagrodą, ale już w tym życiu daje zapłatę. O Jezu mój, obyśmy już zrozumieli, jaki to dla nas zysk, rzucić się w objęcia Twoje i takie ścisłe z Boskim Majestatem Twoim uczynić przymierze: “Ja dla Miłego mego, a dla mnie Miły mój”, by patrzyć na Ciebie tylko, jak Ty na mnie spoglądasz i byś Ty miał pieczę o moich potrzebach, a ja będę miała staranie o Twoich. Nie bądźmyż takimi miłośnikami samych siebie, byśmy przez zbytnią miłość, jak to mówią, sami sobie oczy wyłupili.

Na nowo więc wołam. Boże mój, na nowo błagam Ciebie przez krew Syna Twojego, uczyń mi tę łaskę, “pocałuj mię pocałunkiem ust Twoich”. Bez Ciebie bowiem czymże ja jestem, Panie? Jeśli nie żyję zjednoczona z Tobą, cóż jestem warta? Jeśli choć na krok jeden odejdę od Boskiego Twego Majestatu, dokąd zajdę?

9. O Panie mój, Miłosierdzie moje i Dobro moje, czegóż mogę w tym życiu pragnąć dla siebie lepszego nad to, bym tak została z Tobą złączona, iżby między Tobą a mną żadnego nie było rozdziału? W takim towarzystwie, cóż mi jeszcze może być trudnego? Na co się człowiek nie odważy, mając Ciebie tak blisko przy sobie? I cóż mam w tym wszystkim, co bym sobie samej przypisywać mogła? Tylko winować siebie mogę i to bardzo, że nie służę Tobie tak jak powinnam. Z mocą więc i stanowczą wolą błagam Ciebie z świętym Augustynem: “Daj Panie, co każesz, a każ co chcesz”, a przy łasce i pomocy Twojej, przed niczym nigdy się nie cofnę.

10. “Jasno to widzę i zaprzeczyć tego nie mogę, że Ty, Oblubieńcze mój, cały ‘jesteś dla mnie’. Dla mnie przyszedłeś na świat, dla mnie przebyłeś tak wielkie trudy i cierpienia, dla mnie wydałeś siebie na takie okrutne męki, dla mnie pozostałeś i mieszkasz w Najświętszym Sakramencie, i teraz takimi niewypowiedzianymi rozkoszami mię darzysz! Lecz jakże ja śmiałam, Oblubienico święta, przyswajać sobie i powtarzać za tobą słowa twoje? Cóż ja mogę uczynić dla Oblubieńca mego?

11. “Zaiste córki, jest to trudność, z której nie widzę wyjścia. Jakże i w czymże, Boże mój, ja będę Twoją? Cóż może uczynić dla ciebie tak zła i niedbała służebnica, która umie marnować tylko Twoje łaski! Czego masz się spodziewać po takiej jej służbie? I Chociażbym z Twojej łaski cokolwiek uczyniła, cóż może uczynić mizerny robak, co by mogło być godne Boga wszechmogącego, albo być Mu potrzebne? O miłości! – na cały świat chciałabym wołać to słowo! Miłość bowiem tylko godna jest i może się odważyć mówić z Oblubienicą: ‘Ja dla Miłego mego’. Ona nam również pozwala, byśmy wyobrażały sobie, że miłość nasza jest potrzebna Temu, który jest prawdziwym Miłośnikiem, Oblubieńcem moim i Dobrem najwyższym.

12. “Kiedy więc On raczy pozwalać na to, wołajmyż, córki: ‘Dla mnie Miły mój, a ja dla Miłego mego’. Tyś mój, o Panie! A kiedy Ty przychodzisz do mnie, czegóż jeszcze waham się i powątpiewam, czy zdołam Tobie w czym usłużyć? Odtąd już, Panie, chcę zupełnie zapomnieć o samej sobie, i o to tylko się troszczyć, co mogę uczynić dla Twojej chwały! Nie chcę już mieć innej woli, jedno Twoją wolę. Lecz siły moje są słabe, Ty jeden mocny jesteś, mój Boże, i wszystko możesz! Ja jedno tylko mogę: mieć każdej chwili ochotną wolę do wszystkiego, czego Ty chcesz. Taką też wolą, od tej chwili będę Ci służyć”.