Święty Szarbel Makhlouf - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD
parallax background

Święty Szarbel Makhlouf

"Prostota życia, która nas nie przekonuje, czyni cuda, które nas przekonują…"

Liban jest krainą świętych prostoty życia, która rodzi cuda i ich milczenia, które przemawia ponadczasowo. Taki właśnie był św. Szarbel – Prorok Miłości i Pielgrzym Wieczności. Ten święty pustelnik odkrył MIŁOŚĆ i pozwolił jej wzrastać, odkrył WIECZNOŚĆ i zaczął nią żyć. Odkrył, że Bóg dla Niego jest wszystkim, a potem konsekwentnie wprowadzał to w życie. Nie przemawiał, nie nauczał, nie pisał… Ukrył siebie w całkowitym milczeniu, by nie przysłaniać dzieła Bożego. Żył na wzór pragnień Serca Jezusowego: cichy i pokorny. Zrobił wszystko, by ON mógł działać.

„Nie zaczynaj niczego na ziemi, jeśli nie będzie to miało końca w niebie, nie wybieraj takiej drogi na ziemi, która nie doprowadzi Cię do nieba”.

Szarbel płonąc miłością do Chrystusa, był jak On i czynił takie same cuda jak ON. Swoim życiem zaprzecza, że bycie pustelnikiem, anachoretą jest bezużyteczne, niepotrzebne społeczeństwu. Kto przysłuży się dzisiaj ludzkości? Kto wszystko postawi na jeden cel, szerząc pokój i mądrość! W Libanie mówi się, że ta ziemie istnieje tylko dzięki modlitwie pustelników.

Święta prostota życia

Józef, bo to jego imię chrzcielne urodził się 8 maja 1828 w ubogiej rodzinie, w maleńkiej wiosce, w wysokich górach. Dla jego rodziców największym bogactwem były dom, szacunek do pracy i wiara. Jako młody chłopak uwielbiał ciszę i samotność, w której odczuwał obecność Boga. Kontemplował Stwórcę w szmerze źródlanej wody, w zapachu polnych kwiatów, w świergocie ptaków, w szumie wiatru i promieniach słońca. Duży wpływ na niego mieli wujkowie, którzy byli zakonnikami. Podziwiał ich ascetyczny styl życia. Chciał iść w ich ślady.

8 sierpnia 1851 mając 23 lata wbrew woli rodziny – wstąpił do nowicjatu Libańskiego Zakonu Maronitów. Wybrał imię Szarbel: złożone z dwóch członów: szarb – historia i El – Bóg, znaczy HISTORIA BOGA.

1 listopada 1853 złożył śluby wieczyste. W Annai spotykał się z pustelnikiem Elizeuszem i to on zasugerował swojemu bratu Nimatullah’owi Al-Hardini’emu, asystentowi generalnemu wysłanie Szarbela na studia. Święty żył prosto i wzorowo, wykonując swoje obowiązki.

Po 23 latach spędzonych we wspólnocie klasztornej od 1875 roku kolejne 23 lata spędził Szarbel w pustelni św. Piotra i Pawła. Gdy jakiś mnich czuł powołanie pustelnicze, przełożeni musieli potwierdzić ten wybór, który obowiązywał do śmierci. Regułą pustelni była wymagająca: określony rytm modlitwy i pracy, posty i jeden posiłek dzienni.

Sama pustelnia znajdowała się 20 minut drogi od klasztoru na wysokości 1378 m n.p.m., 200 metrów powyżej od klasztoru. Szarbel zamieszkał na osobności z 3 współbraćmi. Nie oddalał się bez powodu, a jedynie co tydzień schodził do klasztoru po porcję pokarmu dla siebie i dwóch pozostałych pustelników.

Mądry i pobożny. Poważny, dyskretny i zrównoważony. Był wykształconym mnichem, prawdziwym erudytą. Znał syryjski i tłumaczył go na arabski. Mówił z zapałem, ale w wypowiedziach był syntetyczny i precyzyjny staranie dobierając słowa. Mówił tylko to, co konieczne. Zewnętrznie mógł sprawiać wrażenie człowieka naiwnego i prostackiego, apatycznego i ograniczonego. W ten sposób ukrywał swe bogactwo intelektualne i dary duchowe. W rzeczywistości był inteligentny, kompetentny, przenikliwy miał dobre podstawy teoretyczne. Opierał się na Bożej mądrości. Dawał świadectwo Ducha. Pragnął tylko Boga… Nie zwracał uwagi na siebie.

Nie miał żadnych braków, nie widziano jego potknięć, nie rodził pretensji. Doskonale przestrzegał reguły. Nie miał skrupułów i niepokojów. Roztropnie i nieustannie umartwiał swoje ciało, ale bez problemów zdrowotnych. Rodził szacunek i nie wywoływał skandalu. Odmawiał zaszczytnych funkcji. Nie tracił czasu, dobrze go wykorzystywał. Był spokojny i łagodny – kto spojrzał na niego od razu musiał go pokochać. Delikatny panował nad swoimi humorami i skłonnościami. Nie narzekał ani na chłód ani na upał. Był cierpliwy nie odczuwał znudzenia, smutku, niepokoju ani rozpaczy. Nikomu nie schlebiał. Wypełniał swoje obowiązki. Nie poddawał się swoim uczuciom. Choćby smutkowi. Ufał. Wybierał to, co gorsze i trudniejsze.

Żył na ziemi, ale jego serce i myśli były już w niebie. Zachowywał się jakby umarł dla świata. Starał się być niewidoczny. Nie mówił o sobie. Zapominał o sobie. Nie usprawiedliwiał się. Był samą pokorą. Nie robił nic gorszącego. Nie zwracał uwagi na to się działo wokół niego. Cieszył się tym co miał, niczego nie chciał zmieniać. Żył w stałej obecności Boga. Życie materialne nie miało dla niego znaczenia. Nie wpadał w panikę z powodu kataklizmów.

Praktykował nieustanną modlitwę. Rozważał wzorem ojców pustyni Sławo Boże i odmawiał różaniec. Kochał nocne adoracje. Jego codzienność to modlitwa, motyka lub sierp oraz układanie kamieni.

Mówił:

Ciało zachowuje się jak osioł, - jeśli je zaspokoisz, staje się nieposłuszne. Kiedy jest głodne – pokornieje.

Jako zakonnik, a szczególnie jako pustelnik dbał o milczenie. Żył w milczeniu. Ale nie był ani naiwny, ani aspołeczny. Nie był ponury, nie żywił niechęci do ludzi. Po prostu milczał… Nie mówił tylko odpowiadał na pytania. Zżył się z ciszą. Nie okazywał znudzenia na modlitwie.

Mów tylko wtedy, gdy twoje słowa są głębsze i mądrzejsze niż twoje milczenie. Jeśli nie zrozumiesz mojego milczenia, nie zrozumiesz moich słów.

Umierał 8 dni w bolesnej agonii, znosząc ją w głębokim pokoju. Odszedł do wieczności 24 grudnia w wigilię Bożego Narodzenia 1898 roku, mając 70 lat.

Nieobecny przeor ojciec Antonii po powrocie do klasztoru skwitował:

Wraz ze śmiercią ojca Szarbela straciliśmy piorunochron, który osłaniał w czasie burzy nasz zakon, wspólnotę i Liban. Straciliśmy błyszczącą gwiazdę, która swoją świętością ochraniała Zakon, kościół i cały Liban. Módlmy się, aby Bóg uczynił go naszym patronem, który będzie nas strzegł i prowadził przez ciemności ziemskiego życia.

Już w pierwszą noc po pogrzebie miejscowa ludność zaobserwowała tajemnicze światło w okolicach klasztoru. Po otwarciu grobu jego ciało, pomimo upływu czasu nie miało najmniejszego śladu rozkładu, skóra była rumiana, mięśnie elastyczne i temperatura osoby żyjącej. Jedyne, co było nadzwyczajne –  to przyjemny zapach i substancja pokrywająca ciało, wyglądająca na mieszaninę krwi i wody. Ta sytuacja nienaruszalności ciała i wydzielającej się cieczy trwała do beatyfikacji. Potem ciało zaczęło wysychać. Takiego przypadku nie odnotowano wcześniej w medycynie.

Do dziś zostało udokumentowanych około 24 tys. uzdrowień psychicznych i fizycznych, które miały miejsce za jego wstawiennictwem, nie tylko wśród chrześcijan, ale także wśród wyznawców innych religii: muzułmanów i druzów jak również u niewierzących i poszukujących.

Ciało o zapachu nieba. Jasna lampa dla ludzkości. Naczynie wonności. Gwiazda. Przyjaciel Ukrzyżowanego. Cudowny kwiat świętości. Wzór cierpliwości i ciszy. Ogród cnót. Zauroczony Bogiem. Szukający zagubionych. A Jego życie jakie było? Ubogie, pokorne, ukryte, proste i skromne. To świętość stała się codziennością, a to co, zwyczajne działało nadzwyczajnie.

Każdy człowiek jest jakby lampą Boga.

o. Mariusz Wójtowicz OCD

FOTOGALERIA