Twierdza wewnętrzna - Strona 2 z 30 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Twierdza wewnętrzna

parallax background

Prolog



IHS

1. Rzadko które zadanie, zlecone mi przez posłuszeństwo, wydało mi się tak trudne, jak rozkaz obecnie mi dany – napisania rzeczy o modlitwie. Naprzód dlatego, że nie czuję, by Pan mi udzielił zapału i ochoty do tej pracy, a po wtóre, że od trzech miesięcy cierpię takie osłabienie i taki szum w głowie, iż nawet w interesie naglącym ledwo coś zdołam napisać. Wiedząc jednak, że siła posłuszeństwa zwykła ułatwiać rzeczy na pozór niepodobne, ochotnie przystępuję do tej pracy, chociaż wola mocno się przed nią wzdryga. Nie dał mi bowiem Pan tyle cnoty i męstwa, bym umiała ciągle walczyć z ustawicznymi chorobami, jakie mię trapią i z nawałem wszelkiego rodzaju zatrudnień, bez zapierania siebie. Niech mnie więc wesprze Ten, który w tylu innych trudniejszych potrzebach działał we mnie i okazał nade mną moc łaski swojej; w Jego miłosierdziu pokładam całą ufność moją.

2. Sądzę też, że niewiele co więcej potrafię tu powiedzieć nad to, co już w innych księgach napisanych z posłuszeństwa powiedziałam, owszem, boję się, czy nie będzie to zupełnie to samo. Jestem bowiem dosłownie tak samo jak te ptaki, które uczą mówić, a które nie umiejąc nic więcej nad to, czego je wyuczono, wciąż to samo powtarzają. Jeśli zaś Pan zechce, bym powiedziała co nowego, sam mi wskaże, co mam mówić lub przypomni mi rzeczy dawniej powiedziane; będzie to dla mnie łaska bardzo pożądana, bo pamięć mam słabą, a chciałabym jednak odszukać w pamięci niektóre uwagi dobrze i trafnie, jak mię upewniano, powiedziane i powtórzyć je tu, zwłaszcza gdyby one zaginęły. A jeśliby Pan i tego mi nie użyczył, ja i tak korzyść będę miała, że przez posłuszeństwo natrudzę się i bólu głowy sobie przymnożę, choćby to nikomu innemu nie przyniosło pożytku.

3. Zaczynam więc w imię posłuszeństwa dziś, w dzień Trójcy Przenajświętszej, roku 1577, w tym klasztorze Karmelu św. Józefa w Toledo, w którym obecnie przebywam, poddając się we wszystkim co tu powiem zdaniu tych, którzy mi to pisać kazali, a są to mężowie wielkiej nauki. Jeślibym coś powiedziała niezgodnego z tym, czego uczy święty Rzymski Kościół Katolicki, będzie to skutkiem nieświadomości, a nie złej woli mojej. Tego niech każdy na zawsze będzie pewny, bo nauce Kościoła św. zawsze byłam, jestem i z łaski Boga zawsze zostanę poddana. Niech On na zawsze będzie chwalony i uwielbiany, amen.

4. Ci, z których rozkazu piszę, mówią mi, że siostrom tych klasztorów Najświętszej Pani naszej’ z Góry Karmel potrzeba, aby im kto wyjaśnił pewne wątpliwości, jakie mają w rzeczach modlitwy. Ponieważ zaś, zdaniem ich, niewiasty łatwiej zrozumieją naukę podawaną im przez niewiastę, i nadto dla wielkiej miłości, jaką dla mnie mają, to, co sama im powiem, skuteczniej im trafi do serca, więc uważają, że praca moja, jeśli zdołam wykonać ją jak należy, będzie miała niejaką wartość swoją. Z tego więc powodu, w tym, co tu piszę, zwracam się do nich, gdyż byłby to chyba nierozum z mojej strony sądzić, by ta praca moja mogła się na co zdać komu innemu. Wielką już łaskę Pan mi uczyni, jeśli choć która z sióstr skorzysta ze słów moich, by choć trochę więcej Go uwielbiać. On wie dobrze, że niczego więcej nie pragnę. Jest zaś rzeczą jasną, że jeśli zdarzy mi się coś trafnie powiedzieć, nie jest to moją zasługą i nie będą mi jej przypisywały, chybaby tyle im nie dostawało rozumu, ile mnie nie dostaje zdolności do podobnych rzeczy, jeśli Pan sam w miłosierdziu swoim mnie nie wspomoże.

Prolog



IHS

1. Rzadko które zadanie, zlecone mi przez posłuszeństwo, wydało mi się tak trudne, jak rozkaz obecnie mi dany – napisania rzeczy o modlitwie. Naprzód dlatego, że nie czuję, by Pan mi udzielił zapału i ochoty do tej pracy, a po wtóre, że od trzech miesięcy cierpię takie osłabienie i taki szum w głowie, iż nawet w interesie naglącym ledwo coś zdołam napisać. Wiedząc jednak, że siła posłuszeństwa zwykła ułatwiać rzeczy na pozór niepodobne, ochotnie przystępuję do tej pracy, chociaż wola mocno się przed nią wzdryga. Nie dał mi bowiem Pan tyle cnoty i męstwa, bym umiała ciągle walczyć z ustawicznymi chorobami, jakie mię trapią i z nawałem wszelkiego rodzaju zatrudnień, bez zapierania siebie. Niech mnie więc wesprze Ten, który w tylu innych trudniejszych potrzebach działał we mnie i okazał nade mną moc łaski swojej; w Jego miłosierdziu pokładam całą ufność moją.

2. Sądzę też, że niewiele co więcej potrafię tu powiedzieć nad to, co już w innych księgach napisanych z posłuszeństwa powiedziałam, owszem, boję się, czy nie będzie to zupełnie to samo. Jestem bowiem dosłownie tak samo jak te ptaki, które uczą mówić, a które nie umiejąc nic więcej nad to, czego je wyuczono, wciąż to samo powtarzają. Jeśli zaś Pan zechce, bym powiedziała co nowego, sam mi wskaże, co mam mówić lub przypomni mi rzeczy dawniej powiedziane; będzie to dla mnie łaska bardzo pożądana, bo pamięć mam słabą, a chciałabym jednak odszukać w pamięci niektóre uwagi dobrze i trafnie, jak mię upewniano, powiedziane i powtórzyć je tu, zwłaszcza gdyby one zaginęły. A jeśliby Pan i tego mi nie użyczył, ja i tak korzyść będę miała, że przez posłuszeństwo natrudzę się i bólu głowy sobie przymnożę, choćby to nikomu innemu nie przyniosło pożytku.

3. Zaczynam więc w imię posłuszeństwa dziś, w dzień Trójcy Przenajświętszej, roku 1577, w tym klasztorze Karmelu św. Józefa w Toledo, w którym obecnie przebywam, poddając się we wszystkim co tu powiem zdaniu tych, którzy mi to pisać kazali, a są to mężowie wielkiej nauki. Jeślibym coś powiedziała niezgodnego z tym, czego uczy święty Rzymski Kościół Katolicki, będzie to skutkiem nieświadomości, a nie złej woli mojej. Tego niech każdy na zawsze będzie pewny, bo nauce Kościoła św. zawsze byłam, jestem i z łaski Boga zawsze zostanę poddana. Niech On na zawsze będzie chwalony i uwielbiany, amen.

4. Ci, z których rozkazu piszę, mówią mi, że siostrom tych klasztorów Najświętszej Pani naszej’ z Góry Karmel potrzeba, aby im kto wyjaśnił pewne wątpliwości, jakie mają w rzeczach modlitwy. Ponieważ zaś, zdaniem ich, niewiasty łatwiej zrozumieją naukę podawaną im przez niewiastę, i nadto dla wielkiej miłości, jaką dla mnie mają, to, co sama im powiem, skuteczniej im trafi do serca, więc uważają, że praca moja, jeśli zdołam wykonać ją jak należy, będzie miała niejaką wartość swoją. Z tego więc powodu, w tym, co tu piszę, zwracam się do nich, gdyż byłby to chyba nierozum z mojej strony sądzić, by ta praca moja mogła się na co zdać komu innemu. Wielką już łaskę Pan mi uczyni, jeśli choć która z sióstr skorzysta ze słów moich, by choć trochę więcej Go uwielbiać. On wie dobrze, że niczego więcej nie pragnę. Jest zaś rzeczą jasną, że jeśli zdarzy mi się coś trafnie powiedzieć, nie jest to moją zasługą i nie będą mi jej przypisywały, chybaby tyle im nie dostawało rozumu, ile mnie nie dostaje zdolności do podobnych rzeczy, jeśli Pan sam w miłosierdziu swoim mnie nie wspomoże.