Twierdza wewnętrzna - Strona 22 z 30 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Twierdza wewnętrzna

parallax background

 

Rozdział VIII



Opowiada, w jaki sposób Bóg udziela siebie duszy przez widzenie umysłowe i daje pewne przestrogi. – Jakie skutki sprawuje to widzenie, gdy jest prawdziwe. – Jak bardzo należy podobne łaski chować w milczeniu.

1. Abyście lepiej jeszcze się przekonały, że tak jest, jak mówię: że im wyżej dusza postąpi, tym bliższe ma obcowanie i towarzystwo z najsłodszym Jezusem, nie będzie od rzeczy, że wam tu pokażę, jak Pan, gdy zechce, zniewala duszę do tego z Nim towarzystwa. Czyni to zaś tak, iż choćby nawet chciała, nie jest w jej możności ani na chwilę odłączyć się od Niego. Jasno to widać z cudownych dróg i sposobów, jakimi On w boskiej łaskawości swojej nam siebie udziela i w niewypowiedzianie dziwnych zjawieniach i widzeniach miłość nam swoją okazuje. O tym chcę tu nieco powiedzieć, raz, abyście wy – gdyby wam Pan podobnych łask użyczyć raczył – nie dziwiły się im i nie przeraziły się, a po wtóre, abyśmy wszystkie, jeśli z łaski Pana zdołam choć w części przynajmniej te rzeczy wyjaśnić, wspólnie z całego serca Go wysławiały. A chociażby nam samym tych wysokich darów odmówił, za innych przecież, nimi zaszczyconych, dzięki Mu winnyśmy czynić, iż On, taki wielki Pan i Mocarz, tak łaskawie raczy się udzielać stworzeniu swemu.

2. Otóż bywa tak, że w chwili, gdy dusza ani się spodziewa, by miała otrzymać taką łaskę i nigdy jej nawet przez myśl nie przeszło, by mogła na coś podobnego zasłużyć, nagle czuje przy sobie Pana naszego Jezusa Chrystusa, choć Go ani oczyma ciała, ani wzrokiem wewnętrznym nie widzi. Nazywają to, nie wiem dlaczego, widzeniem umysłowym. Jedna osoba, której Pan tę łaskę uczynił, prócz innych, o których niżej będzie mowa, z początku wielkie miała z tego powodu strapienie, bo nic nie widząc, nie mogła pojąć, co to jest. Czuła wprawdzie z największą pewnością, że Ten, który jej się w taki sposób objawia, jest to sam Pan Jezus. Jawnie też świadczyły jej o tym przedziwne skutki, jakie w niej to widzenie sprawiało, mimo to jednak, nie mogła się obronić obawie i wątpliwości, czy to widzenie, choć takie wyraźne, że o rzeczywistości jego wątpić nie mogła, istotnie od Boga pochodzi, a nie raczej od złego ducha. Tym bardziej, że o widzeniu umysłowym nigdy przedtem nie była słyszała ani nawet nie przypuszczała, by mogło być takie widzenie. Jasno też wówczas poznała, że Ten, który przedtem już wielokrotnie do niej mówił w sposób wyżej w swoim miejscu opisany, był to nie kto inny, jeno tenże Pan, którego czuła przy sobie. Do chwili bowiem otrzymania tej ostatniej łaski, choć zawsze słyszała i rozumiała słowa, nie wiedziała nigdy, kto mówi.

3. Strwożona więc tym widzeniem (zwłaszcza, że ten rodzaj nie przemija prędko, jak widzenia przez wyobraźnię, ale trwa dużo dłużej, po kilka dni, niekiedy i przeszło rok cały), dusza ta udała się z tym swoim ciężkim strapieniem do zwykłego spowiednika. Ten ją zapytał, skąd może wiedzieć, że to Pan, kiedy nic nie widzi i jak ten Pan wygląda z twarzy? Na to ona odrzekła, że nie wie, że żadnej twarzy nie widzi i nic nie może powiedzieć nad to, co powiedziała, ale to tylko wie, że nie kto inny mówi do niej, jeno Pan, i że nie jest to żadne złudzenie. Jakoż, choć ciągle ją na różny sposób straszono i choć te strachy mocno ją przerażały, najczęściej jednak niepodobna jej było wątpić o tym, że w tych zjawieniach istotnie Pan jest przy niej obecny, zwłaszcza gdy słyszała od Niego te słowa: Nie bój się, to Ja jestem. Słowa te taką miały potęgę, że wobec nich znikała wszelka wątpliwość. Za czym, dziwnie pokrzepiona na duchu i ucieszona, że w takim dobrym znajduje się towarzystwie, czuła wyraźnie, jak wielką cudowna ta łaska jest jej pomocą do ciągłej pamięci na obecność Boga i do usilnej w czuwaniu nad sobą pilności, aby niczego nie uczynić, co by mogło obrazić oczy Boskiego Majestatu Jego, patrzące na nią bezustannie. Ile razy przystępowała do rozmowy z Panem na modlitwie, zawsze czuła Go tak blisko siebie, iż niepodobna, by każdego słowa, każdego westchnienia jej nie słyszał. Ona jednak Jego słowa nie zawsze słyszała, tylko chwilowo i niespodzianie, kiedy Pan widział, że jej tego potrzeba. Czuła Go stojącego przy sobie, z prawej strony, ale nie w taki sposób, w jaki zwykle czujemy czyjąś przy nas obecność. Tu bowiem jest zupełnie inny rodzaj uczucia, a tak subtelny, że nikt by go, sądzę, opisać nie zdołał. Uczucie to jednak jest równie wyraźne jak tamto i taką samą pewność daje, owszem, i dużo większą, wrażenie zmysłowe bowiem może nas omylić, to uczucie nigdy. A takie wielkie z niego wypływają dla duszy korzyści i takie przedziwne skutki wewnętrzne, że niepodobna, by uczucie to mogło się rodzić z melancholii, jak również niepodobna, by zły duch mógł być sprawcą takich łask, jakich tu dusza dostępuje: takiego pokoju, takich nieustających pragnień podobania się Bogu, takiej wzgardy dla wszystkiego, co nie podnosi do Niego. Jakoż później, w miarę jak Pan coraz wyraźniej się jej objawiał, dusza ta z wszelką już pewnością przekonała się, że widzenia jej nie są sprawą czartowską.

4. Przedtem jednak długo wielkim chwilami podlegała obawom, czasem znowu wielkie czuła zawstydzenie, nie mogąc pojąć, skąd i za co taka niesłychana łaska jej się dostała w udziale. Byłyśmy z sobą tak jedno, że nic się nie działo w duszy tamtej, o czym bym ja nie wiedziała. Możecie więc być pewne, że cokolwiek wam mówię o tych przejściach wewnętrznych, wszystko to rzetelną jest prawdą.

Łaska ta, tym samym, że jest od Pana, sprawia w duszy głębokie zawstydzenie i pokorę; gdyby pochodziła od złego ducha, skutki jej byłyby wprost przeciwne. Widząc jasno, że jest to rzecz dana od Boga, żadna bowiem usilność ludzka nie zdołałaby jej sprawić, nie może dusza żadną miarą poczytywać jej sobie za swoje dobro, ani nie uznać tego, że otrzymała ją z ręki Boga. I choć z tych łask, o których mówiłam poprzednio, niektóre, zdaniem moim, są większe, ta jednak tę ma wyższość, że daje duszy szczególnie jasne poznanie Boga, a to nieustające, które za nią idzie z Majestatem Boskim towarzystwo, wzbudza w niej miłość ku Niemu najtkliwszą i gorętsze jeszcze niż tamte, pragnienia poświęcenia całej siebie na służbę Jego. Wielką przy tym daje czystość i jasność sumienia, bo towarzysząca jej wszędzie Boża obecność zniewala ją do ciągłej uwagi na siebie. Wiemy wprawdzie, że Bóg jest wszędzie obecny i że patrzy na wszystkie sprawy nasze, ale taka jest nieudolność naszej natury, że łatwo się o tej prawdzie zapomina. Tutaj zaś zapomnieć o niej niepodobna, bo Pan przy boku duszy stojący, wciąż jej obecność swoją przypomina. Wreszcie i tamte łaski, poprzednio opisane, skutkiem nieustającego zapału miłości, jakim tu dusza płonie ku Temu, którego widzi przy sobie, częściej jeszcze niż przedtem przychodzą.

Słowem, po tych korzyściach, jakie stąd odnosi, dusza poznaje i czuje, jak niesłychanie wielkiej ceny jest ta łaska, której dostąpiła, dziękuje więc za nią Panu i nie oddałaby jej za żadne skarby i rozkosze tej ziemi. Stąd też, gdy spodoba się Panu odjąć od niej tę łaskę, bolesne czuje osamotnienie i tęsknotę. I choćby wówczas z wszelką możliwą usilnością starała się o odzyskanie tego boskiego towarzystwa, nic jej to nie pomoże, łaskę tę bowiem daje Pan, kiedy i komu chce, własną zaś wolą i staraniem nikt jej nie nabędzie. Nieraz też w tym widzeniu odczuwa się obecność którego ze Świętych, co także wielki jej przynosi pożytek.

6. Zapytacie, jakim sposobem, nic nie widząc, może dusza wiedzieć, że jest przy niej Pan Jezus albo Najświętsza Matka Jego, albo jakiś święty? – Tego wam dusza nie wytłumaczy, bo i sama nie zdoła rozpoznać, jakim sposobem to poznaje; to tylko wie z zupełną pewnością, że poznaje. Że poznaje Pana, kiedy mówi do niej, to, zdaje się, łatwiej jeszcze zrozumieć, ale że poznaje świętego, który nic nie mówi, którego Pan snadź tylko dla wspomożenia lub dla towarzystwa jej daje, to rzecz dziwna. Bywają tu inne jeszcze rzeczy duchowe, których niepodobna opisać. Z tego samego okazuje się jasno, jaka jest niskość i nieudolność natury naszej ku zrozumieniu nieogarnionych wielmożności Boga, kiedy i tych nawet, które nam tu wyraźnie objawia, pojąć i wypowiedzieć nie zdołamy. Przeto i ten, komu Pan tej łaski użyczyć raczy, to jedno tylko uczynić może, że ją przyjmie z podziwieniem i z uwielbieniem Boskiego Majestatu Jego. Niechaj za nią szczególne Panu dzięki składa, bo jest to łaska, której nie udziela się każdemu. Niechaj ją ma w jak najwyższej cenie i tym silniej się stara doskonałą Bogu służbę oddawać, kiedy boska łaskawość Jego tak hojnej mu ku temu pomocy użycza. Stąd także nie ma obawy, aby taka dusza miała siebie za lepszą od drugich; przeciwnie, ma ona o sobie to przekonanie, że nikt na całym świecie gorzej Bogu nie służy niż ona, bo czuje to, że na całym świecie nie ma nikogo, kto by Mu do większej niż ona obowiązany był wdzięczności, w czym zupełną ma słuszność. Dlatego też najmniejsze uchybienie żalem serdecznym, jakby ostrym grotem, przeszywa jej wnętrzności.

7. Po tych znakach i skutkach, które ta łaska pozostawia w duszy, każda z was, którą by Pan zechciał tą drogą prowadzić, może się przekonać, że nie jest to ani oszukanie diabelskie, ani złudzenie wyobraźni. Niepodobna bowiem – powtarzam – by proste urojenie fantazji tak długo trwało, a jeszcze bardziej, zdaniem moim, niepodobna, by widzenia, z których takie na duszę spływają korzyści i tak wielki spokój wewnętrzny, mogły być sprawą złego ducha. Nie diabelski to obyczaj wzbogacać dusze w cnoty, ani też nie zdoła on, choćby chciał, sprawić takiej rzeczy dobrej. Toteż, gdyby w tym była ręka jego, zaraz by, pod wpływem takich widzeń, w duszy, zdradą jego oszukanej, powstawały mgły i wyziewy wysokiego rozumienia o sobie i poczytywania siebie za coś lepszego od drugich. Lecz ustawiczne złączenie duszy z Bogiem i zanurzenie się w Nim myślą, tak jest wstrętne diabłu i do takiej doprowadza go wściekłości, że choćby istotnie spróbował kiedy tą drogą kusić dusze’ i oszukać, z pewnością drugi raz tej próby nie powtórzy. Bóg też wierny jest i nie dopuści nieprzyjacielowi opanować duszy, która tego jedynie pragnie, by była Jemu przyjemna i gotowa jest życie swoje oddać dla czci i chwały Jego. Nie opuści jej Pan w pokusie i rychło jej odkryje zdrady kusiciela.

8. Powtarzam więc i wciąż to powtarzać będę, że jeśli jeno dusza czuje i widzi w sobie te skutki, które, jak mówiłam, widzenia owe sprawują, bezpieczna jest i może być spokojna. Bo chociażby kiedy z dopuszczenia Bożego diabeł ważył się ją napastować. Pan ją zwycięsko i z większą dla niej korzyścią wyprowadzi z pokusy, a czart odejdzie, sromotnie pobity na głowę. Przeto, córki, która z was idzie tą drogą, niechaj się nie trwoży. Co innego bojaźń Boża; ta zawsze jest dobra i zawsze ją mieć powinnyśmy, abyśmy zawsze czuwały, jak Pan przykazał i w niczym nie ufały samym sobie. Bez takiej świętej bojaźni łatwo mogłybyście, widząc siebie tak wzbogaconymi, opuścić się w pracy wewnętrznej, a to byłoby znakiem, że widzenia wasze nie są z Boga, skoro nie sprawują w was owych skutków, o których mówiłam. W pierwszych początkach tych widzeń dobrze będzie pod sekretem spowiedzi zasięgnąć zdania jakiego prawdziwie uczonego teologa, bo takim z urzędu przystoi oświecać nas, lub też jakiego męża wysoko duchowego, jeśli wam się taki nadarzy. Jeśli nie ma takiego, pożyteczniej jest znieść się z mężem gruntownie uczonym, a najlepiej jest udać się do takiego, który by to dwoje w sobie łączył. Jeśliby wam powiedział, że widzenia wasze są tylko urojeniem, nie frasujcie się o to. Urojenie takie, zapewne, że pożytku wielkiego duszy nie przyniesie, ale i szkody wielkiej wyrządzić jej nie może. Polecajcie tylko siebie miłosierdziu Pana, aby wam nie dopuścił ulec oszukaniu. Gorsze byłoby strapienie, gdyby wam powiedziano, że jest to sprawa złego ducha. Teolog prawdziwie uczony, sądzę, że takiego wyroku o tych widzeniach nie wyda, jeśli jeno takie z nich skutki wynikają, jak je opisałam. Ale chociażby on tak rzecz osądził, Pan sam, przy boku waszym stojący, pocieszy was, pewna tego jestem, i otuchy wam doda, a jemu przymnoży oświecenia wewnętrznego, aby i was wedle prawdy oświecił.

9. Jeślibyście, szukając rady, trafiły na spowiednika, którego Pan, choćby i nie zaniedbywał rozmyślania, tą wyższą drogą nie prowadzi, taki od pierwszego słowa przerazi się wyznaniem waszym i od razu wszystko zgani i odrzuci. Dlatego, jak mówiłam, radzę wam udać się raczej do uczonego teologa, chociażby nie był mężem modlitwy. Najlepiej zaś będzie trzymać się takiego, jeśli się nadarzy, który by z głęboką nauką łączył nabytą z własnego doświadczenia znajomość rzeczy duchowych. Przełożona zaś pozwolenia na zniesienie się z takim doradcą niechaj nie odmawia, bo jakkolwiek by o duszę takiej siostry, patrząc na cnotliwe życie jej, była spokojna, zawsze jednak, dla zobopólnego bezpieczeństwa, ścisły ma obowiązek nie tylko nie stawiać siostrze żadnych przeszkód, ale i zrobić jej wszelkie ułatwienia, jakie od niej zależą. A gdy już tak przed upatrzonym powiernikiem się otworzy i stosowne od niego otrzyma wskazówki, niech już ta dusza się uspokoi i nikomu więcej o tym nie mówi. Chociaż zdarza się niekiedy, że diabeł, tam gdzie nie ma żadnego powodu do obawy, takie przecież wznieci w niej niepomierne strachy, że zmuszona będzie, nie poprzestając na onym jednym zwierzeniu się, dalej jeszcze szukać rady i światła u drugich. Zwłaszcza wtedy, jeśli ma spowiednika niedoświadczonego i bojaźliwego, będzie do tego zmuszona, bo on sam będzie ją odsyłał do drugiego i trzeciego po radę. Tym sposobem rzecz, która słusznie miała być trzymana w głębokiej tajemnicy, rozgłasza się i dusza, która pragnęłaby, by nikt o niej nie wiedział, nagle staje się przedmiotem głośnych rozmów i sądów ludzkich, z czego wynikają dla niej ciężkie utrapienia, a i samże Zakon w takich czasach, jak te obecne, może na tym ucierpieć. Wielkiej więc potrzeba tu roztropności i baczności, co zwłaszcza przeoryszom bardzo usilnie zalecam.

10. I to także każda powinna mieć na uwadze, by w postępowaniu swoim nie robiła różnicy między siostrami i tej, która miewa podobne widzenia, nie poczytywać zaraz za lepszą od drugich. Pan każdą duszę prowadzi taką drogą, jaką widzi być dla niej potrzebną. Zapewne, że podobne łaski są dla duszy nimi obdarzonej przysposobieniem do wysokiego postępu w świętości, jeśli czyni z nich należny pożytek; ale nieraz też Bóg tą drogą prowadzi dusze bardzo słabe w cnocie. Samo więc posiadanie tych łask nie stanowi jeszcze osobliwej dla duszy zalety, tak samo jak nieposiadanie ich żadnej jeszcze nie czyni ujmy. Miarą świętości są cnoty; która wierniej i żarliwiej służy Panu w umartwieniu, w pokorze, w czystości sumienia, ta będzie świętsza nad drugie. Ale o tym my tu na ziemi pewności mieć nie możemy, będziemy ją mieli dopiero w on dzień, kiedy Sędzia sprawiedliwy odda każdemu wedle zasług jego. Tam ze zdumieniem ujrzymy, jak dalece sądy Jego różne są od sądów naszych, jak wysoko przewyższają wszelką myśl i pojęcie nasze. Chwała Jemu i dziękczynienie na wieki, amen.

 

Rozdział VIII



Opowiada, w jaki sposób Bóg udziela siebie duszy przez widzenie umysłowe i daje pewne przestrogi. – Jakie skutki sprawuje to widzenie, gdy jest prawdziwe. – Jak bardzo należy podobne łaski chować w milczeniu.

1. Abyście lepiej jeszcze się przekonały, że tak jest, jak mówię: że im wyżej dusza postąpi, tym bliższe ma obcowanie i towarzystwo z najsłodszym Jezusem, nie będzie od rzeczy, że wam tu pokażę, jak Pan, gdy zechce, zniewala duszę do tego z Nim towarzystwa. Czyni to zaś tak, iż choćby nawet chciała, nie jest w jej możności ani na chwilę odłączyć się od Niego. Jasno to widać z cudownych dróg i sposobów, jakimi On w boskiej łaskawości swojej nam siebie udziela i w niewypowiedzianie dziwnych zjawieniach i widzeniach miłość nam swoją okazuje. O tym chcę tu nieco powiedzieć, raz, abyście wy – gdyby wam Pan podobnych łask użyczyć raczył – nie dziwiły się im i nie przeraziły się, a po wtóre, abyśmy wszystkie, jeśli z łaski Pana zdołam choć w części przynajmniej te rzeczy wyjaśnić, wspólnie z całego serca Go wysławiały. A chociażby nam samym tych wysokich darów odmówił, za innych przecież, nimi zaszczyconych, dzięki Mu winnyśmy czynić, iż On, taki wielki Pan i Mocarz, tak łaskawie raczy się udzielać stworzeniu swemu.

2. Otóż bywa tak, że w chwili, gdy dusza ani się spodziewa, by miała otrzymać taką łaskę i nigdy jej nawet przez myśl nie przeszło, by mogła na coś podobnego zasłużyć, nagle czuje przy sobie Pana naszego Jezusa Chrystusa, choć Go ani oczyma ciała, ani wzrokiem wewnętrznym nie widzi. Nazywają to, nie wiem dlaczego, widzeniem umysłowym. Jedna osoba, której Pan tę łaskę uczynił, prócz innych, o których niżej będzie mowa, z początku wielkie miała z tego powodu strapienie, bo nic nie widząc, nie mogła pojąć, co to jest. Czuła wprawdzie z największą pewnością, że Ten, który jej się w taki sposób objawia, jest to sam Pan Jezus. Jawnie też świadczyły jej o tym przedziwne skutki, jakie w niej to widzenie sprawiało, mimo to jednak, nie mogła się obronić obawie i wątpliwości, czy to widzenie, choć takie wyraźne, że o rzeczywistości jego wątpić nie mogła, istotnie od Boga pochodzi, a nie raczej od złego ducha. Tym bardziej, że o widzeniu umysłowym nigdy przedtem nie była słyszała ani nawet nie przypuszczała, by mogło być takie widzenie. Jasno też wówczas poznała, że Ten, który przedtem już wielokrotnie do niej mówił w sposób wyżej w swoim miejscu opisany, był to nie kto inny, jeno tenże Pan, którego czuła przy sobie. Do chwili bowiem otrzymania tej ostatniej łaski, choć zawsze słyszała i rozumiała słowa, nie wiedziała nigdy, kto mówi.

3. Strwożona więc tym widzeniem (zwłaszcza, że ten rodzaj nie przemija prędko, jak widzenia przez wyobraźnię, ale trwa dużo dłużej, po kilka dni, niekiedy i przeszło rok cały), dusza ta udała się z tym swoim ciężkim strapieniem do zwykłego spowiednika. Ten ją zapytał, skąd może wiedzieć, że to Pan, kiedy nic nie widzi i jak ten Pan wygląda z twarzy? Na to ona odrzekła, że nie wie, że żadnej twarzy nie widzi i nic nie może powiedzieć nad to, co powiedziała, ale to tylko wie, że nie kto inny mówi do niej, jeno Pan, i że nie jest to żadne złudzenie. Jakoż, choć ciągle ją na różny sposób straszono i choć te strachy mocno ją przerażały, najczęściej jednak niepodobna jej było wątpić o tym, że w tych zjawieniach istotnie Pan jest przy niej obecny, zwłaszcza gdy słyszała od Niego te słowa: Nie bój się, to Ja jestem. Słowa te taką miały potęgę, że wobec nich znikała wszelka wątpliwość. Za czym, dziwnie pokrzepiona na duchu i ucieszona, że w takim dobrym znajduje się towarzystwie, czuła wyraźnie, jak wielką cudowna ta łaska jest jej pomocą do ciągłej pamięci na obecność Boga i do usilnej w czuwaniu nad sobą pilności, aby niczego nie uczynić, co by mogło obrazić oczy Boskiego Majestatu Jego, patrzące na nią bezustannie. Ile razy przystępowała do rozmowy z Panem na modlitwie, zawsze czuła Go tak blisko siebie, iż niepodobna, by każdego słowa, każdego westchnienia jej nie słyszał. Ona jednak Jego słowa nie zawsze słyszała, tylko chwilowo i niespodzianie, kiedy Pan widział, że jej tego potrzeba. Czuła Go stojącego przy sobie, z prawej strony, ale nie w taki sposób, w jaki zwykle czujemy czyjąś przy nas obecność. Tu bowiem jest zupełnie inny rodzaj uczucia, a tak subtelny, że nikt by go, sądzę, opisać nie zdołał. Uczucie to jednak jest równie wyraźne jak tamto i taką samą pewność daje, owszem, i dużo większą, wrażenie zmysłowe bowiem może nas omylić, to uczucie nigdy. A takie wielkie z niego wypływają dla duszy korzyści i takie przedziwne skutki wewnętrzne, że niepodobna, by uczucie to mogło się rodzić z melancholii, jak również niepodobna, by zły duch mógł być sprawcą takich łask, jakich tu dusza dostępuje: takiego pokoju, takich nieustających pragnień podobania się Bogu, takiej wzgardy dla wszystkiego, co nie podnosi do Niego. Jakoż później, w miarę jak Pan coraz wyraźniej się jej objawiał, dusza ta z wszelką już pewnością przekonała się, że widzenia jej nie są sprawą czartowską.

4. Przedtem jednak długo wielkim chwilami podlegała obawom, czasem znowu wielkie czuła zawstydzenie, nie mogąc pojąć, skąd i za co taka niesłychana łaska jej się dostała w udziale. Byłyśmy z sobą tak jedno, że nic się nie działo w duszy tamtej, o czym bym ja nie wiedziała. Możecie więc być pewne, że cokolwiek wam mówię o tych przejściach wewnętrznych, wszystko to rzetelną jest prawdą.

Łaska ta, tym samym, że jest od Pana, sprawia w duszy głębokie zawstydzenie i pokorę; gdyby pochodziła od złego ducha, skutki jej byłyby wprost przeciwne. Widząc jasno, że jest to rzecz dana od Boga, żadna bowiem usilność ludzka nie zdołałaby jej sprawić, nie może dusza żadną miarą poczytywać jej sobie za swoje dobro, ani nie uznać tego, że otrzymała ją z ręki Boga. I choć z tych łask, o których mówiłam poprzednio, niektóre, zdaniem moim, są większe, ta jednak tę ma wyższość, że daje duszy szczególnie jasne poznanie Boga, a to nieustające, które za nią idzie z Majestatem Boskim towarzystwo, wzbudza w niej miłość ku Niemu najtkliwszą i gorętsze jeszcze niż tamte, pragnienia poświęcenia całej siebie na służbę Jego. Wielką przy tym daje czystość i jasność sumienia, bo towarzysząca jej wszędzie Boża obecność zniewala ją do ciągłej uwagi na siebie. Wiemy wprawdzie, że Bóg jest wszędzie obecny i że patrzy na wszystkie sprawy nasze, ale taka jest nieudolność naszej natury, że łatwo się o tej prawdzie zapomina. Tutaj zaś zapomnieć o niej niepodobna, bo Pan przy boku duszy stojący, wciąż jej obecność swoją przypomina. Wreszcie i tamte łaski, poprzednio opisane, skutkiem nieustającego zapału miłości, jakim tu dusza płonie ku Temu, którego widzi przy sobie, częściej jeszcze niż przedtem przychodzą.

Słowem, po tych korzyściach, jakie stąd odnosi, dusza poznaje i czuje, jak niesłychanie wielkiej ceny jest ta łaska, której dostąpiła, dziękuje więc za nią Panu i nie oddałaby jej za żadne skarby i rozkosze tej ziemi. Stąd też, gdy spodoba się Panu odjąć od niej tę łaskę, bolesne czuje osamotnienie i tęsknotę. I choćby wówczas z wszelką możliwą usilnością starała się o odzyskanie tego boskiego towarzystwa, nic jej to nie pomoże, łaskę tę bowiem daje Pan, kiedy i komu chce, własną zaś wolą i staraniem nikt jej nie nabędzie. Nieraz też w tym widzeniu odczuwa się obecność którego ze Świętych, co także wielki jej przynosi pożytek.

6. Zapytacie, jakim sposobem, nic nie widząc, może dusza wiedzieć, że jest przy niej Pan Jezus albo Najświętsza Matka Jego, albo jakiś święty? – Tego wam dusza nie wytłumaczy, bo i sama nie zdoła rozpoznać, jakim sposobem to poznaje; to tylko wie z zupełną pewnością, że poznaje. Że poznaje Pana, kiedy mówi do niej, to, zdaje się, łatwiej jeszcze zrozumieć, ale że poznaje świętego, który nic nie mówi, którego Pan snadź tylko dla wspomożenia lub dla towarzystwa jej daje, to rzecz dziwna. Bywają tu inne jeszcze rzeczy duchowe, których niepodobna opisać. Z tego samego okazuje się jasno, jaka jest niskość i nieudolność natury naszej ku zrozumieniu nieogarnionych wielmożności Boga, kiedy i tych nawet, które nam tu wyraźnie objawia, pojąć i wypowiedzieć nie zdołamy. Przeto i ten, komu Pan tej łaski użyczyć raczy, to jedno tylko uczynić może, że ją przyjmie z podziwieniem i z uwielbieniem Boskiego Majestatu Jego. Niechaj za nią szczególne Panu dzięki składa, bo jest to łaska, której nie udziela się każdemu. Niechaj ją ma w jak najwyższej cenie i tym silniej się stara doskonałą Bogu służbę oddawać, kiedy boska łaskawość Jego tak hojnej mu ku temu pomocy użycza. Stąd także nie ma obawy, aby taka dusza miała siebie za lepszą od drugich; przeciwnie, ma ona o sobie to przekonanie, że nikt na całym świecie gorzej Bogu nie służy niż ona, bo czuje to, że na całym świecie nie ma nikogo, kto by Mu do większej niż ona obowiązany był wdzięczności, w czym zupełną ma słuszność. Dlatego też najmniejsze uchybienie żalem serdecznym, jakby ostrym grotem, przeszywa jej wnętrzności.

7. Po tych znakach i skutkach, które ta łaska pozostawia w duszy, każda z was, którą by Pan zechciał tą drogą prowadzić, może się przekonać, że nie jest to ani oszukanie diabelskie, ani złudzenie wyobraźni. Niepodobna bowiem – powtarzam – by proste urojenie fantazji tak długo trwało, a jeszcze bardziej, zdaniem moim, niepodobna, by widzenia, z których takie na duszę spływają korzyści i tak wielki spokój wewnętrzny, mogły być sprawą złego ducha. Nie diabelski to obyczaj wzbogacać dusze w cnoty, ani też nie zdoła on, choćby chciał, sprawić takiej rzeczy dobrej. Toteż, gdyby w tym była ręka jego, zaraz by, pod wpływem takich widzeń, w duszy, zdradą jego oszukanej, powstawały mgły i wyziewy wysokiego rozumienia o sobie i poczytywania siebie za coś lepszego od drugich. Lecz ustawiczne złączenie duszy z Bogiem i zanurzenie się w Nim myślą, tak jest wstrętne diabłu i do takiej doprowadza go wściekłości, że choćby istotnie spróbował kiedy tą drogą kusić dusze’ i oszukać, z pewnością drugi raz tej próby nie powtórzy. Bóg też wierny jest i nie dopuści nieprzyjacielowi opanować duszy, która tego jedynie pragnie, by była Jemu przyjemna i gotowa jest życie swoje oddać dla czci i chwały Jego. Nie opuści jej Pan w pokusie i rychło jej odkryje zdrady kusiciela.

8. Powtarzam więc i wciąż to powtarzać będę, że jeśli jeno dusza czuje i widzi w sobie te skutki, które, jak mówiłam, widzenia owe sprawują, bezpieczna jest i może być spokojna. Bo chociażby kiedy z dopuszczenia Bożego diabeł ważył się ją napastować. Pan ją zwycięsko i z większą dla niej korzyścią wyprowadzi z pokusy, a czart odejdzie, sromotnie pobity na głowę. Przeto, córki, która z was idzie tą drogą, niechaj się nie trwoży. Co innego bojaźń Boża; ta zawsze jest dobra i zawsze ją mieć powinnyśmy, abyśmy zawsze czuwały, jak Pan przykazał i w niczym nie ufały samym sobie. Bez takiej świętej bojaźni łatwo mogłybyście, widząc siebie tak wzbogaconymi, opuścić się w pracy wewnętrznej, a to byłoby znakiem, że widzenia wasze nie są z Boga, skoro nie sprawują w was owych skutków, o których mówiłam. W pierwszych początkach tych widzeń dobrze będzie pod sekretem spowiedzi zasięgnąć zdania jakiego prawdziwie uczonego teologa, bo takim z urzędu przystoi oświecać nas, lub też jakiego męża wysoko duchowego, jeśli wam się taki nadarzy. Jeśli nie ma takiego, pożyteczniej jest znieść się z mężem gruntownie uczonym, a najlepiej jest udać się do takiego, który by to dwoje w sobie łączył. Jeśliby wam powiedział, że widzenia wasze są tylko urojeniem, nie frasujcie się o to. Urojenie takie, zapewne, że pożytku wielkiego duszy nie przyniesie, ale i szkody wielkiej wyrządzić jej nie może. Polecajcie tylko siebie miłosierdziu Pana, aby wam nie dopuścił ulec oszukaniu. Gorsze byłoby strapienie, gdyby wam powiedziano, że jest to sprawa złego ducha. Teolog prawdziwie uczony, sądzę, że takiego wyroku o tych widzeniach nie wyda, jeśli jeno takie z nich skutki wynikają, jak je opisałam. Ale chociażby on tak rzecz osądził, Pan sam, przy boku waszym stojący, pocieszy was, pewna tego jestem, i otuchy wam doda, a jemu przymnoży oświecenia wewnętrznego, aby i was wedle prawdy oświecił.

9. Jeślibyście, szukając rady, trafiły na spowiednika, którego Pan, choćby i nie zaniedbywał rozmyślania, tą wyższą drogą nie prowadzi, taki od pierwszego słowa przerazi się wyznaniem waszym i od razu wszystko zgani i odrzuci. Dlatego, jak mówiłam, radzę wam udać się raczej do uczonego teologa, chociażby nie był mężem modlitwy. Najlepiej zaś będzie trzymać się takiego, jeśli się nadarzy, który by z głęboką nauką łączył nabytą z własnego doświadczenia znajomość rzeczy duchowych. Przełożona zaś pozwolenia na zniesienie się z takim doradcą niechaj nie odmawia, bo jakkolwiek by o duszę takiej siostry, patrząc na cnotliwe życie jej, była spokojna, zawsze jednak, dla zobopólnego bezpieczeństwa, ścisły ma obowiązek nie tylko nie stawiać siostrze żadnych przeszkód, ale i zrobić jej wszelkie ułatwienia, jakie od niej zależą. A gdy już tak przed upatrzonym powiernikiem się otworzy i stosowne od niego otrzyma wskazówki, niech już ta dusza się uspokoi i nikomu więcej o tym nie mówi. Chociaż zdarza się niekiedy, że diabeł, tam gdzie nie ma żadnego powodu do obawy, takie przecież wznieci w niej niepomierne strachy, że zmuszona będzie, nie poprzestając na onym jednym zwierzeniu się, dalej jeszcze szukać rady i światła u drugich. Zwłaszcza wtedy, jeśli ma spowiednika niedoświadczonego i bojaźliwego, będzie do tego zmuszona, bo on sam będzie ją odsyłał do drugiego i trzeciego po radę. Tym sposobem rzecz, która słusznie miała być trzymana w głębokiej tajemnicy, rozgłasza się i dusza, która pragnęłaby, by nikt o niej nie wiedział, nagle staje się przedmiotem głośnych rozmów i sądów ludzkich, z czego wynikają dla niej ciężkie utrapienia, a i samże Zakon w takich czasach, jak te obecne, może na tym ucierpieć. Wielkiej więc potrzeba tu roztropności i baczności, co zwłaszcza przeoryszom bardzo usilnie zalecam.

10. I to także każda powinna mieć na uwadze, by w postępowaniu swoim nie robiła różnicy między siostrami i tej, która miewa podobne widzenia, nie poczytywać zaraz za lepszą od drugich. Pan każdą duszę prowadzi taką drogą, jaką widzi być dla niej potrzebną. Zapewne, że podobne łaski są dla duszy nimi obdarzonej przysposobieniem do wysokiego postępu w świętości, jeśli czyni z nich należny pożytek; ale nieraz też Bóg tą drogą prowadzi dusze bardzo słabe w cnocie. Samo więc posiadanie tych łask nie stanowi jeszcze osobliwej dla duszy zalety, tak samo jak nieposiadanie ich żadnej jeszcze nie czyni ujmy. Miarą świętości są cnoty; która wierniej i żarliwiej służy Panu w umartwieniu, w pokorze, w czystości sumienia, ta będzie świętsza nad drugie. Ale o tym my tu na ziemi pewności mieć nie możemy, będziemy ją mieli dopiero w on dzień, kiedy Sędzia sprawiedliwy odda każdemu wedle zasług jego. Tam ze zdumieniem ujrzymy, jak dalece sądy Jego różne są od sądów naszych, jak wysoko przewyższają wszelką myśl i pojęcie nasze. Chwała Jemu i dziękczynienie na wieki, amen.