Sprawozdania duchowe - Strona 6 z 11 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Sprawozdania duchowe

parallax background

 

Sprawozdania duchowe 6 – 11



6

Palencja, 1581.

1. O, któż waszej przewielebności da pojąć ten pokój i uciszenie, w jakim obecnie jest moja dusza pogrążona! Czuje bowiem taką radość z tej pewności, że będzie kiedyś posiadała całkowicie Boga, iż się jej zdaje, że dano jej już posiadanie tego, choć jeszcze nie jest to istotne używanie. Jest tu podobnie jak gdyby komuś dano wielkie bogactwa z dokumentami i podpisem pewnym, że będzie ich mógł używać i zbierać ich owoce od pewnego czasu. Do tej chwili jednak, w której obejmie te posiadłości, cieszy się tylko ich posiadaniem. W tej wdzięczności, jaką jest dusza wówczas przejęta, nie chciałaby nawet tego szczęścia używać, bo wie, że na to nie zasłużyła, pragnie tylko służyć Bogu, choćby wśród największych cierpień. I nieraz odczuwa, że zbyt małą rzeczą byłoby służyć wśród cierpień, aż do końca świata temu Panu, który jej dał takie posiadanie. W rzeczywistości bowiem, przynajmniej w znacznej części, nie podlega już, dusza w tym stanie będąca, tym słabościom i nędzom ziemskim, którym przedtem ulegała. Bo chociaż więcej cierpi, cierpienia te są raczej zewnętrzne. Dusza zaś sama jest jakby w twierdzy warownej, w której nic nie zamącą jej spokoju. Bezpieczeństwo to jednak nie usuwa lęku przed obrazą Boga, owszem, skłania ją do usunięcia wszystkiego, co mogłoby jej przeszkadzać w Jego służbie i czyni ją jeszcze więcej ostrożną. Żyje jednak w takim zapomnieniu o własnej korzyści, iż zdaje się jej, jakoby straciła część swego istnienia i żyje w zupełnym zapomnieniu o sobie. W tym stanie wszystko czyni na chwałę Boga, by się Jego wola spełniła i by On był we wszystkim uwielbiony.

2. Taki jest stan duszy. Co zaś do ciała, to zdaje mi się, że więcej tu jest starania o nie i mniej umartwienia w jedzeniu i w pokutach. Nie żeby nie miała tego pragnienia, lecz pragnie, aby w czym innym więcej mogła służyć Bogu. Bo często jest dla niej wielką ofiarą staranie o potrzeby ciała, nuży ją i chwilowo ich zaniedbuje, lecz mimo tego nie czyni nic co by osłabiało ciało i idzie wiernie za tym, co jej Przełożeni rozkazują. Może i w tym pragnieniu o swe zdrowie jest nieco wmieszanej miłości własnej, lecz zdaje mi się, że o wiele więcej sprawiało mi przyjemności i teraz by mi sprawiło, gdybym mogła czynić więcej pokut. Bo wtedy zdawałoby mi się, że coś czynię, że daję dobry przykład i nie czułabym tego bólu gorzkiego płynącego z tej myśli, że w niczym Bogu nie służę. Niech wasza przewielebność rozważy, co w tym wypadku lepiej czynić?

3. Widzenia wyobrażeniowe ustały, lecz trwa ciągle wizja intelektualna trzech Osób Boskich i Człowieczeństwa Pana Jezusa, co, zdaniem moim, jest rzeczą bardzo wzniosłą. I teraz wiem, że te wizje, które miałam poprzednio, były istotnie od Boga, bo przygotowywały duszę do tego stanu, w którym się obecnie znajduje. Przez nie właśnie podniósł Bóg mnie tak nędzną i słabą i wspomagał w miarę potrzeby, a potem je usuwał. Są one, zdaniem moim, wielkiej wartości, jeśli tylko pochodzą od Boga.

4. Słowa wewnętrzne trwają nadal i kiedy potrzeba, daje mi Pan pewne wskazówki. I ostatnio nawet w Palencji, popełniłabym wielki błąd, choć nie grzeszny, gdyby mi Pan nie dał wskazówki.

5. Tęsknoty i pragnienia nie mają takiej siły jak dawniej i chociaż są wielkie, jednak większe jest pragnienie duszy, by się spełniła wola Boża i by we wszystkim była większa Jego chwała. Ponieważ zaś dusza rozumie dobrze, że Bóg wie najlepiej, co być powinno i jest tak oderwana od osobistych korzyści, uspokajają się szybko te jej tęsknoty i porywy i tracą na sile. Stąd rodzi się obawa, która mnie czasem przejmuje, choć nie ma w sobie tej udręki i niepokoju, jak to bywało dawniej, że dusza jest ubezwładniona i ja nic nie czynię, bo mi na pokuty nie pozwalają. Pragnienia cierpień, męczeństwa i widzenia Boga są słabe i zwykle ich nie mam. Zdaje mi się, że żyję tylko dla jedzenia i spania i nic nie cierpię. I myśl o tym nie dręczy mnie, chyba rzadko. Boję się więc czy nie ulegam jakiemu złudzeniu. Nie sądzę jednak, by tak było, bo mogę rzec śmiało, nie ma we mnie żadnego silniejszego przywiązania do jakiegoś stworzenia i do chwały niebios, lecz pragnę tylko kochać Boga. I to pragnienie się nie zmniejsza, lecz wzrasta z drugim, by wszyscy ludzie Mu służyli.

6. Więcej mnie przeraża to, że nie odczuwam teraz tych wewnętrznych, gwałtownych uczuć, które mnie przedtem dręczyły, gdy widziałam dusze idące na potępienie, albo gdy myślałam o grzechach, którymi Bóg jest obrażany. Chociaż samo pragnienie, by Go w niczym nie obrażano, nie zmniejszyło się wcale.

7. Niech wasza przewielebność zwróci na to uwagę, że w tym wszystkim, co przechodzę i co przeszłam dawniej, nic więcej nie mogę uczynić, mogłabym tylko lepiej służyć Bogu, gdybym nie była tak nędzna. Lecz choćbym się teraz nie wiem jak wysilała na pragnienia śmierci, na tęsknoty i porywy wewnętrzne, na udręki na widok grzechów, na obrazy i trwogi, jakie miałam przez tak długie lata, że sądziłam się być w błędzie, teraz nic z tego nie mogę. Dlatego też nie potrzebuję już radzić się mężów uczonych i zwierzać się komuś, lecz starczy mi, że żyję spokojnie i mogę jeszcze coś czynić. Mówiłam o tym z kilku osobami, u których i dawniej zasięgałam rady, jak z o. Dominikiem, z Magistrem z Mediny i z kilku z Towarzystwa Jezusowego. Teraz już skończę z tym, wyjawiając to Waszej Przewielebności, do którego mam wielkie zaufanie. Proszę dla miłości Bożej, dobrze to rozważyć.

Również nie została mi odjęta ta łaska, przez którą odczuwam, że dusze niektórych osób zmarłych, będących ze mną w bliskich stosunkach, są w niebie; natomiast o nieznajomych mi, nie mam tego światła.

8. Do samotności, w której się znajduję nie można zastosować słów: “Ten kto ssie piersi mej matki. Ucieczka do Egiptu…

9. Pokój wewnętrzny jest tak głęboki, że słodycze czy przykrości nie mają prawie żadnej siły, by go zamącić…

Obecność trzech Osób Boskich jest również w duszy z taką pewnością, że wydaje się jasne, iż tutaj doświadcza ona tego, co mówi św. Jan, że Bóg mieszka w duszy nie tylko przez łaskę, lecz przez udzielenie duszy odczucia swej obecności i tych skarbów niewymownych, które jej wraz z tą obecnością przychodzą, zwłaszcza to, że nie musi silić się na rozważania, by poznać, że w niej Bóg przebywa.

Stan ten trwa zawsze, chyba za wyjątkiem gwałtownych słabości, bo wówczas wydaje się, że Bóg chce, by dusza cierpiała w osamotnieniu wewnętrznym i bez żadnej pociechy. Nigdy jednak, nawet pierwszym poruszeniem nie wzbrania się dusza spełnić wolę Bożą.

Tak mocne jest to zespolenie się duszy z wolą Bożą, że nie pragnie ani życia, ani śmierci, z wyjątkiem tych krótkich chwil, w których porywa ją gwałtowne pragnienie ujrzenia Boga. Wtedy jednak tak żywo się jej przedstawia obecność trzech Osób Boskich w jej wnętrzu, że znika cierpienie płynące z oddalenia od Boga, a wraca pragnienie życia, by więcej jeszcze służyć Bogu, jeśli On tego żąda. A gdyby być mogło, że za moim staraniem, jakaś dusza ukochałaby Go więcej i więcej Go wielbiła, choćby to miało być tylko chwilowo, wybrałabym wtedy życie choćby nawet bardzo długie, aniżeli wieczną chwałę.

Teresa od Jezusa

7

Toledo, 18 listopada 1569.

Dnia siedemnastego listopada, w oktawę świętego Marcina, roku pięćset sześćdziesiątego dziewiątego ujrzałam dla mojego zrozumienia, że przeżyłam dwanaście lat na trzydzieści i trzy, które są liczbą lat życia Pana: brakuje dwadzieścia i jeden.

Działo się to w Toledo, w karmelitańskim klasztorze Świętego Józefa.

Ja dla Ciebie i Ty dla mnie.

Życie.

Dwanaście dla mnie i nie z woli mojej przeżyło się.

8

Toledo, 1569-1570.

Gdy w czasie pobytu mego w klasztorze w Toledo radzono mi, bym nie dawała w nim miejsca pogrzebu jeno szlachetnie urodzonym, Pan rzekł do mnie: Mocno pobłądzisz, córko, jeśli będziesz zważała na prawa i obyczaje świata. Zwróć oczy na mnie, który byłem ubogi i wzgardzony przez świat. Czy mniemasz, że wielcy tego świata wielkimi będą przede mną? Albo że wedle rodu ma się oceniać wartość wasza, a nie według cnót?

9

Malagón, prawdopodobnie 9 lutego 1570.

W klasztorze św. Józefa w Malagónie, w drugi dzień Wielkiego Postu, zaraz po Komunii św. ukazał mi się Pan nasz Jezus Chrystus, jak zwykle, w widzeniu przez wyobraźnię. Wpatrując się weń, ujrzałam na głowie Jego, zamiast korony cierniowej, koronę jaśniejącą promieniami, błyszczącymi wkoło – zapewne z miejsc poranionych cierniami.

Wielką mię ten widok napełnił pociechą, bo szczególne mam nabożeństwo do tajemnicy Ukoronowania cierniem. Na myśl jednak, jaką to straszną mękę musiał ucierpieć Pan, od tych ran w głowie, tylu cierniami zranionej, ogarnęła mię wielka żałość. Wtedy Pan rzekł do mnie: Nie za te rany lituj się nade Mną, ale za te liczne, które Mi dzisiaj zadają. Zapytałam Go, co bym mogła uczynić na zaradzenie temu, bo jestem gotowa na wszystko. Odpowiedział mi: Nie czas teraz odpoczywać, ale śpiesz z zakładaniem tych domów; dusze w nich mieszkające są moją pociechą. Przyjmuj wszystkie, które przychodzą, bo wiele jest dusz, które dlatego tylko Mi nie służą, że nie mają gdzie. Które domy założysz w małych miastach, niech będą podobne do tych, które są w wielkich, bo tyleż może być w nich zasługi, co i w większych, byleby równa w nich była gorliwość. Staraj się, by wszystkie zostawały pod kierunkiem jednego przełożonego, i pilnie czuwaj nad tym, by troska o potrzeby doczesne nie zakłóciła wam pokoju wewnętrznego. Ja sam będę was wspierał, aby wam nie zbywało na niczym. Niech wszędzie mają troskliwą pieczę o siostrach chorych, bo przełożona, która nie stara się o potrzeby i wygody chorej, podobna jest do przyjaciół Joba: Ja tej siostrze zsyłam chorobę dla dobra jej duszy, a ona naraża jej cierpliwość. Opisz także historię tych domów. Gdy na to ostatnie zlecenie myślałam w sobie, że w takiej na przykład fundacji klasztoru w Medina, nic nie spostrzegłam takiego, co by godne było opisania. On rzekł do mnie: Czegóż więcej chcesz, kiedy widzisz, że była to fundacja cudowna? Chciał przez to powiedzieć, że On sam dokonał tego dzieła, które, po ludzku rzecz biorąc, było niepodobnym. Stąd też postanowiłam spełnić rozkaz Pański i zabrać się do tego opisu.

10

Data niepewna: 1570 lub 1571.

Pewnego razu, gdy otrzymawszy od Pana jakieś zlecenie dla pewnej osoby, zastanawiałam się nad tym, że nic go nie rozumiem i błagałam Go o objaśnienie, przypuszczając zarazem, że może to złuda szatańska, Pan rzekł do mnie: Nie ma w tym żadnej złudy. Ja sam ci to w czasie właściwym objaśnię.

11

Data niepewna: 1570.

Innego razu, gdy sobie wspominałam, jako o wiele łatwiej zachować doskonałą czystość duszy, żyjąc z daleka od interesów ziemskich i jako ze mną musi być źle, gdyż mimo woli nimi się zajmuję i pewnie wielu dopuszczam się uchybień, usłyszałam te słowa: Nie może być inaczej, córko; ale staraj się zawsze i we wszystkim mieć czystą intencję i oderwanie się od wszystkiego, i zapatruj się na Mnie, aby uczynki twoje były zgodne z moimi.

 

Sprawozdania duchowe 6 – 11



6

Palencja, 1581.

1. O, któż waszej przewielebności da pojąć ten pokój i uciszenie, w jakim obecnie jest moja dusza pogrążona! Czuje bowiem taką radość z tej pewności, że będzie kiedyś posiadała całkowicie Boga, iż się jej zdaje, że dano jej już posiadanie tego, choć jeszcze nie jest to istotne używanie. Jest tu podobnie jak gdyby komuś dano wielkie bogactwa z dokumentami i podpisem pewnym, że będzie ich mógł używać i zbierać ich owoce od pewnego czasu. Do tej chwili jednak, w której obejmie te posiadłości, cieszy się tylko ich posiadaniem. W tej wdzięczności, jaką jest dusza wówczas przejęta, nie chciałaby nawet tego szczęścia używać, bo wie, że na to nie zasłużyła, pragnie tylko służyć Bogu, choćby wśród największych cierpień. I nieraz odczuwa, że zbyt małą rzeczą byłoby służyć wśród cierpień, aż do końca świata temu Panu, który jej dał takie posiadanie. W rzeczywistości bowiem, przynajmniej w znacznej części, nie podlega już, dusza w tym stanie będąca, tym słabościom i nędzom ziemskim, którym przedtem ulegała. Bo chociaż więcej cierpi, cierpienia te są raczej zewnętrzne. Dusza zaś sama jest jakby w twierdzy warownej, w której nic nie zamącą jej spokoju. Bezpieczeństwo to jednak nie usuwa lęku przed obrazą Boga, owszem, skłania ją do usunięcia wszystkiego, co mogłoby jej przeszkadzać w Jego służbie i czyni ją jeszcze więcej ostrożną. Żyje jednak w takim zapomnieniu o własnej korzyści, iż zdaje się jej, jakoby straciła część swego istnienia i żyje w zupełnym zapomnieniu o sobie. W tym stanie wszystko czyni na chwałę Boga, by się Jego wola spełniła i by On był we wszystkim uwielbiony.

2. Taki jest stan duszy. Co zaś do ciała, to zdaje mi się, że więcej tu jest starania o nie i mniej umartwienia w jedzeniu i w pokutach. Nie żeby nie miała tego pragnienia, lecz pragnie, aby w czym innym więcej mogła służyć Bogu. Bo często jest dla niej wielką ofiarą staranie o potrzeby ciała, nuży ją i chwilowo ich zaniedbuje, lecz mimo tego nie czyni nic co by osłabiało ciało i idzie wiernie za tym, co jej Przełożeni rozkazują. Może i w tym pragnieniu o swe zdrowie jest nieco wmieszanej miłości własnej, lecz zdaje mi się, że o wiele więcej sprawiało mi przyjemności i teraz by mi sprawiło, gdybym mogła czynić więcej pokut. Bo wtedy zdawałoby mi się, że coś czynię, że daję dobry przykład i nie czułabym tego bólu gorzkiego płynącego z tej myśli, że w niczym Bogu nie służę. Niech wasza przewielebność rozważy, co w tym wypadku lepiej czynić?

3. Widzenia wyobrażeniowe ustały, lecz trwa ciągle wizja intelektualna trzech Osób Boskich i Człowieczeństwa Pana Jezusa, co, zdaniem moim, jest rzeczą bardzo wzniosłą. I teraz wiem, że te wizje, które miałam poprzednio, były istotnie od Boga, bo przygotowywały duszę do tego stanu, w którym się obecnie znajduje. Przez nie właśnie podniósł Bóg mnie tak nędzną i słabą i wspomagał w miarę potrzeby, a potem je usuwał. Są one, zdaniem moim, wielkiej wartości, jeśli tylko pochodzą od Boga.

4. Słowa wewnętrzne trwają nadal i kiedy potrzeba, daje mi Pan pewne wskazówki. I ostatnio nawet w Palencji, popełniłabym wielki błąd, choć nie grzeszny, gdyby mi Pan nie dał wskazówki.

5. Tęsknoty i pragnienia nie mają takiej siły jak dawniej i chociaż są wielkie, jednak większe jest pragnienie duszy, by się spełniła wola Boża i by we wszystkim była większa Jego chwała. Ponieważ zaś dusza rozumie dobrze, że Bóg wie najlepiej, co być powinno i jest tak oderwana od osobistych korzyści, uspokajają się szybko te jej tęsknoty i porywy i tracą na sile. Stąd rodzi się obawa, która mnie czasem przejmuje, choć nie ma w sobie tej udręki i niepokoju, jak to bywało dawniej, że dusza jest ubezwładniona i ja nic nie czynię, bo mi na pokuty nie pozwalają. Pragnienia cierpień, męczeństwa i widzenia Boga są słabe i zwykle ich nie mam. Zdaje mi się, że żyję tylko dla jedzenia i spania i nic nie cierpię. I myśl o tym nie dręczy mnie, chyba rzadko. Boję się więc czy nie ulegam jakiemu złudzeniu. Nie sądzę jednak, by tak było, bo mogę rzec śmiało, nie ma we mnie żadnego silniejszego przywiązania do jakiegoś stworzenia i do chwały niebios, lecz pragnę tylko kochać Boga. I to pragnienie się nie zmniejsza, lecz wzrasta z drugim, by wszyscy ludzie Mu służyli.

6. Więcej mnie przeraża to, że nie odczuwam teraz tych wewnętrznych, gwałtownych uczuć, które mnie przedtem dręczyły, gdy widziałam dusze idące na potępienie, albo gdy myślałam o grzechach, którymi Bóg jest obrażany. Chociaż samo pragnienie, by Go w niczym nie obrażano, nie zmniejszyło się wcale.

7. Niech wasza przewielebność zwróci na to uwagę, że w tym wszystkim, co przechodzę i co przeszłam dawniej, nic więcej nie mogę uczynić, mogłabym tylko lepiej służyć Bogu, gdybym nie była tak nędzna. Lecz choćbym się teraz nie wiem jak wysilała na pragnienia śmierci, na tęsknoty i porywy wewnętrzne, na udręki na widok grzechów, na obrazy i trwogi, jakie miałam przez tak długie lata, że sądziłam się być w błędzie, teraz nic z tego nie mogę. Dlatego też nie potrzebuję już radzić się mężów uczonych i zwierzać się komuś, lecz starczy mi, że żyję spokojnie i mogę jeszcze coś czynić. Mówiłam o tym z kilku osobami, u których i dawniej zasięgałam rady, jak z o. Dominikiem, z Magistrem z Mediny i z kilku z Towarzystwa Jezusowego. Teraz już skończę z tym, wyjawiając to Waszej Przewielebności, do którego mam wielkie zaufanie. Proszę dla miłości Bożej, dobrze to rozważyć.

Również nie została mi odjęta ta łaska, przez którą odczuwam, że dusze niektórych osób zmarłych, będących ze mną w bliskich stosunkach, są w niebie; natomiast o nieznajomych mi, nie mam tego światła.

8. Do samotności, w której się znajduję nie można zastosować słów: “Ten kto ssie piersi mej matki. Ucieczka do Egiptu…

9. Pokój wewnętrzny jest tak głęboki, że słodycze czy przykrości nie mają prawie żadnej siły, by go zamącić…

Obecność trzech Osób Boskich jest również w duszy z taką pewnością, że wydaje się jasne, iż tutaj doświadcza ona tego, co mówi św. Jan, że Bóg mieszka w duszy nie tylko przez łaskę, lecz przez udzielenie duszy odczucia swej obecności i tych skarbów niewymownych, które jej wraz z tą obecnością przychodzą, zwłaszcza to, że nie musi silić się na rozważania, by poznać, że w niej Bóg przebywa.

Stan ten trwa zawsze, chyba za wyjątkiem gwałtownych słabości, bo wówczas wydaje się, że Bóg chce, by dusza cierpiała w osamotnieniu wewnętrznym i bez żadnej pociechy. Nigdy jednak, nawet pierwszym poruszeniem nie wzbrania się dusza spełnić wolę Bożą.

Tak mocne jest to zespolenie się duszy z wolą Bożą, że nie pragnie ani życia, ani śmierci, z wyjątkiem tych krótkich chwil, w których porywa ją gwałtowne pragnienie ujrzenia Boga. Wtedy jednak tak żywo się jej przedstawia obecność trzech Osób Boskich w jej wnętrzu, że znika cierpienie płynące z oddalenia od Boga, a wraca pragnienie życia, by więcej jeszcze służyć Bogu, jeśli On tego żąda. A gdyby być mogło, że za moim staraniem, jakaś dusza ukochałaby Go więcej i więcej Go wielbiła, choćby to miało być tylko chwilowo, wybrałabym wtedy życie choćby nawet bardzo długie, aniżeli wieczną chwałę.

Teresa od Jezusa

7

Toledo, 18 listopada 1569.

Dnia siedemnastego listopada, w oktawę świętego Marcina, roku pięćset sześćdziesiątego dziewiątego ujrzałam dla mojego zrozumienia, że przeżyłam dwanaście lat na trzydzieści i trzy, które są liczbą lat życia Pana: brakuje dwadzieścia i jeden.

Działo się to w Toledo, w karmelitańskim klasztorze Świętego Józefa.

Ja dla Ciebie i Ty dla mnie.

Życie.

Dwanaście dla mnie i nie z woli mojej przeżyło się.

8

Toledo, 1569-1570.

Gdy w czasie pobytu mego w klasztorze w Toledo radzono mi, bym nie dawała w nim miejsca pogrzebu jeno szlachetnie urodzonym, Pan rzekł do mnie: Mocno pobłądzisz, córko, jeśli będziesz zważała na prawa i obyczaje świata. Zwróć oczy na mnie, który byłem ubogi i wzgardzony przez świat. Czy mniemasz, że wielcy tego świata wielkimi będą przede mną? Albo że wedle rodu ma się oceniać wartość wasza, a nie według cnót?

9

Malagón, prawdopodobnie 9 lutego 1570.

W klasztorze św. Józefa w Malagónie, w drugi dzień Wielkiego Postu, zaraz po Komunii św. ukazał mi się Pan nasz Jezus Chrystus, jak zwykle, w widzeniu przez wyobraźnię. Wpatrując się weń, ujrzałam na głowie Jego, zamiast korony cierniowej, koronę jaśniejącą promieniami, błyszczącymi wkoło – zapewne z miejsc poranionych cierniami.

Wielką mię ten widok napełnił pociechą, bo szczególne mam nabożeństwo do tajemnicy Ukoronowania cierniem. Na myśl jednak, jaką to straszną mękę musiał ucierpieć Pan, od tych ran w głowie, tylu cierniami zranionej, ogarnęła mię wielka żałość. Wtedy Pan rzekł do mnie: Nie za te rany lituj się nade Mną, ale za te liczne, które Mi dzisiaj zadają. Zapytałam Go, co bym mogła uczynić na zaradzenie temu, bo jestem gotowa na wszystko. Odpowiedział mi: Nie czas teraz odpoczywać, ale śpiesz z zakładaniem tych domów; dusze w nich mieszkające są moją pociechą. Przyjmuj wszystkie, które przychodzą, bo wiele jest dusz, które dlatego tylko Mi nie służą, że nie mają gdzie. Które domy założysz w małych miastach, niech będą podobne do tych, które są w wielkich, bo tyleż może być w nich zasługi, co i w większych, byleby równa w nich była gorliwość. Staraj się, by wszystkie zostawały pod kierunkiem jednego przełożonego, i pilnie czuwaj nad tym, by troska o potrzeby doczesne nie zakłóciła wam pokoju wewnętrznego. Ja sam będę was wspierał, aby wam nie zbywało na niczym. Niech wszędzie mają troskliwą pieczę o siostrach chorych, bo przełożona, która nie stara się o potrzeby i wygody chorej, podobna jest do przyjaciół Joba: Ja tej siostrze zsyłam chorobę dla dobra jej duszy, a ona naraża jej cierpliwość. Opisz także historię tych domów. Gdy na to ostatnie zlecenie myślałam w sobie, że w takiej na przykład fundacji klasztoru w Medina, nic nie spostrzegłam takiego, co by godne było opisania. On rzekł do mnie: Czegóż więcej chcesz, kiedy widzisz, że była to fundacja cudowna? Chciał przez to powiedzieć, że On sam dokonał tego dzieła, które, po ludzku rzecz biorąc, było niepodobnym. Stąd też postanowiłam spełnić rozkaz Pański i zabrać się do tego opisu.

10

Data niepewna: 1570 lub 1571.

Pewnego razu, gdy otrzymawszy od Pana jakieś zlecenie dla pewnej osoby, zastanawiałam się nad tym, że nic go nie rozumiem i błagałam Go o objaśnienie, przypuszczając zarazem, że może to złuda szatańska, Pan rzekł do mnie: Nie ma w tym żadnej złudy. Ja sam ci to w czasie właściwym objaśnię.

11

Data niepewna: 1570.

Innego razu, gdy sobie wspominałam, jako o wiele łatwiej zachować doskonałą czystość duszy, żyjąc z daleka od interesów ziemskich i jako ze mną musi być źle, gdyż mimo woli nimi się zajmuję i pewnie wielu dopuszczam się uchybień, usłyszałam te słowa: Nie może być inaczej, córko; ale staraj się zawsze i we wszystkim mieć czystą intencję i oderwanie się od wszystkiego, i zapatruj się na Mnie, aby uczynki twoje były zgodne z moimi.