Sprawozdania duchowe - Strona 8 z 11 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Sprawozdania duchowe

parallax background

 

Sprawozdania duchowe 25 – 35



Klasztor Wcielenia w Awili, 19 stycznia 1572.

1. W pierwszym roku mojego przełożeństwa w klasztorze Wcielenia, w czasie komplety przed dniem św. Sebastiana, w chwili gdy zaczynało się Salve, ujrzałam Matkę Boską, z wielkim mnóstwem aniołów, zstępującą do stalli Przeoryszy, gdzie była ustawiona Jej figura i zasiadającą na tym miejscu. Nie widziałam już wówczas, zdaje mi się, figury, jeno samąż osobę Najświętszej Panny. Zdawała mi się nieco podobną do obrazu, który mi dała hrabina, chociaż krótki miałam czas Jej się przypatrzyć, bo zaraz wpadłam w głębokie zachwycenie. Na wierzchu gzymsów stalli i na przednich jej poręczach, zdawało mi się, że widzę mnóstwo aniołów, choć nie w cielesnej postaci, bo widzenie było umysłowe.

W takim stanie pozostałam przez cały czas śpiewu Salve, a Pani nasza rzekła do mnie: Dobrą myśl miałaś, ze mię tu umieściłaś. Będę obecna hołdom uwielbienia, które tu będą się składać mojemu Synowi, i będę Mu je przedstawiała.

2. Potem pozostałam pogrążona w modlitwie, sposobem obcowania duszą z Trójcą Przenajświętszą, jakiego mi dane bywa dostępować i zdało mi się, że Osoba Ojca przygarnia mię do siebie, mówiąc mi rzeczy pełne najsłodszej łaskawości. Między innymi powiedział do mnie te słowa, na dowód swojej dla mnie miłości: Oddałem ciebie Synowi mojemu i Duchowi Świętemu, i tej Pannie Najświętszej. Cóż ty za to możesz oddać Mnie?

26

Data niepewna: Salamanka, 8 kwietnia 1571, lub Awila 30 marca 1572.

1. W Niedzielę Palmową, po przyjęciu Komunii, takie na mnie przyszło zawieszenie ducha, że nawet nie byłam zdolna przełknąć Najświętszy Sakrament. Trzymając go jeszcze w ustach, gdy po chwili nieco przyszłam do siebie, miałam to uczucie, że usta moje pełne są krwi i twarz moja i ja cała zlana krwią, ciepłą jeszcze, jak gdyby dopiero co wypłynęła z ran Zbawiciela. Uczułam z tego słodkość niewypowiedzianą, a Pan rzekł do mnie: Córko, chcę, byś doznała na sobie błogich skutków Krwi mojej, i nigdy nie wątpiła o moim miłosierdziu. Ja ją wylałem wśród męki najsroższej, a ty jej używasz z wielką rozkoszą, jak widzisz. Tak ci się hojnie odpłacam za pociechę, jaką ty mi w tym dniu sprawiasz.

Pociechą swoją raczył Pan nazwać to, że od lat przeszło trzydziestu stale, o ile to było w mojej możności, w ten dzień Niedzieli Palmowej przystępowałam do Komunii i starałam się jak najlepiej przygotować duszę moją na przyjęcie i ugoszczenie Pana. Wielką bowiem wydawało mi się nieludzkością ze strony Żydów, że urządziwszy Mu takie uroczyste przyjęcie, gdy wjeżdżał do Jerozolimy, potem Go opuścili, że musiał tak daleko, aż w Betanii, szukać sobie pożywienia. Wyobrażałam więc sobie, że Pan wszedłszy do mojej duszy, u mnie sobie odpocznie, choć w bardzo lichej, jak teraz widzę, gospodzie. Takie to tworzyłam sobie myśli dziecinne, a Pan raczył łaskawie je przyjąć, bo widzenie to, którym mi za nie odpłacił, jest jedno z tych, których jestem najpewniejsza. Przedziwną też ono było mi nadal pomocą do przygotowania się do Komunii.

2. Przed tą niedzielą, w tygodniu Męki Pańskiej, przez trzy dni, jeśli dobrze pamiętam, miałam on ból wielki, czasem silniejszy, czasem słabszy, jaki mi sprawia to, że żyć muszę daleko od Boga. Tym razem był on bardzo silny i zdawało mi się już, że nie wytrzymam. Skołatana i wymęczona tym wewnętrznym cierpieniem, spostrzegłam wreszcie, że już późno i pora na wieczerzę, ale z powodu mdłości jeść nie mogłam. Czując jednak wielkie wycieńczenie z powodu długiego przedtem niejedzenia, wielki sobie gwałt zadałam i położyłam chleb przed sobą, chcąc zmusić siebie do jego spożycia. Wtem ukazał mi się Chrystus Pan i widziałam, jako sam łamie mi chleb i po kęsku kładzie mi w usta, mówiąc: Jedz, córko, i cierp jak możesz. Żal Mi ciebie, że tak cierpisz, ale na teraz tak potrzeba dla twego dobra.

Ból mój natychmiast ustal i pociecha wróciła do duszy, bo jasno czułam wówczas i jeszcze cały dzień następny, że On jest ze mną i tak żądza i tęsknota moja uspokoiła się do czasu. Zwłaszcza te Jego słowa: żal Mi ciebie, tak mię pokrzepiły; bo żaden ból, sądzę, już mię zgnębić nie może, kiedy wiem, że On mię żałuje.

27

Data nieznana.

Czemu się dręczysz niebożę? Czy nie jestem już Bogiem twoim? Nie widzisz, jak tam Mną poniewierają? Czemu więc, jeśli Mię kochasz, nie bolejesz nade Mną?

28

Data niepewna: według Sylweriusza “klasztor Wcielenia w Awili, 1572”.

O lęku, jaki czuję, gdy myślę, czy są w stanie łaski: Córko, bardzo jest różna światłość od ciemności. Ja jestem wierny; żaden nie ginie nieświadomie tak, by nie wiedział o tym, że sam siebie gubi. Błądzi i łudzi siebie, kto bezpieczeństwo swoje pokłada w pociechach duchowych; prawdziwe bezpieczeństwo, to świadectwo dobrego sumienia. Ale niechaj nikt nie sądzi, by zdołał sam z siebie mieszkać w światłości. Nie jest to w mocy niczyjej, tak samo jak w porządku natury, nikt nie jest mocen zatrzymać noc, aby nie przyszła w swojej porze. Zależy to jedynie od mojej łaski. Najlepszy sposób, by dusza zatrzymała w sobie światłość, polega na tym, by dobrze zrozumiała, że nic nie może uczynić sama z siebie, że światłość przychodzi jej ode Mnie; bo jakkolwiek by już była w światłości, skoro Ja się od niej oddalę, natychmiast nastaje noc. Ta jest prawdziwa pokora, gdy dusza pozna, co może sama z siebie, a co Ja mogę.

Nie zaniechaj spisać tych przestróg, które ci daję, aby ci nie wyszły z pamięci. Lubisz mieć na piśmie rady i nauki, które odbierasz od ludzi; czemuż więc miałoby ci się wydawać stratą czasu zapisywanie tych, które słyszysz ode Mnie? Przyjdzie czas, że wszystkie one będą ci potrzebne.

29

Data nieznana.

Jako Pan dał mi zrozumieć, co to jest zjednoczenie:

1. Nie sądź córko, by sama już bliskość przy Mnie stanowiła zjednoczenie. Blisko, bardzo blisko jestem i przy tych, którzy mnie obrażają, choć oni ze Mną być nie chcą. Ani pociechy nawet i słodkości zjednoczenia, choćby w stopniu bardzo wysokim, choćby z daru mego, nie są jeszcze zjednoczeniem. Nieraz są one raczej środkiem tylko do pozyskania duszy, takiej nawet, która jest w stanie łaski.

W chwili, gdy słyszałam te słowa, zostawałam w bardzo wysokim podniesieniu ducha. Dał mi Pan zrozumieć, co to jest zjednoczenie duchem, i jaki wówczas jest stan duszy, i jak się mają rozumieć te słowa z Magnificat: Exultavit spiritus meus. Dano mi również zrozumieć, że duch jest wyższy nad wolę.

2. Wracając do kwestii zjednoczenia, zrozumiałam, że jest to stan czysto duchowy, wyższy nad wszystkie rzeczy tej ziemi, nie mający już w sobie żadnej najmniejszej cząsteczki, która by chciała wyjść spod władania woli Bożej, tak iż człowiek w tym stanie jednym się staje duchem i jedną wolą z Bogiem, zgodny z Nim we wszystkim, wyzbyty z siebie a wszystek pełny Boga, bez żadnego śladu miłości własnej, lub przywiązania do jakiej bądź rzeczy stworzonej.

3. Lecz jeśli na tym, myślałam sobie, zasadza się zjednoczenie, tedy, skoro dusza moja zawsze jest w tym usposobieniu wyrzeczenia się wszystkiego dla Boga, tym samym można by powiedzieć, że zawsze jest w stanie zjednoczenia. A przecież rzecz pewna i niezaprzeczona, że stan ten może być tylko chwilowym i trwa bardzo krótko. Przyszłam zatem do wniosku, że jakkolwiek sprawiedliwie i zwiększając swe zasługi, dusza pomnaża się w złączeniu z Bogiem, nie można przecie powiedzieć, by tym samym była już w tym stanie zjednoczenia, jakiego dostępuje się tylko w kontemplacji, i jakby na stwierdzenie tego wniosku mego, zdało mi się, że słyszę w sobie taką mowę wewnętrzną, choć bez wyraźnych słów: że tyle pyłu przylegającego do nędzy naszej i tyle niedostatków, kłopotów, w które wciąż na nowo się wikłamy, iż niepodobna, byśmy w tym stanie zachowali w sobie tę czystość zupełną, jaką ma duch, gdy złączy się z duchem Bożym, wyjdzie z siebie i wysoko się wzniesie nad tę nędzę naszych słabości. I zdaje mi się także, że skoro zjednoczenie zasadza się na takim zupełnym zgodzeniu i złączeniu woli i ducha naszego z duchem Bożym, więc też niepodobna, by je mógł osiągnąć, kto nie jest w stanie łaski, choć mówiono mi przeciwnie. Ostatecznie sądzę, że będzie to zawsze bardzo trudno bez szczególnej łaski Bożej poznać, kiedy mianowicie jest istotnie zjednoczenie, bo kto jest w tym stanie, sam stanu swego nie rozumie.

Niech mi wasza miłość napisze swoje zdanie i powie, co tu powiedziałam niewłaściwie, a kartę tę proszę odesłać mi na powrót.

30

Data i miejsce niepewne: według Sylweriusza “klasztor Wcielenia w Awili 1572”.

Wyczytawszy w którejś książce, że trzymanie u siebie miłych obrazów nie jest rzeczą zgodną z doskonałością, a mając właśnie w celi swojej taki obraz, miałam zamiar go usunąć. Przedtem już, nim jeszcze natrafiłam na tę książkę, zdawało mi się, że ubóstwo pozwala tylko na proste obrazki papierowe. Tym bardziej więc, wyczytawszy ono zdanie, postanowiłam innych w klasztorze nie dopuszczać. Wtem, w chwili, kiedy zupełnie o tym nie myślałam, usłyszałam od Pana te słowa: Niedobre jest takie umartwienie. Bo powiedz, co lepsze: czy ubóstwo, czy miłość? Skoro więc lepsza jest miłość, nie pozbawiaj siebie, ani zakonnicom twoim nie odbieraj tego, co pomaga do wzbudzenia w sobie miłości. Książka, którą czytałaś, mówi tylko o bogatych rzeźbach i innych wytwornych ozdobach obrazów, nie zaś o samych obrazach. Tej zdrady właśnie diabeł dokazał na luteranach, że im odjął wszelkie środki i sposoby pobudzenia siebie do większej pobożności i tak idą na zatracenie. Wierni moi, córko, teraz więcej niż kiedykolwiek powinni się starać o to, aby czynili wprost przeciwnie temu, co czynią tamci.

Oznajmił mi przy tym Pan, jako wielki mam obowiązek gorliwie służyć Najświętszej Pannie i św. Józefowi, bo Im to zawdzięczam, że wiele razy, gdy byłam już bliską odrzucenia, Bóg, prośbami Ich ubłagany, nawrócił mię na drogę zbawienia.

31

Klasztor Wcielenia w Awili, prawdopodobnie l czerwca 1572.

W oktawę Zesłania Ducha Świętego uczynił mi Pan łaskę, dając mi pewną nadzieję, że dom ten będzie się pomnażał w doskonałości, to jest zakonnice w nim mieszkające.

32

Klasztor Wcielenia w Awili, 22 lipca 1572.

W dzień św. Magdaleny Pan na nowo stwierdził mi łaskę, którą mi już był uczynił w Toledo, wybierając mię, w nieobecność pewnej osoby, na miejsce tejże.

33

Klasztor Wcielenia w Awili, 22 września 1572.

1. Nazajutrz po św. Mateuszu, już po onym widzeniu, w którym dano mi było oglądać Trójcę Świętą i stan duszy żyjącej w łasce, będąc jak zwykle zachwycona na modlitwie, dostąpiłam bardzo jasnego poznania tejże tajemnicy i wyraźnego jej widzenia za pomocą porównań wyobrażeniowych. Wrażenie poprzedniego umysłowego jej widzenia, jakie mi było kilkakrotnie użyczone, po kilku dniach osłabło i nie pozostawiło we mnie tak dokładnego poznania tej prawdy, jak dzisiaj, iż mogę ją sobie jasno w myśli przedstawić. I widzę teraz, że co w tym widzeniu oglądałam, to nieraz przedtem słyszałam od uczonych i teologów, w taki sam sposób wykładane, tylko że nie rozumiałam tak jasno tego, co mówili, jak teraz rozumiem, choć zawsze bez wahania w to wierzyłam, bo pokus przeciw wierze nigdy nie miałam.

2. W ciemnocie grubo zmysłowych pojęć naszych, zdarza się, że wyobrażamy sobie Osoby Trójcy Świętej jak je nieraz przedstawiają na obrazach – złączone w jedną Osobę, podobnie jakby odmalować człowieka o jednym ciele, a o trzech twarzach. Ponieważ zaś wyobrażenie takie jest nam niemiłe i samo przez się przedstawia się jako rzecz niemożliwa, więc nie śmiemy dłużej nad tym się zastanawiać bo umysł, zbity z tropu, lęka się, by w końcu o samej prawdzie nie zwątpił. I tak pozbawia siebie wielkiej korzyści, jaką by mógł odnieść z głębszego rozważania tej prawdy.

3. To, co mnie się ukazało, były to trzy Osoby odrębne, z których każda ma własną postać i własną mowę swoją. Potem jeszcze, na lepsze stwierdzenie tej odrębności Osób, stanęło mi na myśl, jako jedna tylko Osoba Syna przyjęła ciało ludzkie. Osoby te miłują się wzajemnie, wzajemnie się jedna drugiej udzielają i wzajemnie znają siebie. Lecz jeśli każda ma własną odrębność swoją, jakim więc sposobem możemy mówić i wierzyć, że wszystkie trzy jednąż są istnością, co przecie jest prawdą wzniosłą i wielką, za którą gotowa jestem tysiąc razy umrzeć? Takim sposobem, że we wszystkich trzech Osobach jedna jest wola, jedna wszechmoc i jedna władza najwyższa. Tak, iż żadna z nich nic nie może uczynić bez drugiej i jeden jest Stwórca wszystkich istot na świecie. Czy mógłby Syn stworzyć jedną mrówkę bez Ojca? Nie, bo jedna jest Ich obu moc i tak samo i Ducha Świętego, tak iż jeden jedyny jest Bóg, wszystek Wszechmogący i wszystkie trzy Osoby jednymże są Majestatem. Czy mógłby kto miłować Ojca, nie miłując zarazem Syna i Ducha Świętego? Nie, bo kto przyjemny jest jednej z trzech Osób, przyjemny jest wszystkim trzem i podobnież, kto obraża jedną, obraża wszystkie trzy. Czy może Ojciec być bez Syna i bez Ducha Świętego? Nie, bo jedna jest istność Boża, i gdzie jest jedna Osoba, tam są wszystkie trzy i rozdzielone być nie mogą. Jakim więc sposobem widzimy jednak trzy Osoby odrębne i jakim sposobem ciało ludzkie przyjął tylko Syn, a nie Ojciec ani Duch Święty? Tego już nie rozumiem, niech to tłumaczą teologowie. To tylko wiem, że w tym dziele tak cudownym działali wszyscy Trzej i dalej się w to nie zagłębiam. Na samym wstępie myśl moja na tym się zatrzymuje, iż wiem, że jest to Bóg wszechmogący i że tak chciał, a więc i mocen był uczynić, jak chciał i im lepiej to rozumiem, tym mocniej w to wierzę i tym głębszą dla Niego czuję cześć i nabożeństwo. Niech będzie błogosławiony na wieki! Amen.

34

Data nieznana.

Gdyby mi Pan nie udzielił swych łask, nie sądzę, bym się zdobyła na odwagę podjęcia tych dziel, które się dokonały, ani na siłę potrzebną do zniesienia tych utrapień, przeciwieństw i sądów, jakie wycierpiałam. I tak, od chwili, jak się rozpoczęły fundacje, znikły dawne lęki i obawy moje: czy nie jestem oszukiwana przez złego ducha i zupełnej nabrałam pewności, że to, co się dzieje we mnie, jest sprawą Boga i tę pewność mając, ochotnie się porywałam na rzeczy trudne, zawsze jednak radząc się i słuchając kogo należało. Wnoszę z tego, że jako spodobało się Panu wzbudzić początki tego Zakonu i mnie w miłosierdziu swoim użyć ku temu za narzędzie, tak też Boski Majestat Jego wziął na siebie dopełnienie tego, czego mi nie dostawało, to jest wszystkiego, aby to, co postanowił, przyszło do skutku i aby tym jaśniej w takiej nędznej istocie okazała się Jego wielmożność.

35

Klasztor Wycielenia w Awili, 18 listopada 1572.

Drugiego roku mojego przełożeństwa w klasztorze Wcielenia, gdy w oktawę św. Marcina przystępowałam do Komunii, O. Jan od Krzyża, który mi ją dawał, przełamał Partykułę, podając drugą połowę siostrze przy mnie klęczącej. Uczynił to, jak sądzę, nie iżby Partykuł zabrakło (ale dla umartwienia mnie, bo mówiłam mu przedtem, że bardzo lubię przyjmować Komunię w partykule całej i dużej, choć wiem dobrze, że to wszystko jedno, i że Pan pod każdą najmniejszą cząsteczką cały jest obecny). Wtedy Pan, jakoby stwierdzając, że tak jest rzekł do mnie: Nie bój się, córko nikt nie zdoła odłączyć cię ode Mnie. Potem ukazał mi się przez wyobraźnię jak to nieraz czyni, w najgłębszym wnętrzu duszy mojej, i podając mi rękę prawą rzekł: Zobacz ten gwóźdź: jest to znak, że od dnia dzisiejszego będziesz moją oblubienicą. Dotychczas na to nie zasługiwałaś, ale odtąd będziesz broniła mojej czci, nie tylko jako Stworzyciela i Króla, i Boga twojego, ale jako prawdziwa moja oblubienica. Cześć moja będzie czcią twoją i cześć twoja czcią moją. Łaska ta takie potężne wywarła na mnie wrażenie, że jakoby nie mogłam zmieścić się w sobie i jak nieprzytomna rzekłam Panu:

“Panie, albo rozszerz nędzne serce moje, albo nie dawaj mi takiej łaski, której wiem pewno, że nie zdoła unieść słaba moja natura”. Cały ten dzień pozostałam tak, na wskroś przeniknięta Bogiem. Wielką potem z tego widzenia korzyść odniosłam, ale większe jeszcze zawstydzenie i smutek, że w niczym się Panu nie odsługuję za tak wielkie łaski.

 

Sprawozdania duchowe 25 – 35



Klasztor Wcielenia w Awili, 19 stycznia 1572.

1. W pierwszym roku mojego przełożeństwa w klasztorze Wcielenia, w czasie komplety przed dniem św. Sebastiana, w chwili gdy zaczynało się Salve, ujrzałam Matkę Boską, z wielkim mnóstwem aniołów, zstępującą do stalli Przeoryszy, gdzie była ustawiona Jej figura i zasiadającą na tym miejscu. Nie widziałam już wówczas, zdaje mi się, figury, jeno samąż osobę Najświętszej Panny. Zdawała mi się nieco podobną do obrazu, który mi dała hrabina, chociaż krótki miałam czas Jej się przypatrzyć, bo zaraz wpadłam w głębokie zachwycenie. Na wierzchu gzymsów stalli i na przednich jej poręczach, zdawało mi się, że widzę mnóstwo aniołów, choć nie w cielesnej postaci, bo widzenie było umysłowe.

W takim stanie pozostałam przez cały czas śpiewu Salve, a Pani nasza rzekła do mnie: Dobrą myśl miałaś, ze mię tu umieściłaś. Będę obecna hołdom uwielbienia, które tu będą się składać mojemu Synowi, i będę Mu je przedstawiała.

2. Potem pozostałam pogrążona w modlitwie, sposobem obcowania duszą z Trójcą Przenajświętszą, jakiego mi dane bywa dostępować i zdało mi się, że Osoba Ojca przygarnia mię do siebie, mówiąc mi rzeczy pełne najsłodszej łaskawości. Między innymi powiedział do mnie te słowa, na dowód swojej dla mnie miłości: Oddałem ciebie Synowi mojemu i Duchowi Świętemu, i tej Pannie Najświętszej. Cóż ty za to możesz oddać Mnie?

26

Data niepewna: Salamanka, 8 kwietnia 1571, lub Awila 30 marca 1572.

1. W Niedzielę Palmową, po przyjęciu Komunii, takie na mnie przyszło zawieszenie ducha, że nawet nie byłam zdolna przełknąć Najświętszy Sakrament. Trzymając go jeszcze w ustach, gdy po chwili nieco przyszłam do siebie, miałam to uczucie, że usta moje pełne są krwi i twarz moja i ja cała zlana krwią, ciepłą jeszcze, jak gdyby dopiero co wypłynęła z ran Zbawiciela. Uczułam z tego słodkość niewypowiedzianą, a Pan rzekł do mnie: Córko, chcę, byś doznała na sobie błogich skutków Krwi mojej, i nigdy nie wątpiła o moim miłosierdziu. Ja ją wylałem wśród męki najsroższej, a ty jej używasz z wielką rozkoszą, jak widzisz. Tak ci się hojnie odpłacam za pociechę, jaką ty mi w tym dniu sprawiasz.

Pociechą swoją raczył Pan nazwać to, że od lat przeszło trzydziestu stale, o ile to było w mojej możności, w ten dzień Niedzieli Palmowej przystępowałam do Komunii i starałam się jak najlepiej przygotować duszę moją na przyjęcie i ugoszczenie Pana. Wielką bowiem wydawało mi się nieludzkością ze strony Żydów, że urządziwszy Mu takie uroczyste przyjęcie, gdy wjeżdżał do Jerozolimy, potem Go opuścili, że musiał tak daleko, aż w Betanii, szukać sobie pożywienia. Wyobrażałam więc sobie, że Pan wszedłszy do mojej duszy, u mnie sobie odpocznie, choć w bardzo lichej, jak teraz widzę, gospodzie. Takie to tworzyłam sobie myśli dziecinne, a Pan raczył łaskawie je przyjąć, bo widzenie to, którym mi za nie odpłacił, jest jedno z tych, których jestem najpewniejsza. Przedziwną też ono było mi nadal pomocą do przygotowania się do Komunii.

2. Przed tą niedzielą, w tygodniu Męki Pańskiej, przez trzy dni, jeśli dobrze pamiętam, miałam on ból wielki, czasem silniejszy, czasem słabszy, jaki mi sprawia to, że żyć muszę daleko od Boga. Tym razem był on bardzo silny i zdawało mi się już, że nie wytrzymam. Skołatana i wymęczona tym wewnętrznym cierpieniem, spostrzegłam wreszcie, że już późno i pora na wieczerzę, ale z powodu mdłości jeść nie mogłam. Czując jednak wielkie wycieńczenie z powodu długiego przedtem niejedzenia, wielki sobie gwałt zadałam i położyłam chleb przed sobą, chcąc zmusić siebie do jego spożycia. Wtem ukazał mi się Chrystus Pan i widziałam, jako sam łamie mi chleb i po kęsku kładzie mi w usta, mówiąc: Jedz, córko, i cierp jak możesz. Żal Mi ciebie, że tak cierpisz, ale na teraz tak potrzeba dla twego dobra.

Ból mój natychmiast ustal i pociecha wróciła do duszy, bo jasno czułam wówczas i jeszcze cały dzień następny, że On jest ze mną i tak żądza i tęsknota moja uspokoiła się do czasu. Zwłaszcza te Jego słowa: żal Mi ciebie, tak mię pokrzepiły; bo żaden ból, sądzę, już mię zgnębić nie może, kiedy wiem, że On mię żałuje.

27

Data nieznana.

Czemu się dręczysz niebożę? Czy nie jestem już Bogiem twoim? Nie widzisz, jak tam Mną poniewierają? Czemu więc, jeśli Mię kochasz, nie bolejesz nade Mną?

28

Data niepewna: według Sylweriusza “klasztor Wcielenia w Awili, 1572”.

O lęku, jaki czuję, gdy myślę, czy są w stanie łaski: Córko, bardzo jest różna światłość od ciemności. Ja jestem wierny; żaden nie ginie nieświadomie tak, by nie wiedział o tym, że sam siebie gubi. Błądzi i łudzi siebie, kto bezpieczeństwo swoje pokłada w pociechach duchowych; prawdziwe bezpieczeństwo, to świadectwo dobrego sumienia. Ale niechaj nikt nie sądzi, by zdołał sam z siebie mieszkać w światłości. Nie jest to w mocy niczyjej, tak samo jak w porządku natury, nikt nie jest mocen zatrzymać noc, aby nie przyszła w swojej porze. Zależy to jedynie od mojej łaski. Najlepszy sposób, by dusza zatrzymała w sobie światłość, polega na tym, by dobrze zrozumiała, że nic nie może uczynić sama z siebie, że światłość przychodzi jej ode Mnie; bo jakkolwiek by już była w światłości, skoro Ja się od niej oddalę, natychmiast nastaje noc. Ta jest prawdziwa pokora, gdy dusza pozna, co może sama z siebie, a co Ja mogę.

Nie zaniechaj spisać tych przestróg, które ci daję, aby ci nie wyszły z pamięci. Lubisz mieć na piśmie rady i nauki, które odbierasz od ludzi; czemuż więc miałoby ci się wydawać stratą czasu zapisywanie tych, które słyszysz ode Mnie? Przyjdzie czas, że wszystkie one będą ci potrzebne.

29

Data nieznana.

Jako Pan dał mi zrozumieć, co to jest zjednoczenie:

1. Nie sądź córko, by sama już bliskość przy Mnie stanowiła zjednoczenie. Blisko, bardzo blisko jestem i przy tych, którzy mnie obrażają, choć oni ze Mną być nie chcą. Ani pociechy nawet i słodkości zjednoczenia, choćby w stopniu bardzo wysokim, choćby z daru mego, nie są jeszcze zjednoczeniem. Nieraz są one raczej środkiem tylko do pozyskania duszy, takiej nawet, która jest w stanie łaski.

W chwili, gdy słyszałam te słowa, zostawałam w bardzo wysokim podniesieniu ducha. Dał mi Pan zrozumieć, co to jest zjednoczenie duchem, i jaki wówczas jest stan duszy, i jak się mają rozumieć te słowa z Magnificat: Exultavit spiritus meus. Dano mi również zrozumieć, że duch jest wyższy nad wolę.

2. Wracając do kwestii zjednoczenia, zrozumiałam, że jest to stan czysto duchowy, wyższy nad wszystkie rzeczy tej ziemi, nie mający już w sobie żadnej najmniejszej cząsteczki, która by chciała wyjść spod władania woli Bożej, tak iż człowiek w tym stanie jednym się staje duchem i jedną wolą z Bogiem, zgodny z Nim we wszystkim, wyzbyty z siebie a wszystek pełny Boga, bez żadnego śladu miłości własnej, lub przywiązania do jakiej bądź rzeczy stworzonej.

3. Lecz jeśli na tym, myślałam sobie, zasadza się zjednoczenie, tedy, skoro dusza moja zawsze jest w tym usposobieniu wyrzeczenia się wszystkiego dla Boga, tym samym można by powiedzieć, że zawsze jest w stanie zjednoczenia. A przecież rzecz pewna i niezaprzeczona, że stan ten może być tylko chwilowym i trwa bardzo krótko. Przyszłam zatem do wniosku, że jakkolwiek sprawiedliwie i zwiększając swe zasługi, dusza pomnaża się w złączeniu z Bogiem, nie można przecie powiedzieć, by tym samym była już w tym stanie zjednoczenia, jakiego dostępuje się tylko w kontemplacji, i jakby na stwierdzenie tego wniosku mego, zdało mi się, że słyszę w sobie taką mowę wewnętrzną, choć bez wyraźnych słów: że tyle pyłu przylegającego do nędzy naszej i tyle niedostatków, kłopotów, w które wciąż na nowo się wikłamy, iż niepodobna, byśmy w tym stanie zachowali w sobie tę czystość zupełną, jaką ma duch, gdy złączy się z duchem Bożym, wyjdzie z siebie i wysoko się wzniesie nad tę nędzę naszych słabości. I zdaje mi się także, że skoro zjednoczenie zasadza się na takim zupełnym zgodzeniu i złączeniu woli i ducha naszego z duchem Bożym, więc też niepodobna, by je mógł osiągnąć, kto nie jest w stanie łaski, choć mówiono mi przeciwnie. Ostatecznie sądzę, że będzie to zawsze bardzo trudno bez szczególnej łaski Bożej poznać, kiedy mianowicie jest istotnie zjednoczenie, bo kto jest w tym stanie, sam stanu swego nie rozumie.

Niech mi wasza miłość napisze swoje zdanie i powie, co tu powiedziałam niewłaściwie, a kartę tę proszę odesłać mi na powrót.

30

Data i miejsce niepewne: według Sylweriusza “klasztor Wcielenia w Awili 1572”.

Wyczytawszy w którejś książce, że trzymanie u siebie miłych obrazów nie jest rzeczą zgodną z doskonałością, a mając właśnie w celi swojej taki obraz, miałam zamiar go usunąć. Przedtem już, nim jeszcze natrafiłam na tę książkę, zdawało mi się, że ubóstwo pozwala tylko na proste obrazki papierowe. Tym bardziej więc, wyczytawszy ono zdanie, postanowiłam innych w klasztorze nie dopuszczać. Wtem, w chwili, kiedy zupełnie o tym nie myślałam, usłyszałam od Pana te słowa: Niedobre jest takie umartwienie. Bo powiedz, co lepsze: czy ubóstwo, czy miłość? Skoro więc lepsza jest miłość, nie pozbawiaj siebie, ani zakonnicom twoim nie odbieraj tego, co pomaga do wzbudzenia w sobie miłości. Książka, którą czytałaś, mówi tylko o bogatych rzeźbach i innych wytwornych ozdobach obrazów, nie zaś o samych obrazach. Tej zdrady właśnie diabeł dokazał na luteranach, że im odjął wszelkie środki i sposoby pobudzenia siebie do większej pobożności i tak idą na zatracenie. Wierni moi, córko, teraz więcej niż kiedykolwiek powinni się starać o to, aby czynili wprost przeciwnie temu, co czynią tamci.

Oznajmił mi przy tym Pan, jako wielki mam obowiązek gorliwie służyć Najświętszej Pannie i św. Józefowi, bo Im to zawdzięczam, że wiele razy, gdy byłam już bliską odrzucenia, Bóg, prośbami Ich ubłagany, nawrócił mię na drogę zbawienia.

31

Klasztor Wcielenia w Awili, prawdopodobnie l czerwca 1572.

W oktawę Zesłania Ducha Świętego uczynił mi Pan łaskę, dając mi pewną nadzieję, że dom ten będzie się pomnażał w doskonałości, to jest zakonnice w nim mieszkające.

32

Klasztor Wcielenia w Awili, 22 lipca 1572.

W dzień św. Magdaleny Pan na nowo stwierdził mi łaskę, którą mi już był uczynił w Toledo, wybierając mię, w nieobecność pewnej osoby, na miejsce tejże.

33

Klasztor Wcielenia w Awili, 22 września 1572.

1. Nazajutrz po św. Mateuszu, już po onym widzeniu, w którym dano mi było oglądać Trójcę Świętą i stan duszy żyjącej w łasce, będąc jak zwykle zachwycona na modlitwie, dostąpiłam bardzo jasnego poznania tejże tajemnicy i wyraźnego jej widzenia za pomocą porównań wyobrażeniowych. Wrażenie poprzedniego umysłowego jej widzenia, jakie mi było kilkakrotnie użyczone, po kilku dniach osłabło i nie pozostawiło we mnie tak dokładnego poznania tej prawdy, jak dzisiaj, iż mogę ją sobie jasno w myśli przedstawić. I widzę teraz, że co w tym widzeniu oglądałam, to nieraz przedtem słyszałam od uczonych i teologów, w taki sam sposób wykładane, tylko że nie rozumiałam tak jasno tego, co mówili, jak teraz rozumiem, choć zawsze bez wahania w to wierzyłam, bo pokus przeciw wierze nigdy nie miałam.

2. W ciemnocie grubo zmysłowych pojęć naszych, zdarza się, że wyobrażamy sobie Osoby Trójcy Świętej jak je nieraz przedstawiają na obrazach – złączone w jedną Osobę, podobnie jakby odmalować człowieka o jednym ciele, a o trzech twarzach. Ponieważ zaś wyobrażenie takie jest nam niemiłe i samo przez się przedstawia się jako rzecz niemożliwa, więc nie śmiemy dłużej nad tym się zastanawiać bo umysł, zbity z tropu, lęka się, by w końcu o samej prawdzie nie zwątpił. I tak pozbawia siebie wielkiej korzyści, jaką by mógł odnieść z głębszego rozważania tej prawdy.

3. To, co mnie się ukazało, były to trzy Osoby odrębne, z których każda ma własną postać i własną mowę swoją. Potem jeszcze, na lepsze stwierdzenie tej odrębności Osób, stanęło mi na myśl, jako jedna tylko Osoba Syna przyjęła ciało ludzkie. Osoby te miłują się wzajemnie, wzajemnie się jedna drugiej udzielają i wzajemnie znają siebie. Lecz jeśli każda ma własną odrębność swoją, jakim więc sposobem możemy mówić i wierzyć, że wszystkie trzy jednąż są istnością, co przecie jest prawdą wzniosłą i wielką, za którą gotowa jestem tysiąc razy umrzeć? Takim sposobem, że we wszystkich trzech Osobach jedna jest wola, jedna wszechmoc i jedna władza najwyższa. Tak, iż żadna z nich nic nie może uczynić bez drugiej i jeden jest Stwórca wszystkich istot na świecie. Czy mógłby Syn stworzyć jedną mrówkę bez Ojca? Nie, bo jedna jest Ich obu moc i tak samo i Ducha Świętego, tak iż jeden jedyny jest Bóg, wszystek Wszechmogący i wszystkie trzy Osoby jednymże są Majestatem. Czy mógłby kto miłować Ojca, nie miłując zarazem Syna i Ducha Świętego? Nie, bo kto przyjemny jest jednej z trzech Osób, przyjemny jest wszystkim trzem i podobnież, kto obraża jedną, obraża wszystkie trzy. Czy może Ojciec być bez Syna i bez Ducha Świętego? Nie, bo jedna jest istność Boża, i gdzie jest jedna Osoba, tam są wszystkie trzy i rozdzielone być nie mogą. Jakim więc sposobem widzimy jednak trzy Osoby odrębne i jakim sposobem ciało ludzkie przyjął tylko Syn, a nie Ojciec ani Duch Święty? Tego już nie rozumiem, niech to tłumaczą teologowie. To tylko wiem, że w tym dziele tak cudownym działali wszyscy Trzej i dalej się w to nie zagłębiam. Na samym wstępie myśl moja na tym się zatrzymuje, iż wiem, że jest to Bóg wszechmogący i że tak chciał, a więc i mocen był uczynić, jak chciał i im lepiej to rozumiem, tym mocniej w to wierzę i tym głębszą dla Niego czuję cześć i nabożeństwo. Niech będzie błogosławiony na wieki! Amen.

34

Data nieznana.

Gdyby mi Pan nie udzielił swych łask, nie sądzę, bym się zdobyła na odwagę podjęcia tych dziel, które się dokonały, ani na siłę potrzebną do zniesienia tych utrapień, przeciwieństw i sądów, jakie wycierpiałam. I tak, od chwili, jak się rozpoczęły fundacje, znikły dawne lęki i obawy moje: czy nie jestem oszukiwana przez złego ducha i zupełnej nabrałam pewności, że to, co się dzieje we mnie, jest sprawą Boga i tę pewność mając, ochotnie się porywałam na rzeczy trudne, zawsze jednak radząc się i słuchając kogo należało. Wnoszę z tego, że jako spodobało się Panu wzbudzić początki tego Zakonu i mnie w miłosierdziu swoim użyć ku temu za narzędzie, tak też Boski Majestat Jego wziął na siebie dopełnienie tego, czego mi nie dostawało, to jest wszystkiego, aby to, co postanowił, przyszło do skutku i aby tym jaśniej w takiej nędznej istocie okazała się Jego wielmożność.

35

Klasztor Wycielenia w Awili, 18 listopada 1572.

Drugiego roku mojego przełożeństwa w klasztorze Wcielenia, gdy w oktawę św. Marcina przystępowałam do Komunii, O. Jan od Krzyża, który mi ją dawał, przełamał Partykułę, podając drugą połowę siostrze przy mnie klęczącej. Uczynił to, jak sądzę, nie iżby Partykuł zabrakło (ale dla umartwienia mnie, bo mówiłam mu przedtem, że bardzo lubię przyjmować Komunię w partykule całej i dużej, choć wiem dobrze, że to wszystko jedno, i że Pan pod każdą najmniejszą cząsteczką cały jest obecny). Wtedy Pan, jakoby stwierdzając, że tak jest rzekł do mnie: Nie bój się, córko nikt nie zdoła odłączyć cię ode Mnie. Potem ukazał mi się przez wyobraźnię jak to nieraz czyni, w najgłębszym wnętrzu duszy mojej, i podając mi rękę prawą rzekł: Zobacz ten gwóźdź: jest to znak, że od dnia dzisiejszego będziesz moją oblubienicą. Dotychczas na to nie zasługiwałaś, ale odtąd będziesz broniła mojej czci, nie tylko jako Stworzyciela i Króla, i Boga twojego, ale jako prawdziwa moja oblubienica. Cześć moja będzie czcią twoją i cześć twoja czcią moją. Łaska ta takie potężne wywarła na mnie wrażenie, że jakoby nie mogłam zmieścić się w sobie i jak nieprzytomna rzekłam Panu:

“Panie, albo rozszerz nędzne serce moje, albo nie dawaj mi takiej łaski, której wiem pewno, że nie zdoła unieść słaba moja natura”. Cały ten dzień pozostałam tak, na wskroś przeniknięta Bogiem. Wielką potem z tego widzenia korzyść odniosłam, ale większe jeszcze zawstydzenie i smutek, że w niczym się Panu nie odsługuję za tak wielkie łaski.