Sprawozdania duchowe - Strona 7 z 11 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Sprawozdania duchowe

parallax background

 

Sprawozdania duchowe 12 – 24



Data niepewna: 1570.

Gdy zapytywałam siebie, jaki może być powód, że teraz prawie nigdy nie miewam zachwyceń w obecności innych. Pan powiedział mi: Teraz już tego nie potrzeba. Dosyć już masz znaczenia i wpływu ku osiągnięciu tego, czego chcę. Trzeba mieć wzgląd na ułomność ludzką, aby złośliwy na złe tego nie tłumaczył.

13

Data prawdopodobna: 1570-1571.

Pewnego dnia, gdy trapiłam się bardzo, jak zaradzić potrzebom Zakonu, Pan rzekł do mnie: Czyń co możesz, zdaj się na Mnie i o nic się nie frasuj. Ciesz się dobrem, jakie ci jest dane, bo jest to dobro bardzo wielkie. Ojciec mój podoba sobie w tobie i Duch Święty cię miłuje.

14

Salamanka lub Alba, luty 1571.

Pewnego dnia Pan rzekł do mnie: Ciągle pragniesz cierpień, a z drugiej strony od nich się uchylasz. Ja rozrządzam rzeczy według dobrej woli twojej, a nie według przyrodzonej skłonności i słabości twojej. Bądź mężną, bo widzisz, że Ja cię wspieram. Chciałem, abyś zdobyła sobie tę koronę. Jeszcze za dni twoich ujrzysz wielki wzrost Zakonu Panny Najświętszej.

Te słowa słyszałam od Pana w połowie lutego roku 1571.

15

Salamanka, 15-16 kwietnia 1571.

1. Wczoraj cały dzień zostawałam w wielkim opustoszeniu ducha, nawet przy Komunii św. i choć to był dzień Zmartwychwstania Pańskiego, żadnego jednak ta wielka uroczystość nie robiła na mnie wrażenia. Wieczorem, gdy byłam razem z innymi, jedna z nich zaśpiewała piosenkę, opiewającą, jakie to gorzkie cierpienie, żyć daleko od Boga. Śpiew ten, odpowiadający ówczesnemu usposobieniu i strapieniu memu, tak silnie na mnie podziałał, że ręce zaczęły mi tężeć i nie było sposobu oprzeć się zachwyceniu. Przekonałam się wówczas o czym jeszcze nie wiedziałam, że podobnie jak dusza wychodzi z siebie i wpada w zachwycenie od wewnętrznego uszczęśliwienia, tak również i wielkie cierpienie wewnętrzne może ją wprawić w podobneż zawieszenie i wyprowadzić ją z siebie. Przez kilka dni poprzednich nie miałam, zdaje mi się, tych wielkich zapałów, jakich zwykłam doznawać, a tego, który przyszedł na mnie obecnie, przyczyna, jak sądzę, jest ta, o której mówię, jeśli to być może. Przedtem ból mój nie był jeszcze dorósł tej miary, by mógł wydobyć się ze mnie, a że był to ból nad wyraz nieznośny, a ja byłam jeszcze przy zmysłach, wyrywał mi z piersi głośne jęki i krzyki, od których nie mogłam się powstrzymać. Teraz, gdy się wzmógł do ostateczności, doszedł do szczytu zranienia duszy. I lepiej teraz rozumiem on miecz boleści, który przeszył duszę Najświętszej Panny. Dotąd bowiem – jak mówię – nie miałam pojęcia o tym, co to jest zachwycenie z bólu. Mam od tego przejścia ciało tak stłuczone, że i dziś z wielką trudnością to piszę i ręce mię bolą jakby ze stawów wyrwane.

2. Gdy się zobaczymy, powie mi wasza miłość, czy może być takie zachwycenie z cierpienia i czy to, co mi się zdaje, zgadza się z prawdą, czy też jestem w błędzie.

3. Jeszcze i dzisiaj rano byłam w tym udręczeniu, aż na modlitwie przyszło na mnie wielkie zachwycenie i zdało mi się, że Pan, porwawszy do nieba mego ducha, przedstawił mię swemu Ojcu mówiąc Mu: Oto ta, którą Mi dałeś, oddaję ją Tobie. Ojciec zaś, tak czułam, przygarniał mię do siebie. Nie było to widzenie przez wyobraźnię, ale rzecz sama zupełnie była wyraźna i pewna, a tak wysoko duchowa, że żaden opis jej nie określi. Ojciec, gdy tak byłam blisko przy Nim, mówił mi słowa, których nie pamiętam; niektóre z nich były o łaskach, jakie mi miał uczynić. Trwało to dość długą chwilę, że mię tak trzymał przy sobie.

4. Wczoraj, gdy wasza miłość odszedłeś tak prędko, widząc, że nie możesz pozostać przy mnie, nawet dla pocieszenia mnie, gdy pociechy potrzebuję, bo ważniejsze snadź i potrzebniejsze zajęcia nie pozwalają ci na to, byś tracił czas ze mną; przykro mi było i zasmuciłam się na chwilę. Czułam, że rozmowa z waszą miłością, w tym wewnętrznym, o którym mówiłam, opustoszeniu moim, byłaby mię pokrzepiła. Z drugiej strony jednak, będąc wolną, jak mi się zdaje, od wszelkiego przywiązania do jakiego bądź stworzenia na świecie, zaniepokoiłam się nieco tym moim pragnieniem pociechy od ciebie, z obawy, czy nie jest to znak umniejszenia się we mnie tej swobody wewnętrznej. Było to wczoraj wieczorem, a dziś Pan raczył mi odpowiedzieć na tę wątpliwość moją i rzekł do mnie, bym nie dziwiła się temu; podobnie bowiem jak ludzie w tym śmiertelnym życiu pragną towarzystwa drugich dla podzielenia się z nimi ziemskimi pociechami swymi, tak i dusza pragnie mieć kogoś – co by ją rozumiał – komu by mogła udzielić swoich radości czy cierpień, i smuci się, gdy nie znajduje takiego. Rzekł mi jeszcze: Teraz dobrze jest z tobą i przyjemne Mi są twoje uczynki.

5. Gdy zaś tym razem dłuższą chwilę ze mną pozostawał, przyszło mi na myśl, że przedtem jakoby skarżyłam się waszej miłości na krótkotrwałość tych widzeń; a Pan powiedział mi na to, że jest różnica między takim widzeniem, a tym, co dusza widzi za pomocą wyobraźni. W łaskach, jakich użyczam, nie ma stałego prawidła i być nie może, bo w różny sposób ich użyczam wedle potrzeby, raz tak, a drugi raz inaczej.

6. Pewnego dnia po Komunii uczułam najwyraźniej Pana przy mnie stojącego; począł mię pocieszać słowy najczulszej miłości. Między innymi, powiedział mi: Oto Mię masz, córko; jestem przy tobie. Ja sam; pokaż ręce twoje. I uczułam, że bierze je w ręce swoje i do boku swego przykłada, po czym rzekł: Zobacz rany moje; nie jesteś beze Mnie; krótkość życia tego przemija.

Z niektórych rzeczy, które mi powiedział, zrozumiałam, że od chwili swego Wniebowstąpienia, nigdy już inaczej nie zstąpił na tę ziemię, ani siebie nikomu nie udzielił, jeno w Najśw. Sakramencie.

Objawił mi jeszcze, jako w pierwszej zaraz chwili Zmartwychwstania swego ukazał się swej Matce Najświętszej, bo już prawie upadała pod nawałem swego męczeństwa. Duszę miała tak na wskroś mieczem boleści przeszytą, że nawet ujrzawszy już Jego zmartwychwstałego, nie od razu mogła przyjść do siebie i tą radością się cieszyć. Zrozumiałam z tego przez porównanie, jakie to było ono moje zranienie, jakże różne od tego! I jaka musiała być niezmierzona boleść tej Panny Najświętszej, kiedy już ta moja boleść wydała mi się tak wielką! Dodał jeszcze Pan, że długo naonczas pozostał ze swoją Matką, bo potrzeba było tego, aby Ją zupełnie pocieszył.

16

Awila, 29 maja 1571.

1. We wtorek po Wniebowstąpieniu Pańskim pozostając jakiś czas na modlitwie, po Komunii z oschłością przyjętej, bo umysł miałam tak roztargniony, że niepodobna mi było zatrzymać się myślą nad niczym, żaliłam się Panu na nędzę naszej natury. Niebawem dusza moja poczęła płonąć zapałem niebieskim, i zdało mi się, że jasno, w widzeniu umysłowym, widzę obecną całą Trójcę Przenajświętszą. Mając przed oczyma duszy pewnego rodzaju zjawę, która była jakby figurą poznałam, w jaki sposób Bóg jest jeden w trzech Osobach. Wydało mi się zarazem, że wszystkie trzy Osoby, wyraźnie przedstawiające mi się we wnętrzu duszy, mówią do mnie, oznajmiając mi, że każda z Nich osobnej użycza mi łaski, skutkiem czego od tego dnia uczuję w sobie pomnożenie w trzech rzeczach: w miłości, w cierpieniu z weselem i w wewnętrznym zapale miłości. Zrozumiałam wówczas te słowa Pańskie, że w duszy żyjącej w stanie łaski mieszkają wszystkie trzy Osoby Boskie.

2. Dziękując potem Panu za tak wielką łaskę, a zarazem czując siebie całkiem jej niegodną, żaliłam się z najgłębszą boleścią Boskiemu Majestatowi Jego, dlaczego, gdy spodobało Mu się takie łaski mi czynić, wypuścił mnie z ręki swojej i pozwolił na to, bym była tak grzeszna? Bo właśnie dzień przedtem wielką miałam w duszy żałość i gorzkość, stawiając sobie przed oczy grzechy moje. Widziałam jasno, ile Bóg, od wczesnego dzieciństwa mego, dokładał starania, aby mię do siebie pociągnąć i jakich ku temu skutecznych używał sposobów, które jednak wszystkie pozostały bez skutku. Jasno mi stanęła na oczy ta miłość bez granic, jaką Bóg nam okazuje, odpuszczając nam wszystko, skoro tylko zechcemy nawrócić się do Niego. Nad nikim zaś ta miłość Jego nie okazała się wspanialej, niż nade mną, jak na to wiele mogłabym przytoczyć dowodów.

Tak głęboko te trzy Osoby, które widziałam, że są jednym Bogiem, pozostały w mojej duszy wyryte, że gdyby to dłużej potrwało, niepodobna by mi było przy takim Boskim towarzystwie nie pozostawać w ciągłym zachwyceniu.

Inne jeszcze w tym widzeniu były szczegóły i inne jeszcze słowa wówczas słyszałam, o których tu jednak pisać nie mam potrzeby.

17

Awila, maj 1571

Pewnego razu, na krótko przed tym widzeniem przystępując do Komunii i gdy najświętsza Hostia jeszcze była w puszce – nim jeszcze mi ją podano – ujrzałam nad nią jakby gołębicę, z szelestem poruszającą skrzydła. Tak mię ten widok przejął i zachwycił, że ledwo z wielkim wysiłkiem zdołałam przyjąć Komunię. Oba te widzenia miałam u Świętego Józefa w Awili. Komunię dawał mi wówczas O. Francisco de Salcedo.

Drugiego dnia, słuchając Mszy świętej, przez tegoż kapłana odprawianej, ujrzałam w Hostii uwielbionego Pana i oznajmił mi, że przyjemną Mu jest jego Ofiara.

18

Awila, 30 czerwca 1571.

Obecność tę trzech Osób Boskich, o której mówiłam na początku, miałam ciągle przytomną w duszy aż do dnia dzisiejszego – Wspomnienia św. Pawła. A że nawykłam oglądać samego tylko Pana Jezusa, więc widzenie trzech Osób sprawiało mi niejaką trudność, choć widzę, że to jeden Bóg. Dzisiaj, gdym się nad tym zastanawiała, Pan rzekł do mnie, że mylę się, wyobrażając sobie rzeczy duszy za pomocą przedstawienia rzeczy cielesnych. Muszę zrozumieć, że między tym dwojgiem wielka jest różnica, i że dusza zdolna jest objąć i posiadać wiele rzeczy naraz. Zdaje mi się, że coś podobnego dzieje się ze mną, jak kiedy w gąbkę przenika i wsiąka woda. W podobny sposób dusza moja napełnia się Bóstwem i niejako opływam w nie i posiadam w sobie trzy Osoby Boskie.

Wtedy usłyszałam jeszcze te słowa: Nie kuś się o to, byś ty Mnie zamknęła w sobie, ale staraj się, byś ty zamknęła się we Mnie. Zdawało mi się przy tym, że widzę te trzy Boskie Osoby – jako mieszkające we wnętrzu mojej duszy – udzielające się zarazem wszystkiemu stworzeniu, żadnego nie pomijając, a przecie nie przestając we mnie zostawać.

19

Awila, lipiec 1571.

W kilka dni po widzeniu wyżej opisanym, zastanawiając się nad sobą, czy nie mają słuszności ci, którzy mię ganią, że opuszczam samotność klasztorną dla zakładania nowych domów, i czy nie byłoby lepiej dla mnie, gdybym wyłącznie oddawała się modlitwie, usłyszałam w sobie taką odpowiedź: Pożytek człowieka, póki żyje, nie na tym polega, by starał się jak najwięcej cieszyć rozkoszą posiadania Mnie, ale na tym, by czynił wolę moją.

A gdy myślałam sobie, czy nie ta jest względem mnie wola Boża, bym się stosowała do słów świętego Pawła, który niewieście zaleca pozostawać w ukryciu – tym bardziej, że niedawno temu zarzucano mi właśnie te słowa, i przedtem już nieraz je słyszałam – Pan rzekł do mnie: Powiedz im, niech nie trzymają się ślepo jednego tylko miejsca Pisma Świętego, ale niech je porównają z innymi. Czy sądzą może, że potrafią związać Mi ręce?

20

Awila, 10 lipca 1571.

Jednego dnia po oktawie Nawiedzenia, modląc się w jednej z pustelni Góry Karmel i polecając Bogu jednego z moich braci, który przebywał w miejscu, grożącym mu zatraceniem duszy, ważyłam się, nie pamiętam już czy w myśli tylko, czy też wyraźnymi słowy, tak do Niego mówić: “Gdybym ja widziała. Panie, brata Twego w takim niebezpieczeństwie czegóż bym nie uczyniła dla wyratowania go? Niczego nie zaniechałabym, co by jeno było w mojej możności”.

Na to odpowiedział mi Pan: O córko, córko! Siostrami moimi są zakonnice w klasztorze Wcielenia, a ty się ociągasz pójść do nich. Bądź dobrej myśli, pamiętaj, ze Ja tego chcę; rzecz nie jest tak trudna, i to, czego obawiasz się, że będzie ze szkodą tamtej sprawy, i jednej i drugiej, obróci się w korzyść. Nie opieraj się dłużej, potęga moja jest wielka.

21

Salamanka, kwiecień-maj 1571.

Wielkie i gwałtowne pragnienia śmierci opuściły mnie nieco, szczególnie od uroczystości św. Magdaleny, w którym to dniu postanowiłam ochotnie przyjąć życie, aby wiele pracować dla Boga. Czasem jednak pragnienie ujrzenia Boga jest tak gwałtowne, że chociaż staram się je oddalić, uczynić tego nie mogę.

22

Awila, 1571.

Pewnego razu usłyszałam te słowa: Przyjdzie czas, kiedy w tym kościele będą się działy wielkie cuda i zwać go będą kościołem świętym. Było to również u Św. Józefa w Awili, roku 1571.

23

Data nieznana.

Zapatrując się na surowe pokuty, jakie sobie zadawała dońa Catalina de Cardona, myśląc sobie, że przy gorących pragnieniach, jakie mi Pan niekiedy dawał ku temu, byłabym mogła uczynić więcej, gdyby mię nie krępowało posłuszeństwo dla spowiedników, zapytywałam siebie, czyby nie było z większym dla mnie pożytkiem, gdybym ich odtąd w tym względzie nie słuchała. Ale Pan rzekł do mnie: Nie tak, córko; dobrą drogą idziesz i bezpieczną. Widzisz wszystką pokutę jaką ona czyni? Więcej waży przede mną posłuszeństwo twoje.

24

Data prawdopodobna: 1571.

Raz, na modlitwie, ukazał mi Pan w widzeniu umysłowym, jaki jest stan duszy, żyjącej w łasce. Widziałam umysłem Trójcę Świętą przy niej i z tego obcowania dusza ta czerpała moc, górującą nad wszystkim co ziemskie. Zrozumiałam wówczas te słowa Pieśni: Veniat dilectus meus in hortum suum et comedat.

Ukazał mi Pan także stan duszy, leżącej w grzechu i bez żadnej siły ni władzy do dobrego, na kształt człowieka skrępowanego i związanego za ręce i nogi, leżącego w głębokiej ciemności z zawiązanymi oczyma, tak iż choćby chciał, ani widzieć, ani słyszeć, ani chodzić nie może.

Taka mię zdjęła litość nad duszami w tym stanie pogrążonymi, że dla wybawienia choćby jednej z nich, wszelka męka ujrzeć to, co ja w tym dwojakim widzeniu widziałam – a czego i opisać dokładnie nie potrafię – ten niepodobna by jeszcze zgodził się na postradanie takiego wielkiego dobra i skazania siebie na takie zło największe.

 

Sprawozdania duchowe 12 – 24



Data niepewna: 1570.

Gdy zapytywałam siebie, jaki może być powód, że teraz prawie nigdy nie miewam zachwyceń w obecności innych. Pan powiedział mi: Teraz już tego nie potrzeba. Dosyć już masz znaczenia i wpływu ku osiągnięciu tego, czego chcę. Trzeba mieć wzgląd na ułomność ludzką, aby złośliwy na złe tego nie tłumaczył.

13

Data prawdopodobna: 1570-1571.

Pewnego dnia, gdy trapiłam się bardzo, jak zaradzić potrzebom Zakonu, Pan rzekł do mnie: Czyń co możesz, zdaj się na Mnie i o nic się nie frasuj. Ciesz się dobrem, jakie ci jest dane, bo jest to dobro bardzo wielkie. Ojciec mój podoba sobie w tobie i Duch Święty cię miłuje.

14

Salamanka lub Alba, luty 1571.

Pewnego dnia Pan rzekł do mnie: Ciągle pragniesz cierpień, a z drugiej strony od nich się uchylasz. Ja rozrządzam rzeczy według dobrej woli twojej, a nie według przyrodzonej skłonności i słabości twojej. Bądź mężną, bo widzisz, że Ja cię wspieram. Chciałem, abyś zdobyła sobie tę koronę. Jeszcze za dni twoich ujrzysz wielki wzrost Zakonu Panny Najświętszej.

Te słowa słyszałam od Pana w połowie lutego roku 1571.

15

Salamanka, 15-16 kwietnia 1571.

1. Wczoraj cały dzień zostawałam w wielkim opustoszeniu ducha, nawet przy Komunii św. i choć to był dzień Zmartwychwstania Pańskiego, żadnego jednak ta wielka uroczystość nie robiła na mnie wrażenia. Wieczorem, gdy byłam razem z innymi, jedna z nich zaśpiewała piosenkę, opiewającą, jakie to gorzkie cierpienie, żyć daleko od Boga. Śpiew ten, odpowiadający ówczesnemu usposobieniu i strapieniu memu, tak silnie na mnie podziałał, że ręce zaczęły mi tężeć i nie było sposobu oprzeć się zachwyceniu. Przekonałam się wówczas o czym jeszcze nie wiedziałam, że podobnie jak dusza wychodzi z siebie i wpada w zachwycenie od wewnętrznego uszczęśliwienia, tak również i wielkie cierpienie wewnętrzne może ją wprawić w podobneż zawieszenie i wyprowadzić ją z siebie. Przez kilka dni poprzednich nie miałam, zdaje mi się, tych wielkich zapałów, jakich zwykłam doznawać, a tego, który przyszedł na mnie obecnie, przyczyna, jak sądzę, jest ta, o której mówię, jeśli to być może. Przedtem ból mój nie był jeszcze dorósł tej miary, by mógł wydobyć się ze mnie, a że był to ból nad wyraz nieznośny, a ja byłam jeszcze przy zmysłach, wyrywał mi z piersi głośne jęki i krzyki, od których nie mogłam się powstrzymać. Teraz, gdy się wzmógł do ostateczności, doszedł do szczytu zranienia duszy. I lepiej teraz rozumiem on miecz boleści, który przeszył duszę Najświętszej Panny. Dotąd bowiem – jak mówię – nie miałam pojęcia o tym, co to jest zachwycenie z bólu. Mam od tego przejścia ciało tak stłuczone, że i dziś z wielką trudnością to piszę i ręce mię bolą jakby ze stawów wyrwane.

2. Gdy się zobaczymy, powie mi wasza miłość, czy może być takie zachwycenie z cierpienia i czy to, co mi się zdaje, zgadza się z prawdą, czy też jestem w błędzie.

3. Jeszcze i dzisiaj rano byłam w tym udręczeniu, aż na modlitwie przyszło na mnie wielkie zachwycenie i zdało mi się, że Pan, porwawszy do nieba mego ducha, przedstawił mię swemu Ojcu mówiąc Mu: Oto ta, którą Mi dałeś, oddaję ją Tobie. Ojciec zaś, tak czułam, przygarniał mię do siebie. Nie było to widzenie przez wyobraźnię, ale rzecz sama zupełnie była wyraźna i pewna, a tak wysoko duchowa, że żaden opis jej nie określi. Ojciec, gdy tak byłam blisko przy Nim, mówił mi słowa, których nie pamiętam; niektóre z nich były o łaskach, jakie mi miał uczynić. Trwało to dość długą chwilę, że mię tak trzymał przy sobie.

4. Wczoraj, gdy wasza miłość odszedłeś tak prędko, widząc, że nie możesz pozostać przy mnie, nawet dla pocieszenia mnie, gdy pociechy potrzebuję, bo ważniejsze snadź i potrzebniejsze zajęcia nie pozwalają ci na to, byś tracił czas ze mną; przykro mi było i zasmuciłam się na chwilę. Czułam, że rozmowa z waszą miłością, w tym wewnętrznym, o którym mówiłam, opustoszeniu moim, byłaby mię pokrzepiła. Z drugiej strony jednak, będąc wolną, jak mi się zdaje, od wszelkiego przywiązania do jakiego bądź stworzenia na świecie, zaniepokoiłam się nieco tym moim pragnieniem pociechy od ciebie, z obawy, czy nie jest to znak umniejszenia się we mnie tej swobody wewnętrznej. Było to wczoraj wieczorem, a dziś Pan raczył mi odpowiedzieć na tę wątpliwość moją i rzekł do mnie, bym nie dziwiła się temu; podobnie bowiem jak ludzie w tym śmiertelnym życiu pragną towarzystwa drugich dla podzielenia się z nimi ziemskimi pociechami swymi, tak i dusza pragnie mieć kogoś – co by ją rozumiał – komu by mogła udzielić swoich radości czy cierpień, i smuci się, gdy nie znajduje takiego. Rzekł mi jeszcze: Teraz dobrze jest z tobą i przyjemne Mi są twoje uczynki.

5. Gdy zaś tym razem dłuższą chwilę ze mną pozostawał, przyszło mi na myśl, że przedtem jakoby skarżyłam się waszej miłości na krótkotrwałość tych widzeń; a Pan powiedział mi na to, że jest różnica między takim widzeniem, a tym, co dusza widzi za pomocą wyobraźni. W łaskach, jakich użyczam, nie ma stałego prawidła i być nie może, bo w różny sposób ich użyczam wedle potrzeby, raz tak, a drugi raz inaczej.

6. Pewnego dnia po Komunii uczułam najwyraźniej Pana przy mnie stojącego; począł mię pocieszać słowy najczulszej miłości. Między innymi, powiedział mi: Oto Mię masz, córko; jestem przy tobie. Ja sam; pokaż ręce twoje. I uczułam, że bierze je w ręce swoje i do boku swego przykłada, po czym rzekł: Zobacz rany moje; nie jesteś beze Mnie; krótkość życia tego przemija.

Z niektórych rzeczy, które mi powiedział, zrozumiałam, że od chwili swego Wniebowstąpienia, nigdy już inaczej nie zstąpił na tę ziemię, ani siebie nikomu nie udzielił, jeno w Najśw. Sakramencie.

Objawił mi jeszcze, jako w pierwszej zaraz chwili Zmartwychwstania swego ukazał się swej Matce Najświętszej, bo już prawie upadała pod nawałem swego męczeństwa. Duszę miała tak na wskroś mieczem boleści przeszytą, że nawet ujrzawszy już Jego zmartwychwstałego, nie od razu mogła przyjść do siebie i tą radością się cieszyć. Zrozumiałam z tego przez porównanie, jakie to było ono moje zranienie, jakże różne od tego! I jaka musiała być niezmierzona boleść tej Panny Najświętszej, kiedy już ta moja boleść wydała mi się tak wielką! Dodał jeszcze Pan, że długo naonczas pozostał ze swoją Matką, bo potrzeba było tego, aby Ją zupełnie pocieszył.

16

Awila, 29 maja 1571.

1. We wtorek po Wniebowstąpieniu Pańskim pozostając jakiś czas na modlitwie, po Komunii z oschłością przyjętej, bo umysł miałam tak roztargniony, że niepodobna mi było zatrzymać się myślą nad niczym, żaliłam się Panu na nędzę naszej natury. Niebawem dusza moja poczęła płonąć zapałem niebieskim, i zdało mi się, że jasno, w widzeniu umysłowym, widzę obecną całą Trójcę Przenajświętszą. Mając przed oczyma duszy pewnego rodzaju zjawę, która była jakby figurą poznałam, w jaki sposób Bóg jest jeden w trzech Osobach. Wydało mi się zarazem, że wszystkie trzy Osoby, wyraźnie przedstawiające mi się we wnętrzu duszy, mówią do mnie, oznajmiając mi, że każda z Nich osobnej użycza mi łaski, skutkiem czego od tego dnia uczuję w sobie pomnożenie w trzech rzeczach: w miłości, w cierpieniu z weselem i w wewnętrznym zapale miłości. Zrozumiałam wówczas te słowa Pańskie, że w duszy żyjącej w stanie łaski mieszkają wszystkie trzy Osoby Boskie.

2. Dziękując potem Panu za tak wielką łaskę, a zarazem czując siebie całkiem jej niegodną, żaliłam się z najgłębszą boleścią Boskiemu Majestatowi Jego, dlaczego, gdy spodobało Mu się takie łaski mi czynić, wypuścił mnie z ręki swojej i pozwolił na to, bym była tak grzeszna? Bo właśnie dzień przedtem wielką miałam w duszy żałość i gorzkość, stawiając sobie przed oczy grzechy moje. Widziałam jasno, ile Bóg, od wczesnego dzieciństwa mego, dokładał starania, aby mię do siebie pociągnąć i jakich ku temu skutecznych używał sposobów, które jednak wszystkie pozostały bez skutku. Jasno mi stanęła na oczy ta miłość bez granic, jaką Bóg nam okazuje, odpuszczając nam wszystko, skoro tylko zechcemy nawrócić się do Niego. Nad nikim zaś ta miłość Jego nie okazała się wspanialej, niż nade mną, jak na to wiele mogłabym przytoczyć dowodów.

Tak głęboko te trzy Osoby, które widziałam, że są jednym Bogiem, pozostały w mojej duszy wyryte, że gdyby to dłużej potrwało, niepodobna by mi było przy takim Boskim towarzystwie nie pozostawać w ciągłym zachwyceniu.

Inne jeszcze w tym widzeniu były szczegóły i inne jeszcze słowa wówczas słyszałam, o których tu jednak pisać nie mam potrzeby.

17

Awila, maj 1571

Pewnego razu, na krótko przed tym widzeniem przystępując do Komunii i gdy najświętsza Hostia jeszcze była w puszce – nim jeszcze mi ją podano – ujrzałam nad nią jakby gołębicę, z szelestem poruszającą skrzydła. Tak mię ten widok przejął i zachwycił, że ledwo z wielkim wysiłkiem zdołałam przyjąć Komunię. Oba te widzenia miałam u Świętego Józefa w Awili. Komunię dawał mi wówczas O. Francisco de Salcedo.

Drugiego dnia, słuchając Mszy świętej, przez tegoż kapłana odprawianej, ujrzałam w Hostii uwielbionego Pana i oznajmił mi, że przyjemną Mu jest jego Ofiara.

18

Awila, 30 czerwca 1571.

Obecność tę trzech Osób Boskich, o której mówiłam na początku, miałam ciągle przytomną w duszy aż do dnia dzisiejszego – Wspomnienia św. Pawła. A że nawykłam oglądać samego tylko Pana Jezusa, więc widzenie trzech Osób sprawiało mi niejaką trudność, choć widzę, że to jeden Bóg. Dzisiaj, gdym się nad tym zastanawiała, Pan rzekł do mnie, że mylę się, wyobrażając sobie rzeczy duszy za pomocą przedstawienia rzeczy cielesnych. Muszę zrozumieć, że między tym dwojgiem wielka jest różnica, i że dusza zdolna jest objąć i posiadać wiele rzeczy naraz. Zdaje mi się, że coś podobnego dzieje się ze mną, jak kiedy w gąbkę przenika i wsiąka woda. W podobny sposób dusza moja napełnia się Bóstwem i niejako opływam w nie i posiadam w sobie trzy Osoby Boskie.

Wtedy usłyszałam jeszcze te słowa: Nie kuś się o to, byś ty Mnie zamknęła w sobie, ale staraj się, byś ty zamknęła się we Mnie. Zdawało mi się przy tym, że widzę te trzy Boskie Osoby – jako mieszkające we wnętrzu mojej duszy – udzielające się zarazem wszystkiemu stworzeniu, żadnego nie pomijając, a przecie nie przestając we mnie zostawać.

19

Awila, lipiec 1571.

W kilka dni po widzeniu wyżej opisanym, zastanawiając się nad sobą, czy nie mają słuszności ci, którzy mię ganią, że opuszczam samotność klasztorną dla zakładania nowych domów, i czy nie byłoby lepiej dla mnie, gdybym wyłącznie oddawała się modlitwie, usłyszałam w sobie taką odpowiedź: Pożytek człowieka, póki żyje, nie na tym polega, by starał się jak najwięcej cieszyć rozkoszą posiadania Mnie, ale na tym, by czynił wolę moją.

A gdy myślałam sobie, czy nie ta jest względem mnie wola Boża, bym się stosowała do słów świętego Pawła, który niewieście zaleca pozostawać w ukryciu – tym bardziej, że niedawno temu zarzucano mi właśnie te słowa, i przedtem już nieraz je słyszałam – Pan rzekł do mnie: Powiedz im, niech nie trzymają się ślepo jednego tylko miejsca Pisma Świętego, ale niech je porównają z innymi. Czy sądzą może, że potrafią związać Mi ręce?

20

Awila, 10 lipca 1571.

Jednego dnia po oktawie Nawiedzenia, modląc się w jednej z pustelni Góry Karmel i polecając Bogu jednego z moich braci, który przebywał w miejscu, grożącym mu zatraceniem duszy, ważyłam się, nie pamiętam już czy w myśli tylko, czy też wyraźnymi słowy, tak do Niego mówić: “Gdybym ja widziała. Panie, brata Twego w takim niebezpieczeństwie czegóż bym nie uczyniła dla wyratowania go? Niczego nie zaniechałabym, co by jeno było w mojej możności”.

Na to odpowiedział mi Pan: O córko, córko! Siostrami moimi są zakonnice w klasztorze Wcielenia, a ty się ociągasz pójść do nich. Bądź dobrej myśli, pamiętaj, ze Ja tego chcę; rzecz nie jest tak trudna, i to, czego obawiasz się, że będzie ze szkodą tamtej sprawy, i jednej i drugiej, obróci się w korzyść. Nie opieraj się dłużej, potęga moja jest wielka.

21

Salamanka, kwiecień-maj 1571.

Wielkie i gwałtowne pragnienia śmierci opuściły mnie nieco, szczególnie od uroczystości św. Magdaleny, w którym to dniu postanowiłam ochotnie przyjąć życie, aby wiele pracować dla Boga. Czasem jednak pragnienie ujrzenia Boga jest tak gwałtowne, że chociaż staram się je oddalić, uczynić tego nie mogę.

22

Awila, 1571.

Pewnego razu usłyszałam te słowa: Przyjdzie czas, kiedy w tym kościele będą się działy wielkie cuda i zwać go będą kościołem świętym. Było to również u Św. Józefa w Awili, roku 1571.

23

Data nieznana.

Zapatrując się na surowe pokuty, jakie sobie zadawała dońa Catalina de Cardona, myśląc sobie, że przy gorących pragnieniach, jakie mi Pan niekiedy dawał ku temu, byłabym mogła uczynić więcej, gdyby mię nie krępowało posłuszeństwo dla spowiedników, zapytywałam siebie, czyby nie było z większym dla mnie pożytkiem, gdybym ich odtąd w tym względzie nie słuchała. Ale Pan rzekł do mnie: Nie tak, córko; dobrą drogą idziesz i bezpieczną. Widzisz wszystką pokutę jaką ona czyni? Więcej waży przede mną posłuszeństwo twoje.

24

Data prawdopodobna: 1571.

Raz, na modlitwie, ukazał mi Pan w widzeniu umysłowym, jaki jest stan duszy, żyjącej w łasce. Widziałam umysłem Trójcę Świętą przy niej i z tego obcowania dusza ta czerpała moc, górującą nad wszystkim co ziemskie. Zrozumiałam wówczas te słowa Pieśni: Veniat dilectus meus in hortum suum et comedat.

Ukazał mi Pan także stan duszy, leżącej w grzechu i bez żadnej siły ni władzy do dobrego, na kształt człowieka skrępowanego i związanego za ręce i nogi, leżącego w głębokiej ciemności z zawiązanymi oczyma, tak iż choćby chciał, ani widzieć, ani słyszeć, ani chodzić nie może.

Taka mię zdjęła litość nad duszami w tym stanie pogrążonymi, że dla wybawienia choćby jednej z nich, wszelka męka ujrzeć to, co ja w tym dwojakim widzeniu widziałam – a czego i opisać dokładnie nie potrafię – ten niepodobna by jeszcze zgodził się na postradanie takiego wielkiego dobra i skazania siebie na takie zło największe.