O upaleniu duchowym. – Wiele dusz pali się w ogniu namiętności i grzechu. – Prosi dla nich o wodę zbawienia i pragnie gorąco, by się nie zgubiły w tych płomieniach. – Porywa ją inny ogień, ogień Bożej miłości i w tym ogniu chce spłonąć. – Rany Boskiego Zbawcy są źródłami orzeźwiającego napoju miłości i pokrzepienia w znoju życiowym.
1. O litościwy, o miłościwy Panie duszy mojej! Ty jeszcze mówisz: “Jeśli kto jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije”. Jakże by nie miał cierpieć wielkiego pragnienia, kto żywcem się pali w płomieniach pożądliwości tych nędznych rzeczy ziemskich? Bardzo i bardzo potrzebna takiemu woda, aby nie spłonął do szczętu! Wiem, o Panie mój, że w wielkiej dobroci Twojej żadnemu tej wody nie odmówisz! Sam to obiecałeś, a słowo Twoje nie zwodzi. Ale jeśli oni zapaleńcy, wzrósłszy wśród tego ognia i do niego przywykłszy, już upalenia jego nie czują i w zaślepieniu swoim ani się zdołają upamiętać – jaki na to sposób, Boże mój, jaki jeszcze może być dla nich ratunek? Wszak Ty, Panie, po to przyszedłeś na świat, abyś takim upadkom zaradził! Wspomóż więc, Panie, bo im trudniej tu zaradzić, tym jawniej okażesz wielkość zmiłowania Twego. Wejrzyj, Boże mój i zobacz, jak co dzień rośnie potęga Twoich nieprzyjaciół. Miej litość nad tymi, którzy sami nad sobą nie mają litości! Kiedy nieszczęsne zaćmienie umysłu i serca już do tego ich przywiodło, że nie chcą przyjść do Ciebie, Ty, Boże mój, przyjdź do nich! W ich imieniu o to Cię proszę i wiem, że skoro się upamiętają, wejdą w siebie i zakosztują Ciebie; jeszcze wstaną z martwych ci umarli.
2. O Życie, które wszystkich ożywiasz! Nie odmawiaj i mnie tej wody najsłodszej, którą obiecujesz każdemu, kto jej pragnie. Ja pragnę jej, Panie, i proszę o nią i idę do Ciebie! Nie ukrywaj się przede mną, bo wiesz, jak bardzo mi Ciebie potrzeba i jako Ty sam jesteś prawdziwym lekarstwem dla duszy, przez Ciebie zranionej! O Panie, jakże różne są rodzaje ognia w tym życiu! O jakże słusznie powinniśmy ciągle żyć w bojaźni! Jest ogień, który pożera duszę i jest ogień, który ją oczyszcza, aby żyła i wiecznie cieszyła się posiadaniem Ciebie, O, żywe źródła ran mojego Boga! Jakże hojne i przeobfite czerpałby z was na każdy dzień pokrzepienie dla duszy swojej, jak bezpiecznie postępowałby wśród niebezpieczeństw tego nędznego życia – kto by co dzień spragnionym sercem usta swe do was przykładał i starał się napawać wnętrze swoje tryskającymi z was boskimi zdrojami!
O upaleniu duchowym. – Wiele dusz pali się w ogniu namiętności i grzechu. – Prosi dla nich o wodę zbawienia i pragnie gorąco, by się nie zgubiły w tych płomieniach. – Porywa ją inny ogień, ogień Bożej miłości i w tym ogniu chce spłonąć. – Rany Boskiego Zbawcy są źródłami orzeźwiającego napoju miłości i pokrzepienia w znoju życiowym.
1. O litościwy, o miłościwy Panie duszy mojej! Ty jeszcze mówisz: “Jeśli kto jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije”. Jakże by nie miał cierpieć wielkiego pragnienia, kto żywcem się pali w płomieniach pożądliwości tych nędznych rzeczy ziemskich? Bardzo i bardzo potrzebna takiemu woda, aby nie spłonął do szczętu! Wiem, o Panie mój, że w wielkiej dobroci Twojej żadnemu tej wody nie odmówisz! Sam to obiecałeś, a słowo Twoje nie zwodzi. Ale jeśli oni zapaleńcy, wzrósłszy wśród tego ognia i do niego przywykłszy, już upalenia jego nie czują i w zaślepieniu swoim ani się zdołają upamiętać – jaki na to sposób, Boże mój, jaki jeszcze może być dla nich ratunek? Wszak Ty, Panie, po to przyszedłeś na świat, abyś takim upadkom zaradził! Wspomóż więc, Panie, bo im trudniej tu zaradzić, tym jawniej okażesz wielkość zmiłowania Twego. Wejrzyj, Boże mój i zobacz, jak co dzień rośnie potęga Twoich nieprzyjaciół. Miej litość nad tymi, którzy sami nad sobą nie mają litości! Kiedy nieszczęsne zaćmienie umysłu i serca już do tego ich przywiodło, że nie chcą przyjść do Ciebie, Ty, Boże mój, przyjdź do nich! W ich imieniu o to Cię proszę i wiem, że skoro się upamiętają, wejdą w siebie i zakosztują Ciebie; jeszcze wstaną z martwych ci umarli.
2. O Życie, które wszystkich ożywiasz! Nie odmawiaj i mnie tej wody najsłodszej, którą obiecujesz każdemu, kto jej pragnie. Ja pragnę jej, Panie, i proszę o nią i idę do Ciebie! Nie ukrywaj się przede mną, bo wiesz, jak bardzo mi Ciebie potrzeba i jako Ty sam jesteś prawdziwym lekarstwem dla duszy, przez Ciebie zranionej! O Panie, jakże różne są rodzaje ognia w tym życiu! O jakże słusznie powinniśmy ciągle żyć w bojaźni! Jest ogień, który pożera duszę i jest ogień, który ją oczyszcza, aby żyła i wiecznie cieszyła się posiadaniem Ciebie, O, żywe źródła ran mojego Boga! Jakże hojne i przeobfite czerpałby z was na każdy dzień pokrzepienie dla duszy swojej, jak bezpiecznie postępowałby wśród niebezpieczeństw tego nędznego życia – kto by co dzień spragnionym sercem usta swe do was przykładał i starał się napawać wnętrze swoje tryskającymi z was boskimi zdrojami!