Wołanie duszy do Boga - Strona 17 z 18 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Wołanie duszy do Boga

parallax background

Rozdział XVI



Zapały i uniesienia miłości. – Duszy zranionej Bożą miłością nikt nie przyniesie ukojenia tylko sam Umiłowany. – Od Niego bowiem pochodzi ta miłość, która ubezwładnia wszystkie władze duszy, by w niej panował wyłącznie Boski Oblubieniec.

1. O Boże mój i Panie prawdziwy! Wielka to pociecha dla duszy, udręczonej w osamotnieniu, gdy wspomni, że Ty jesteś wszędzie! Ale gdy zapał miłości i gwałtowne tego bólu porywy więcej się wzmogą, cóż pomoże ta pociecha? Myśli wtedy się plączą, rozum się ukrywa, a prawda ta pocieszająca jakby mgłą zachodzi. Niczego już dusza nie rozumie, niczego nie widzi, tylko to jedno, że jest oddalona od Ciebie! I nie ma takiego leku, który by uśmierzył ból tego oddalenia. Bo serce, gorąco miłujące, nie chce żadnej rady ani pociechy, jeno od Tego, który ją zranił, od Niego tylko czeka lekarstwa. Gdy zechcesz, Panie, prędko zagoisz tę ranę, którą sam zadałeś, lecz dopóki tego nie uczynisz, daremnie spodziewać się zdrowia i wesela, prócz tego jednego, jakie daje duszy samo cierpienie, dla tej miłości zniesione.

2. O Miłośniku prawdziwy! Jaką litością, słodyczą, jaką hojnością pociech i rozkoszy, jakimi niewypowiedzianymi dowodami najczulszej miłości leczysz te rany, które strzałami Twojej miłości zadałeś! O Boże mój, wszelkiego bólu i cierpienia osłodo! Jakżeż nierozum mój, że jeszcze chcę dowodzić rzeczy tak oczywistej! Jakże być może, by znalazły się jakie ludzkie środki na uzdrowienie duszy chorej od upalenia ognia Bożego? Któż by zdołał zbadać, jak głęboko sięga ta rana i skąd pochodzi? I czym by się dała uśmierzyć ta męka, tak bolesna zarazem i tak rozkoszna? Byłoby niedorzecznością przypuścić tylko, by tak wzniosłe cierpienie mogło być uśmierzone za pomocą rzeczy tak niskich, jakimi są wszelkie środki przez ludzi wymyślone. Jakże prawdziwie mówi Oblubienica w Pieśni: “Miły mój dla mnie, a ja dla mego Miłego, i Miły mój dla mnie”, bo niepodobna, by taka miłość boska poczęła się z tak niskiego źródła, jakim jest miłość moja.

3. Lecz jeśli tak jest niska, Oblubieńcze mój, jakimże sposobem sięga tak wysoko, że nie zatrzyma się na żadnej rzeczy stworzonej, póki nie dosięgnie Stworzyciela swego? Jak się to stało, że jestem miła i “ja dla mego Miłego”? O mój Boże, własna to sprawa Twoja! Ty, prawdziwy Miłośniku mój, pierwszy wszczynasz tę nawałność miłości! Początkiem walki bowiem jest ten niepokój, który wzniecasz w duszy, to opuszczenie władz i zmysłów, które, szukając Ciebie, biegną po ulicach i rynkach, zaklinając córki Jerozolimskie, aby im wskazały, gdzie jest ich Bóg. A skoro. Panie, wszczęła się już bitwa, z kimże one walczyć mają, przeciw komu wystąpią – jeśli nie przeciw Temu, który opanował tę twierdzę, w której mieszkały? Pan zajął najwyższy szczyt duszy i wygnał je stamtąd, aby znów wróciły pokonywać Zdobywcę swego, ale same znękane już pozbawieniem Jego obecności, rychło dają się zwyciężyć i samą utratą wszystkich sił swoich tym skuteczniej walczą i składając broń przed Nim, zwyciężają swego Zwycięzcę.

4. O duszo moja, jakąż to przedziwną walkę stoczyłeś w tym strapieniu twoim, która się tak odbyła, jak ją tu opisałam! Już więc Miły mój dla mnie, a ja dla mego Miłego. Któż teraz pokusi się rozdzielić i zgasić te dwa ognie, takim płomieniem płonące? Próżny by był wysiłek, bo oba złączyły się z sobą i zamieniły się w jeden!

Rozdział XVI



Zapały i uniesienia miłości. – Duszy zranionej Bożą miłością nikt nie przyniesie ukojenia tylko sam Umiłowany. – Od Niego bowiem pochodzi ta miłość, która ubezwładnia wszystkie władze duszy, by w niej panował wyłącznie Boski Oblubieniec.

1. O Boże mój i Panie prawdziwy! Wielka to pociecha dla duszy, udręczonej w osamotnieniu, gdy wspomni, że Ty jesteś wszędzie! Ale gdy zapał miłości i gwałtowne tego bólu porywy więcej się wzmogą, cóż pomoże ta pociecha? Myśli wtedy się plączą, rozum się ukrywa, a prawda ta pocieszająca jakby mgłą zachodzi. Niczego już dusza nie rozumie, niczego nie widzi, tylko to jedno, że jest oddalona od Ciebie! I nie ma takiego leku, który by uśmierzył ból tego oddalenia. Bo serce, gorąco miłujące, nie chce żadnej rady ani pociechy, jeno od Tego, który ją zranił, od Niego tylko czeka lekarstwa. Gdy zechcesz, Panie, prędko zagoisz tę ranę, którą sam zadałeś, lecz dopóki tego nie uczynisz, daremnie spodziewać się zdrowia i wesela, prócz tego jednego, jakie daje duszy samo cierpienie, dla tej miłości zniesione.

2. O Miłośniku prawdziwy! Jaką litością, słodyczą, jaką hojnością pociech i rozkoszy, jakimi niewypowiedzianymi dowodami najczulszej miłości leczysz te rany, które strzałami Twojej miłości zadałeś! O Boże mój, wszelkiego bólu i cierpienia osłodo! Jakżeż nierozum mój, że jeszcze chcę dowodzić rzeczy tak oczywistej! Jakże być może, by znalazły się jakie ludzkie środki na uzdrowienie duszy chorej od upalenia ognia Bożego? Któż by zdołał zbadać, jak głęboko sięga ta rana i skąd pochodzi? I czym by się dała uśmierzyć ta męka, tak bolesna zarazem i tak rozkoszna? Byłoby niedorzecznością przypuścić tylko, by tak wzniosłe cierpienie mogło być uśmierzone za pomocą rzeczy tak niskich, jakimi są wszelkie środki przez ludzi wymyślone. Jakże prawdziwie mówi Oblubienica w Pieśni: “Miły mój dla mnie, a ja dla mego Miłego, i Miły mój dla mnie”, bo niepodobna, by taka miłość boska poczęła się z tak niskiego źródła, jakim jest miłość moja.

3. Lecz jeśli tak jest niska, Oblubieńcze mój, jakimże sposobem sięga tak wysoko, że nie zatrzyma się na żadnej rzeczy stworzonej, póki nie dosięgnie Stworzyciela swego? Jak się to stało, że jestem miła i “ja dla mego Miłego”? O mój Boże, własna to sprawa Twoja! Ty, prawdziwy Miłośniku mój, pierwszy wszczynasz tę nawałność miłości! Początkiem walki bowiem jest ten niepokój, który wzniecasz w duszy, to opuszczenie władz i zmysłów, które, szukając Ciebie, biegną po ulicach i rynkach, zaklinając córki Jerozolimskie, aby im wskazały, gdzie jest ich Bóg. A skoro. Panie, wszczęła się już bitwa, z kimże one walczyć mają, przeciw komu wystąpią – jeśli nie przeciw Temu, który opanował tę twierdzę, w której mieszkały? Pan zajął najwyższy szczyt duszy i wygnał je stamtąd, aby znów wróciły pokonywać Zdobywcę swego, ale same znękane już pozbawieniem Jego obecności, rychło dają się zwyciężyć i samą utratą wszystkich sił swoich tym skuteczniej walczą i składając broń przed Nim, zwyciężają swego Zwycięzcę.

4. O duszo moja, jakąż to przedziwną walkę stoczyłeś w tym strapieniu twoim, która się tak odbyła, jak ją tu opisałam! Już więc Miły mój dla mnie, a ja dla mego Miłego. Któż teraz pokusi się rozdzielić i zgasić te dwa ognie, takim płomieniem płonące? Próżny by był wysiłek, bo oba złączyły się z sobą i zamieniły się w jeden!