Droga doskonałości - Strona 43 z 44 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga doskonałości

parallax background
fot. rtve.es

 

Rozdział XLI



Mówi o bojaźni Bożej i jak powinniśmy się wystrzegać grzechu powszedniego.

1. Jakże szeroko się rozpisałam! Nie tak szeroko jednak, jak bym chciała, bo jeśli tak słodko jest mówić o miłości Bożej, cóż dopiero będzie ją posiadać. O Panie mój, daj mi tę miłość Twoją!

Mówmy teraz o bojaźni Bożej. Bojaźń Boża, tak samo jak miłość Boża, daje się jasno poznać i temu, kto ją posiada i tym, którzy z nim przestają. Z tym jednak zastrzeżeniem, że w pierwszych początkach nie u wszystkich od razu dorasta do tej miary, by tak wyraźnie się objawiała. Zwykle wzmaga się stopniowo i powoli coraz większej siły nabiera, choć – jak mówiłam – są dusze, które Pan w krótkim czasie podnosi do wysokiego stanu modlitwy, zatem i bojaźń Boża u nich od razu w pełni się okazuje. Lecz kto nie otrzymuje takich łask, u tego postęp bywa stopniowy; wszakże i tu bojaźń i miłość Boża ciągle się wzmagają i coraz wyraźniej się objawiają, co prócz, innych widocznych znaków po tym szczególnie się okazuje, że dusza taka już od początku unika grzechów, okazji do grzechu i złych towarzystw. Ale w duszach, które doszły do stanu kontemplacji – a o takich tu głównie mówię – bojaźń Boża już nie może zostawać w ukryciu, ale się objawia widocznie, tak samo jak i miłość. I choćby się pilnie śledziło takie dusze, nigdy w zewnętrznym ich zachowaniu nie można dostrzec najmniejszego opuszczenia się w czuwaniu nad sobą. Bóg je tak mocno trzyma przy sobie, iż w całym ich postępowaniu widać usilną troskę i obawę, aby Go w czymkolwiek nie obraziły. I nie ma takiej ponęty na świecie, która by zdołała je skłonić do popełnienia świadomie grzechu powszedniego; bo co do śmiertelnego, boją się go jak ognia.

W tym punkcie właśnie, córki moje, gorąco pragnę, byście się bardzo lękały wszelkiego łudzenia siebie; te są główne pokusy, od których macie błagać Pana, aby was uchronił i nie dopuszczał tego, by natarczywością swoją tak przewyższały siły wasze, iżbyście Go obrażały, ale byście je zwyciężały wsparte Jego mocą. Patrzcie, abyście zawsze miały czyste i jasne sumienie, wtedy żadna pokusa nic wam nie zaszkodzi, każda, owszem, obróci się na większe zawstydzenie kusicielowi, a wam na większy pożytek. Na tym wszystko zależy i to jest bojaźń, która pragnę, aby nigdy nie opuszczała dusz waszych, bo na niej polega wszystka siła wasza.

2. O jak wielka to rzecz, zachować duszę wolną od obrazy Bożej! Przez to trzymamy na uwięzi sługi i niewolników piekielnych. Ostatecznie bowiem i oni muszą służyć Jemu, jak wszystko inne stworzenie, tylko że oni służą z musu, a my z własnej i ochotnej woli. Póki więc staramy się o to, abyśmy byli przyjemni Bogu, duchy te przeklęte muszą stać z daleka i cokolwiek by przedsięwzięły, wszystko to, jak mówiłam, większy nam jeszcze przynosi pożytek.

3. Starajcie się, córki, pamiętać na tę przestrogę, starajcie się wyrobić w sobie tak mocne i niezachwiane postanowienie, by nigdy nie obrazić Pana, iżbyście wolały raczej tysiąc razy życie utracić i dopuścić na siebie wszystkie prześladowania całego świata, niż popełnić jeden grzech śmiertelny! Co do grzechów powszednich, unikajcie ich jak najpilniej, oczywiście, mówię o grzechach świadomych, bo nierozmyślnych, któż potrafi uniknąć? Co innego jest grzeszyć z zupełnym rozmysłem i świadomością, a co innego upaść tak nagle i znienacka, że pierwej popełniamy winę, nim się spostrzeżemy; nie wiemy wówczas, rzec można, co czynimy, choć jednak do pewnego stopnia zawsze wiemy. Ale byśmy miały świadomie i rozmyślnie popełnić grzech, chociażby najmniejszy, od tego niechaj Bóg nas uchowa! W rzeczy samej bowiem nigdy nie może być rzeczą małą, cokolwiek się sprzeciwia temu ogromnemu Majestatowi, zwłaszcza iż wiemy, że On zawsze na nas patrzy. To już, zdaniem moim, nie przewinienie nieświadome, ale grzech rozmyślny. Jest tu tak, jak gdybyśmy mówili Panu: “Panie, choć Tobie się to nie podoba, ja przecie to uczynię; wiem, że patrzysz na mnie, wiem i rozumiem, że tego nie chcesz, ale wolę pójść za zachceniem moim, niż usłuchać woli Twojej”. Czy takie zachowanie się z Bogiem może być rzeczą małą? Mnie się zdaje, że jest to rzecz wielka i bardzo wielka.

4. Na miłość Boga proszę was, córki, pamiętajcie często, jak ciężką rzeczą jest obraza Boża. Starajcie się jak najgłębiej przeniknąć się tą prawdą; i ustawicznie mieć ją w myślach waszych, aby się w sercach waszych zakorzeniła prawdziwa, święta bojaźń Boża. Dopóki dusza nie czuje w sobie tej bojaźni mocno ugruntowanej, potrzeba jej chodzić z wielką bacznością i unikać wszelkich okazji i towarzystw, które by jej nie dopomagały do złączenia się z Bogiem. Musi się starać usilnie we wszystkim co czyni o pokonywanie własnej woli, nie mówić nic, co by nie było ze zbudowaniem dla drugich i uchylać się od rozmów, w których by nie było mowy o Bogu. Niemało więc dusza musi dołożyć pracy, nim zdoła się utwierdzić w tej świętej bojaźni Bożej; wszakże, jeśli jest w niej prawdziwa miłość Boża, Bóg sam rychło jej tego daru użyczy. Gdy zaś dusza dojdzie do tego, że już czuje i widzi w sobie to niezachwiane – o którym mówiłam – postanowienie, by nie popełnić nigdy, za żadną rzecz na świecie i choćby jej tysiące razy śmierć groziła, świadomego grzechu powszedniego, wówczas już może postępować z świętą otuchą i swobodą. Zdarzy jej się zapewne i potem jeszcze upaść niekiedy, bośmy ułomni i słabi i samym sobie, jakkolwiek by mocne były nasze postanowienia, nigdy ufać nie możemy, za czym ufność i otucha, o której mówię, nie ma polegać na własnej sile naszej, jeno na niezachwianej nadziei w pomoc Bożą.

Ale tak opierając ufność waszą na prawdziwej podstawie, nie możecie już krępować się jeszcze taką jak przedtem obawą i ostrożnością; Pan będzie pomocnikiem waszym i samo nawyknięcie unikania grzechu ułatwi wam uchronienie się od tego. Więc z świętą swobodą mówcie, postępujcie i przestawajcie, z kim wam przestawać wypadnie, choćby z ludźmi najbardziej światowymi. Zły przykład ich już wam nie zaszkodzi ani nie pociągnie was do grzechu, którym się brzydzicie, owszem, raczej utwierdzi was mocniej jeszcze w dobrym postanowieniu, ukazując wam naocznie, jaka jest wielka między wami różnica. I jeśli przedtem mogłyście się przyczynić do utwierdzenia ich w zdrożnościach swoich, dziś będziecie im pobudką do powściągnięcia ich, przynajmniej w obecności waszej, przez co mimo woli oddadzą hołd i cześć cnotom waszym.

5. Nieraz z uwielbieniem Pana nad tam się zastanawiam, jak to się dzieje, że często prawdziwy sługa Boży, nie mówiąc nawet ani słowa, samą obecnością swoją powstrzyma na ustach ludzi światowych grzeszne ich przeciw Bogu rozmowy? Pochodzi to stąd, jak sądzę, że podobnie jak o przyjacielu twoim ludzie w obecności twojej nie będą mówić źle, ale go choć nieobecnego uszanują, nie chcąc robić przykrości, bo wiedzą, że jesteś jego przyjacielem, tak samo, gdy kto jest w łasce u Boga, sama łaska to sprawia, że choćby nawet niskiego był stanu i pochodzenia, ludzie mają dla niego poszanowanie jako dla przyjaciela Bożego i boją się wyrządzić mu tę największą przykrość, by Bóg w jego obecności był obrażany. Ostatecznie, czy ta jest przyczyna, czy inna, tego nie wiem; to tylko wiem, że to hamowanie się ludzi świeckich w mowie w obecności człowieka prawdziwie świątobliwego, jest rzeczą bardzo zwyczajną. Przeciwnie, dusza, której zbywa na tej swobodzie wewnętrznej, która w postępowaniu swoim i w mowie okazuje niewczesną nieśmiałość i skrępowanie, wiele sobie przeszkadza do wszelkiego dobra. Dusza taka łatwo poddaje się skrupułom i wtedy staje się niepożyteczna dla siebie i dla drugich. Ale choćby się ustrzegła skrupułów, zawsze jednak z tym swoim skrępowaniem i zamykaniem się w sobie, choć sama w sobie jest dobra, drugich jednak tą ponurą powierzchownością swoją nie pociągnie do Boga. Taka jest natura nasza, że możemy szanować taką duszę posępną i skrępowaną, ale sam widok jej odbiera nam ochotę do wstąpienia za nią na tę drogę cnoty, która nam w jej osobie tak nieponętnie się przedstawia.

6. I druga jeszcze stąd wynika szkoda, to jest skłonność do nieprzychylnego sądzenia o drugich, którzy inaczej postępują (choć w rzeczy samej postępują lepiej, gdy dla pozyskania Bogu bliźniego przestają z nim po prostu i szczerze, bez tych poważnych min i pozorów) i niewinną tę swobodę poczytują mu za znak niedoskonałości, a pogodną świętą wesołość za nieopanowanie siebie. Takie mylne pojęcia zdarzają się często, zwłaszcza u tych, co nie mając nauki, nie umieją rozróżnić, co jest grzechem, a co cnotą. Jest to rzecz bardzo zgubna i jakby nieustające narażanie się na pokusy, tym niebezpieczniejsze i niezdrowe dla duszy, że sądy takie krzywdzą miłość bliźniego; a jeśli jeszcze potępiałybyście w sercu i za gorszych od siebie poczytywały drugich za to, że inną idą drogą aniżeli wy – to już byłoby złem największym.

I to jeszcze grozi wam tu niebezpieczeństwo, że w danym razie, gdzie z obowiązku należałoby wam mówić, przesadna ta obawa obrażenia Boga jakim słowem może wam zamknąć usta, skutkiem czego może się zdarzyć, że milczeniem pochwalicie rzeczy, które głośno i stanowczo powinnyście zganić.

7. Staracie się więc, córki moje, dla wszystkich, o ile to być może bez obrazy Bożej, być uprzejme i tak z nimi postępować, by im przyjemną była rozmowa z wami, pociągała ich do naśladowania waszego sposobu życia, by wynosili z niej nie odrazę i zniechęcenie, ale raczej zachętę i zamiłowanie do życia cnotliwego._ Przestroga to bardzo ważna, zwłaszcza dla zakonnic. Im która jest doskonalsza, tym większą w całym swoim zachowaniu się powinna okazywać uprzejmość i dobroć, aby siostrom miło było z nią przestawać. Chociażby więc kiedy rozmowy ich nie takie były, jak je lubicie, choćby branie w nich udziału wiele was kosztowało – nie okazujcie im tego najmniejszym znakiem, jeśli chcecie przynieść im pożytek i pozyskać sobie ich serca. Uprzejmość, dobroć, pobłażanie względem każdego, z kim mamy do czynienia, a szczególnie względem sióstr naszych, jest jedną z najważniejszych powinności naszych.

8. Starajcie się, siostry, pojmować Boga w prawdzie, bo On nie zważa na te niezliczone drobnostki, którymi tak bardzo się przejmujemy. Nie dajmy sobie odbierać męstwa i odwagi, które nas tylko pozbawiają prawdziwych korzyści duchowych. Miejmy czystą intencję i stanowczą wolę, by nie obrazić Boga w rzeczy najmniejszej; mając to dwoje, możemy być spokojne. Strachy zaś i skrupuły, powtarzam, nie tylko wam nie pomogą do uświęcenia siebie, ale pociągną za sobą wiele niedoskonałości, które wam diabeł z różnych stron podsunie i, jak mówiłam, będziecie niepożyteczne i sobie i drugim.

9. Widzicie tedy, córki, jak pod obroną tego dwojga – miłości Bożej i bojaźni Bożej – spokojnie i bezpiecznie możecie postępować tą drogą doskonałości. Bojaźń jednak Boża powinna nam zawsze towarzyszyć, byśmy się nie zaopuszczali, bo jak długo żyjemy tu na ziemi, nie możemy mieć zupełnej pewności. Tak też rozumiał tę prawdę Boski nasz Nauczyciel, gdy przy końcu tej modlitwy Ojcze nasz zanosi do swego Ojca tę prośbę, dając nam przez to poznać, jak bardzo jest nam potrzebne to, co się w niej zawiera.

 

Rozdział XLI



Mówi o bojaźni Bożej i jak powinniśmy się wystrzegać grzechu powszedniego.

1. Jakże szeroko się rozpisałam! Nie tak szeroko jednak, jak bym chciała, bo jeśli tak słodko jest mówić o miłości Bożej, cóż dopiero będzie ją posiadać. O Panie mój, daj mi tę miłość Twoją!

Mówmy teraz o bojaźni Bożej. Bojaźń Boża, tak samo jak miłość Boża, daje się jasno poznać i temu, kto ją posiada i tym, którzy z nim przestają. Z tym jednak zastrzeżeniem, że w pierwszych początkach nie u wszystkich od razu dorasta do tej miary, by tak wyraźnie się objawiała. Zwykle wzmaga się stopniowo i powoli coraz większej siły nabiera, choć – jak mówiłam – są dusze, które Pan w krótkim czasie podnosi do wysokiego stanu modlitwy, zatem i bojaźń Boża u nich od razu w pełni się okazuje. Lecz kto nie otrzymuje takich łask, u tego postęp bywa stopniowy; wszakże i tu bojaźń i miłość Boża ciągle się wzmagają i coraz wyraźniej się objawiają, co prócz, innych widocznych znaków po tym szczególnie się okazuje, że dusza taka już od początku unika grzechów, okazji do grzechu i złych towarzystw. Ale w duszach, które doszły do stanu kontemplacji – a o takich tu głównie mówię – bojaźń Boża już nie może zostawać w ukryciu, ale się objawia widocznie, tak samo jak i miłość. I choćby się pilnie śledziło takie dusze, nigdy w zewnętrznym ich zachowaniu nie można dostrzec najmniejszego opuszczenia się w czuwaniu nad sobą. Bóg je tak mocno trzyma przy sobie, iż w całym ich postępowaniu widać usilną troskę i obawę, aby Go w czymkolwiek nie obraziły. I nie ma takiej ponęty na świecie, która by zdołała je skłonić do popełnienia świadomie grzechu powszedniego; bo co do śmiertelnego, boją się go jak ognia.

W tym punkcie właśnie, córki moje, gorąco pragnę, byście się bardzo lękały wszelkiego łudzenia siebie; te są główne pokusy, od których macie błagać Pana, aby was uchronił i nie dopuszczał tego, by natarczywością swoją tak przewyższały siły wasze, iżbyście Go obrażały, ale byście je zwyciężały wsparte Jego mocą. Patrzcie, abyście zawsze miały czyste i jasne sumienie, wtedy żadna pokusa nic wam nie zaszkodzi, każda, owszem, obróci się na większe zawstydzenie kusicielowi, a wam na większy pożytek. Na tym wszystko zależy i to jest bojaźń, która pragnę, aby nigdy nie opuszczała dusz waszych, bo na niej polega wszystka siła wasza.

2. O jak wielka to rzecz, zachować duszę wolną od obrazy Bożej! Przez to trzymamy na uwięzi sługi i niewolników piekielnych. Ostatecznie bowiem i oni muszą służyć Jemu, jak wszystko inne stworzenie, tylko że oni służą z musu, a my z własnej i ochotnej woli. Póki więc staramy się o to, abyśmy byli przyjemni Bogu, duchy te przeklęte muszą stać z daleka i cokolwiek by przedsięwzięły, wszystko to, jak mówiłam, większy nam jeszcze przynosi pożytek.

3. Starajcie się, córki, pamiętać na tę przestrogę, starajcie się wyrobić w sobie tak mocne i niezachwiane postanowienie, by nigdy nie obrazić Pana, iżbyście wolały raczej tysiąc razy życie utracić i dopuścić na siebie wszystkie prześladowania całego świata, niż popełnić jeden grzech śmiertelny! Co do grzechów powszednich, unikajcie ich jak najpilniej, oczywiście, mówię o grzechach świadomych, bo nierozmyślnych, któż potrafi uniknąć? Co innego jest grzeszyć z zupełnym rozmysłem i świadomością, a co innego upaść tak nagle i znienacka, że pierwej popełniamy winę, nim się spostrzeżemy; nie wiemy wówczas, rzec można, co czynimy, choć jednak do pewnego stopnia zawsze wiemy. Ale byśmy miały świadomie i rozmyślnie popełnić grzech, chociażby najmniejszy, od tego niechaj Bóg nas uchowa! W rzeczy samej bowiem nigdy nie może być rzeczą małą, cokolwiek się sprzeciwia temu ogromnemu Majestatowi, zwłaszcza iż wiemy, że On zawsze na nas patrzy. To już, zdaniem moim, nie przewinienie nieświadome, ale grzech rozmyślny. Jest tu tak, jak gdybyśmy mówili Panu: “Panie, choć Tobie się to nie podoba, ja przecie to uczynię; wiem, że patrzysz na mnie, wiem i rozumiem, że tego nie chcesz, ale wolę pójść za zachceniem moim, niż usłuchać woli Twojej”. Czy takie zachowanie się z Bogiem może być rzeczą małą? Mnie się zdaje, że jest to rzecz wielka i bardzo wielka.

4. Na miłość Boga proszę was, córki, pamiętajcie często, jak ciężką rzeczą jest obraza Boża. Starajcie się jak najgłębiej przeniknąć się tą prawdą; i ustawicznie mieć ją w myślach waszych, aby się w sercach waszych zakorzeniła prawdziwa, święta bojaźń Boża. Dopóki dusza nie czuje w sobie tej bojaźni mocno ugruntowanej, potrzeba jej chodzić z wielką bacznością i unikać wszelkich okazji i towarzystw, które by jej nie dopomagały do złączenia się z Bogiem. Musi się starać usilnie we wszystkim co czyni o pokonywanie własnej woli, nie mówić nic, co by nie było ze zbudowaniem dla drugich i uchylać się od rozmów, w których by nie było mowy o Bogu. Niemało więc dusza musi dołożyć pracy, nim zdoła się utwierdzić w tej świętej bojaźni Bożej; wszakże, jeśli jest w niej prawdziwa miłość Boża, Bóg sam rychło jej tego daru użyczy. Gdy zaś dusza dojdzie do tego, że już czuje i widzi w sobie to niezachwiane – o którym mówiłam – postanowienie, by nie popełnić nigdy, za żadną rzecz na świecie i choćby jej tysiące razy śmierć groziła, świadomego grzechu powszedniego, wówczas już może postępować z świętą otuchą i swobodą. Zdarzy jej się zapewne i potem jeszcze upaść niekiedy, bośmy ułomni i słabi i samym sobie, jakkolwiek by mocne były nasze postanowienia, nigdy ufać nie możemy, za czym ufność i otucha, o której mówię, nie ma polegać na własnej sile naszej, jeno na niezachwianej nadziei w pomoc Bożą.

Ale tak opierając ufność waszą na prawdziwej podstawie, nie możecie już krępować się jeszcze taką jak przedtem obawą i ostrożnością; Pan będzie pomocnikiem waszym i samo nawyknięcie unikania grzechu ułatwi wam uchronienie się od tego. Więc z świętą swobodą mówcie, postępujcie i przestawajcie, z kim wam przestawać wypadnie, choćby z ludźmi najbardziej światowymi. Zły przykład ich już wam nie zaszkodzi ani nie pociągnie was do grzechu, którym się brzydzicie, owszem, raczej utwierdzi was mocniej jeszcze w dobrym postanowieniu, ukazując wam naocznie, jaka jest wielka między wami różnica. I jeśli przedtem mogłyście się przyczynić do utwierdzenia ich w zdrożnościach swoich, dziś będziecie im pobudką do powściągnięcia ich, przynajmniej w obecności waszej, przez co mimo woli oddadzą hołd i cześć cnotom waszym.

5. Nieraz z uwielbieniem Pana nad tam się zastanawiam, jak to się dzieje, że często prawdziwy sługa Boży, nie mówiąc nawet ani słowa, samą obecnością swoją powstrzyma na ustach ludzi światowych grzeszne ich przeciw Bogu rozmowy? Pochodzi to stąd, jak sądzę, że podobnie jak o przyjacielu twoim ludzie w obecności twojej nie będą mówić źle, ale go choć nieobecnego uszanują, nie chcąc robić przykrości, bo wiedzą, że jesteś jego przyjacielem, tak samo, gdy kto jest w łasce u Boga, sama łaska to sprawia, że choćby nawet niskiego był stanu i pochodzenia, ludzie mają dla niego poszanowanie jako dla przyjaciela Bożego i boją się wyrządzić mu tę największą przykrość, by Bóg w jego obecności był obrażany. Ostatecznie, czy ta jest przyczyna, czy inna, tego nie wiem; to tylko wiem, że to hamowanie się ludzi świeckich w mowie w obecności człowieka prawdziwie świątobliwego, jest rzeczą bardzo zwyczajną. Przeciwnie, dusza, której zbywa na tej swobodzie wewnętrznej, która w postępowaniu swoim i w mowie okazuje niewczesną nieśmiałość i skrępowanie, wiele sobie przeszkadza do wszelkiego dobra. Dusza taka łatwo poddaje się skrupułom i wtedy staje się niepożyteczna dla siebie i dla drugich. Ale choćby się ustrzegła skrupułów, zawsze jednak z tym swoim skrępowaniem i zamykaniem się w sobie, choć sama w sobie jest dobra, drugich jednak tą ponurą powierzchownością swoją nie pociągnie do Boga. Taka jest natura nasza, że możemy szanować taką duszę posępną i skrępowaną, ale sam widok jej odbiera nam ochotę do wstąpienia za nią na tę drogę cnoty, która nam w jej osobie tak nieponętnie się przedstawia.

6. I druga jeszcze stąd wynika szkoda, to jest skłonność do nieprzychylnego sądzenia o drugich, którzy inaczej postępują (choć w rzeczy samej postępują lepiej, gdy dla pozyskania Bogu bliźniego przestają z nim po prostu i szczerze, bez tych poważnych min i pozorów) i niewinną tę swobodę poczytują mu za znak niedoskonałości, a pogodną świętą wesołość za nieopanowanie siebie. Takie mylne pojęcia zdarzają się często, zwłaszcza u tych, co nie mając nauki, nie umieją rozróżnić, co jest grzechem, a co cnotą. Jest to rzecz bardzo zgubna i jakby nieustające narażanie się na pokusy, tym niebezpieczniejsze i niezdrowe dla duszy, że sądy takie krzywdzą miłość bliźniego; a jeśli jeszcze potępiałybyście w sercu i za gorszych od siebie poczytywały drugich za to, że inną idą drogą aniżeli wy – to już byłoby złem największym.

I to jeszcze grozi wam tu niebezpieczeństwo, że w danym razie, gdzie z obowiązku należałoby wam mówić, przesadna ta obawa obrażenia Boga jakim słowem może wam zamknąć usta, skutkiem czego może się zdarzyć, że milczeniem pochwalicie rzeczy, które głośno i stanowczo powinnyście zganić.

7. Staracie się więc, córki moje, dla wszystkich, o ile to być może bez obrazy Bożej, być uprzejme i tak z nimi postępować, by im przyjemną była rozmowa z wami, pociągała ich do naśladowania waszego sposobu życia, by wynosili z niej nie odrazę i zniechęcenie, ale raczej zachętę i zamiłowanie do życia cnotliwego._ Przestroga to bardzo ważna, zwłaszcza dla zakonnic. Im która jest doskonalsza, tym większą w całym swoim zachowaniu się powinna okazywać uprzejmość i dobroć, aby siostrom miło było z nią przestawać. Chociażby więc kiedy rozmowy ich nie takie były, jak je lubicie, choćby branie w nich udziału wiele was kosztowało – nie okazujcie im tego najmniejszym znakiem, jeśli chcecie przynieść im pożytek i pozyskać sobie ich serca. Uprzejmość, dobroć, pobłażanie względem każdego, z kim mamy do czynienia, a szczególnie względem sióstr naszych, jest jedną z najważniejszych powinności naszych.

8. Starajcie się, siostry, pojmować Boga w prawdzie, bo On nie zważa na te niezliczone drobnostki, którymi tak bardzo się przejmujemy. Nie dajmy sobie odbierać męstwa i odwagi, które nas tylko pozbawiają prawdziwych korzyści duchowych. Miejmy czystą intencję i stanowczą wolę, by nie obrazić Boga w rzeczy najmniejszej; mając to dwoje, możemy być spokojne. Strachy zaś i skrupuły, powtarzam, nie tylko wam nie pomogą do uświęcenia siebie, ale pociągną za sobą wiele niedoskonałości, które wam diabeł z różnych stron podsunie i, jak mówiłam, będziecie niepożyteczne i sobie i drugim.

9. Widzicie tedy, córki, jak pod obroną tego dwojga – miłości Bożej i bojaźni Bożej – spokojnie i bezpiecznie możecie postępować tą drogą doskonałości. Bojaźń jednak Boża powinna nam zawsze towarzyszyć, byśmy się nie zaopuszczali, bo jak długo żyjemy tu na ziemi, nie możemy mieć zupełnej pewności. Tak też rozumiał tę prawdę Boski nasz Nauczyciel, gdy przy końcu tej modlitwy Ojcze nasz zanosi do swego Ojca tę prośbę, dając nam przez to poznać, jak bardzo jest nam potrzebne to, co się w niej zawiera.