Droga doskonałości - Strona 30 z 44 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga doskonałości

parallax background
fot. rtve.es

 

Rozdział XXVIII



Objaśnia, co to jest modlitwa skupienia, i podaje niektóre środki do jej osiągnięcia.

1. Zważcie teraz następne słowo Mistrza waszego: Któryś jest w niebie. Czy sądzicie, że mało jest, byście wiedziały, co to jest to niebo, w którym macie szukać Boskiego Ojca waszego? – Upewniam was, że umysłom roztargnionym wiele na tym zależeć powinno, by nie tylko wierzyły w niebo, ale i głęboko się nad nim zastanawiały, bo jest to jedna z prawd, które najmocniej myśl przywiązują i duszy do zebrania się w sobie pomagają.

2. Wiecie, że Bóg jest wszędzie; jasną zaś i niewątpliwą jest prawdą, że gdzie jest król, tam jest i dwór jego, więc gdzie jest Bóg, tam jest i niebo. Możecie zatem bez żadnej wątpliwości wierzyć, że gdziekolwiek jest Boski Majestat Jego, tam jest i wszystka chwała Jego. Święty Augustyn powiada, że szukał Boga wszędy wkoło siebie, aż wreszcie znalazł Go w samym sobie. Czy mały to będzie, sądzicie, dla duszy roztargnionej pożytek, gdy zrozumie tę prawdę i przekona się, że na to, aby mogła rozmawiać z Boskim Ojcem swoim i cieszyć się obecnością Jego, nie ma potrzeby wzlatywać aż do nieba ani modlić się głośno? On bowiem tak blisko jest, że i bez głosu ją usłyszy; nie potrzeba jej skrzydeł, aby latała szukając Go, ale dość jej udać się na samotność i patrzeć, i oglądać Go obecnego we własnym jej wnętrzu. I nie oddalając się od tego Gościa tak drogiego, z pokorą najgłębszą mówić do Niego jak do Ojca, prosić Go jak Ojca i cieszyć się Nim jak Ojcem, czując i uznając siebie niegodną zwać się córką Jego.

3. Strzeżcie się tylko tego skrępowania, z jakim niektórzy zachowują się w obecności Pana i biorą to za pokorę. Czy to będzie pokora wzbraniać się od przyjęcia łaski, którą ci król świadczy? Pokorną okażesz się wtedy, gdy łaskę królewską skwapliwie przyjmiesz i uznając, jak bardzo ona przewyższa zasługę twoją, tym szczerzej z niej się ucieszysz. Piękna mi to pokora! Król i władca nieba i ziemi wstępuje do domu mego, aby mi łaskę wyświadczyć i ze mną się ucieszyć, a ja Mu przez pokorę ani słowa nie odpowiadam, usuwam się od towarzystwa Jego i zostawiam Go samego! I gdy On sam w łaskawości swojej żąda, bym Go prosiła, czego mi potrzeba, ja przez pokorę wolę pozostać w ubóstwie i nędzy swojej i upornie milczę, aż w końcu On odejdzie, nie mogąc pokonać tej zaciętej nieśmiałości mojej!

W takie pokory, córki, nie wdawajcie się, ale rozmawiajcie z Nim jak z Ojcem, jak z Bratem, jak z Panem, raz w ten, drugi raz w inny sposób, jak On sam was nauczy i poda wam, co w danym razie czynić i mówić macie, aby Mu się spodobać. Nie bądźcie niezdarnymi trusiami, znajcie godność waszą; jesteście oblubienicami, macie na to słowo Oblubieńca; pokornie, ale śmiało na nie się powołujcie, i proście Oblubieńca, aby się obchodził z wami wedle słowa swego.

4. Ten sposób modlitwy, choć ustny, nierównie prędzej niż inne doprowadza umysł do skupienia się i łącząc z sobą zarazem modlitwę myślną, niezliczone z sobą niesie korzyści. Nazywa się ten sposób modlitwą skupienia, dlatego że dusza skupia tu wszystkie władze swoje i wchodzi w siebie razem z Bogiem swoim i Boski Mistrz zaczyna ją nauczać i przysposabiać do modlitwy odpocznienia prędzej, niż jakimkolwiek innym sposobem. W tym skupieniu bowiem dusza zostając sama z sobą, może łatwiej rozważać całą Mękę Pańską i przedstawiać sobie Syna jako obecnego, i ofiarować Go Ojcu, i bez utrudzenia myśli szukać Go na górze Kalwarii, w Ogrojcu i przy słupie biczowania.

5. Ktokolwiek potrafi w taki sposób zamknąć się w tym małym niebie duszy swojej, która stała się mieszkaniem Tego, który stworzył niebo i ziemię, ktokolwiek przywyknie nie patrzeć na rzeczy zewnętrzne, i takiego szukać sobie miejsca do modlitwy, gdzie by się nic nie obijało o jego uszy, co by mu mogło sprawić roztargnienie, ten niechaj będzie pewny, że idzie bardzo dobrą drogą i że niebawem będzie mu dane pić wodę ze źródła, do którego szybkim krokiem się zbliża. Jest on bowiem jak ten, co płynie statkiem mając wiatr pomyślny, i nierównie prędzej dopłynie do celu podróży, niż inni idący lądem, którzy się wiele opóźnią.

6. Takie dusze już się niejako puściły na morze, a choć nie całkiem jeszcze oddaliły się od ziemi, przynajmniej robią co mogą, aby się od niej oswobodzić, skupiając zmysły swoje. Skupienie to, gdy jest prawdziwe, łatwo daje się poznać po pewnym działaniu, które nie wiem jak zrozumie ten, kto go w sobie nie doświadczył, a w którym dusza wznosi się swobodna, jakby po szczęśliwie przebytych zapasach, którymi były rzeczy tego świata. Wznosi się nad nie i jak rycerz, chroniąc się przed napaścią nieprzyjaciela, zamyka się w twierdzy, tak ona do twierdzy wnętrza swego ściąga zmysły swoje i z taką siłą odgradza je od rzeczy zewnętrznych, że oczy mimo woli się zamykają, aby nie patrzyły na nie, a tym jaśniejszy wzrok miały na oglądanie tego, czego zmysły nie widzą.

Najczęściej też, kto idzie tą drogą, modląc się trzyma oczy zamknięte. Jest to zwyczaj doskonały i dziwnie pożyteczny. Z początku wprawdzie potrzeba duszy zadawać gwałt, aby nie patrzała na rzeczy ziemskie; ale prędko do tego nawyka, po czym już raczej otworzenie oczu więcej ją kosztuje i większego wymaga przezwyciężenia siebie. Tym sposobem dusza jakoby pokrzepia się i umacnia kosztem ciała, pozostawiając je samemu sobie i nie troszcząc się o nie, sama stąd nabiera nowej siły do walki z nim.

7. Zrazu, wprawdzie, zwycięstwo to nie będzie jeszcze tak widoczne, bo skupienie wewnętrzne ma różne stopnie, i z początku nie jest jeszcze tak głębokie. (Dusza również nie jest jeszcze do tej walki nawykła i niemało ją utrudnia ciało, które upornie domaga się praw swoich, nie rozumiejąc tego, że oporem swoim przeciw jarzmu, które rozum i wola mu nakładają, samo siebie zabija, nie chcąc być pokonane). Ale gdy wytrwale na każdy dzień taką walkę staczamy, po niedługim czasie ujrzymy jasno, jak sowicie trud tej walki się opłaca. Ledwo przystąpimy do modlitwy, a już zmysły posłusznie jak pszczoły do ula się zbiorą wyrabiać miód. I stanie się to już bez żadnego trudu ani wysilenia naszego, bo Pan za to, że przez czas krótki cierpliwie i wytrwale znosiliśmy trudy, przedziwną duszy i woli daje władzę nad zmysłami, tak iż dość, że damy im znak, dość jednej chwili skupienia, a wszystkie się zbiorą we wnętrzu. A choć potem może znów się rozpierzchną, zawsze już to wielka rzecz, że raz się poddały; wychodzą już bowiem poddane i uległe i nie szkodzą jak przedtem. Z większą jeszcze niż przedtem skwapliwością stawiają się na zawołanie, aż po wielu takich odejściach i powrotach, na rozkaz Pański zupełnie się uspokoją i wraz z duszą wnijdą w odpocznienie całkowitej kontemplacji.

8. Starajmy się dobrze zrozumieć, co tu powiedziałam; choć rzecz wydaje się ciemna, zrozumie ją, kto zechce wykonać ją uczynkiem. Tą drogą idąc, jak już mówiłam, postępuje się szybko, podobnie jak kto z pomyślnym wiatrem płynie morzem. A ponieważ powinno nam chodzić o skrócenie czasu naszej podróży, pomówmy więc nieco jeszcze o tym, jak możemy łatwiej nawyknąć do tak dobrego sposobu. Którzy tak postępują, są wolni od wielu okazji do złego i prędzej chwyta się ich duszy ogień miłości Bożej, bo dusza na tej drodze tak blisko chodzi tego ognia, że dość najlżejszego powiewu, dość jednej myśli pobożnej, rozmyślaniem wznieconej, a padnie na nią iskra z tego wielkiego ogniska i zapali ją całą. Nie mając tu już przeszkody zewnętrznej, dusza bowiem zostaje sam na sam z Bogiem, tym bardziej jest sposobna do zajęcia się tym ogniem.

9. Przedstawcie sobie w duszy waszej pałac nad wszelki wyraz wspaniały, cały zbudowany ze złota i kamieni drogich, słowem taki, jaki tak wielkiemu Panu przystoi. Dodajcie do tego, że wspaniałość tego pałacu w znacznej części od was zależy. Bo rzeczywiście w waszej jest mocy przyczynić się do tego, aby był bogaty i okazały, bo nie ma budowy tak pięknej, jaką jest dusza czysta, jaśniejąca cnotami. Im cnoty te większe, tym świetniejszy blask wydają. Wyobraźcie sobie, że w tym pałacu mieszka on wielki Król, który w niepojętej dobroci swojej raczy być Ojcem waszym; zasiada On w tym pałacu na tronie wartości nieocenionej, którym jest serce wasze.

10. Może to na pierwszy rzut oka wydawać się rzeczą niewłaściwą, że dla objaśnienia wam tajemnic tak wysokich, takiego prostego używam obrazu, ale – dla was zwłaszcza – może to być pożyteczne. Nam niewiastom bowiem nie posiadającym nauki, potrzeba takich porównań dla zrozumienia tej prawdy, że prócz tego, co w nas widać zewnętrznie, jest co innego jeszcze we wnętrzu naszym, bez porównania wartościowszego. Nie przedstawiajmy sobie duszy naszej jakoby pustki jakiejś. A dałby Bóg, by błąd ten był rzeczą wyłącznie tylko niewieścią! Gdybyśmy pomnieli i uważnie zastanawiali się nad tym, jakiego to wielkiego Gościa mamy we wnętrzu naszym, niepodobna by nam było oddawać się niebacznie tylu marnościom i rzeczom tego świata, bo widzielibyśmy, jak one są poziome i niskie, w porównaniu z tym, co posiadamy w samych sobie. Że zwierzę, skoro ujrzy pastwę pożądaną, rzuca się na nią z chciwością, w tym nie ma nic dziwnego, ale przecież powinna być różnica między stworzeniami bezrozumnymi a nami.

11. Może kto uśmiechnie się na tę uwagę i powie, że dowodzę rzeczy jasnej każdemu; prawda, u mnie jednak był czas, że tej rzeczy nie rozumiałam. Wiedziałam, że mam duszę, ale marnościami tego życia zasłaniając sobie oczy, jak przepaską, nie widziałam, jaka jest jej cena i jaki wielki Gość w pośrodku jej przebywa. Gdybym wówczas była znała tę prawdę, tak jak dzisiaj ją znam, że w tym maluczkim pałacu duszy mojej tak wielki mieszka Król, snadź nie byłabym Go tak często zostawiała samego, byłabym choć niekiedy dotrzymywała Mu towarzystwa, a szczególnie byłabym pilniej starała się o to, aby ten pałac Jego nie był tak zaśmiecony. Jakiż to dziw niepojęty, że Ten, którego wielkości tysiące światów nie ogarnie, zamyka się w takim ciasnym przybytku, jakim jest dusza nasza! Ale i w tym zamknięciu jest wolny, bo będąc Panem wszechwładnym, wszędzie jest niezależny, tylko że dla takiej wielkiej miłości, jaką nas miłuje, przystosowuje się do miary naszej.

12. Z początku, gdy dusza dopiero zaczyna wstępować na drogi życia wewnętrznego, nie ukazuje jej się jawnie, aby nie przeraziła się widokiem niskości i nicestwa swego wobec mieszkającego w niej tak ogromnego Majestatu. Powoli jednak, w miarę jak uzna tego potrzebę, rozszerza i rozprzestrzenia tę duszę, aby zdolna była objąć te skarby, które w niej składa. Dlatego właśnie mówiłam, że jest niezależny, bo może według woli swojej powiększyć i rozszerzyć ten pałac, w którym mieszkać raczy. Wszystko tylko na tym zależy, byśmy oddali się Jemu bez podziału i nieodwołalnie i w niczym nie krępowali działania Jego w nas, tak iżby mógł rządzić i rozporządzać jak rzeczą swoją. Ten jest warunek Jego ze wszech miar słuszny, więc Mu nie odmawiajmy. Prawda, że Pan nie chce zmuszać woli nasze, więc przyjmuje, co Mu damy, ale całkowicie nam siebie nie odda, póki my się całkowicie nie oddamy Jemu.

Jest to rzecz pewna i dlatego tak często wam ją przypominam. I to pewna, że Pan nie zdziała w duszy waszej wszystkiego, co działać chce, jeśli jej w zupełności, bez podziału nie posiada. Bo i jakżeby mógł w takiej duszy działać On, Miłośnik ładu i porządku? Jeśli do tego pałacu napuścimy pełno pospólstwa i motłochu, jakżeż On się w nim pomieści z dworem swoim? Wielka byłaby zaiste łaskawość Jego, gdyby choć na chwilę zechciał zatrzymać się wśród takiego natłoku.

13. Czy sądzicie, córki, że przychodzi On sam? Czy nie wiecie, co mówi doń Boski Syn Jego: Któryś jest w niebie? Tak wielkiego Króla dworzanie Jego nigdy nie odstępują; ciągle stoją przed obliczem Jego, wstawiając się ustawicznie za wami, bo pełni są miłości. Nie sądźcie, by na dworze niebieskim tak się działo, jak bywa tu na ziemi, że gdy pan jaki lub zwierzchnik okaże komu łaskę swoją czy to dla własnych widoków, czy wprost przez przychylność, inni zaraz poczynają zazdrościć biednemu i nienawidzić go, choć nic im złego nie uczynił, i drogo mu za te łaski każą zapłacić.

 

Rozdział XXVIII



Objaśnia, co to jest modlitwa skupienia, i podaje niektóre środki do jej osiągnięcia.

1. Zważcie teraz następne słowo Mistrza waszego: Któryś jest w niebie. Czy sądzicie, że mało jest, byście wiedziały, co to jest to niebo, w którym macie szukać Boskiego Ojca waszego? – Upewniam was, że umysłom roztargnionym wiele na tym zależeć powinno, by nie tylko wierzyły w niebo, ale i głęboko się nad nim zastanawiały, bo jest to jedna z prawd, które najmocniej myśl przywiązują i duszy do zebrania się w sobie pomagają.

2. Wiecie, że Bóg jest wszędzie; jasną zaś i niewątpliwą jest prawdą, że gdzie jest król, tam jest i dwór jego, więc gdzie jest Bóg, tam jest i niebo. Możecie zatem bez żadnej wątpliwości wierzyć, że gdziekolwiek jest Boski Majestat Jego, tam jest i wszystka chwała Jego. Święty Augustyn powiada, że szukał Boga wszędy wkoło siebie, aż wreszcie znalazł Go w samym sobie. Czy mały to będzie, sądzicie, dla duszy roztargnionej pożytek, gdy zrozumie tę prawdę i przekona się, że na to, aby mogła rozmawiać z Boskim Ojcem swoim i cieszyć się obecnością Jego, nie ma potrzeby wzlatywać aż do nieba ani modlić się głośno? On bowiem tak blisko jest, że i bez głosu ją usłyszy; nie potrzeba jej skrzydeł, aby latała szukając Go, ale dość jej udać się na samotność i patrzeć, i oglądać Go obecnego we własnym jej wnętrzu. I nie oddalając się od tego Gościa tak drogiego, z pokorą najgłębszą mówić do Niego jak do Ojca, prosić Go jak Ojca i cieszyć się Nim jak Ojcem, czując i uznając siebie niegodną zwać się córką Jego.

3. Strzeżcie się tylko tego skrępowania, z jakim niektórzy zachowują się w obecności Pana i biorą to za pokorę. Czy to będzie pokora wzbraniać się od przyjęcia łaski, którą ci król świadczy? Pokorną okażesz się wtedy, gdy łaskę królewską skwapliwie przyjmiesz i uznając, jak bardzo ona przewyższa zasługę twoją, tym szczerzej z niej się ucieszysz. Piękna mi to pokora! Król i władca nieba i ziemi wstępuje do domu mego, aby mi łaskę wyświadczyć i ze mną się ucieszyć, a ja Mu przez pokorę ani słowa nie odpowiadam, usuwam się od towarzystwa Jego i zostawiam Go samego! I gdy On sam w łaskawości swojej żąda, bym Go prosiła, czego mi potrzeba, ja przez pokorę wolę pozostać w ubóstwie i nędzy swojej i upornie milczę, aż w końcu On odejdzie, nie mogąc pokonać tej zaciętej nieśmiałości mojej!

W takie pokory, córki, nie wdawajcie się, ale rozmawiajcie z Nim jak z Ojcem, jak z Bratem, jak z Panem, raz w ten, drugi raz w inny sposób, jak On sam was nauczy i poda wam, co w danym razie czynić i mówić macie, aby Mu się spodobać. Nie bądźcie niezdarnymi trusiami, znajcie godność waszą; jesteście oblubienicami, macie na to słowo Oblubieńca; pokornie, ale śmiało na nie się powołujcie, i proście Oblubieńca, aby się obchodził z wami wedle słowa swego.

4. Ten sposób modlitwy, choć ustny, nierównie prędzej niż inne doprowadza umysł do skupienia się i łącząc z sobą zarazem modlitwę myślną, niezliczone z sobą niesie korzyści. Nazywa się ten sposób modlitwą skupienia, dlatego że dusza skupia tu wszystkie władze swoje i wchodzi w siebie razem z Bogiem swoim i Boski Mistrz zaczyna ją nauczać i przysposabiać do modlitwy odpocznienia prędzej, niż jakimkolwiek innym sposobem. W tym skupieniu bowiem dusza zostając sama z sobą, może łatwiej rozważać całą Mękę Pańską i przedstawiać sobie Syna jako obecnego, i ofiarować Go Ojcu, i bez utrudzenia myśli szukać Go na górze Kalwarii, w Ogrojcu i przy słupie biczowania.

5. Ktokolwiek potrafi w taki sposób zamknąć się w tym małym niebie duszy swojej, która stała się mieszkaniem Tego, który stworzył niebo i ziemię, ktokolwiek przywyknie nie patrzeć na rzeczy zewnętrzne, i takiego szukać sobie miejsca do modlitwy, gdzie by się nic nie obijało o jego uszy, co by mu mogło sprawić roztargnienie, ten niechaj będzie pewny, że idzie bardzo dobrą drogą i że niebawem będzie mu dane pić wodę ze źródła, do którego szybkim krokiem się zbliża. Jest on bowiem jak ten, co płynie statkiem mając wiatr pomyślny, i nierównie prędzej dopłynie do celu podróży, niż inni idący lądem, którzy się wiele opóźnią.

6. Takie dusze już się niejako puściły na morze, a choć nie całkiem jeszcze oddaliły się od ziemi, przynajmniej robią co mogą, aby się od niej oswobodzić, skupiając zmysły swoje. Skupienie to, gdy jest prawdziwe, łatwo daje się poznać po pewnym działaniu, które nie wiem jak zrozumie ten, kto go w sobie nie doświadczył, a w którym dusza wznosi się swobodna, jakby po szczęśliwie przebytych zapasach, którymi były rzeczy tego świata. Wznosi się nad nie i jak rycerz, chroniąc się przed napaścią nieprzyjaciela, zamyka się w twierdzy, tak ona do twierdzy wnętrza swego ściąga zmysły swoje i z taką siłą odgradza je od rzeczy zewnętrznych, że oczy mimo woli się zamykają, aby nie patrzyły na nie, a tym jaśniejszy wzrok miały na oglądanie tego, czego zmysły nie widzą.

Najczęściej też, kto idzie tą drogą, modląc się trzyma oczy zamknięte. Jest to zwyczaj doskonały i dziwnie pożyteczny. Z początku wprawdzie potrzeba duszy zadawać gwałt, aby nie patrzała na rzeczy ziemskie; ale prędko do tego nawyka, po czym już raczej otworzenie oczu więcej ją kosztuje i większego wymaga przezwyciężenia siebie. Tym sposobem dusza jakoby pokrzepia się i umacnia kosztem ciała, pozostawiając je samemu sobie i nie troszcząc się o nie, sama stąd nabiera nowej siły do walki z nim.

7. Zrazu, wprawdzie, zwycięstwo to nie będzie jeszcze tak widoczne, bo skupienie wewnętrzne ma różne stopnie, i z początku nie jest jeszcze tak głębokie. (Dusza również nie jest jeszcze do tej walki nawykła i niemało ją utrudnia ciało, które upornie domaga się praw swoich, nie rozumiejąc tego, że oporem swoim przeciw jarzmu, które rozum i wola mu nakładają, samo siebie zabija, nie chcąc być pokonane). Ale gdy wytrwale na każdy dzień taką walkę staczamy, po niedługim czasie ujrzymy jasno, jak sowicie trud tej walki się opłaca. Ledwo przystąpimy do modlitwy, a już zmysły posłusznie jak pszczoły do ula się zbiorą wyrabiać miód. I stanie się to już bez żadnego trudu ani wysilenia naszego, bo Pan za to, że przez czas krótki cierpliwie i wytrwale znosiliśmy trudy, przedziwną duszy i woli daje władzę nad zmysłami, tak iż dość, że damy im znak, dość jednej chwili skupienia, a wszystkie się zbiorą we wnętrzu. A choć potem może znów się rozpierzchną, zawsze już to wielka rzecz, że raz się poddały; wychodzą już bowiem poddane i uległe i nie szkodzą jak przedtem. Z większą jeszcze niż przedtem skwapliwością stawiają się na zawołanie, aż po wielu takich odejściach i powrotach, na rozkaz Pański zupełnie się uspokoją i wraz z duszą wnijdą w odpocznienie całkowitej kontemplacji.

8. Starajmy się dobrze zrozumieć, co tu powiedziałam; choć rzecz wydaje się ciemna, zrozumie ją, kto zechce wykonać ją uczynkiem. Tą drogą idąc, jak już mówiłam, postępuje się szybko, podobnie jak kto z pomyślnym wiatrem płynie morzem. A ponieważ powinno nam chodzić o skrócenie czasu naszej podróży, pomówmy więc nieco jeszcze o tym, jak możemy łatwiej nawyknąć do tak dobrego sposobu. Którzy tak postępują, są wolni od wielu okazji do złego i prędzej chwyta się ich duszy ogień miłości Bożej, bo dusza na tej drodze tak blisko chodzi tego ognia, że dość najlżejszego powiewu, dość jednej myśli pobożnej, rozmyślaniem wznieconej, a padnie na nią iskra z tego wielkiego ogniska i zapali ją całą. Nie mając tu już przeszkody zewnętrznej, dusza bowiem zostaje sam na sam z Bogiem, tym bardziej jest sposobna do zajęcia się tym ogniem.

9. Przedstawcie sobie w duszy waszej pałac nad wszelki wyraz wspaniały, cały zbudowany ze złota i kamieni drogich, słowem taki, jaki tak wielkiemu Panu przystoi. Dodajcie do tego, że wspaniałość tego pałacu w znacznej części od was zależy. Bo rzeczywiście w waszej jest mocy przyczynić się do tego, aby był bogaty i okazały, bo nie ma budowy tak pięknej, jaką jest dusza czysta, jaśniejąca cnotami. Im cnoty te większe, tym świetniejszy blask wydają. Wyobraźcie sobie, że w tym pałacu mieszka on wielki Król, który w niepojętej dobroci swojej raczy być Ojcem waszym; zasiada On w tym pałacu na tronie wartości nieocenionej, którym jest serce wasze.

10. Może to na pierwszy rzut oka wydawać się rzeczą niewłaściwą, że dla objaśnienia wam tajemnic tak wysokich, takiego prostego używam obrazu, ale – dla was zwłaszcza – może to być pożyteczne. Nam niewiastom bowiem nie posiadającym nauki, potrzeba takich porównań dla zrozumienia tej prawdy, że prócz tego, co w nas widać zewnętrznie, jest co innego jeszcze we wnętrzu naszym, bez porównania wartościowszego. Nie przedstawiajmy sobie duszy naszej jakoby pustki jakiejś. A dałby Bóg, by błąd ten był rzeczą wyłącznie tylko niewieścią! Gdybyśmy pomnieli i uważnie zastanawiali się nad tym, jakiego to wielkiego Gościa mamy we wnętrzu naszym, niepodobna by nam było oddawać się niebacznie tylu marnościom i rzeczom tego świata, bo widzielibyśmy, jak one są poziome i niskie, w porównaniu z tym, co posiadamy w samych sobie. Że zwierzę, skoro ujrzy pastwę pożądaną, rzuca się na nią z chciwością, w tym nie ma nic dziwnego, ale przecież powinna być różnica między stworzeniami bezrozumnymi a nami.

11. Może kto uśmiechnie się na tę uwagę i powie, że dowodzę rzeczy jasnej każdemu; prawda, u mnie jednak był czas, że tej rzeczy nie rozumiałam. Wiedziałam, że mam duszę, ale marnościami tego życia zasłaniając sobie oczy, jak przepaską, nie widziałam, jaka jest jej cena i jaki wielki Gość w pośrodku jej przebywa. Gdybym wówczas była znała tę prawdę, tak jak dzisiaj ją znam, że w tym maluczkim pałacu duszy mojej tak wielki mieszka Król, snadź nie byłabym Go tak często zostawiała samego, byłabym choć niekiedy dotrzymywała Mu towarzystwa, a szczególnie byłabym pilniej starała się o to, aby ten pałac Jego nie był tak zaśmiecony. Jakiż to dziw niepojęty, że Ten, którego wielkości tysiące światów nie ogarnie, zamyka się w takim ciasnym przybytku, jakim jest dusza nasza! Ale i w tym zamknięciu jest wolny, bo będąc Panem wszechwładnym, wszędzie jest niezależny, tylko że dla takiej wielkiej miłości, jaką nas miłuje, przystosowuje się do miary naszej.

12. Z początku, gdy dusza dopiero zaczyna wstępować na drogi życia wewnętrznego, nie ukazuje jej się jawnie, aby nie przeraziła się widokiem niskości i nicestwa swego wobec mieszkającego w niej tak ogromnego Majestatu. Powoli jednak, w miarę jak uzna tego potrzebę, rozszerza i rozprzestrzenia tę duszę, aby zdolna była objąć te skarby, które w niej składa. Dlatego właśnie mówiłam, że jest niezależny, bo może według woli swojej powiększyć i rozszerzyć ten pałac, w którym mieszkać raczy. Wszystko tylko na tym zależy, byśmy oddali się Jemu bez podziału i nieodwołalnie i w niczym nie krępowali działania Jego w nas, tak iżby mógł rządzić i rozporządzać jak rzeczą swoją. Ten jest warunek Jego ze wszech miar słuszny, więc Mu nie odmawiajmy. Prawda, że Pan nie chce zmuszać woli nasze, więc przyjmuje, co Mu damy, ale całkowicie nam siebie nie odda, póki my się całkowicie nie oddamy Jemu.

Jest to rzecz pewna i dlatego tak często wam ją przypominam. I to pewna, że Pan nie zdziała w duszy waszej wszystkiego, co działać chce, jeśli jej w zupełności, bez podziału nie posiada. Bo i jakżeby mógł w takiej duszy działać On, Miłośnik ładu i porządku? Jeśli do tego pałacu napuścimy pełno pospólstwa i motłochu, jakżeż On się w nim pomieści z dworem swoim? Wielka byłaby zaiste łaskawość Jego, gdyby choć na chwilę zechciał zatrzymać się wśród takiego natłoku.

13. Czy sądzicie, córki, że przychodzi On sam? Czy nie wiecie, co mówi doń Boski Syn Jego: Któryś jest w niebie? Tak wielkiego Króla dworzanie Jego nigdy nie odstępują; ciągle stoją przed obliczem Jego, wstawiając się ustawicznie za wami, bo pełni są miłości. Nie sądźcie, by na dworze niebieskim tak się działo, jak bywa tu na ziemi, że gdy pan jaki lub zwierzchnik okaże komu łaskę swoją czy to dla własnych widoków, czy wprost przez przychylność, inni zaraz poczynają zazdrościć biednemu i nienawidzić go, choć nic im złego nie uczynił, i drogo mu za te łaski każą zapłacić.