Pieśń duchowa - Strona 14 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Pieśń duchowa

 

STROFA X



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Dusza będąca na tym stopniu miłości jest jak chory i bardzo osłabiony człowiek, który stracił smak i apetyt i każdy pokarm wstręt mu sprawia. Wszystko nudzi Go i drażni. We wszystkim, co widzi i o czym myśli, ma jedno tylko pożądanie i pragnienie: odzyskać zdrowie. Wszystko zaś, co się do tego nie odnosi, jest mu przykre i nieznośne. Te trzy cechy są znamienne dla duszy odczuwającej to cierpienie miłości Boga. Wszystkie rzeczy, które widzi i rozważa, wywołują w niej ten okrzyk tęsknoty za zdrowiem, którym jest jej Umiłowany. I chociaż żyje wśród świata, nie mogąc się od niego uwolnić, to jednak serce i myśli ma zawsze tylko przy Umiłowanym. Z tego stanu wynika druga cecha: zatrata wszelkiego smaku i upodobania w czymkolwiek, dzięki czemu wszystkie rzeczy są jej nieznośne, a obcowanie z nimi przykre i męczące.

2. Przyczyna leży w tym, o czym już mówiliśmy. Podniebienie woli duszy, dotknąwszy i zasmakowawszy raz pokarmu Bożej miłości, w każdej rzeczy i w każdym obcowaniu, jakie się nadarzają, niezwłocznie i bezpośrednio, nie zważając na inne upodobania czy względy, skłania się do szukania i radowania się w tym Umiłowanym swoim. Tak uczyniła Maria Magdalena, gdy wiedziona gorącą miłością szukała po ogrodzie Umiłowanego. Mniemając zaś, że napotkała ogrodnika, bezpodstawnie i bez żadnego zastanowienia rzekła doń:

“Jeśliś ty Go zabrał, powiedz mi, gdzieś Go złożył, a ja Go wezmę” (J 20, 15). I dusza, czując tutaj podobną udrękę szukania Oblubieńca wśród wszystkich rzeczy, a nie znajdując czego pragnie, jak się to często zdarza, cierpi również wiele z powodu obcowania z ludźmi, załatwiania różnych spraw, ponieważ to wszystko raczej jej przeszkadza, niż pomaga w osiągnięciu celu.

3. Oblubienica z Pieśni nad pieśniami daje również do zrozumienia, że te trzy objawy miłości i ona odczuwała, gdy szukała swego Oblubieńca. Mówi bowiem: “Szukałam, a nie znalazłam Go… Znaleźli mię stróże, którzy chodzą po mieście…, zranili mię, wzięli płaszcz mój ze mnie stróże murów” (5, 6-7). Stróżami chodzącymi po mieście są sprawy tego świata. I gdy dusza szukająca Boga zetknie się z nimi, zadają jej rany, bóle, sprawiają zmartwienia i niesmaki. Nie tylko bowiem nie znajduje w nich Tego, do którego tęskni, lecz przeciwnie, widzi, że jej tylko przeszkadzają. Szatani zaś, którzy strzegą przed nią murów kontemplacji, by nie weszła w ich wnętrze, oraz sprawy tego świata zrywają z niej płaszcz pokoju i ukojenia owej miłosnej kontemplacji. Wszystko to razem zadaje duszy rozmiłowanej w Bogu niezliczone udręki i cierpienia. Widząc zaś, że w tym życiu, pozbawiona widoku Boga, nie może się od spraw ziemskich uwolnić całkowicie i w wystarczającym stopniu, zwraca się do Umiłowanego i woła w następnej strofie:

Ugaś te ognie rozpalone,
Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może,
I niech Cię ujrzą me oczy,
Boś Ty jest dla nich jak zorze
I tylko w Ciebie patrzeć chcą, o Boże!

OBJAŚNIENIE

4. W tych słowach dusza prosi swego Oblubieńca, by położył już kres jej udrękom i zmartwieniom, bo nikt tego uczynić nie zdoła, tylko On jeden. I prosi, aby to uczynił tak, by mogła Go ujrzeć oczyma swej duszy, ponieważ On tylko jest światłem, w które one patrzą, a dusza nie chce się zająć czym innym, prócz Niego. Więc prosi:

Ugaś te ognie rozpalone.

5. Cechą miłości pożądania, jak to już zaznaczyliśmy, jest to, że wszystko, czego nie czyni, nie mówi i nie odnosi do tego, co jej wola kocha, trudzi ją, męczy, drażni i pozostawia ją mdłą, widzi bowiem, że nie może dopiąć tego, czego pragnie. I to wszystko, jak również tęsknotę za widokiem Boga, nazywa tu ogniami rozpalonymi, których nic nie może złagodzić, tylko posiadanie Umiłowanego. Prosi Go więc, by je ugasił, ochładzając je swoją obecnością tak, jak zimna woda ochładza człowieka zmęczonego upałem. Celowo więc używa tu słowa: ugaś, by dać zrozumieć, że jest trawiona ogniem miłości.

Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może.

6. By tym skuteczniej wzruszyć i skłonić Oblubieńca do spełnienia swej prośby, mówi mu dusza, że nikt inny, tylko On może zaspokoić jej naglącą żądzę, i że On tylko potrafi ugasić jej udręczenia. Bóg również ze swej strony tylko wtedy jest skory dać duszy pociechę, zaspokojenie jej potrzeb i ulgę w cierpieniach, gdy dusza nie ma i nie szuka poza Nim innej pociechy i zadowolenia. Toteż gdy duszy żadna rzecz nie więzi poza Bogiem, niedługo pozostanie bez nawiedzenia Umiłowanego.

I niech Cię ujrzą me oczy.

7. To znaczy: daj mi się ujrzeć twarzą w twarz (1 Kor 13,12) oczyma mej duszy,

Boś Ty jest dla nich jak zorze.

8. Oprócz tego, że Bóg jest nadprzyrodzonym światłem dla oczu duszy, bez którego pozostawałaby w ciemnościach, nazywa Go tu z uczuciem miłości zorzą swych oczu. Tak bowiem czyni kochający, by wyrazić uczucia miłości, jakie żywi dla osoby ukochanej. Wyraża więc dusza w powyższych wierszach tę myśl: Ponieważ oczy mej duszy ani przez swą naturę, ani przez swą miłość nie mają innego światła, prócz Ciebie, niech Cię ujrzą me oczy, bo pod każdym względem jesteś ich zorzą. Na brak tego światła skarżył się Dawid, gdy z bólem wołał: “I nawet jasności oczu moich nie masz przy mnie” (Ps 37, 11). Również Tobiasz skarżył się na to w tych słowach: “Co za wesele mi będzie, który w ciemności siedzę, a światłości niebieskiej nie widzę?” (5, 12). Pragnął ten patriarcha jasnego widzenia Boga, gdyż światłem niebios jest Syn Boży, jak mówi święty Jan: “l miasto nie potrzebuje słońca ani księżyca, aby w nim świeciły. Albowiem jasność Boża oświeciła je, a Baranek jest pochodnią Jego” (Obj 21, 23).

I tylko w Ciebie patrzeć chcą, o Boże!

9. Dusza nakłania tu Umiłowanego, by jej już dał ujrzeć światłość swoich oczu, nie tylko dlatego, że nie widząc Go, zostają w ciemnościach, ale raczej dlatego, że ona nie chce posługiwać się nimi do oglądania czego innego, prócz Niego samego. Jak bowiem dusza, zwracająca oczy swej woli do światła innych rzeczy poza Bogiem, słusznie jest pozbawiona tej boskiej jasności, gdyż wzrok jej zajęty czym innym nie może odbierać światła Bożego, tak z drugiej strony dusza, która na wszystko zamyka swe oczy, by je otwierać tylko dla samego Boga, całkiem słusznie zasługuje na to, by ujrzeć Jego światło.

 

STROFA X



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Dusza będąca na tym stopniu miłości jest jak chory i bardzo osłabiony człowiek, który stracił smak i apetyt i każdy pokarm wstręt mu sprawia. Wszystko nudzi Go i drażni. We wszystkim, co widzi i o czym myśli, ma jedno tylko pożądanie i pragnienie: odzyskać zdrowie. Wszystko zaś, co się do tego nie odnosi, jest mu przykre i nieznośne. Te trzy cechy są znamienne dla duszy odczuwającej to cierpienie miłości Boga. Wszystkie rzeczy, które widzi i rozważa, wywołują w niej ten okrzyk tęsknoty za zdrowiem, którym jest jej Umiłowany. I chociaż żyje wśród świata, nie mogąc się od niego uwolnić, to jednak serce i myśli ma zawsze tylko przy Umiłowanym. Z tego stanu wynika druga cecha: zatrata wszelkiego smaku i upodobania w czymkolwiek, dzięki czemu wszystkie rzeczy są jej nieznośne, a obcowanie z nimi przykre i męczące.

2. Przyczyna leży w tym, o czym już mówiliśmy. Podniebienie woli duszy, dotknąwszy i zasmakowawszy raz pokarmu Bożej miłości, w każdej rzeczy i w każdym obcowaniu, jakie się nadarzają, niezwłocznie i bezpośrednio, nie zważając na inne upodobania czy względy, skłania się do szukania i radowania się w tym Umiłowanym swoim. Tak uczyniła Maria Magdalena, gdy wiedziona gorącą miłością szukała po ogrodzie Umiłowanego. Mniemając zaś, że napotkała ogrodnika, bezpodstawnie i bez żadnego zastanowienia rzekła doń:

“Jeśliś ty Go zabrał, powiedz mi, gdzieś Go złożył, a ja Go wezmę” (J 20, 15). I dusza, czując tutaj podobną udrękę szukania Oblubieńca wśród wszystkich rzeczy, a nie znajdując czego pragnie, jak się to często zdarza, cierpi również wiele z powodu obcowania z ludźmi, załatwiania różnych spraw, ponieważ to wszystko raczej jej przeszkadza, niż pomaga w osiągnięciu celu.

3. Oblubienica z Pieśni nad pieśniami daje również do zrozumienia, że te trzy objawy miłości i ona odczuwała, gdy szukała swego Oblubieńca. Mówi bowiem: “Szukałam, a nie znalazłam Go… Znaleźli mię stróże, którzy chodzą po mieście…, zranili mię, wzięli płaszcz mój ze mnie stróże murów” (5, 6-7). Stróżami chodzącymi po mieście są sprawy tego świata. I gdy dusza szukająca Boga zetknie się z nimi, zadają jej rany, bóle, sprawiają zmartwienia i niesmaki. Nie tylko bowiem nie znajduje w nich Tego, do którego tęskni, lecz przeciwnie, widzi, że jej tylko przeszkadzają. Szatani zaś, którzy strzegą przed nią murów kontemplacji, by nie weszła w ich wnętrze, oraz sprawy tego świata zrywają z niej płaszcz pokoju i ukojenia owej miłosnej kontemplacji. Wszystko to razem zadaje duszy rozmiłowanej w Bogu niezliczone udręki i cierpienia. Widząc zaś, że w tym życiu, pozbawiona widoku Boga, nie może się od spraw ziemskich uwolnić całkowicie i w wystarczającym stopniu, zwraca się do Umiłowanego i woła w następnej strofie:

Ugaś te ognie rozpalone,
Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może,
I niech Cię ujrzą me oczy,
Boś Ty jest dla nich jak zorze
I tylko w Ciebie patrzeć chcą, o Boże!

OBJAŚNIENIE

4. W tych słowach dusza prosi swego Oblubieńca, by położył już kres jej udrękom i zmartwieniom, bo nikt tego uczynić nie zdoła, tylko On jeden. I prosi, aby to uczynił tak, by mogła Go ujrzeć oczyma swej duszy, ponieważ On tylko jest światłem, w które one patrzą, a dusza nie chce się zająć czym innym, prócz Niego. Więc prosi:

Ugaś te ognie rozpalone.

5. Cechą miłości pożądania, jak to już zaznaczyliśmy, jest to, że wszystko, czego nie czyni, nie mówi i nie odnosi do tego, co jej wola kocha, trudzi ją, męczy, drażni i pozostawia ją mdłą, widzi bowiem, że nie może dopiąć tego, czego pragnie. I to wszystko, jak również tęsknotę za widokiem Boga, nazywa tu ogniami rozpalonymi, których nic nie może złagodzić, tylko posiadanie Umiłowanego. Prosi Go więc, by je ugasił, ochładzając je swoją obecnością tak, jak zimna woda ochładza człowieka zmęczonego upałem. Celowo więc używa tu słowa: ugaś, by dać zrozumieć, że jest trawiona ogniem miłości.

Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może.

6. By tym skuteczniej wzruszyć i skłonić Oblubieńca do spełnienia swej prośby, mówi mu dusza, że nikt inny, tylko On może zaspokoić jej naglącą żądzę, i że On tylko potrafi ugasić jej udręczenia. Bóg również ze swej strony tylko wtedy jest skory dać duszy pociechę, zaspokojenie jej potrzeb i ulgę w cierpieniach, gdy dusza nie ma i nie szuka poza Nim innej pociechy i zadowolenia. Toteż gdy duszy żadna rzecz nie więzi poza Bogiem, niedługo pozostanie bez nawiedzenia Umiłowanego.

I niech Cię ujrzą me oczy.

7. To znaczy: daj mi się ujrzeć twarzą w twarz (1 Kor 13,12) oczyma mej duszy,

Boś Ty jest dla nich jak zorze.

8. Oprócz tego, że Bóg jest nadprzyrodzonym światłem dla oczu duszy, bez którego pozostawałaby w ciemnościach, nazywa Go tu z uczuciem miłości zorzą swych oczu. Tak bowiem czyni kochający, by wyrazić uczucia miłości, jakie żywi dla osoby ukochanej. Wyraża więc dusza w powyższych wierszach tę myśl: Ponieważ oczy mej duszy ani przez swą naturę, ani przez swą miłość nie mają innego światła, prócz Ciebie, niech Cię ujrzą me oczy, bo pod każdym względem jesteś ich zorzą. Na brak tego światła skarżył się Dawid, gdy z bólem wołał: “I nawet jasności oczu moich nie masz przy mnie” (Ps 37, 11). Również Tobiasz skarżył się na to w tych słowach: “Co za wesele mi będzie, który w ciemności siedzę, a światłości niebieskiej nie widzę?” (5, 12). Pragnął ten patriarcha jasnego widzenia Boga, gdyż światłem niebios jest Syn Boży, jak mówi święty Jan: “l miasto nie potrzebuje słońca ani księżyca, aby w nim świeciły. Albowiem jasność Boża oświeciła je, a Baranek jest pochodnią Jego” (Obj 21, 23).

I tylko w Ciebie patrzeć chcą, o Boże!

9. Dusza nakłania tu Umiłowanego, by jej już dał ujrzeć światłość swoich oczu, nie tylko dlatego, że nie widząc Go, zostają w ciemnościach, ale raczej dlatego, że ona nie chce posługiwać się nimi do oglądania czego innego, prócz Niego samego. Jak bowiem dusza, zwracająca oczy swej woli do światła innych rzeczy poza Bogiem, słusznie jest pozbawiona tej boskiej jasności, gdyż wzrok jej zajęty czym innym nie może odbierać światła Bożego, tak z drugiej strony dusza, która na wszystko zamyka swe oczy, by je otwierać tylko dla samego Boga, całkiem słusznie zasługuje na to, by ujrzeć Jego światło.