Pieśń duchowa - Strona 37 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Pieśń duchowa

 

STROFA XXXV



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Mówiąc dalej, Oblubieniec daje wyraz swemu zadowoleniu z powodu dobra, jakie oblubienica osiągnęła dzięki życiu w samotności, poprzednio wybranemu, które jest stałym pokojem i niezmiennym dobrem. Kiedy bowiem dusza utwierdzi się w ukojeniu jedynej i samotnej miłości Oblubieńca, jak to uczyniła ta, o której tu mówimy, pozostaje z tak słodką miłością w Bogu, a Bóg w niej, że nie potrzebuje już innych środków ani mistrzów, którzy by prowadzili ją do Boga, ponieważ już Bóg jest jej przewodnikiem i światłem. Spełnia w niej bowiem to, co obiecał przez Ozeasza: “Zawiodę ją na puszczę i będę mówił do serca jej” (2,14). Wskazuje w tych słowach, że w samotności udziela się duszy i z nią się jednoczy. Mówić bowiem do serca jest to samo, co zaspokoić serce. Serce zaś nie może się zaspokoić czymś mniejszym niż Bóg. Mówi zatem Oblubieniec:

Żyta ukryta w samotności
I w samotności swe gniazdo uwiła,
I w samotności ją prowadził
Umiłowany, w którym siebie zagubiła,
I Jego w samotności miłość zraniła.

OBJAŚNIENIE

2. Dwie rzeczy czyni w tej strofie Oblubieniec. Po pierwsze, oddaje pochwałę samotności, w której dusza chciała przebywać i wskazuje, że przez nią dochodzi się do radości swego Umiłowanego, daleko od wszelkich zmartwień i utrudzeń, jakie przedtem odczuwała. Ponieważ dusza chciała trwać w ogołoceniu ze wszelkich upodobań, pociech i pomocy od stworzeń, a to wszystko dlatego by dojść do towarzystwa i zjednoczenia się ze swym Umiłowanym, gdzie spoczywa wolna i oddalona od wszystkich wspomnianych udręczeń.

Po drugie, wyznaje Oblubieniec, że gdy dusza dla Jego miłości pragnęła trwać w ogołoceniu ze wszystkich rzeczy stworzonych. On również dla tej jej samotności rozmiłował się w niej, otoczył ją opieką, wziął w swe ramiona karmiąc ją wszelkimi dobrami, prowadząc jej ducha ku wysokim sprawom Bożym. Wyznaje, że nie tylko ją prowadzi, lecz że prowadzi ją sam, czyli bez pośrednictwa aniołów, ludzi, form i wyobrażeń. W samotności bowiem posiadła dusza prawdziwą wolność ducha, nie potrzebującą już tych środków. Mówi więc:

Żyła ukryta w samotności

3. Wspomniana synogarlica, którą jest dusza, żyła w samotności, zanim znalazła Umiłowanego w tym stanie zjednoczenia. Jeśli bowiem dusza pragnie Boga, żadne towarzystwo nie przynosi jej pociechy. I zanim nie znajdzie Boga, czuje coraz to większe osamotnienie.

I w samotności swe gniazdo uwiła.

4. Ta samotność, w której żyła przedtem, było to ogołocenie się ze wszelkich rzeczy i dóbr tego świata dla miłości Oblubieńca, jak to już wspominaliśmy mówiąc o turkawce. Starała się więc dusza o doskonałość przez całkowitą samotność, przez którą można dojść do złączenia się ze Słowem Bożym, a tym samym znaleźć pełną ochłodę i odpocznienie, co oznaczone jest tutaj przez gniazdo, gdyż oznacza ono pełny spoczynek. Wyrażają więc te słowa następującą myśl: wśród samotności, w jakiej przedtem żyła dusza, znosząc w niej utrudzenia i uciski, ponieważ nie była doskonała, znalazła już odpocznienie i orzeźwienie, gdyż znalazła je już doskonale w Bogu. Można do tego zastosować w znaczeniu duchowym słowa Dawida: “Bo i wróbel znalazł domek i synogarlica gniazdo dla siebie, gdzie by złożyła pisklęta swoje” (Ps 83, 4). To miejsce jest w Bogu, gdzie może zadowolić swe pożądania i władze.

I w samotności ją prowadził.

5. W tej samotności duszy odnośnie do wszystkich rzeczy, w której trwa sama z Bogiem, On sam ją prowadzi, pobudza i podnosi do rzeczy boskich; jej rozum do boskich poznań, gdy jest on już ogołocony z poznań innych, przeciwnych i obcych; jej wolę porusza swobodnie do miłości Bożej, gdyż jest uwolniona od wszelkich innych odczuć; jej pamięć wypełnia wiadomościami Bożymi, gdyż jest próżna i ogołocona z wszelkich innych wyobrażeń i form. Jeśli bowiem dusza uprzątnie te władze i opróżni z wszystkich rzeczy niższych i z przywiązania do rzeczy wyższych i zostawi je same bez niczego, natychmiast Bóg je zajmuje tym, co boskie i niewidzialne. Zatem sam Bóg prowadzi duszę w tej samotności, jak to wskazuje św. Paweł, mówiąc o doskonałych: Qui spiritu Dei aguntur etc; “Który chkolwiek bowiem ożywia Duch Boży” (Rz 8, 14), duch nimi rządzi itd. To samo bowiem wyrażają słowa: I w samotności ją prowadził

Umiłowany, w którym siebie zagubiła.

6. Oznacza to, że nie tylko wiedzie ją w samotności, lecz że sam ją prowadzi, czyli działa w niej bezpośrednio. Właściwością bowiem zjednoczenia duszy z Bogiem w zaślubinach duchowych jest to, że Bóg sam w niej działa i udziela się jej bezpośrednio. Nie posługuje się ani aniołami, ani zdolnościami naturalnymi, bo zmysły zewnętrzne i wewnętrzne, wszystkie stworzenia, sama nawet dusza nic nie mogą pomóc w przyjmowaniu owych wielkich łask nadprzyrodzonych, jakich Bóg duszy w tym stanie udziela. Jako nadprzyrodzone nie zależą one od żadnych zdolności ani działań, ani pojmowań naturalnych, ani od starań duszy. Wszystko to czyni sam Bóg i właśnie dlatego wprowadza ją w samotność i nie chce, by szukała jakiegokolwiek towarzystwa, gdyż chce ją sam prowadzić i udoskonalać.

Jeśli więc dusza pozostawiła wszystko za sobą i wzniosła się ponad wszystkie środki do Boga, słusznie zasługuje na to, by On był jej przewodnikiem i prowadził ją do siebie. W tym wzniesieniu się samotnym ponad wszystko, już nic i nikt nie pomoże duszy do dalszego wznoszenia się, jedynie sam jej Oblubieniec-Słowo. On bowiem tak się w niej rozmiłował, że sam chce jej udzielać owych łask. I dlatego mówi:

I Jego w samotności miłość zraniła,

7. to znaczy miłość oblubienicy. Oblubieniec bowiem nie tylko kocha samotność duszy, lecz zraniony miłością zostaje zraniony tym właśnie, że dusza z miłości dla Niego opuściła wszystko i zostaje w zupełnej samotności. Ponieważ ona zraniona została Jego miłością, On nie pozostawił jej samotnej, lecz został również zraniony jej miłością, w której ona trwała, a widząc, że niczym innym się nie zadowala, sam ją prowadzi do siebie, pociągając ją do siebie i ogarniając, tego zaś nie uczyniłby w niej, gdyby jej nie znalazł w samotności duchowej.

 

STROFA XXXV



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Mówiąc dalej, Oblubieniec daje wyraz swemu zadowoleniu z powodu dobra, jakie oblubienica osiągnęła dzięki życiu w samotności, poprzednio wybranemu, które jest stałym pokojem i niezmiennym dobrem. Kiedy bowiem dusza utwierdzi się w ukojeniu jedynej i samotnej miłości Oblubieńca, jak to uczyniła ta, o której tu mówimy, pozostaje z tak słodką miłością w Bogu, a Bóg w niej, że nie potrzebuje już innych środków ani mistrzów, którzy by prowadzili ją do Boga, ponieważ już Bóg jest jej przewodnikiem i światłem. Spełnia w niej bowiem to, co obiecał przez Ozeasza: “Zawiodę ją na puszczę i będę mówił do serca jej” (2,14). Wskazuje w tych słowach, że w samotności udziela się duszy i z nią się jednoczy. Mówić bowiem do serca jest to samo, co zaspokoić serce. Serce zaś nie może się zaspokoić czymś mniejszym niż Bóg. Mówi zatem Oblubieniec:

Żyta ukryta w samotności
I w samotności swe gniazdo uwiła,
I w samotności ją prowadził
Umiłowany, w którym siebie zagubiła,
I Jego w samotności miłość zraniła.

OBJAŚNIENIE

2. Dwie rzeczy czyni w tej strofie Oblubieniec. Po pierwsze, oddaje pochwałę samotności, w której dusza chciała przebywać i wskazuje, że przez nią dochodzi się do radości swego Umiłowanego, daleko od wszelkich zmartwień i utrudzeń, jakie przedtem odczuwała. Ponieważ dusza chciała trwać w ogołoceniu ze wszelkich upodobań, pociech i pomocy od stworzeń, a to wszystko dlatego by dojść do towarzystwa i zjednoczenia się ze swym Umiłowanym, gdzie spoczywa wolna i oddalona od wszystkich wspomnianych udręczeń.

Po drugie, wyznaje Oblubieniec, że gdy dusza dla Jego miłości pragnęła trwać w ogołoceniu ze wszystkich rzeczy stworzonych. On również dla tej jej samotności rozmiłował się w niej, otoczył ją opieką, wziął w swe ramiona karmiąc ją wszelkimi dobrami, prowadząc jej ducha ku wysokim sprawom Bożym. Wyznaje, że nie tylko ją prowadzi, lecz że prowadzi ją sam, czyli bez pośrednictwa aniołów, ludzi, form i wyobrażeń. W samotności bowiem posiadła dusza prawdziwą wolność ducha, nie potrzebującą już tych środków. Mówi więc:

Żyła ukryta w samotności

3. Wspomniana synogarlica, którą jest dusza, żyła w samotności, zanim znalazła Umiłowanego w tym stanie zjednoczenia. Jeśli bowiem dusza pragnie Boga, żadne towarzystwo nie przynosi jej pociechy. I zanim nie znajdzie Boga, czuje coraz to większe osamotnienie.

I w samotności swe gniazdo uwiła.

4. Ta samotność, w której żyła przedtem, było to ogołocenie się ze wszelkich rzeczy i dóbr tego świata dla miłości Oblubieńca, jak to już wspominaliśmy mówiąc o turkawce. Starała się więc dusza o doskonałość przez całkowitą samotność, przez którą można dojść do złączenia się ze Słowem Bożym, a tym samym znaleźć pełną ochłodę i odpocznienie, co oznaczone jest tutaj przez gniazdo, gdyż oznacza ono pełny spoczynek. Wyrażają więc te słowa następującą myśl: wśród samotności, w jakiej przedtem żyła dusza, znosząc w niej utrudzenia i uciski, ponieważ nie była doskonała, znalazła już odpocznienie i orzeźwienie, gdyż znalazła je już doskonale w Bogu. Można do tego zastosować w znaczeniu duchowym słowa Dawida: “Bo i wróbel znalazł domek i synogarlica gniazdo dla siebie, gdzie by złożyła pisklęta swoje” (Ps 83, 4). To miejsce jest w Bogu, gdzie może zadowolić swe pożądania i władze.

I w samotności ją prowadził.

5. W tej samotności duszy odnośnie do wszystkich rzeczy, w której trwa sama z Bogiem, On sam ją prowadzi, pobudza i podnosi do rzeczy boskich; jej rozum do boskich poznań, gdy jest on już ogołocony z poznań innych, przeciwnych i obcych; jej wolę porusza swobodnie do miłości Bożej, gdyż jest uwolniona od wszelkich innych odczuć; jej pamięć wypełnia wiadomościami Bożymi, gdyż jest próżna i ogołocona z wszelkich innych wyobrażeń i form. Jeśli bowiem dusza uprzątnie te władze i opróżni z wszystkich rzeczy niższych i z przywiązania do rzeczy wyższych i zostawi je same bez niczego, natychmiast Bóg je zajmuje tym, co boskie i niewidzialne. Zatem sam Bóg prowadzi duszę w tej samotności, jak to wskazuje św. Paweł, mówiąc o doskonałych: Qui spiritu Dei aguntur etc; “Który chkolwiek bowiem ożywia Duch Boży” (Rz 8, 14), duch nimi rządzi itd. To samo bowiem wyrażają słowa: I w samotności ją prowadził

Umiłowany, w którym siebie zagubiła.

6. Oznacza to, że nie tylko wiedzie ją w samotności, lecz że sam ją prowadzi, czyli działa w niej bezpośrednio. Właściwością bowiem zjednoczenia duszy z Bogiem w zaślubinach duchowych jest to, że Bóg sam w niej działa i udziela się jej bezpośrednio. Nie posługuje się ani aniołami, ani zdolnościami naturalnymi, bo zmysły zewnętrzne i wewnętrzne, wszystkie stworzenia, sama nawet dusza nic nie mogą pomóc w przyjmowaniu owych wielkich łask nadprzyrodzonych, jakich Bóg duszy w tym stanie udziela. Jako nadprzyrodzone nie zależą one od żadnych zdolności ani działań, ani pojmowań naturalnych, ani od starań duszy. Wszystko to czyni sam Bóg i właśnie dlatego wprowadza ją w samotność i nie chce, by szukała jakiegokolwiek towarzystwa, gdyż chce ją sam prowadzić i udoskonalać.

Jeśli więc dusza pozostawiła wszystko za sobą i wzniosła się ponad wszystkie środki do Boga, słusznie zasługuje na to, by On był jej przewodnikiem i prowadził ją do siebie. W tym wzniesieniu się samotnym ponad wszystko, już nic i nikt nie pomoże duszy do dalszego wznoszenia się, jedynie sam jej Oblubieniec-Słowo. On bowiem tak się w niej rozmiłował, że sam chce jej udzielać owych łask. I dlatego mówi:

I Jego w samotności miłość zraniła,

7. to znaczy miłość oblubienicy. Oblubieniec bowiem nie tylko kocha samotność duszy, lecz zraniony miłością zostaje zraniony tym właśnie, że dusza z miłości dla Niego opuściła wszystko i zostaje w zupełnej samotności. Ponieważ ona zraniona została Jego miłością, On nie pozostawił jej samotnej, lecz został również zraniony jej miłością, w której ona trwała, a widząc, że niczym innym się nie zadowala, sam ją prowadzi do siebie, pociągając ją do siebie i ogarniając, tego zaś nie uczyniłby w niej, gdyby jej nie znalazł w samotności duchowej.