Pieśń duchowa - Strona 31 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Pieśń duchowa

 

STROFA XXIX



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Dusza w tym stanie jest rzeczywiście stracona dla wszystkich rzeczy a pozyskana dla miłości, i nie zajmuje już niczym innym ducha swego. Słabnie więc już w swej działalności zewnętrznej i w życiu czynnym, aby tym pełniej posiąść to jedno, o którym mówi Oblubieniec, iż jest potrzebne (Łk 10, 42), to jest ustawiczne trwanie i ćwiczenie się w miłości Bożej. To jedno bowiem jest w takiej cenie u Boskiego Oblubieńca, iż zganił Martę za to, że chciała oderwać Marię od Jego stóp i zatrudnić ją innymi czynnościami ku posłudze Panu. Marta sądziła, że ona czyni wszystko, a Maria, siedząca u stóp Pana, nic. W rzeczywistości jest przeciwnie. Nie ma bowiem działania pożyteczniejszego i konieczniejszego nad miłowanie. Tak samo bronił swoją oblubienicę w Pieśni nad pieśniami, zaklinając wszystkie stworzenia, nazwane tam “córkami jerozolimskimi”, aby nie przeszkadzały oblubienicy w jej duchowym śnie miłości, by jej nie budziły i nie otwierały oczu na żadne sprawy, dopóki ona sama tego nie zechce (3, 5).

2. Trzeba zatem zaznaczyć, że zanim dusza dojdzie do tego stanu zjednoczenia miłości, powinna się ćwiczyć w miłości tak w życiu czynnym, jak i kontemplacyjnym.

Skoro jednak dojdzie do tego stanu, nie powinna zajmować się czynami i sprawami zewnętrznymi, chociażby one były bardzo pożyteczne w służbie Bożej. Mogłyby one bowiem przeszkodzić jej w owym ustawicznym trwaniu w miłości Bożej, ponieważ odrobina tej czystej miłości jest bardziej wartościowa przed Bogiem i wobec duszy i więcej przynosi pożytku Kościołowi niż wszystkie inne dzieła razem wzięte, chociażby się nawet zdawało, że dusza nic nie czyni.

Dlatego też Maria Magdalena, chociaż wiele pożytku sprawiała swym przepowiadaniem i mogła jeszcze więcej uczynić, to jednak dla wielkiego pragnienia przypodobania się swemu Oblubieńcowi i przyniesienia pożytku Kościołowi świętemu ukryła się w samotności i trzydzieści lat przeżyła tam oddana jedynie miłości. Wydawało się jej bowiem, że pod każdym względem więcej tak zyska, a to z tego powodu, że wiele wnosi i pomaga Kościołowi choćby odrobina tej miłości.

3. Wielką zatem szkodę wyrządziłoby się duszy, mającej już nieco z tej jedynej w swym rodzaju miłości, jak również Kościołowi, gdyby się ją zajmowało choćby na krótki czas zewnętrznymi sprawami i czynnościami, nawet gdyby one były wielkiej wagi. Jeśli bowiem sam Bóg zaklina, by jej nie budzono z tej miłości, któż się odważy to uczynić, a zostanie bez nagany? Przecież dla tej miłości zostaliśmy stworzeni.

Niech się zastanowią ci, których pożera gorączka działalności i którzy myślą świat wypełnić swym przepowiadaniem i dziełami zewnętrznymi, że o wiele więcej pożytku przynieśliby Kościołowi i o wiele milsi byliby Bogu, nie mówiąc już o dobrym przykładzie, jaki by dali, gdyby polowe tego czasu poświęcili na modlitwę i przestawanie z Bogiem, chociażby nie doszli do tak wysokiego stanu jak dusza, o której mówimy. W takim przestawaniu z Bogiem o wiele skuteczniej i z mniejszym trudem dokonaliby dobra jednym czynem niż tysiącem, a to dla zasługi modlitwy i energii duchowej w niej zdobytej. Inaczej bowiem wszystko jest jak uderzanie młota czasem z małym albo żadnym skutkiem, a czasem nawet ze szkodą.

Niech nas Bóg strzeże przed zwietrzeniem soli (Mt 5, 13). Bo choćby się wydawało zewnętrznie, że człowiek coś czyni, w istocie będzie to niczym. Jest bowiem prawdą, że dobre czyny dokonują się jedynie mocą Bożą.

4. O, ileż by można o tym pisać! Ale nie tu miejsce po temu. To powiedziałem, aby wyjaśnić następną strofę. W niej bowiem dusza sama daje odpowiedź tym, którzy zwalczają ten święty jej spoczynek i chcą, by się cała oddała czynom, by otworzyła oczy i patrzyła na zewnątrz. Ci wszyscy nie znają źródła, skąd płynie woda i nie rozumieją tajemniczego korzenia, z którego rodzą się wszystkie owoce. I tak mówi ona w tej strofie:

Odtąd już nigdy błoń zielona
Nie ujrzy mnie, ni pójdę kiedyś w tamte strony!
Powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona.
Poszłam, gdzie mnie porwała miłość,
Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!

OBJAŚNIENIE

5. W tej strofie daje dusza odpowiedź na milczącą naganę ludzi światowych. Oni bowiem mają w zwyczaju ganić tych, którzy prawdziwie oddają się Bogu, uważając ich za przesadnych w ich odosobnieniu, powściągliwości i w ich postępowaniu oraz za niepożytecznych w tym, co świat uznaje i ceni. Na tę naganę daje dusza doskonałą odpowiedź, przeciwstawiając się mężnie i odważnie temu i wszystkiemu, co jej świat może zarzucić. Doszedłszy bowiem do żywej miłości Boga, wszystko to za nic uważa.

Ponadto jeszcze sama wyznaje w tej strofie, iż szczyci się i chlubi, że wszystko ofiarowała i zgubiła się dla świata i samej siebie – dla swego Umiłowanego. Tak więc chce powiedzieć w tej strofie, rozprawiając ze światowcami, że gdy już jej nie będą widzieli wśród dawnych jej zajęć i innych zabaw, jakie zwykła mieć na świecie, by powiedzieli i wierzyli, że się zagubiła i oddaliła od nich, i że za tak wielkie dobro to uważa, że sama pragnęła się zagubić, szukając Umiłowanego, rozmiłowana w Nim bardzo. By zaś mogli ujrzeć korzyści, wypływające z tego jej zatracenia i by jej nie uważali za nierozumną i oszukaną, mówi, że to zatracenie jest dla niej zyskiem, że świadomie się zagubiła.

Odtąd już nigdy błoń zielona
Nie ujrzy mnie, ni pójdę kiedyś w tamte strony!

6. Błoniem zazwyczaj nazywa się wspólne miejsce, gdzie się schodzą ludzie dla pokrzepienia i wytchnienia, na którym również pasterze pasą swe trzody. Przez błonie więc rozumie tu dusza świat, gdzie ludzie światowi mają swe zabawy i zajęcia, i pasą trzodę swych pożądań. Odzywa się przeto dusza do ludzi światowych, że jeśli nie będzie widziana ani znaleziona, jak bywało dawniej, gdyż jest wszystka oddana Bogu, powinni ją tym samym uważać za zagubioną i tak o tym mówić. Ona bowiem raduje się z tego, i pragnąc, by o tym mówiono, powiada:

Powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona.

7. Kto kocha Boga, nie wstydzi się przed światem dziel, jakie czyni dla Niego, ani ich nie ukrywa ze wstydu, choćby cały świat miał je potępić. I słusznie. Kto bowiem wstydziłby się przed ludźmi wyznać Syna Bożego i wyparł się dzieł dla Niego spełnionych, tego i On zaprze się przed Ojcem swoim, jak to mówi w Ewangelii św. Łukasza (9, 26). Dlatego też dusza odważna w miłości jest raczej dumna, że dla chwały swego Umiłowanego widzą inni dzieła, które spełnia dla Niego, że się zagubiła dla wszystkich rzeczy tego świata i dlatego mówi: powiedzcie, żem dla nich zgubiona.

8. Tę doskonałą odwagę i zdecydowanie w działaniu osiąga niewielu ludzi duchowych. Choć bowiem niektórzy postępują w ten sposób i nawet myślą niejedni, że daleko w tym zaszli, nigdy na tyle doskonale się nie gubią w niektórych punktach czy to świata, czy natury, aby spełniali dla Chrystusa dzieła doskonałe, nie bacząc na to, co kto o nich powie, lub jakie się to wyda. Takie dusze nie mogą więc powiedzieć powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona, bo nie straciły się dla siebie w działaniu, w swych czynach, wstydząc się jeszcze wyznać Chrystusa przed światem. Podlegając względom ludzkim nie żyją jeszcze prawdziwie w Chrystusie.

Poszłam, gdzie mnie porwała miłość.

9. Czyli innymi słowy, spełniając cnoty, rozmiłowana w Bogu,

Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!

10. Dusza pamięta tu o słowach swego Oblubieńca wyrzeczonych w Ewangelii, że nikt nie może służyć dwom panom, lecz z konieczności musi o jednym zapomnieć (Mt 6, 24). Dlatego też, by nie zapomnieć o Bogu, porzuciła wszystko, co nie jest Bogiem, tzn. wszystkie rzeczy i siebie samą. I zagubiła się wszystka z powodu miłości Bożej. Kto bowiem jest naprawdę rozmiłowany, ten bez zwłoki traci wszystko pozostałe, aby zyskać więcej w tym, co kocha. I tutaj więc mówi dusza, że zgubiła siebie samą, czyli że zgubiła siebie rozmyślnie.

Dokonała tego podwójnym sposobem. Po pierwsze, zagubiła siebie, nie zwracając w niczym na siebie uwagi, lecz pamiętając jedynie o Umiłowanym. Oddała Mu się dobrowolnie, bez żadnej korzyści, zatraciła się w sobie samej, nie chcąc już nic dla siebie. Po drugie, wyrzekła się wszystkich rzeczy, nie zważając na nie, lecz pamiętając jedynie o tych, które dotyczą Umiłowanego. I to znaczy zagubić się, tj. pragnąć zagubienia, by się odzyskać.

11. Ten jest rozmiłowany w Bogu, kto nie szuka korzyści ani zapłaty, lecz pragnie raczej zgubić wszystko, nawet siebie samego dla Boga. I to uważa za swój zysk. Wyraża to św. Paweł w słowach: Mori lucrum (Flp 1,21), tzn. umrzeć dla Chrystusa wszystkim rzeczom światowym i sobie samemu, jest dla mnie zyskiem duchowym. I tutaj dusza mówi, że zyskała, gdyż kto nie umie zgubić wszystkiego, nic nie zyska, raczej jeszcze siebie zgubi, jak mówi Pan w Ewangelii: “Kto by chciał życie swe zachować, straci je; a kto by stracił życie swe dla mnie, znajdzie je” (Mt 16,25).

Gdybyśmy chcieli zrozumieć ten wiersz bardziej duchowo i w ściślejszej zależności od przedmiotu, jaki omawiamy, musielibyśmy na jedno zwrócić uwagę. Mianowicie, że kiedy dusza na drodze duchowej doszła już do tego, że w dążeniu do Boga zrezygnowała ze wszystkich dróg i sposobów naturalnych, wtedy posiadła Go rzeczywiście. Nie szuka Go bowiem przez rozważania, formy, uczucia ani przez inne stworzenia, lub przez zmysły, lecz wzniosła się już ponad to wszystko i obcuje, i raduje się Bogiem w wierze i miłości. Wtedy się mówi, że naprawdę została zyskana przez Boga, bo rzeczywiście została stracona dla wszystkiego, co nie jest Bogiem i dla tego, czym jest w sobie.

 

STROFA XXIX



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Dusza w tym stanie jest rzeczywiście stracona dla wszystkich rzeczy a pozyskana dla miłości, i nie zajmuje już niczym innym ducha swego. Słabnie więc już w swej działalności zewnętrznej i w życiu czynnym, aby tym pełniej posiąść to jedno, o którym mówi Oblubieniec, iż jest potrzebne (Łk 10, 42), to jest ustawiczne trwanie i ćwiczenie się w miłości Bożej. To jedno bowiem jest w takiej cenie u Boskiego Oblubieńca, iż zganił Martę za to, że chciała oderwać Marię od Jego stóp i zatrudnić ją innymi czynnościami ku posłudze Panu. Marta sądziła, że ona czyni wszystko, a Maria, siedząca u stóp Pana, nic. W rzeczywistości jest przeciwnie. Nie ma bowiem działania pożyteczniejszego i konieczniejszego nad miłowanie. Tak samo bronił swoją oblubienicę w Pieśni nad pieśniami, zaklinając wszystkie stworzenia, nazwane tam “córkami jerozolimskimi”, aby nie przeszkadzały oblubienicy w jej duchowym śnie miłości, by jej nie budziły i nie otwierały oczu na żadne sprawy, dopóki ona sama tego nie zechce (3, 5).

2. Trzeba zatem zaznaczyć, że zanim dusza dojdzie do tego stanu zjednoczenia miłości, powinna się ćwiczyć w miłości tak w życiu czynnym, jak i kontemplacyjnym.

Skoro jednak dojdzie do tego stanu, nie powinna zajmować się czynami i sprawami zewnętrznymi, chociażby one były bardzo pożyteczne w służbie Bożej. Mogłyby one bowiem przeszkodzić jej w owym ustawicznym trwaniu w miłości Bożej, ponieważ odrobina tej czystej miłości jest bardziej wartościowa przed Bogiem i wobec duszy i więcej przynosi pożytku Kościołowi niż wszystkie inne dzieła razem wzięte, chociażby się nawet zdawało, że dusza nic nie czyni.

Dlatego też Maria Magdalena, chociaż wiele pożytku sprawiała swym przepowiadaniem i mogła jeszcze więcej uczynić, to jednak dla wielkiego pragnienia przypodobania się swemu Oblubieńcowi i przyniesienia pożytku Kościołowi świętemu ukryła się w samotności i trzydzieści lat przeżyła tam oddana jedynie miłości. Wydawało się jej bowiem, że pod każdym względem więcej tak zyska, a to z tego powodu, że wiele wnosi i pomaga Kościołowi choćby odrobina tej miłości.

3. Wielką zatem szkodę wyrządziłoby się duszy, mającej już nieco z tej jedynej w swym rodzaju miłości, jak również Kościołowi, gdyby się ją zajmowało choćby na krótki czas zewnętrznymi sprawami i czynnościami, nawet gdyby one były wielkiej wagi. Jeśli bowiem sam Bóg zaklina, by jej nie budzono z tej miłości, któż się odważy to uczynić, a zostanie bez nagany? Przecież dla tej miłości zostaliśmy stworzeni.

Niech się zastanowią ci, których pożera gorączka działalności i którzy myślą świat wypełnić swym przepowiadaniem i dziełami zewnętrznymi, że o wiele więcej pożytku przynieśliby Kościołowi i o wiele milsi byliby Bogu, nie mówiąc już o dobrym przykładzie, jaki by dali, gdyby polowe tego czasu poświęcili na modlitwę i przestawanie z Bogiem, chociażby nie doszli do tak wysokiego stanu jak dusza, o której mówimy. W takim przestawaniu z Bogiem o wiele skuteczniej i z mniejszym trudem dokonaliby dobra jednym czynem niż tysiącem, a to dla zasługi modlitwy i energii duchowej w niej zdobytej. Inaczej bowiem wszystko jest jak uderzanie młota czasem z małym albo żadnym skutkiem, a czasem nawet ze szkodą.

Niech nas Bóg strzeże przed zwietrzeniem soli (Mt 5, 13). Bo choćby się wydawało zewnętrznie, że człowiek coś czyni, w istocie będzie to niczym. Jest bowiem prawdą, że dobre czyny dokonują się jedynie mocą Bożą.

4. O, ileż by można o tym pisać! Ale nie tu miejsce po temu. To powiedziałem, aby wyjaśnić następną strofę. W niej bowiem dusza sama daje odpowiedź tym, którzy zwalczają ten święty jej spoczynek i chcą, by się cała oddała czynom, by otworzyła oczy i patrzyła na zewnątrz. Ci wszyscy nie znają źródła, skąd płynie woda i nie rozumieją tajemniczego korzenia, z którego rodzą się wszystkie owoce. I tak mówi ona w tej strofie:

Odtąd już nigdy błoń zielona
Nie ujrzy mnie, ni pójdę kiedyś w tamte strony!
Powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona.
Poszłam, gdzie mnie porwała miłość,
Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!

OBJAŚNIENIE

5. W tej strofie daje dusza odpowiedź na milczącą naganę ludzi światowych. Oni bowiem mają w zwyczaju ganić tych, którzy prawdziwie oddają się Bogu, uważając ich za przesadnych w ich odosobnieniu, powściągliwości i w ich postępowaniu oraz za niepożytecznych w tym, co świat uznaje i ceni. Na tę naganę daje dusza doskonałą odpowiedź, przeciwstawiając się mężnie i odważnie temu i wszystkiemu, co jej świat może zarzucić. Doszedłszy bowiem do żywej miłości Boga, wszystko to za nic uważa.

Ponadto jeszcze sama wyznaje w tej strofie, iż szczyci się i chlubi, że wszystko ofiarowała i zgubiła się dla świata i samej siebie – dla swego Umiłowanego. Tak więc chce powiedzieć w tej strofie, rozprawiając ze światowcami, że gdy już jej nie będą widzieli wśród dawnych jej zajęć i innych zabaw, jakie zwykła mieć na świecie, by powiedzieli i wierzyli, że się zagubiła i oddaliła od nich, i że za tak wielkie dobro to uważa, że sama pragnęła się zagubić, szukając Umiłowanego, rozmiłowana w Nim bardzo. By zaś mogli ujrzeć korzyści, wypływające z tego jej zatracenia i by jej nie uważali za nierozumną i oszukaną, mówi, że to zatracenie jest dla niej zyskiem, że świadomie się zagubiła.

Odtąd już nigdy błoń zielona
Nie ujrzy mnie, ni pójdę kiedyś w tamte strony!

6. Błoniem zazwyczaj nazywa się wspólne miejsce, gdzie się schodzą ludzie dla pokrzepienia i wytchnienia, na którym również pasterze pasą swe trzody. Przez błonie więc rozumie tu dusza świat, gdzie ludzie światowi mają swe zabawy i zajęcia, i pasą trzodę swych pożądań. Odzywa się przeto dusza do ludzi światowych, że jeśli nie będzie widziana ani znaleziona, jak bywało dawniej, gdyż jest wszystka oddana Bogu, powinni ją tym samym uważać za zagubioną i tak o tym mówić. Ona bowiem raduje się z tego, i pragnąc, by o tym mówiono, powiada:

Powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona.

7. Kto kocha Boga, nie wstydzi się przed światem dziel, jakie czyni dla Niego, ani ich nie ukrywa ze wstydu, choćby cały świat miał je potępić. I słusznie. Kto bowiem wstydziłby się przed ludźmi wyznać Syna Bożego i wyparł się dzieł dla Niego spełnionych, tego i On zaprze się przed Ojcem swoim, jak to mówi w Ewangelii św. Łukasza (9, 26). Dlatego też dusza odważna w miłości jest raczej dumna, że dla chwały swego Umiłowanego widzą inni dzieła, które spełnia dla Niego, że się zagubiła dla wszystkich rzeczy tego świata i dlatego mówi: powiedzcie, żem dla nich zgubiona.

8. Tę doskonałą odwagę i zdecydowanie w działaniu osiąga niewielu ludzi duchowych. Choć bowiem niektórzy postępują w ten sposób i nawet myślą niejedni, że daleko w tym zaszli, nigdy na tyle doskonale się nie gubią w niektórych punktach czy to świata, czy natury, aby spełniali dla Chrystusa dzieła doskonałe, nie bacząc na to, co kto o nich powie, lub jakie się to wyda. Takie dusze nie mogą więc powiedzieć powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona, bo nie straciły się dla siebie w działaniu, w swych czynach, wstydząc się jeszcze wyznać Chrystusa przed światem. Podlegając względom ludzkim nie żyją jeszcze prawdziwie w Chrystusie.

Poszłam, gdzie mnie porwała miłość.

9. Czyli innymi słowy, spełniając cnoty, rozmiłowana w Bogu,

Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!

10. Dusza pamięta tu o słowach swego Oblubieńca wyrzeczonych w Ewangelii, że nikt nie może służyć dwom panom, lecz z konieczności musi o jednym zapomnieć (Mt 6, 24). Dlatego też, by nie zapomnieć o Bogu, porzuciła wszystko, co nie jest Bogiem, tzn. wszystkie rzeczy i siebie samą. I zagubiła się wszystka z powodu miłości Bożej. Kto bowiem jest naprawdę rozmiłowany, ten bez zwłoki traci wszystko pozostałe, aby zyskać więcej w tym, co kocha. I tutaj więc mówi dusza, że zgubiła siebie samą, czyli że zgubiła siebie rozmyślnie.

Dokonała tego podwójnym sposobem. Po pierwsze, zagubiła siebie, nie zwracając w niczym na siebie uwagi, lecz pamiętając jedynie o Umiłowanym. Oddała Mu się dobrowolnie, bez żadnej korzyści, zatraciła się w sobie samej, nie chcąc już nic dla siebie. Po drugie, wyrzekła się wszystkich rzeczy, nie zważając na nie, lecz pamiętając jedynie o tych, które dotyczą Umiłowanego. I to znaczy zagubić się, tj. pragnąć zagubienia, by się odzyskać.

11. Ten jest rozmiłowany w Bogu, kto nie szuka korzyści ani zapłaty, lecz pragnie raczej zgubić wszystko, nawet siebie samego dla Boga. I to uważa za swój zysk. Wyraża to św. Paweł w słowach: Mori lucrum (Flp 1,21), tzn. umrzeć dla Chrystusa wszystkim rzeczom światowym i sobie samemu, jest dla mnie zyskiem duchowym. I tutaj dusza mówi, że zyskała, gdyż kto nie umie zgubić wszystkiego, nic nie zyska, raczej jeszcze siebie zgubi, jak mówi Pan w Ewangelii: “Kto by chciał życie swe zachować, straci je; a kto by stracił życie swe dla mnie, znajdzie je” (Mt 16,25).

Gdybyśmy chcieli zrozumieć ten wiersz bardziej duchowo i w ściślejszej zależności od przedmiotu, jaki omawiamy, musielibyśmy na jedno zwrócić uwagę. Mianowicie, że kiedy dusza na drodze duchowej doszła już do tego, że w dążeniu do Boga zrezygnowała ze wszystkich dróg i sposobów naturalnych, wtedy posiadła Go rzeczywiście. Nie szuka Go bowiem przez rozważania, formy, uczucia ani przez inne stworzenia, lub przez zmysły, lecz wzniosła się już ponad to wszystko i obcuje, i raduje się Bogiem w wierze i miłości. Wtedy się mówi, że naprawdę została zyskana przez Boga, bo rzeczywiście została stracona dla wszystkiego, co nie jest Bogiem i dla tego, czym jest w sobie.