Pieśń duchowa - Strona 24 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Pieśń duchowa

 

STROFA XXII



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Tak gorąco pragnął Oblubieniec uwolnić ostatecznie i wyrwać swą oblubienicę z rąk zmysłowości i szatana, że gdy to wreszcie osiągnął, jak tu powiedzieliśmy, cieszy się jak dobry Pasterz owieczką na ramionach swoich, której zgubionej szukał po dalekich drogach (Łk 15,5), i jak owa niewiasta znalezioną drachmą, dla której odszukania zapaliła świecę i wymiotła dom, a znalazłszy ją zwołuje przyjaciółki i sąsiadki, mówiąc: “Radujcie się ze mną” (tamże, 15,9). Naprawdę wzruszającą jest rzeczą patrzeć na szczęście i radość, jaką ma ten kochający Pasterz i Oblubieniec duszy, widząc ją już tak wzbogaconą i udoskonaloną, spoczywającą w Jego ramionach, objętą Jego rękami w tym upragnionym złączeniu i zjednoczeniu.

I nie tylko sam się raduje, lecz czyni uczestnikami swej radości aniołów i dusze święte, mówiąc do nich słowami Pieśni nad pieśniami: “Wynijdźcie i oglądajcie, córki Syjońskie, króla Salomona w koronie, którą go ukoronowała matka jego w dzień zrękowin jego i w dzień wesela serca jego” (3,11). Nazywa duszę w tych słowach swą koroną, swą oblubienicą, weselem serca swojego, prowadzi ją już w swych ramionach i wychodzi z nią jak “Oblubieniec z łożnicy swojej” (Ps 18, 6). Wszystko to tłumaczy w następnej strofie.

Oblubienica wszedłszy utęskniona
Do ogrodu rozkoszy upragnionego,
Spoczywa czarem Jego ukojona,
Oparłszy szyję
W słodkich objęciach Umiłowanego.

OBJAŚNIENIE

2. Oblubienica dołożyła już starań, aby liszki były pojmane, aby wiatr północny ucichł, aby uspokoiły się nimfy, przez które były wyrażone trudności i zawody, jakie przeszkadzały zupełnej rozkoszy stanu zaślubin duchowych. Prosiła również o tchnienie Ducha Świętego i wyjednała je sobie, jak to widzieliśmy w strofach poprzednich, a to zaś jest właściwym przygotowaniem się i środkiem do doskonałości tego wzniosłego stanu. Pozostaje nam omówić ten stan w tej strofie, w której Oblubieniec nazywa duszę oblubienicą i mówi dwie rzeczy. Pierwsza wyjaśnia, w jaki sposób dusza, po zwycięskim przejściu przez niebezpieczeństwa, doszła już do tego rozkosznego stanu zaślubin duchowych, którego On i ona tak bardzo pragnęli. Druga rzecz wyjaśnia właściwości tego szczęśliwego stanu, którymi dusza już się w nim raduje, a którymi są: spoczywanie według swojego upodobania i skłonienie szyi w słodkie ramiona Umiłowanego. Będziemy to stopniowo objaśniali.

Oblubienica wszedłszy utęskniona.

3. Dla dokładniejszego wyjaśnienia kolejności tych strof i wytłumaczenia sposobu i drogi, jaką dusza postępuje, by dojść do stanu zaślubin duchowych, będącego najwyższym stanem w życiu duchowym, a który za łaską Bożą będziemy omawiali, musimy zaznaczyć, że zanim dusza tu dojdzie, najpierw przechodzi trudy i gorycze umartwienia, ćwiczy się w rozmyślaniu rzeczy duchowych, co wszystko omawia dusza od pierwszej strofy aż do tej, która mówi: Rzucając wdzięków tysiące. Następnie wchodzi na drogę kontemplacji, w której idzie drogami i wąwozami miłości. Będzie o tym mowa w następnych strofach aż do tej, która mówi: Odwróć się, Miły, w której dopełniły się zaręczyny duchowe. Następnie wchodzi dusza na drogę zjednoczenia, gdzie otrzymuje bardzo wiele wzniosłych udzielań i nawiedzeń, darów i klejnotów Oblubieńca, jako prawdziwa oblubienica. Pogłębia się i udoskonala w miłości Oblubieńca. Wszystko to opowiada począwszy od tej strofy, która wyraża zaręczyny duchowe: Odwróć się, Miły, aż do tej, która się zaczyna słowami: Oblubienica wszedłszy. Teraz bowiem mają się dokonać zaślubiny duchowe pomiędzy ową szczęśliwą duszą a Synem Bożym.

Stan ów jest bez porównania wyższy niż zaręczyny duchowe. Jest to bowiem całkowite przeobrażenie duszy w Umiłowanego i tutaj obydwie strony oddają się sobie przez całkowite wzajemne posiadanie w pewnym dopełnieniu zjednoczenia miłości, w którym dusza staje się boską i Bogiem przez uczestnictwo, w stopniu możliwym w tym życiu. Moim zdaniem, dusza nie dojdzie do tego stanu, zanim nie zostanie w nim utwierdzona w łasce. Jest on bowiem utwierdzeniem wierności obydwu stron, utwierdzając tę Bożą w duszy. Dlatego tez jest to stan najwyższy, do jakiego można dojść w tym życiu.

W dopełnieniu się małżeństwa cielesnego, jak mówi Pismo święte, jest “dwoje w jednym ciele” (Rdz 2, 24). Również tutaj, po dopełnieniu się zaślubin duchowych pomiędzy Bogiem i duszą, dwie natury są w jednym duchu i w jednej miłości, jak to mówi św. Paweł, posługując się tymże samym porównaniem: “A kto złączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem” (7 Kor 6, 17). Jest tu bowiem podobnie jak ze światłem gwiazdy czy świecy, które się łączy ze światłem słońca. Wtedy bowiem nie jest to światło gwiazdy ani światło świecy, lecz światło słońca wchłaniające w siebie tamte światła.

4. O tym to stanie mówi w tym wierszu Oblubieniec: Oblubienica wszedłszy. Znaczy to, że gdy dusza wyszła ze wszystkiego, co jest doczesne i naturalne, gdy wyzbyła się wszystkich odczuć, właściwości i nawyków duchowych, gdy zostawiła poza sobą i zapomniała już o wszelkich pokusach, zamieszaniach, zmartwieniach, staraniach i troskach, wówczas została przemieniona w tym wzniosłym uścisku. Dlatego wiersz następny mówi:

Do ogrodu rozkoszy upragnionego.

5. Czyli innymi słowy, dusza przeobraziła się już w swego Boga, którego tu nazywa ogrodem rozkoszy. A to dlatego, że znajduje w Nim rozkoszne i słodkie odpocznienie. W ten ogród pełnego przeobrażenia, czyli rozkoszy, radości i chwały zaślubin duchowych nie wchodzi się bez poprzednich zaręczyn duchowych, czyli bez poprzedniej szczerej i prawdziwej miłości, właściwej oblubieńcom. Po pewnym czasie, w którym dusza trwa w całkowitej i słodkiej miłości jako oblubienica Syna Bożego, zaprasza ją Bóg i wprowadza do tego ogrodu pełnego kwiecia, aby się dokonał ten szczęśliwy stan zaślubin z Nim. W tych zaślubinach dokonuje się tak ścisłe połączenie dwóch natur i takie zespolenie ludzkiej i boskiej natury, że nie tracąc boskiego bytu każda z nich zdaje się być Bogiem. I chociaż w życiu ziemskim nie może to być w całej doskonałości, jednak jest wyższe ponad to wszystko, co można pojąć i wysłowić.

6. Daje to poznać sam Oblubieniec w Pieśni nad pieśniami, gdy zachęca duszę, swą oblubienicę, aby doszła do tego stanu, mówi:

Veni in hortum meum, soror mea sponsa, messui myrrham meam cum aromatibus meis; “Przyszedłem do ogrodu mojego, siostro moja, oblubienico, zebrałem mirrę moją z wonnymi ziołami” (5, 7). Nazywa ją siostrą i oblubienicą, gdyż taką została przez udzielenie jej Jego miłości i oddanie się jej, którego dokonał, zanim zawezwał do stanu zaślubin duchowych. Stąd też mówi, iż zebrał już mirrą wonną i zioła pachnące, czyli dojrzałe i przygotowane dla duszy owoce kwiatów, którymi są rozkosze i wielkie rzeczy, jakich w tym stanie udziela jej z siebie, tzn. w samym sobie.

Jest On przeto dla niej ogrodem rozkoszy upragnionym. Całym bowiem pragnieniem i celem zarówno samej duszy, jak i Boga jest we wszystkich tych czynach dopełnienie i doskonałość tego stanu. Dlatego też dusza nigdy nie spocznie, dopóki weń nie wejdzie. W stanie tym znajduje dusza pełną obfitość i nasycenie się Bogiem, wielce bezpieczny, pewny i trwały pokój i nieporównanie większą słodycz niż w zaręczynach duchowych. Znajduje się bowiem już jakby w objęciach Umiłowanego, w których zazwyczaj odczuwa jakby mocny uścisk duchowy, gdyż jest to rzeczywiście uścisk, dzięki któremu żyje ona życiem Boga.

I spełnia się w tej duszy to, co mówi św. Paweł: “Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Gdy dusza żyje tym życiem tak szczęśliwym i chwalebnym, jakim jest życie Boże, niech rozważy w miarę możności, jeśli zdoła, jak rozkosznym będzie to życie, którym żyje, a w którym tak jak sam Bóg nie może dusza odczuwać już nic przykrego, lecz raduje się i odczuwa rozkosz chwały Boga w swej najgłębszej istocie, już przeobrażonej w Niego. I dlatego następuje wiersz dalszy:

Spoczywa czarem Jego ukojona,
Oparłszy szyję.

7. Szyja oznacza tu odwagę duszy, z której pomocą, jak już mówiliśmy, dokonuje się to zespolenie i zjednoczenie pomiędzy nią a Oblubieńcem. Nie będąc bardzo silna, nie mogłaby dusza znieść tak mocnego uścisku Bożego. Zwyciężywszy dzięki tej odwadze niedoskonałości, zniósłszy tyle trudów oraz spełniwszy tyle cnót, słuszne jest, by w czym trudziła się i zwyciężała, teraz odpoczywała, oparłszy szyję

W słodkich objęciach Umiłowanego.

8. Oprzeć szyję w objęciach Boga znaczy to samo, co zjednoczyć już swą siłę lub, aby się lepiej wyrazić, swą słabość z mocą Boga. Ramiona Boga oznaczają tu bowiem moc Bożą, na której oparta i przeobrażona w nią nasza słabość, ma już moc i siłę samego Boga.

Słusznie więc stan zaślubin duchowych można określić jako oparcie szyi na słodkich ramionach Umiłowanego. Bóg sam bowiem jest tu mocą i słodyczą duszy i w Nim jest ona bezpieczna i strzeżona od wszelkiego zła, w Nim również zaznaje wszelkich dóbr. Dlatego pragnąc podobnego stanu, oblubienica z Pieśni nad pieśniami mówiła do Oblubieńca: “Któż mi da Ciebie jako brata mego, ssącego piersi matki mojej, abym Cię znalazła na dworze i całowała Cię, iżby mną już nikt nie wzgardził?” (8, l). Nazywając Go bratem, oznacza równość jaka jest pomiędzy dwojgiem miłujących się w zaręczynach miłości, zanim dojdą do tego stanu.

W wyrażeniu zaś: ssącego piersi matki mojej, oddaje tę myśl: abyś wysuszył i zgasił we mnie pożądania i namiętności, które są w naszym ciele jakby piersiami i mlekiem matki Ewy. One to są przeszkodą do wzniesienia się do tego stanu. Skoroś już to uczynił, znalazłam Cię na dworze, tzn. poza wszystkimi rzeczami i poza sobą samą, w samotności i ogołoceniu duchowym. To bowiem następuje po wysuszeniu wspomnianych już pożądań. Abym Cię tam całowała, czyli aby moja natura, ogołocona ze wszelkiej nieczystości doczesnej, naturalnej i duchowej, złączyła się tylko z Tobą, z Twoją naturą, bez żadnego innego środka. Dzieje się to tylko w zaślubinach duchowych, które są pocałunkiem, jaki dusza daje Bogu i w którym nikt już nią nie wzgardzi. W tym bowiem stanie ani szatan, ani ciało, ani świat, ani pożądania jej nie udręczają. Spełnia się tu bowiem to, o czym mówi również Pieśń na pieśniami: “Bo już zima minęła, deszcz przeszedł i ustał. Ukazały się kwiaty na ziemi naszej” (2,11).

 

STROFA XXII



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Tak gorąco pragnął Oblubieniec uwolnić ostatecznie i wyrwać swą oblubienicę z rąk zmysłowości i szatana, że gdy to wreszcie osiągnął, jak tu powiedzieliśmy, cieszy się jak dobry Pasterz owieczką na ramionach swoich, której zgubionej szukał po dalekich drogach (Łk 15,5), i jak owa niewiasta znalezioną drachmą, dla której odszukania zapaliła świecę i wymiotła dom, a znalazłszy ją zwołuje przyjaciółki i sąsiadki, mówiąc: “Radujcie się ze mną” (tamże, 15,9). Naprawdę wzruszającą jest rzeczą patrzeć na szczęście i radość, jaką ma ten kochający Pasterz i Oblubieniec duszy, widząc ją już tak wzbogaconą i udoskonaloną, spoczywającą w Jego ramionach, objętą Jego rękami w tym upragnionym złączeniu i zjednoczeniu.

I nie tylko sam się raduje, lecz czyni uczestnikami swej radości aniołów i dusze święte, mówiąc do nich słowami Pieśni nad pieśniami: “Wynijdźcie i oglądajcie, córki Syjońskie, króla Salomona w koronie, którą go ukoronowała matka jego w dzień zrękowin jego i w dzień wesela serca jego” (3,11). Nazywa duszę w tych słowach swą koroną, swą oblubienicą, weselem serca swojego, prowadzi ją już w swych ramionach i wychodzi z nią jak “Oblubieniec z łożnicy swojej” (Ps 18, 6). Wszystko to tłumaczy w następnej strofie.

Oblubienica wszedłszy utęskniona
Do ogrodu rozkoszy upragnionego,
Spoczywa czarem Jego ukojona,
Oparłszy szyję
W słodkich objęciach Umiłowanego.

OBJAŚNIENIE

2. Oblubienica dołożyła już starań, aby liszki były pojmane, aby wiatr północny ucichł, aby uspokoiły się nimfy, przez które były wyrażone trudności i zawody, jakie przeszkadzały zupełnej rozkoszy stanu zaślubin duchowych. Prosiła również o tchnienie Ducha Świętego i wyjednała je sobie, jak to widzieliśmy w strofach poprzednich, a to zaś jest właściwym przygotowaniem się i środkiem do doskonałości tego wzniosłego stanu. Pozostaje nam omówić ten stan w tej strofie, w której Oblubieniec nazywa duszę oblubienicą i mówi dwie rzeczy. Pierwsza wyjaśnia, w jaki sposób dusza, po zwycięskim przejściu przez niebezpieczeństwa, doszła już do tego rozkosznego stanu zaślubin duchowych, którego On i ona tak bardzo pragnęli. Druga rzecz wyjaśnia właściwości tego szczęśliwego stanu, którymi dusza już się w nim raduje, a którymi są: spoczywanie według swojego upodobania i skłonienie szyi w słodkie ramiona Umiłowanego. Będziemy to stopniowo objaśniali.

Oblubienica wszedłszy utęskniona.

3. Dla dokładniejszego wyjaśnienia kolejności tych strof i wytłumaczenia sposobu i drogi, jaką dusza postępuje, by dojść do stanu zaślubin duchowych, będącego najwyższym stanem w życiu duchowym, a który za łaską Bożą będziemy omawiali, musimy zaznaczyć, że zanim dusza tu dojdzie, najpierw przechodzi trudy i gorycze umartwienia, ćwiczy się w rozmyślaniu rzeczy duchowych, co wszystko omawia dusza od pierwszej strofy aż do tej, która mówi: Rzucając wdzięków tysiące. Następnie wchodzi na drogę kontemplacji, w której idzie drogami i wąwozami miłości. Będzie o tym mowa w następnych strofach aż do tej, która mówi: Odwróć się, Miły, w której dopełniły się zaręczyny duchowe. Następnie wchodzi dusza na drogę zjednoczenia, gdzie otrzymuje bardzo wiele wzniosłych udzielań i nawiedzeń, darów i klejnotów Oblubieńca, jako prawdziwa oblubienica. Pogłębia się i udoskonala w miłości Oblubieńca. Wszystko to opowiada począwszy od tej strofy, która wyraża zaręczyny duchowe: Odwróć się, Miły, aż do tej, która się zaczyna słowami: Oblubienica wszedłszy. Teraz bowiem mają się dokonać zaślubiny duchowe pomiędzy ową szczęśliwą duszą a Synem Bożym.

Stan ów jest bez porównania wyższy niż zaręczyny duchowe. Jest to bowiem całkowite przeobrażenie duszy w Umiłowanego i tutaj obydwie strony oddają się sobie przez całkowite wzajemne posiadanie w pewnym dopełnieniu zjednoczenia miłości, w którym dusza staje się boską i Bogiem przez uczestnictwo, w stopniu możliwym w tym życiu. Moim zdaniem, dusza nie dojdzie do tego stanu, zanim nie zostanie w nim utwierdzona w łasce. Jest on bowiem utwierdzeniem wierności obydwu stron, utwierdzając tę Bożą w duszy. Dlatego tez jest to stan najwyższy, do jakiego można dojść w tym życiu.

W dopełnieniu się małżeństwa cielesnego, jak mówi Pismo święte, jest “dwoje w jednym ciele” (Rdz 2, 24). Również tutaj, po dopełnieniu się zaślubin duchowych pomiędzy Bogiem i duszą, dwie natury są w jednym duchu i w jednej miłości, jak to mówi św. Paweł, posługując się tymże samym porównaniem: “A kto złączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem” (7 Kor 6, 17). Jest tu bowiem podobnie jak ze światłem gwiazdy czy świecy, które się łączy ze światłem słońca. Wtedy bowiem nie jest to światło gwiazdy ani światło świecy, lecz światło słońca wchłaniające w siebie tamte światła.

4. O tym to stanie mówi w tym wierszu Oblubieniec: Oblubienica wszedłszy. Znaczy to, że gdy dusza wyszła ze wszystkiego, co jest doczesne i naturalne, gdy wyzbyła się wszystkich odczuć, właściwości i nawyków duchowych, gdy zostawiła poza sobą i zapomniała już o wszelkich pokusach, zamieszaniach, zmartwieniach, staraniach i troskach, wówczas została przemieniona w tym wzniosłym uścisku. Dlatego wiersz następny mówi:

Do ogrodu rozkoszy upragnionego.

5. Czyli innymi słowy, dusza przeobraziła się już w swego Boga, którego tu nazywa ogrodem rozkoszy. A to dlatego, że znajduje w Nim rozkoszne i słodkie odpocznienie. W ten ogród pełnego przeobrażenia, czyli rozkoszy, radości i chwały zaślubin duchowych nie wchodzi się bez poprzednich zaręczyn duchowych, czyli bez poprzedniej szczerej i prawdziwej miłości, właściwej oblubieńcom. Po pewnym czasie, w którym dusza trwa w całkowitej i słodkiej miłości jako oblubienica Syna Bożego, zaprasza ją Bóg i wprowadza do tego ogrodu pełnego kwiecia, aby się dokonał ten szczęśliwy stan zaślubin z Nim. W tych zaślubinach dokonuje się tak ścisłe połączenie dwóch natur i takie zespolenie ludzkiej i boskiej natury, że nie tracąc boskiego bytu każda z nich zdaje się być Bogiem. I chociaż w życiu ziemskim nie może to być w całej doskonałości, jednak jest wyższe ponad to wszystko, co można pojąć i wysłowić.

6. Daje to poznać sam Oblubieniec w Pieśni nad pieśniami, gdy zachęca duszę, swą oblubienicę, aby doszła do tego stanu, mówi:

Veni in hortum meum, soror mea sponsa, messui myrrham meam cum aromatibus meis; “Przyszedłem do ogrodu mojego, siostro moja, oblubienico, zebrałem mirrę moją z wonnymi ziołami” (5, 7). Nazywa ją siostrą i oblubienicą, gdyż taką została przez udzielenie jej Jego miłości i oddanie się jej, którego dokonał, zanim zawezwał do stanu zaślubin duchowych. Stąd też mówi, iż zebrał już mirrą wonną i zioła pachnące, czyli dojrzałe i przygotowane dla duszy owoce kwiatów, którymi są rozkosze i wielkie rzeczy, jakich w tym stanie udziela jej z siebie, tzn. w samym sobie.

Jest On przeto dla niej ogrodem rozkoszy upragnionym. Całym bowiem pragnieniem i celem zarówno samej duszy, jak i Boga jest we wszystkich tych czynach dopełnienie i doskonałość tego stanu. Dlatego też dusza nigdy nie spocznie, dopóki weń nie wejdzie. W stanie tym znajduje dusza pełną obfitość i nasycenie się Bogiem, wielce bezpieczny, pewny i trwały pokój i nieporównanie większą słodycz niż w zaręczynach duchowych. Znajduje się bowiem już jakby w objęciach Umiłowanego, w których zazwyczaj odczuwa jakby mocny uścisk duchowy, gdyż jest to rzeczywiście uścisk, dzięki któremu żyje ona życiem Boga.

I spełnia się w tej duszy to, co mówi św. Paweł: “Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Gdy dusza żyje tym życiem tak szczęśliwym i chwalebnym, jakim jest życie Boże, niech rozważy w miarę możności, jeśli zdoła, jak rozkosznym będzie to życie, którym żyje, a w którym tak jak sam Bóg nie może dusza odczuwać już nic przykrego, lecz raduje się i odczuwa rozkosz chwały Boga w swej najgłębszej istocie, już przeobrażonej w Niego. I dlatego następuje wiersz dalszy:

Spoczywa czarem Jego ukojona,
Oparłszy szyję.

7. Szyja oznacza tu odwagę duszy, z której pomocą, jak już mówiliśmy, dokonuje się to zespolenie i zjednoczenie pomiędzy nią a Oblubieńcem. Nie będąc bardzo silna, nie mogłaby dusza znieść tak mocnego uścisku Bożego. Zwyciężywszy dzięki tej odwadze niedoskonałości, zniósłszy tyle trudów oraz spełniwszy tyle cnót, słuszne jest, by w czym trudziła się i zwyciężała, teraz odpoczywała, oparłszy szyję

W słodkich objęciach Umiłowanego.

8. Oprzeć szyję w objęciach Boga znaczy to samo, co zjednoczyć już swą siłę lub, aby się lepiej wyrazić, swą słabość z mocą Boga. Ramiona Boga oznaczają tu bowiem moc Bożą, na której oparta i przeobrażona w nią nasza słabość, ma już moc i siłę samego Boga.

Słusznie więc stan zaślubin duchowych można określić jako oparcie szyi na słodkich ramionach Umiłowanego. Bóg sam bowiem jest tu mocą i słodyczą duszy i w Nim jest ona bezpieczna i strzeżona od wszelkiego zła, w Nim również zaznaje wszelkich dóbr. Dlatego pragnąc podobnego stanu, oblubienica z Pieśni nad pieśniami mówiła do Oblubieńca: “Któż mi da Ciebie jako brata mego, ssącego piersi matki mojej, abym Cię znalazła na dworze i całowała Cię, iżby mną już nikt nie wzgardził?” (8, l). Nazywając Go bratem, oznacza równość jaka jest pomiędzy dwojgiem miłujących się w zaręczynach miłości, zanim dojdą do tego stanu.

W wyrażeniu zaś: ssącego piersi matki mojej, oddaje tę myśl: abyś wysuszył i zgasił we mnie pożądania i namiętności, które są w naszym ciele jakby piersiami i mlekiem matki Ewy. One to są przeszkodą do wzniesienia się do tego stanu. Skoroś już to uczynił, znalazłam Cię na dworze, tzn. poza wszystkimi rzeczami i poza sobą samą, w samotności i ogołoceniu duchowym. To bowiem następuje po wysuszeniu wspomnianych już pożądań. Abym Cię tam całowała, czyli aby moja natura, ogołocona ze wszelkiej nieczystości doczesnej, naturalnej i duchowej, złączyła się tylko z Tobą, z Twoją naturą, bez żadnego innego środka. Dzieje się to tylko w zaślubinach duchowych, które są pocałunkiem, jaki dusza daje Bogu i w którym nikt już nią nie wzgardzi. W tym bowiem stanie ani szatan, ani ciało, ani świat, ani pożądania jej nie udręczają. Spełnia się tu bowiem to, o czym mówi również Pieśń na pieśniami: “Bo już zima minęła, deszcz przeszedł i ustał. Ukazały się kwiaty na ziemi naszej” (2,11).