Mówi dalej o tym samym przedmiocie.
Objaśnia, co to jest modlitwa odpocznienia.
Podaje niektóre przestrogi dla tych, co jej dostąpili.
Rozdział to bardzo ważny.
1. O tej więc modlitwie odpocznienia chcę wam tu nieco powiedzieć, córki, w której, o ile rzecz rozumiem, Pan daje nam pierwszy jakoby znak, że słucha prośby naszej, i że już tu na ziemi chce nam “dać niejaki początek królestwa swego”, abyśmy naprawdę święcili i chwalili imię Jego, i innych do chwalenia Go starali się przywodzić.
2. Jest to dar nadprzyrodzony, którego o własnych siłach, chociażbyśmy się usilnie starali, osiągnąć nie zdołamy. Dusza wchodzi tu, czyli raczej Pan sam obecnością swoją wprowadza ją w stan głębokiego pokoju, podobnie jak to uczynił Symeonowi sprawiedliwemu, i wszystkie jej władze uciszają się. Poznaje wtedy w sposób inny i nierównie wyższy, niż się poznaje zmysłami, że jest blisko przy Bogu swoim, że gdyby nieco więcej jeszcze się zbliżyła, stałaby się jedno z Nim przez zjednoczenie. Nie dzieje się to tak, żeby Go widziała oczyma ciała ani oczyma duszy. Tak i Symeon, trzymając Boga na rękach swoich, oczyma widział tylko ubożuchne Dzieciątko; i sądząc po spowiciu Jego członków i po małej gromadce stanowiącej orszak Jego, mógł Je raczej poczytywać za nędzne jakieś niebożątko, za dziecko ubogich rodziców niż za Syna Ojca Niebieskiego; ale Dzieciątko samo mu objawiło siebie. W podobny sposób i tu dusza Go poznaje, choć nie z taką jasnością, bo jeszcze nie wie, jak to poznaje. Widzi tylko, że jest w królestwie albo przynajmniej przy boku Króla, który ma jej dać to królestwo, i taka ją wobec Niego głęboka cześć przenika że ani śmie o cokolwiek Go prosić. Doznaje tu pewnego jakby omdlenia wszystkich władz swoich, wewnętrznych i zewnętrznych, tak iż człowiek zewnętrzny (to jest “ciało”, byście mnie lepiej zrozumiały) chciałby się powstrzymać od najlżejszego poruszenia. I podobnie jak podróżny, gdy już dojdzie blisko kresu swojej drogi, siada na chwilę i odpoczywa, by móc tym szybciej drogę przebyć, tak i ciało doznaje tu słodkiego uspokojenia, w którym się podwajają jego siły.
3. Odczuwa tu ciało największą rozkosz, a dusza wielkie zadowolenie. Jest tak rozradowana samym widokiem źródła, że i bez picia jest w swym pragnieniu nasycona. Nic już, zdaje się jej, nie pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała. Władze jej są uciszone, jakby bezwładne, wszystko je skłania do miłości, nie są jednak całkiem zagubione, ponieważ mogą czuć i czują, co się dzieje i pozostają wolne. Wola jest tu ujarzmiona i jeśli coś może jej sprawić cierpienie, to myśl, że musi wrócić do wolności. Umysł nie pragnie nic pojmować, pamięć niczym się zajmować. Ciało chciałoby uniknąć wszelkiego poruszenia, aby mu ciszy jego nic nie przerywało. Mówić tu człowiekowi przychodzi z trudnością; nim zmówi jedno Ojcze nasz, upłynie nieraz cała godzina. Tak mu blisko do Pana, że czuje, iż zrozumie Go i będzie zrozumiany za najmniejszym znakiem. Słowem, jest tu już dusza w pałacu, blisko Króla swego, jest w :królestwie Jego”, w którego posiadanie Pan już tu zaczyna ją wprowadzać. Zdaje się jej, że już nie jest na tym świecie; pragnęłaby nigdy już go nie widzieć ani o nim słyszeć, a widzieć i słuchać tylko Boga swego. Nic jej już nie dolega; i czuje, że nie ma nic, co by ją dręczyć mogło. Słowem, dopóki trwa ten stan, dusza upojona potokiem rozkoszy i uszczęśliwienia, który ją zalewa, niczego już nie pragnie, tylko powtarza za św. Piotrem: “Panie, postawię tu trzy namioty”.
4. Niekiedy, owszem nawet często, wraz z tą modlitwą odpocznienia Bóg użycza duszy jeszcze drugiej łaski, bardzo trudnej do zrozumienia dla tego, kto jej sam nie doznał; która z was jej dostąpiła, ta od razu zrozumie i będzie to wielką dla niej pociechą dowiedzieć się, na czym ta łaska się zasadza. Gdy modlitwa odpocznienia dosięga wysokiego stopnia i trwa czas dłuższy, sądzę, że wola nie mogłaby tak długo zostawać w zupełnym spokoju, gdyby nie była czymś jakby uwięziona. Nieraz bowiem dzień cały albo dwa dni dusza, sama nie rozumiejąc jak, pozostaje w tym stanie wewnętrznego uszczęśliwienia. W rzeczy samej, oddając się w tym stanie jakiemu zajęciu, czuje się, że człowiek nie jest tu samym sobą, że nieobecna jest główna władza duszy, to jest wola, która, jak sądzę, złączona jest wówczas z Bogiem, pozostawiając innym władzom swobodę zajmowania się sprawami służby Bożej. Władze te w tym stanie nierównie większą okazują zdolność, ale tylko do służby Bożej, bo do spraw świeckich przeciwnie, bywają odrętwiałe i nieraz jakby zupełnie nieprzytomne.
5. Wielka to łaska Pana, której jeśli kto dostąpi, wysoko ją sobie cenić powinien; życie bowiem czynne idzie tu w parze z kontemplacyjnym. Wola bowiem spełnia swą pracę nie wiedząc nawet jak, i pogrążona jest w kontemplacji; rozum zaś i pamięć spełniają posługi Marty, tak iż obie siostry, Marta i Maria, idą tu z sobą ręka w rękę.
Znam jedną osobę, którą Pan często w ten stan przenosił; nie pojmując, jak to być może, zapytała o radę pewnego męża wysoko bogomyślnego, i ten dopiero uspokoił ją, zapewniając, że to rzecz bardzo możliwa i że jemu to nieraz się zdarza. Z wielkiego więc zadowolenia, jakiego dusza doznaje w tym stanie modlitwy odpocznienia, wnoszę, że przez cały czas jego trwania władza główna, to jest wola, musi w prawie ciągłym zostawać zjednoczeniu z Panem, który sam mocen jest tak ją uszczęśliwić.
6. Ponieważ mi wiadomo, że Pan z dobroci swojej raczył niektórym z was, siostry, tej wysokiej łaski użyczyć, sądzę, że będzie dobrze podać wam tu kilka rad i przestróg w tym przedmiocie.
Najpierw więc zdarza się nieraz, że któraś widząc siebie opływającą w takie uszczęśliwienie, a nie rozumiejąc, jakim sposobem ono jej przyszło, albo przynajmniej wiedząc, że nie mogła go własnymi siłami osiągnąć, ulegnie pokusie i wyobrazi sobie, że zdoła własną usilnością tę łaskę w sobie zatrzymać i w tej myśli nawet odetchnąć nie śmie, aby jej nie uciekła. Wielkie to dzieciństwo; jak nie jest w mocy naszej sprawić, by słońce wzeszło, tak, również nie zdołamy zatrzymać go, aby o swoim czasie nie zaszło. Modlitwa odpocznienia jest to łaska nadprzyrodzona, całkiem niezależna od woli i usilności naszej. Jeden chyba tylko może być sposób zatrzymania czy przedłużenia jej: jasne uznanie, że i przyjście jej, i odejście nie jest w naszej możności, a przyjęcie jej z dziękczynieniem i z wyznaniem, żeśmy najzupełniej niegodni na nią zasłużyć, niech nie będzie w wielu słowach, jeno na sposób celnika, spuszczając oczy z pokorą.
7. Dobrze jest w tym stanie postarać się o większą samotność, aby dać miejsce Panu i pozostawić Mu swobodę działania i rozporządzania nami jak rzeczą swoją. Co najwyżej, od czasu do czasu, wymówić z cicha jakie słowo miłością tchnące, jakby lekkie dmuchnięcie na płomień gasnący, aby go znowu rozniecić; ale póki płomień się pali, dmuchanie niepotrzebne. Lekkie, mówię, ma być dmuchnięcie i słowo ciche a krótkie, aby rozum wielością słów nie zaprzątnął woli.
8. Drugą moją przestrogę dobrze zachowajcie w pamięci, bo jest bardzo ważna. Nie dziwcie się i nie trwóżcie, jeśli kiedy w tym stanie będąc, znajdziecie trudność albo niemożność w opanowaniu pozostałych dwu władz, rozumu i pamięci. Zdarza się często, że gdy dusza w najgłębszym zostaje odpocznieniu, rozum jakby nieprzytomny pomiarkować się nie może, jak gdyby nie u niego się działo to, co się dzieje; zdaje mu się, jak gdyby był tylko gościem w domu własnym i, niezadowolony z tej gościny, szuka sobie innych, bo nie wie, jak to dobrze trwać niezmiennie we własnym jestestwie swoim. Być może jednak, że to mój umysł tylko taki i że u innych dzieje się inaczej. Co do mnie, wyznaję, że nieraz, wobec tej zmienności myśli moich, której zaradzić nie zdołam, wolałabym umrzeć. Czasem jednak bywa i tak, że rozum spokojnie siedzi w domu i dotrzymuje towarzystwa woli. Wtedy, gdy wszystkie trzy władze zgodnie z sobą idą ręka w rękę, dusza doznaje jakby już przeczucia chwały i szczęśliwości niebieskiej, jako gdy dwoje małżonków żyje z sobą w miłości i zgodzie i czego jedno chce, tego chce i drugie; ale gdy jedna strona wszczyna rozterki i swary, obie stąd mają niepokój i przykrość. Niechże więc wola, gdy jest w tym stanie odpocznienia, nie zważa na rozum i tyle się troszczy o niego, co o brednie wariata; bo gdyby go chciała pociągnąć do siebie przemocą, tym samym wyszłaby nieco ze spokoju swego. I tak modlitwa jej doznałaby utrudnienia, bez żadnego dla niej pożytku, a z utratą tego, co Pan jej daje bez żadnego trudu.
9. Przychodzi mi tu na myśl pewne porównanie przypadające doskonale do rzeczy, dobrze je więc weźcie pod uwagę! Dusza w tym stanie modlitwy odpocznienia podobna jest do dziecięcia jeszcze ssącego piersi, które matka trzyma na łonie i sama mu pokarm zapuszcza w usta, a dziecko tylko go połyka i słodkością jego się lubuje, nie poruszając nawet wargami. W podobny sposób tutaj wola pała miłością bez pomocy rozumu i bez natężenia myśli poznaje, że jest z Panem, bo taka jest wola Jego i bez żadnego trudu ni pracy wciąga w siebie to mleko, które Pan do ust jej podaje i napawa się słodkością jego, czując to i widząc, że Pan sam własną ręką swoją tę rozkosz na nią wylewa i nią się cieszy. Nie rozbiera w myśli ani się troszczy o zrozumienie, jakim sposobem tej rozkoszy doznaje i co to jest ta rozkosz, którą się zachwyca; pozostaje w zupełnym zapomnieniu o sobie, pewna tego, że Ten, który jest przy niej, myśli o niej i daje jej czego potrzeba. Gdyby zaś chciała borykać się z rozumem i zmuszać go, aby poszedł za nią i brał udział w jej uszczęśliwieniu, nie mogąc temu podołać, uroni jeszcze z ust ono mleko Boże i pokarm ten niebieski utraci.
10. Modlitwa odpocznienia tym się różni od zupełnego zjednoczenia się duszy z Bogiem, że w tej ostatniej dusza już nie usty, jak dziecko u piersi matki, wchłania w siebie boski ten pokarm, ale go znajduje już gotowy we wnętrzu swoim, choć pojąć nie zdoła, jakim sposobem Pan go tam wprowadził. Tu zaś dusza musi przyłożyć nieco pracy własnej, chociaż w tym słodkim, jakim się cieszy odpocznieniu, pracy tej prawie nie czuje. Dręczy ją także rozum, od czego w zupełnym zjednoczeniu jest wolna, bo wtedy wszystkie trzy władze utrzymane są w zawieszeniu mocą Tego, który je stworzył, a który taką je rozkoszą upaja, iż całe są w niej pogrążone, nie pojmując i nie pytając, jakim sposobem jej, dostąpiły. W modlitwie odpocznienia dusza, jak mówiłam, czuje w sobie wielkie, dziwnie spokojne uszczęśliwienie woli; na czym ono się zasadza, tego dokładnie sobie określić nie zdoła. To tylko wie i czuje z niewątpliwą pewnością, że uszczęśliwienie to niewypowiedzianie się różni od wszelkich pociech tej ziemi, że wszystek świat i wszystkie przyjemności jego, choćby je posiadała, nie zdołałyby dać jej takiego zadowolenia; bo zadowolenie to jest w samym wnętrzu woli i na wskroś ją przenika – gdy przeciwnie, wszelkie pociechy ziemskie dotykają jej, rzec by można, tylko zewnętrznie, jakby samej tylko zwierzchniej łupiny. – Gdy więc z łaski Boga dano ci będzie dojść do tego tak wysokiego stopnia modlitwy (która jest, jak mówiłam, nadprzyrodzona), jakkolwiek by rozum – czyli, jaśniej mówiąc, myśli twoje – rozpierzchł się na wszelkiego rodzaju błahostki, śmiej się z niego i nie zwracaj nań uwagi, jak na wariata i nie wychodź z odpocznienia swego, niech on sobie błąka się i dokazuje jak chce, raz w raz odlatując, to znowu przylatując. Panią i władczynią w domu twoim jest wola, ona mu w końcu da radę nie tracąc pokoju swego, nie potrzebujesz się więc o to troszczyć. Gdyby zaś chciała ciągnąć go gwałtem, sama by siebie pozbawiła tej władzy i przewagi, którą ma nad nim o tyle, o ile pożywa ten boski pokarm, którym Pan ją posila, a któremu ujęłaby skuteczności i siły, gdyby goniąc za rozproszonymi myślami, wyszła ze skupienia i spokoju swego; i tak ani ona nic by na tym nie wygrała, ani rozum, ale ponieśliby szkodę oboje. Kto obejmuje szeroko, skąpo uchwyci, mówi przysłowie; sprawdza się ono i tutaj. Doświadczenie da zrozumienie tych rzeczy; kto ich nie doświadczył, temu wydadzą się ciemne i na nic niepotrzebne i nie dziwię się temu. Ale ktokolwiek ma choć nieco doświadczenia tych przejść wewnętrznych, ten, jak mówiłam, łatwo zrozumie i korzyść odniesie z tego, co tu napisałam i dzięki będzie czynił Panu, że z łaski Jego zdołałam to nieco objaśnić.
11. Ostateczny więc z tego wszystkiego wniosek taki, że dusza, gdy dojdzie do tego stanu modlitwy, pewny w nim ma znak i dowód, że Ojciec Przedwieczny wysłuchał jej prośby, że przyszło do niej królestwo Jego. O, jakaż to szczęśliwa prośba, którą upraszamy sobie takie dobro, wyższe nad pojęcie nasze! O, jaki to szczęśliwy sposób modlitwy! Stąd też gorąco tego pragnę, siostry, byśmy pilnie zważały, jakim sercem i w jakim duchu odmawiamy tę modlitwę Ojcze nasz i inne ustne modlitwy. Rzecz bowiem jasna, że gdy Pan użyczy nam tej łaski, żadna już troska o rzeczy światowe w sercach naszych pozostać nie powinna; gdzie wnijdzie Pan wszystkiego świata, tam potrzeba, by przed obecnością Jego wszystek świat ustąpił. Nie mówię, by wszyscy, którzy dostąpili tej łaski, koniecznie już mieli być całkiem oderwani od świata, ale potrzeba, by widzieli, czego im nie dostawa, upokorzyli się i starali się odrywać od wszystkiego, gdyż bez tego nie może być postępu. Gdy Bóg udziela jakiejś duszy takich zadatków miłości swojej, jest to znak, że do wielkich ją rzeczy przeznacza i jeśliby tylko sama nie przeszkadzała działaniu Jego łaski, wysoko postąpi w doskonałości Ale gdy widzi, że dusza, w której dom wprowadził królestwo niebieskie, zwraca się znowu do ziemi, takiej Pan nie tylko nie objawi tajemnic w tym królestwie Jego ukrytych, ale i samejże tej łaski rzadko tylko i na krótko jej będzie użyczał.
12. Być może, że się mylę; sądzę jednak i wiem, że nieraz tak się dzieje; z tego też powodu tak mało jest dusz między tymi, które zostały podniesione do tego stopnia modlitwy, które by wyżej postąpiły w świętości. Bo iż nie odpowiadają wiernie tak wielkiej łasce i nie starają się o należne przysposobienie siebie do otrzymania jej na nowo, i do tego jeszcze z rąk odbierają Panu wolę swoją, którą On miał już za oddaną i poniżają ją do rzeczy poziomych, Pan zwraca się do innych dusz prawdziwie Go miłujących, aby im użyczyć większej hojności skarbów swoich, chociaż i tamtym nie odbiera tego, co raz dał, jeśli jeno czyste chowają sumienie. Są także dusze tak niewolniczo przywiązane do odmawiania, choćby z pośpiechem, jakby za pańszczyznę, mnóstwa różnych modlitw, które sobie na każdy dzień postanowiły, że nawet gdy Pan niejako im w ręce kładzie królestwo swoje, i daje im tę modlitwę odpocznienia, ten pokój wewnętrzny, one tej łaski do siebie nie dopuszczają i dalej odmawiając swoje pacierze, co w ich przekonaniu jest rzeczą ważniejszą i doskonalszą, nie zwracają nawet uwagi na drogi dar, którym Pan chciał je ubogacić.
13. Tego nie róbcie, siostry; ale gdy Pan tę łaskę wam uczyni, pilne na nią miejcie baczenie, aby tak drogiego skarbu nie utracić i bądźcie pewne, że o wiele więcej znaczy jedno słowo Modlitwy Pańskiej od czasu do czasu z głębi serca wymówione niż wielokrotne, z pośpiechem i bez zastanowienia tejże modlitwy powtarzanie. Ten, do którego się modlicie, jest tuż blisko was, nie może was nie usłyszeć. Wierzajcie, że ten jest prawdziwy sposób chwalenia Pana i święcenia Imienia Jego. Tym sposobem bowiem, jako dzieci w domu ojca swego, wielbicie Pana i wysławiacie Go gorętszym sercem i z żarliwym pożądaniem, i z takim zadowoleniem wewnętrznym, że będzie wam się zdawało rzeczą wprost niepodobną, byście kiedy mogły zaprzestać jeszcze służyć Jemu i miłować Go.
Mówi dalej o tym samym przedmiocie.
Objaśnia, co to jest modlitwa odpocznienia.
Podaje niektóre przestrogi dla tych, co jej dostąpili.
Rozdział to bardzo ważny.
1. O tej więc modlitwie odpocznienia chcę wam tu nieco powiedzieć, córki, w której, o ile rzecz rozumiem, Pan daje nam pierwszy jakoby znak, że słucha prośby naszej, i że już tu na ziemi chce nam “dać niejaki początek królestwa swego”, abyśmy naprawdę święcili i chwalili imię Jego, i innych do chwalenia Go starali się przywodzić.
2. Jest to dar nadprzyrodzony, którego o własnych siłach, chociażbyśmy się usilnie starali, osiągnąć nie zdołamy. Dusza wchodzi tu, czyli raczej Pan sam obecnością swoją wprowadza ją w stan głębokiego pokoju, podobnie jak to uczynił Symeonowi sprawiedliwemu, i wszystkie jej władze uciszają się. Poznaje wtedy w sposób inny i nierównie wyższy, niż się poznaje zmysłami, że jest blisko przy Bogu swoim, że gdyby nieco więcej jeszcze się zbliżyła, stałaby się jedno z Nim przez zjednoczenie. Nie dzieje się to tak, żeby Go widziała oczyma ciała ani oczyma duszy. Tak i Symeon, trzymając Boga na rękach swoich, oczyma widział tylko ubożuchne Dzieciątko; i sądząc po spowiciu Jego członków i po małej gromadce stanowiącej orszak Jego, mógł Je raczej poczytywać za nędzne jakieś niebożątko, za dziecko ubogich rodziców niż za Syna Ojca Niebieskiego; ale Dzieciątko samo mu objawiło siebie. W podobny sposób i tu dusza Go poznaje, choć nie z taką jasnością, bo jeszcze nie wie, jak to poznaje. Widzi tylko, że jest w królestwie albo przynajmniej przy boku Króla, który ma jej dać to królestwo, i taka ją wobec Niego głęboka cześć przenika że ani śmie o cokolwiek Go prosić. Doznaje tu pewnego jakby omdlenia wszystkich władz swoich, wewnętrznych i zewnętrznych, tak iż człowiek zewnętrzny (to jest “ciało”, byście mnie lepiej zrozumiały) chciałby się powstrzymać od najlżejszego poruszenia. I podobnie jak podróżny, gdy już dojdzie blisko kresu swojej drogi, siada na chwilę i odpoczywa, by móc tym szybciej drogę przebyć, tak i ciało doznaje tu słodkiego uspokojenia, w którym się podwajają jego siły.
3. Odczuwa tu ciało największą rozkosz, a dusza wielkie zadowolenie. Jest tak rozradowana samym widokiem źródła, że i bez picia jest w swym pragnieniu nasycona. Nic już, zdaje się jej, nie pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała. Władze jej są uciszone, jakby bezwładne, wszystko je skłania do miłości, nie są jednak całkiem zagubione, ponieważ mogą czuć i czują, co się dzieje i pozostają wolne. Wola jest tu ujarzmiona i jeśli coś może jej sprawić cierpienie, to myśl, że musi wrócić do wolności. Umysł nie pragnie nic pojmować, pamięć niczym się zajmować. Ciało chciałoby uniknąć wszelkiego poruszenia, aby mu ciszy jego nic nie przerywało. Mówić tu człowiekowi przychodzi z trudnością; nim zmówi jedno Ojcze nasz, upłynie nieraz cała godzina. Tak mu blisko do Pana, że czuje, iż zrozumie Go i będzie zrozumiany za najmniejszym znakiem. Słowem, jest tu już dusza w pałacu, blisko Króla swego, jest w :królestwie Jego”, w którego posiadanie Pan już tu zaczyna ją wprowadzać. Zdaje się jej, że już nie jest na tym świecie; pragnęłaby nigdy już go nie widzieć ani o nim słyszeć, a widzieć i słuchać tylko Boga swego. Nic jej już nie dolega; i czuje, że nie ma nic, co by ją dręczyć mogło. Słowem, dopóki trwa ten stan, dusza upojona potokiem rozkoszy i uszczęśliwienia, który ją zalewa, niczego już nie pragnie, tylko powtarza za św. Piotrem: “Panie, postawię tu trzy namioty”.
4. Niekiedy, owszem nawet często, wraz z tą modlitwą odpocznienia Bóg użycza duszy jeszcze drugiej łaski, bardzo trudnej do zrozumienia dla tego, kto jej sam nie doznał; która z was jej dostąpiła, ta od razu zrozumie i będzie to wielką dla niej pociechą dowiedzieć się, na czym ta łaska się zasadza. Gdy modlitwa odpocznienia dosięga wysokiego stopnia i trwa czas dłuższy, sądzę, że wola nie mogłaby tak długo zostawać w zupełnym spokoju, gdyby nie była czymś jakby uwięziona. Nieraz bowiem dzień cały albo dwa dni dusza, sama nie rozumiejąc jak, pozostaje w tym stanie wewnętrznego uszczęśliwienia. W rzeczy samej, oddając się w tym stanie jakiemu zajęciu, czuje się, że człowiek nie jest tu samym sobą, że nieobecna jest główna władza duszy, to jest wola, która, jak sądzę, złączona jest wówczas z Bogiem, pozostawiając innym władzom swobodę zajmowania się sprawami służby Bożej. Władze te w tym stanie nierównie większą okazują zdolność, ale tylko do służby Bożej, bo do spraw świeckich przeciwnie, bywają odrętwiałe i nieraz jakby zupełnie nieprzytomne.
5. Wielka to łaska Pana, której jeśli kto dostąpi, wysoko ją sobie cenić powinien; życie bowiem czynne idzie tu w parze z kontemplacyjnym. Wola bowiem spełnia swą pracę nie wiedząc nawet jak, i pogrążona jest w kontemplacji; rozum zaś i pamięć spełniają posługi Marty, tak iż obie siostry, Marta i Maria, idą tu z sobą ręka w rękę.
Znam jedną osobę, którą Pan często w ten stan przenosił; nie pojmując, jak to być może, zapytała o radę pewnego męża wysoko bogomyślnego, i ten dopiero uspokoił ją, zapewniając, że to rzecz bardzo możliwa i że jemu to nieraz się zdarza. Z wielkiego więc zadowolenia, jakiego dusza doznaje w tym stanie modlitwy odpocznienia, wnoszę, że przez cały czas jego trwania władza główna, to jest wola, musi w prawie ciągłym zostawać zjednoczeniu z Panem, który sam mocen jest tak ją uszczęśliwić.
6. Ponieważ mi wiadomo, że Pan z dobroci swojej raczył niektórym z was, siostry, tej wysokiej łaski użyczyć, sądzę, że będzie dobrze podać wam tu kilka rad i przestróg w tym przedmiocie.
Najpierw więc zdarza się nieraz, że któraś widząc siebie opływającą w takie uszczęśliwienie, a nie rozumiejąc, jakim sposobem ono jej przyszło, albo przynajmniej wiedząc, że nie mogła go własnymi siłami osiągnąć, ulegnie pokusie i wyobrazi sobie, że zdoła własną usilnością tę łaskę w sobie zatrzymać i w tej myśli nawet odetchnąć nie śmie, aby jej nie uciekła. Wielkie to dzieciństwo; jak nie jest w mocy naszej sprawić, by słońce wzeszło, tak, również nie zdołamy zatrzymać go, aby o swoim czasie nie zaszło. Modlitwa odpocznienia jest to łaska nadprzyrodzona, całkiem niezależna od woli i usilności naszej. Jeden chyba tylko może być sposób zatrzymania czy przedłużenia jej: jasne uznanie, że i przyjście jej, i odejście nie jest w naszej możności, a przyjęcie jej z dziękczynieniem i z wyznaniem, żeśmy najzupełniej niegodni na nią zasłużyć, niech nie będzie w wielu słowach, jeno na sposób celnika, spuszczając oczy z pokorą.
7. Dobrze jest w tym stanie postarać się o większą samotność, aby dać miejsce Panu i pozostawić Mu swobodę działania i rozporządzania nami jak rzeczą swoją. Co najwyżej, od czasu do czasu, wymówić z cicha jakie słowo miłością tchnące, jakby lekkie dmuchnięcie na płomień gasnący, aby go znowu rozniecić; ale póki płomień się pali, dmuchanie niepotrzebne. Lekkie, mówię, ma być dmuchnięcie i słowo ciche a krótkie, aby rozum wielością słów nie zaprzątnął woli.
8. Drugą moją przestrogę dobrze zachowajcie w pamięci, bo jest bardzo ważna. Nie dziwcie się i nie trwóżcie, jeśli kiedy w tym stanie będąc, znajdziecie trudność albo niemożność w opanowaniu pozostałych dwu władz, rozumu i pamięci. Zdarza się często, że gdy dusza w najgłębszym zostaje odpocznieniu, rozum jakby nieprzytomny pomiarkować się nie może, jak gdyby nie u niego się działo to, co się dzieje; zdaje mu się, jak gdyby był tylko gościem w domu własnym i, niezadowolony z tej gościny, szuka sobie innych, bo nie wie, jak to dobrze trwać niezmiennie we własnym jestestwie swoim. Być może jednak, że to mój umysł tylko taki i że u innych dzieje się inaczej. Co do mnie, wyznaję, że nieraz, wobec tej zmienności myśli moich, której zaradzić nie zdołam, wolałabym umrzeć. Czasem jednak bywa i tak, że rozum spokojnie siedzi w domu i dotrzymuje towarzystwa woli. Wtedy, gdy wszystkie trzy władze zgodnie z sobą idą ręka w rękę, dusza doznaje jakby już przeczucia chwały i szczęśliwości niebieskiej, jako gdy dwoje małżonków żyje z sobą w miłości i zgodzie i czego jedno chce, tego chce i drugie; ale gdy jedna strona wszczyna rozterki i swary, obie stąd mają niepokój i przykrość. Niechże więc wola, gdy jest w tym stanie odpocznienia, nie zważa na rozum i tyle się troszczy o niego, co o brednie wariata; bo gdyby go chciała pociągnąć do siebie przemocą, tym samym wyszłaby nieco ze spokoju swego. I tak modlitwa jej doznałaby utrudnienia, bez żadnego dla niej pożytku, a z utratą tego, co Pan jej daje bez żadnego trudu.
9. Przychodzi mi tu na myśl pewne porównanie przypadające doskonale do rzeczy, dobrze je więc weźcie pod uwagę! Dusza w tym stanie modlitwy odpocznienia podobna jest do dziecięcia jeszcze ssącego piersi, które matka trzyma na łonie i sama mu pokarm zapuszcza w usta, a dziecko tylko go połyka i słodkością jego się lubuje, nie poruszając nawet wargami. W podobny sposób tutaj wola pała miłością bez pomocy rozumu i bez natężenia myśli poznaje, że jest z Panem, bo taka jest wola Jego i bez żadnego trudu ni pracy wciąga w siebie to mleko, które Pan do ust jej podaje i napawa się słodkością jego, czując to i widząc, że Pan sam własną ręką swoją tę rozkosz na nią wylewa i nią się cieszy. Nie rozbiera w myśli ani się troszczy o zrozumienie, jakim sposobem tej rozkoszy doznaje i co to jest ta rozkosz, którą się zachwyca; pozostaje w zupełnym zapomnieniu o sobie, pewna tego, że Ten, który jest przy niej, myśli o niej i daje jej czego potrzeba. Gdyby zaś chciała borykać się z rozumem i zmuszać go, aby poszedł za nią i brał udział w jej uszczęśliwieniu, nie mogąc temu podołać, uroni jeszcze z ust ono mleko Boże i pokarm ten niebieski utraci.
10. Modlitwa odpocznienia tym się różni od zupełnego zjednoczenia się duszy z Bogiem, że w tej ostatniej dusza już nie usty, jak dziecko u piersi matki, wchłania w siebie boski ten pokarm, ale go znajduje już gotowy we wnętrzu swoim, choć pojąć nie zdoła, jakim sposobem Pan go tam wprowadził. Tu zaś dusza musi przyłożyć nieco pracy własnej, chociaż w tym słodkim, jakim się cieszy odpocznieniu, pracy tej prawie nie czuje. Dręczy ją także rozum, od czego w zupełnym zjednoczeniu jest wolna, bo wtedy wszystkie trzy władze utrzymane są w zawieszeniu mocą Tego, który je stworzył, a który taką je rozkoszą upaja, iż całe są w niej pogrążone, nie pojmując i nie pytając, jakim sposobem jej, dostąpiły. W modlitwie odpocznienia dusza, jak mówiłam, czuje w sobie wielkie, dziwnie spokojne uszczęśliwienie woli; na czym ono się zasadza, tego dokładnie sobie określić nie zdoła. To tylko wie i czuje z niewątpliwą pewnością, że uszczęśliwienie to niewypowiedzianie się różni od wszelkich pociech tej ziemi, że wszystek świat i wszystkie przyjemności jego, choćby je posiadała, nie zdołałyby dać jej takiego zadowolenia; bo zadowolenie to jest w samym wnętrzu woli i na wskroś ją przenika – gdy przeciwnie, wszelkie pociechy ziemskie dotykają jej, rzec by można, tylko zewnętrznie, jakby samej tylko zwierzchniej łupiny. – Gdy więc z łaski Boga dano ci będzie dojść do tego tak wysokiego stopnia modlitwy (która jest, jak mówiłam, nadprzyrodzona), jakkolwiek by rozum – czyli, jaśniej mówiąc, myśli twoje – rozpierzchł się na wszelkiego rodzaju błahostki, śmiej się z niego i nie zwracaj nań uwagi, jak na wariata i nie wychodź z odpocznienia swego, niech on sobie błąka się i dokazuje jak chce, raz w raz odlatując, to znowu przylatując. Panią i władczynią w domu twoim jest wola, ona mu w końcu da radę nie tracąc pokoju swego, nie potrzebujesz się więc o to troszczyć. Gdyby zaś chciała ciągnąć go gwałtem, sama by siebie pozbawiła tej władzy i przewagi, którą ma nad nim o tyle, o ile pożywa ten boski pokarm, którym Pan ją posila, a któremu ujęłaby skuteczności i siły, gdyby goniąc za rozproszonymi myślami, wyszła ze skupienia i spokoju swego; i tak ani ona nic by na tym nie wygrała, ani rozum, ale ponieśliby szkodę oboje. Kto obejmuje szeroko, skąpo uchwyci, mówi przysłowie; sprawdza się ono i tutaj. Doświadczenie da zrozumienie tych rzeczy; kto ich nie doświadczył, temu wydadzą się ciemne i na nic niepotrzebne i nie dziwię się temu. Ale ktokolwiek ma choć nieco doświadczenia tych przejść wewnętrznych, ten, jak mówiłam, łatwo zrozumie i korzyść odniesie z tego, co tu napisałam i dzięki będzie czynił Panu, że z łaski Jego zdołałam to nieco objaśnić.
11. Ostateczny więc z tego wszystkiego wniosek taki, że dusza, gdy dojdzie do tego stanu modlitwy, pewny w nim ma znak i dowód, że Ojciec Przedwieczny wysłuchał jej prośby, że przyszło do niej królestwo Jego. O, jakaż to szczęśliwa prośba, którą upraszamy sobie takie dobro, wyższe nad pojęcie nasze! O, jaki to szczęśliwy sposób modlitwy! Stąd też gorąco tego pragnę, siostry, byśmy pilnie zważały, jakim sercem i w jakim duchu odmawiamy tę modlitwę Ojcze nasz i inne ustne modlitwy. Rzecz bowiem jasna, że gdy Pan użyczy nam tej łaski, żadna już troska o rzeczy światowe w sercach naszych pozostać nie powinna; gdzie wnijdzie Pan wszystkiego świata, tam potrzeba, by przed obecnością Jego wszystek świat ustąpił. Nie mówię, by wszyscy, którzy dostąpili tej łaski, koniecznie już mieli być całkiem oderwani od świata, ale potrzeba, by widzieli, czego im nie dostawa, upokorzyli się i starali się odrywać od wszystkiego, gdyż bez tego nie może być postępu. Gdy Bóg udziela jakiejś duszy takich zadatków miłości swojej, jest to znak, że do wielkich ją rzeczy przeznacza i jeśliby tylko sama nie przeszkadzała działaniu Jego łaski, wysoko postąpi w doskonałości Ale gdy widzi, że dusza, w której dom wprowadził królestwo niebieskie, zwraca się znowu do ziemi, takiej Pan nie tylko nie objawi tajemnic w tym królestwie Jego ukrytych, ale i samejże tej łaski rzadko tylko i na krótko jej będzie użyczał.
12. Być może, że się mylę; sądzę jednak i wiem, że nieraz tak się dzieje; z tego też powodu tak mało jest dusz między tymi, które zostały podniesione do tego stopnia modlitwy, które by wyżej postąpiły w świętości. Bo iż nie odpowiadają wiernie tak wielkiej łasce i nie starają się o należne przysposobienie siebie do otrzymania jej na nowo, i do tego jeszcze z rąk odbierają Panu wolę swoją, którą On miał już za oddaną i poniżają ją do rzeczy poziomych, Pan zwraca się do innych dusz prawdziwie Go miłujących, aby im użyczyć większej hojności skarbów swoich, chociaż i tamtym nie odbiera tego, co raz dał, jeśli jeno czyste chowają sumienie. Są także dusze tak niewolniczo przywiązane do odmawiania, choćby z pośpiechem, jakby za pańszczyznę, mnóstwa różnych modlitw, które sobie na każdy dzień postanowiły, że nawet gdy Pan niejako im w ręce kładzie królestwo swoje, i daje im tę modlitwę odpocznienia, ten pokój wewnętrzny, one tej łaski do siebie nie dopuszczają i dalej odmawiając swoje pacierze, co w ich przekonaniu jest rzeczą ważniejszą i doskonalszą, nie zwracają nawet uwagi na drogi dar, którym Pan chciał je ubogacić.
13. Tego nie róbcie, siostry; ale gdy Pan tę łaskę wam uczyni, pilne na nią miejcie baczenie, aby tak drogiego skarbu nie utracić i bądźcie pewne, że o wiele więcej znaczy jedno słowo Modlitwy Pańskiej od czasu do czasu z głębi serca wymówione niż wielokrotne, z pośpiechem i bez zastanowienia tejże modlitwy powtarzanie. Ten, do którego się modlicie, jest tuż blisko was, nie może was nie usłyszeć. Wierzajcie, że ten jest prawdziwy sposób chwalenia Pana i święcenia Imienia Jego. Tym sposobem bowiem, jako dzieci w domu ojca swego, wielbicie Pana i wysławiacie Go gorętszym sercem i z żarliwym pożądaniem, i z takim zadowoleniem wewnętrznym, że będzie wam się zdawało rzeczą wprost niepodobną, byście kiedy mogły zaprzestać jeszcze służyć Jemu i miłować Go.