Droga doskonałości - Strona 13 z 44 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga doskonałości

parallax background
fot. rtve.es

 

Rozdział XI



Mówi dalej o umartwieniu, jak je zachowywać
w czasie choroby.

1. Uważam za wielką niedoskonałość, córki moje, takie ciągłe w lada cierpieniu narzekanie. Od tego powstrzymujcie się, ile zdołacie. Choroba rzeczywiście poważna sama się objawia, inny jest wówczas jęk i znać od razu różnicę. Jest was tu niewiele, więc dość byłoby jednej, temu nałogowi podlegającej, na udręczenie wszystkich. Która zaś naprawdę jest chora, ta niech się przyzna i bierze lekarstwa potrzebne; jeśli jeno umorzoną ma w sobie miłość własną, wszelkie pielęgnowania i ulgi tak jej będą przykre, że nie ma obawy, by sama ich żądała albo się bez potrzeby skarżyła. W razie prawdziwej choroby bardzo źle by postąpiła, gdyby się nie przyznała, a gorzej jeszcze siostry, gdyby jej w chorobie nie otoczyły wszelką troskliwością.

2. Lecz śmiało was upewnić mogę, że w takim domu, jak nasz, w którym panuje miłość i tak mała jest liczba sióstr, nigdy tego nie będzie, abyście jedna drugiej cierpień nie podzielały albo by której w potrzebie miało nie dostawać należnej opieki. O to więc tylko was proszę, byście nie zważały na te małe cierpienia i dolegliwości, bez których, dla nas niewiast zwłaszcza, to życie być nie może. Przychodzą one i odchodzą, więc miejcie cierpliwość, tym bardziej, że nieraz przez ułudę diabelską zdaje nam się tylko, że cierpimy, i to, co nam dolega, jest tylko w naszej wyobraźni. Gdybyśmy zatem o każdym takim cierpieniu miały wszystkim rozpowiadać i na nie się skarżyć, toć bez wyjątkowej pomocy Bożej nigdy temu nie byłoby końca. Ciało nasze ma tę wadę, że im więcej mu dogadzamy, tym bardziej mnożą się jego wymagania. Nie ma granic tej chciwości nienasyconej, z jaką ono, nie poprzestając na żadnym, jakie mu zrobisz ustępstwie, coraz nowych dopomina się wygód, a że umie zawsze te wymagania swoje pokrywać jakimś pozorem rzekomej potrzeby, więc tym pozorem oszukuje nieszczęśliwe dusze i trzyma je na uwięzi, by nie postępowały w dobrym.

3. Wspomnijcie, ile jest na świecie ubogich, chorobą złożonych, a nie mających komu się poskarżyć. A my, cośmy obrały sobie stan ubóstwa, chciałybyśmy, przy tym używać pociech i wygód? To się nie zgadza jedno z drugim. Wspomnijcie jeszcze, ile jest osób zamężnych, znam takich wiele i to z wysokiego stanu, które, chorobami trapione, nie śmieją ust otworzyć, aby się skargą nie naprzykrzyć mężowi. A ja grzesznica nie po to przecie tu przyszłam, abym większej używała rozkoszy niż one! Więc, siostry moje, kiedy nas Bóg wyzwolił z tych takich ciężkich utrapień świata, umiejmyż dla miłości Jego cierpieć po cichu, a nie tak, by zaraz cały świat wiedział o tym. A kiedy taka nieszczęśliwa osoba w swym małżeńskim pożyciu milczy i skargi z siebie nie wyda, aby mąż nie usłyszał, i gorzką niedolę swoją znosi nikogo nie mając, kto by ją pocieszył, my nie miałybyśmy w cichości, sam na sam z Bogiem, znosić tę trochę cierpienia, które Pan dopuszcza na nas za grzechy nasze? Tym bardziej, że skargi nasze ani bólu nam nie odejmą, ani cierpienia nie zmniejszą.

4. Wszystko to, co tu mówię, nie tyczy się cierpień ciężkich, na przykład gwałtownej gorączki – choć i wówczas zalecam umiarkowanie i cierpliwość – mówię tu tylko o pomniejszych dolegliwościach, które można przetrzymać na nogach. Ale co by to było, gdyby to pisanie moje wyszło za mury tego domu i dostało się w ręce innych zakonnic? Co by o mnie powiedziały? Ale wszystko chętnie zniosę, byleby tylko która się poprawiła. Ostatecznie na tym się kończą takie sprawy, że doktor znalazłszy jedną taką, choćby druga i naprawdę zasłabła, nie wierzy. Pomnijcie, siostry, na dawnych naszych Ojców świętych i pustelników, których życie na wzór sobie obrałyśmy. Jakież oni bóle przecierpieli i w jakim byli opuszczeniu od świata! Ileż tam znieśli mrozów, głodu i skwarów, a nikogo nie mieli, komu by się poskarżyć mogli, prócz Boga! Czy sądzicie, że oni byli z żelaza? Takie samo mieli ciało jak i my. Wierzajcie, córki, gdy raz się zabierzecie naprawdę do pokonania tego nędznego ciała, już ono wam tak dolegać nie będzie. Znajdą się tacy, którzy będą pamiętali o potrzebach waszych, znajdzie się ich wielu; wy się o nie nie troszczcie, chyba w oczywistej konieczności. Dopóki nie zdobędziemy się na odwagę, by nie mieć obawy o śmierć i o zdrowie, dopóty nic nie dokażemy.

5. Tak żyjcie, by śmierć nie była wam straszna, a co do reszty zdajcie się całkiem na Boga; co będzie, to będzie. Tyle razy to ciało was wykpiło, więc choć raz oddajcie mu wet za wet. Postanowienie takie, choć może się zdawać błahe, większą jednak ma wagę niż sądzicie. Trzymajcie się go tylko i czynem je spełniajcie, a powoli zawładniecie ciałem. Zwyciężenie zaś takiego nieprzyjaciela jest rzeczą wielkiej wagi, bo czyni nas zwycięzcami w walce życia. Niech nam je Bóg da, który wszystko może! Zdaje mi się, że korzyści tej walki ten tylko zrozumie, kto już się cieszy zwycięstwem; są to korzyści tak wielkie, że kto by je znał zawczasu, bez wahania oddałby się na wszelkie cierpienia, aby przez nie mógł dojść do tego spokoju i panowania nad światem.

 

Rozdział XI



Mówi dalej o umartwieniu, jak je zachowywać
w czasie choroby.

1. Uważam za wielką niedoskonałość, córki moje, takie ciągłe w lada cierpieniu narzekanie. Od tego powstrzymujcie się, ile zdołacie. Choroba rzeczywiście poważna sama się objawia, inny jest wówczas jęk i znać od razu różnicę. Jest was tu niewiele, więc dość byłoby jednej, temu nałogowi podlegającej, na udręczenie wszystkich. Która zaś naprawdę jest chora, ta niech się przyzna i bierze lekarstwa potrzebne; jeśli jeno umorzoną ma w sobie miłość własną, wszelkie pielęgnowania i ulgi tak jej będą przykre, że nie ma obawy, by sama ich żądała albo się bez potrzeby skarżyła. W razie prawdziwej choroby bardzo źle by postąpiła, gdyby się nie przyznała, a gorzej jeszcze siostry, gdyby jej w chorobie nie otoczyły wszelką troskliwością.

2. Lecz śmiało was upewnić mogę, że w takim domu, jak nasz, w którym panuje miłość i tak mała jest liczba sióstr, nigdy tego nie będzie, abyście jedna drugiej cierpień nie podzielały albo by której w potrzebie miało nie dostawać należnej opieki. O to więc tylko was proszę, byście nie zważały na te małe cierpienia i dolegliwości, bez których, dla nas niewiast zwłaszcza, to życie być nie może. Przychodzą one i odchodzą, więc miejcie cierpliwość, tym bardziej, że nieraz przez ułudę diabelską zdaje nam się tylko, że cierpimy, i to, co nam dolega, jest tylko w naszej wyobraźni. Gdybyśmy zatem o każdym takim cierpieniu miały wszystkim rozpowiadać i na nie się skarżyć, toć bez wyjątkowej pomocy Bożej nigdy temu nie byłoby końca. Ciało nasze ma tę wadę, że im więcej mu dogadzamy, tym bardziej mnożą się jego wymagania. Nie ma granic tej chciwości nienasyconej, z jaką ono, nie poprzestając na żadnym, jakie mu zrobisz ustępstwie, coraz nowych dopomina się wygód, a że umie zawsze te wymagania swoje pokrywać jakimś pozorem rzekomej potrzeby, więc tym pozorem oszukuje nieszczęśliwe dusze i trzyma je na uwięzi, by nie postępowały w dobrym.

3. Wspomnijcie, ile jest na świecie ubogich, chorobą złożonych, a nie mających komu się poskarżyć. A my, cośmy obrały sobie stan ubóstwa, chciałybyśmy, przy tym używać pociech i wygód? To się nie zgadza jedno z drugim. Wspomnijcie jeszcze, ile jest osób zamężnych, znam takich wiele i to z wysokiego stanu, które, chorobami trapione, nie śmieją ust otworzyć, aby się skargą nie naprzykrzyć mężowi. A ja grzesznica nie po to przecie tu przyszłam, abym większej używała rozkoszy niż one! Więc, siostry moje, kiedy nas Bóg wyzwolił z tych takich ciężkich utrapień świata, umiejmyż dla miłości Jego cierpieć po cichu, a nie tak, by zaraz cały świat wiedział o tym. A kiedy taka nieszczęśliwa osoba w swym małżeńskim pożyciu milczy i skargi z siebie nie wyda, aby mąż nie usłyszał, i gorzką niedolę swoją znosi nikogo nie mając, kto by ją pocieszył, my nie miałybyśmy w cichości, sam na sam z Bogiem, znosić tę trochę cierpienia, które Pan dopuszcza na nas za grzechy nasze? Tym bardziej, że skargi nasze ani bólu nam nie odejmą, ani cierpienia nie zmniejszą.

4. Wszystko to, co tu mówię, nie tyczy się cierpień ciężkich, na przykład gwałtownej gorączki – choć i wówczas zalecam umiarkowanie i cierpliwość – mówię tu tylko o pomniejszych dolegliwościach, które można przetrzymać na nogach. Ale co by to było, gdyby to pisanie moje wyszło za mury tego domu i dostało się w ręce innych zakonnic? Co by o mnie powiedziały? Ale wszystko chętnie zniosę, byleby tylko która się poprawiła. Ostatecznie na tym się kończą takie sprawy, że doktor znalazłszy jedną taką, choćby druga i naprawdę zasłabła, nie wierzy. Pomnijcie, siostry, na dawnych naszych Ojców świętych i pustelników, których życie na wzór sobie obrałyśmy. Jakież oni bóle przecierpieli i w jakim byli opuszczeniu od świata! Ileż tam znieśli mrozów, głodu i skwarów, a nikogo nie mieli, komu by się poskarżyć mogli, prócz Boga! Czy sądzicie, że oni byli z żelaza? Takie samo mieli ciało jak i my. Wierzajcie, córki, gdy raz się zabierzecie naprawdę do pokonania tego nędznego ciała, już ono wam tak dolegać nie będzie. Znajdą się tacy, którzy będą pamiętali o potrzebach waszych, znajdzie się ich wielu; wy się o nie nie troszczcie, chyba w oczywistej konieczności. Dopóki nie zdobędziemy się na odwagę, by nie mieć obawy o śmierć i o zdrowie, dopóty nic nie dokażemy.

5. Tak żyjcie, by śmierć nie była wam straszna, a co do reszty zdajcie się całkiem na Boga; co będzie, to będzie. Tyle razy to ciało was wykpiło, więc choć raz oddajcie mu wet za wet. Postanowienie takie, choć może się zdawać błahe, większą jednak ma wagę niż sądzicie. Trzymajcie się go tylko i czynem je spełniajcie, a powoli zawładniecie ciałem. Zwyciężenie zaś takiego nieprzyjaciela jest rzeczą wielkiej wagi, bo czyni nas zwycięzcami w walce życia. Niech nam je Bóg da, który wszystko może! Zdaje mi się, że korzyści tej walki ten tylko zrozumie, kto już się cieszy zwycięstwem; są to korzyści tak wielkie, że kto by je znał zawczasu, bez wahania oddałby się na wszelkie cierpienia, aby przez nie mógł dojść do tego spokoju i panowania nad światem.