Pieśń duchowa - Strona 40 z 42 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Pieśń duchowa

 

STROFA XXXVIII



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. W poprzednich dwóch strofach opiewała dusza swe dobra, jakich jej udzieli Oblubieniec w szczęśliwości wiecznej. Ma ją tam przemienić w piękność mądrości stworzonej i niestworzonej, i w piękność zjednoczenia Słowa Przedwiecznego z człowieczeństwem, w czym Go już pozna tak od strony oblicza jak od strony pleców.

Teraz zaś w tej strofie mówi dusza o dwóch rzeczach. Po pierwsze mówi o sposobie, w jaki będzie kosztowała owego boskiego moszczu granatów lub światła szafirów, o których już była mowa. Po drugie przedstawia Oblubieńcowi chwałę, którą On ją ma obdarzyć na podstawie jej przeznaczenia. I chociaż mówi o tych dobrach częściowo i stopniowo, to trzeba pamiętać, że skupiają się one wszystkie w jednej istotnej chwale duszy. Mówi więc:

Tam mi okażesz
To, czego dusza moja pragnęła!
Tam mię obdarzysz,
Mój Oblubieńcze, jedyne me życie!
Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.

OBJAŚNIENIE

2. Celem, dla którego dusza pragnęła wejść w owe groty skaliste, jest dopełnienie się miłości z Bogiem, czego zawsze pragnęła, czyli dojście do umiłowania Boga miłością czystą i tak doskonałą, jaką Bóg ją miłuje, a przez którą ona chce Mu się odwzajemnić. Mówi więc w tej strofie do Oblubieńca, by jej tam ukazał to, czego ona zawsze pragnęła we wszystkich swych ćwiczeniach i czynnościach, czyli by ją nauczył umiłować Go tak doskonale, jak On ją miłuje. Po wtóre mówi, że tam ukaże jej chwałę istotną, dla której ją przeznaczył od dni wieczności. Mówi zatem:

Tam mi okażesz to, czego dusza moja pragnęła.

3. Pragnieniem duszy jest tutaj zrównanie jej miłości z miłością Boga, gdyż do tego dąży ona i tego pragnie tak przyrodzonym, jak i nadprzyrodzonym sposobem. Kochający bowiem nie czuje zaspokojenia, jeśli wie, że nie kocha sam tyle, ile jest kochany. Dusza zaś widzi, że w tym przeobrażeniu, jakie osiągnęła w Bogu, mimo że jej miłość jest ogromna, nie może ona się zrównać z doskonałością miłości Bożej dla niej. Pragnie tedy jasnego przeobrażenia w chwale błogosławionej, by się tam mogła zrównać z Bożą miłością. I chociaż w tym wzniosłym stanie, jaki osiągnęła, ma już prawdziwe zjednoczenie woli, to jednak nie jest ono jeszcze tak ścisłe i mocne, jakie będzie w owym potężnym zjednoczeniu chwały. Wówczas bowiem, wedle słów św. Pawła, tak będzie Boga poznawała, jak i poznana jest przez Niego (2 Kor 13, 12). Tym samym zaś będzie Go tak miłowała, jak przez Niego jest umiłowana. Jeśli bowiem jej umysł będzie umysłem Boga, jej wola będzie wolą Boga, to również i jej miłość będzie miłością Boga.

W chwale wiecznej nie zaniknie wola duszy, lecz będzie tak ściśle i z taką siłą złączona z kochającą ją wolą Bożą, że dusza z taką mocą i tak doskonale, jak jest kochana, będzie miłowała Boga. Wówczas dwie wole połączą się w jednej woli i w jednej tylko miłości Boga. Dusza więc miłuje Boga mocą i wolą samego Boga, będąc z Nim zjednoczona tą samą potęgą miłości, jaką Bóg ją kocha.

Ta potęga jest w Duchu Świętym, w którego dusza jest przeobrażona. Duch Święty został duszy udzielony dla spotęgowania jej miłości. On uzupełnia i wyrównuje wszystkie jej braki ze względu na to chwalebne przeobrażenie. Zdarza się to również w doskonałym przeobrażeniu w tym stanie zaślubin duchowych, do których dusza może dojść w obecnym życiu. W tym stanie jest całkowicie przemieniona w łaskę i w pewnym stopniu miłuje “przez Ducha Świętego, który jest jej dany” (Rz 5, 5) w takim przeobrażeniu.

4. Należy zaznaczyć, iż dusza nie mówi tu, że da jej tam Bóg swą miłość, chociaż prawdziwie daje ją jej, ponieważ przez to dałaby zrozumieć tylko to, że Bóg ją miłuje, lecz że jej okaże to, czego sama pragnie, a mianowicie, jak Go ma miłować najdoskonalej. Gdy bowiem tam Bóg udzieli jej swej miłości, tym samym nauczy ją miłować tak, jak jest sama miłowana. Oprócz tego, że Bóg nauczy duszę miłować miłością tak czystą, wolną i bezinteresowną, jak On nas kocha, sprawi również, że dusza ukocha Go z taką siłą miłości, jak On ją kocha. Zostaje bowiem przeobrażona w Jego miłość, jak już mówiliśmy, w niej udziela jej swojej własnej mocy, przez którą może Go ona miłować. Czyli daje jej jakby instrument do rąk i naucza ją, jak się z nim ma obchodzić, a czyniąc to pospołu z nią uczy ją miłować, dając jej odpowiednie uzdolnienie do tej miłości.

Zanim dusza tego nie osiągnie, nie jest tu zadowolona, ani nie byłaby w życiu przyszłym. Mówi św. Tomasz w dziełku De beatitudine , że dusza nie jest zadowolona, jeżeli nie czuje, że tak miłuje Boga, jak jest przez Niego miłowana. W tym stanie zaślubin duchowych, o którym mówimy, nie ma jeszcze tej doskonałej miłości, jaka będzie w chwale wiecznej, lecz jest jej żywy obraz czy odbicie, i to tak doskonałe, że trudno to wyrazić.

Tam mię obdarzysz,
Mój Oblubieńcze, jedyne me życie,
Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.

5. To, o czym tu dusza mówi, że Bóg ją tym obdarzy, jest to istotna chwała, polegająca na widzeniu samej istoty Boga. Zanim postąpimy naprzód, należy wpierw rozwiązać jedną wątpliwość. Jeżeli istotna chwała polega na widzeniu Boga, a nie na miłowaniu Boga, dlaczego dusza pragnie tu miłości i stawia ją na pierwszym miejscu w tej strofie, a później dopiero jakby o rzecz mniejszej wagi prosi o istotną chwałę?

Czyni to dla dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ miłość będąca celem wszystkiego, opiera się na woli, której właściwością jest dawać, a nie przyjmować. Właściwością zaś rozumu, będącego podmiotem istotnej chwały, jest otrzymywać, a nie dawać. Dusza więc, upojona miłością Bożą, nie pamięta na ową chwałę, jaką jej Bóg ma dać, lecz pragnie jedynie siebie Mu oddać w prawdziwej miłości i całkowicie bezinteresownie. Druga przyczyna leży w tym, że w poprzednim pragnieniu duszy zawiera się to drugie, o którym już była mowa w poprzednich strofach, mianowicie, że nie można dojść do doskonałej miłości Boga bez doskonałego widzenia Boga. Sama więc przez się wątpliwość ustępuje. Miłością bowiem spłaca dusza Bogu to, co Mu winna, a rozumem raczej tylko przyjmuje dary od Boga.

6. Wracając do samego objaśnienia, musimy się przyjrzeć, jaki to jest ów dzień inny, o którym dusza wspomina, i na czym polega owo coś, czego Bóg udzielił i o co ona prosi na przyszłość w chwale. Ów dzień inny, jest to dzień wieczności Bożej, inny całkowicie od dnia doczesności. W tym dniu wieczności przeznaczył Bóg duszę do chwały i określił tę chwałę, jaką jej miał dać. Uczynił zaś to dobrowolnie, od wieków, zanim ją jeszcze stworzył. To przeznaczenie jest tak właściwe duszy, że żadne zdarzenia przychylne czy przeciwne, wzniosłe czy niskie, nie potrafią jej nigdy tego czegoś odebrać, lecz to, co jej Bóg przeznaczył od wieków, będzie posiadała na wieczność. I to jest właśnie owo coś, co jej Bóg udzielił w innym dniu, a co ona pragnie posiąść już jawnie w chwale.

Czymże zaś jest to, co jej Bóg dał? “Oko nie widziało, ani ucho nie słyszało i do serca człowieczego nie wstąpiło”, jak mówi Apostoł (2 Kor 2, 9). A na innym miejscu mówi Izajasz: “Oko nie widziało, Boże, poza Tobą, coś przygotował” (64, 4). Nie znajdując innego wyrażenia określa to dusza jako cos. To ostatecznie jest widzeniem Boga, lecz co znaczy dla duszy widzenie Boga, na to nie ma innej nazwy jak coś.

7. By to coś przynajmniej trochę objaśnić, przytoczymy słowa Chrystusa Pana wyrzeczone do św. Jana w Księdze Objawienia. Jest tam powiedziane siedem razy licznymi wyrazami, określeniami i porównaniami, gdyż nie da się to coś wyrazić jednym słowem czy jednym powiedzeniem, bo i tak zostanie zawsze coś do wyjaśnienia. Mówi tam Chrystus: “Zwycięzcy dam pożywać z drzewa żywota, które jest w raju Boga mojego” (2, 7).

Ponieważ te słowa nie oddają dobrze treści owego coś, mówi następnie: “Bądź wiemy aż do śmierci, a dam ci wieniec żywota” (2, 10).

Ponieważ i te słowa nie są jasne, wypowiada dalej jeszcze inne, bardziej tajemnicze, ale lepiej wskazujące prawdę: “Zwycięzcy dam mannę ukrytą i dam mu kamyk biały, a na kamyku napisane imię nowe, którego nie zna nikt, jeno ten, który je otrzymuje” (2, 77).

A że i to również nie wystarcza, mówi dalej Syn Boży z wielkim weselem i mocą: “A kto zwycięży i zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu władzę nad narodami i będzie nimi rządził berłem żelaznym, krusząc je jako naczynie garncarskie; jakom i ja otrzymał władzę od Ojca mojego. I dam mu gwiazdę zaranną” (2, 26-25).

Nie zadowalając się i tymi słowami wyjaśnienia owego coś dodaje zaraz: “Kto zwycięży, ten przyobleczony będzie w szaty białe i nie wymażę imienia jego z księgi żywota, a wyznam imię jego przed Ojcem moim” (3, 5).

8. Ponieważ wszystko to jest niewystarczające, aby więc objaśnić to coś, mówi dalej wiele słów, zawierających w sobie niewymowny majestat i wielkość: “Kto zwycięży, uczynię go filarem w świątyni Boga mojego; a więcej z niej nie wyjdzie. I napiszę na nim imię Boga mojego i nazwę miasta Boga mego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od Boga mego, i imię moje nowe” (3, 72).

I w końcu mówi siódmy raz, by dać nam nieco pojąć z tego coś: “Kto zwycięży, dozwolę mu z sobą zasiąść na tronie moim, jakom i ja zwyciężył, i zasiadłem z Ojcem moim, na tronie Jego. Kto ma ucho, niechaj słucha” (3, 21-22).

Tak mówi Syn Boży, byśmy mogli nieco pojąć z tego coś. Słowa te stosują się do tego coś doskonale, lecz nie wyjaśniają go całkowicie. Sprawy bowiem niezmierzone są tego rodzaju, że wszelkie określenia najwznioślejsze i najbardziej dobrane, czy to pojedynczo stosowane, czy razem wzięte, jedynie opisują je, lecz nie wyjaśniają.

9. Zbadajmy teraz, czy Dawid mówi o tym coś. W jednym psalmie mówi: “Jakże wielkie mnóstwo słodkości Twej, Panie, którą zachowałeś dla bojących się Ciebie” (Ps 30,20). Na innym miejscu nazywa to coś strumieniem rozkoszy, mówiąc: “Strumieniem rozkoszy Twojej napoisz ich” (Ps 35, 9). Ponieważ jednak i to słowo nie tłumaczy wszystkiego, określa to coś w innym miejscu jako “uprzedzenie w błogosławieństwach słodkości” (Ps 20, 4).

Widać z tego, że nie ma określenia, które by oddawało to coś, o czym tu dusza mówi, czyli tę szczęśliwość, do której ją Bóg przeznaczył.

Najlepiej więc przyjmijmy to określenie, którego dusza używa i podajmy objaśnienie wiersza w następujący sposób: Oblubieńcze mój! to, co mi dałeś, jest to pełność chwały, do jakiej mnie przeznaczyłeś w dniu Twojej wieczności. Wówczas bowiem w swej dobroci postanowiłeś mnie stworzyć, zaś teraz w dniu moich zaręczyn i godów weselnych, w dniu wesela mego serca dasz mi wieczną chwałę, wyzwalając mię z ciała i wprowadzając mię w wysokie groty Twojego łoża, przeobrażając mnie chwalebnie w Siebie. I wówczas pić będziemy sok słodkich granatów.

 

STROFA XXXVIII



WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. W poprzednich dwóch strofach opiewała dusza swe dobra, jakich jej udzieli Oblubieniec w szczęśliwości wiecznej. Ma ją tam przemienić w piękność mądrości stworzonej i niestworzonej, i w piękność zjednoczenia Słowa Przedwiecznego z człowieczeństwem, w czym Go już pozna tak od strony oblicza jak od strony pleców.

Teraz zaś w tej strofie mówi dusza o dwóch rzeczach. Po pierwsze mówi o sposobie, w jaki będzie kosztowała owego boskiego moszczu granatów lub światła szafirów, o których już była mowa. Po drugie przedstawia Oblubieńcowi chwałę, którą On ją ma obdarzyć na podstawie jej przeznaczenia. I chociaż mówi o tych dobrach częściowo i stopniowo, to trzeba pamiętać, że skupiają się one wszystkie w jednej istotnej chwale duszy. Mówi więc:

Tam mi okażesz
To, czego dusza moja pragnęła!
Tam mię obdarzysz,
Mój Oblubieńcze, jedyne me życie!
Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.

OBJAŚNIENIE

2. Celem, dla którego dusza pragnęła wejść w owe groty skaliste, jest dopełnienie się miłości z Bogiem, czego zawsze pragnęła, czyli dojście do umiłowania Boga miłością czystą i tak doskonałą, jaką Bóg ją miłuje, a przez którą ona chce Mu się odwzajemnić. Mówi więc w tej strofie do Oblubieńca, by jej tam ukazał to, czego ona zawsze pragnęła we wszystkich swych ćwiczeniach i czynnościach, czyli by ją nauczył umiłować Go tak doskonale, jak On ją miłuje. Po wtóre mówi, że tam ukaże jej chwałę istotną, dla której ją przeznaczył od dni wieczności. Mówi zatem:

Tam mi okażesz to, czego dusza moja pragnęła.

3. Pragnieniem duszy jest tutaj zrównanie jej miłości z miłością Boga, gdyż do tego dąży ona i tego pragnie tak przyrodzonym, jak i nadprzyrodzonym sposobem. Kochający bowiem nie czuje zaspokojenia, jeśli wie, że nie kocha sam tyle, ile jest kochany. Dusza zaś widzi, że w tym przeobrażeniu, jakie osiągnęła w Bogu, mimo że jej miłość jest ogromna, nie może ona się zrównać z doskonałością miłości Bożej dla niej. Pragnie tedy jasnego przeobrażenia w chwale błogosławionej, by się tam mogła zrównać z Bożą miłością. I chociaż w tym wzniosłym stanie, jaki osiągnęła, ma już prawdziwe zjednoczenie woli, to jednak nie jest ono jeszcze tak ścisłe i mocne, jakie będzie w owym potężnym zjednoczeniu chwały. Wówczas bowiem, wedle słów św. Pawła, tak będzie Boga poznawała, jak i poznana jest przez Niego (2 Kor 13, 12). Tym samym zaś będzie Go tak miłowała, jak przez Niego jest umiłowana. Jeśli bowiem jej umysł będzie umysłem Boga, jej wola będzie wolą Boga, to również i jej miłość będzie miłością Boga.

W chwale wiecznej nie zaniknie wola duszy, lecz będzie tak ściśle i z taką siłą złączona z kochającą ją wolą Bożą, że dusza z taką mocą i tak doskonale, jak jest kochana, będzie miłowała Boga. Wówczas dwie wole połączą się w jednej woli i w jednej tylko miłości Boga. Dusza więc miłuje Boga mocą i wolą samego Boga, będąc z Nim zjednoczona tą samą potęgą miłości, jaką Bóg ją kocha.

Ta potęga jest w Duchu Świętym, w którego dusza jest przeobrażona. Duch Święty został duszy udzielony dla spotęgowania jej miłości. On uzupełnia i wyrównuje wszystkie jej braki ze względu na to chwalebne przeobrażenie. Zdarza się to również w doskonałym przeobrażeniu w tym stanie zaślubin duchowych, do których dusza może dojść w obecnym życiu. W tym stanie jest całkowicie przemieniona w łaskę i w pewnym stopniu miłuje “przez Ducha Świętego, który jest jej dany” (Rz 5, 5) w takim przeobrażeniu.

4. Należy zaznaczyć, iż dusza nie mówi tu, że da jej tam Bóg swą miłość, chociaż prawdziwie daje ją jej, ponieważ przez to dałaby zrozumieć tylko to, że Bóg ją miłuje, lecz że jej okaże to, czego sama pragnie, a mianowicie, jak Go ma miłować najdoskonalej. Gdy bowiem tam Bóg udzieli jej swej miłości, tym samym nauczy ją miłować tak, jak jest sama miłowana. Oprócz tego, że Bóg nauczy duszę miłować miłością tak czystą, wolną i bezinteresowną, jak On nas kocha, sprawi również, że dusza ukocha Go z taką siłą miłości, jak On ją kocha. Zostaje bowiem przeobrażona w Jego miłość, jak już mówiliśmy, w niej udziela jej swojej własnej mocy, przez którą może Go ona miłować. Czyli daje jej jakby instrument do rąk i naucza ją, jak się z nim ma obchodzić, a czyniąc to pospołu z nią uczy ją miłować, dając jej odpowiednie uzdolnienie do tej miłości.

Zanim dusza tego nie osiągnie, nie jest tu zadowolona, ani nie byłaby w życiu przyszłym. Mówi św. Tomasz w dziełku De beatitudine , że dusza nie jest zadowolona, jeżeli nie czuje, że tak miłuje Boga, jak jest przez Niego miłowana. W tym stanie zaślubin duchowych, o którym mówimy, nie ma jeszcze tej doskonałej miłości, jaka będzie w chwale wiecznej, lecz jest jej żywy obraz czy odbicie, i to tak doskonałe, że trudno to wyrazić.

Tam mię obdarzysz,
Mój Oblubieńcze, jedyne me życie,
Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.

5. To, o czym tu dusza mówi, że Bóg ją tym obdarzy, jest to istotna chwała, polegająca na widzeniu samej istoty Boga. Zanim postąpimy naprzód, należy wpierw rozwiązać jedną wątpliwość. Jeżeli istotna chwała polega na widzeniu Boga, a nie na miłowaniu Boga, dlaczego dusza pragnie tu miłości i stawia ją na pierwszym miejscu w tej strofie, a później dopiero jakby o rzecz mniejszej wagi prosi o istotną chwałę?

Czyni to dla dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ miłość będąca celem wszystkiego, opiera się na woli, której właściwością jest dawać, a nie przyjmować. Właściwością zaś rozumu, będącego podmiotem istotnej chwały, jest otrzymywać, a nie dawać. Dusza więc, upojona miłością Bożą, nie pamięta na ową chwałę, jaką jej Bóg ma dać, lecz pragnie jedynie siebie Mu oddać w prawdziwej miłości i całkowicie bezinteresownie. Druga przyczyna leży w tym, że w poprzednim pragnieniu duszy zawiera się to drugie, o którym już była mowa w poprzednich strofach, mianowicie, że nie można dojść do doskonałej miłości Boga bez doskonałego widzenia Boga. Sama więc przez się wątpliwość ustępuje. Miłością bowiem spłaca dusza Bogu to, co Mu winna, a rozumem raczej tylko przyjmuje dary od Boga.

6. Wracając do samego objaśnienia, musimy się przyjrzeć, jaki to jest ów dzień inny, o którym dusza wspomina, i na czym polega owo coś, czego Bóg udzielił i o co ona prosi na przyszłość w chwale. Ów dzień inny, jest to dzień wieczności Bożej, inny całkowicie od dnia doczesności. W tym dniu wieczności przeznaczył Bóg duszę do chwały i określił tę chwałę, jaką jej miał dać. Uczynił zaś to dobrowolnie, od wieków, zanim ją jeszcze stworzył. To przeznaczenie jest tak właściwe duszy, że żadne zdarzenia przychylne czy przeciwne, wzniosłe czy niskie, nie potrafią jej nigdy tego czegoś odebrać, lecz to, co jej Bóg przeznaczył od wieków, będzie posiadała na wieczność. I to jest właśnie owo coś, co jej Bóg udzielił w innym dniu, a co ona pragnie posiąść już jawnie w chwale.

Czymże zaś jest to, co jej Bóg dał? “Oko nie widziało, ani ucho nie słyszało i do serca człowieczego nie wstąpiło”, jak mówi Apostoł (2 Kor 2, 9). A na innym miejscu mówi Izajasz: “Oko nie widziało, Boże, poza Tobą, coś przygotował” (64, 4). Nie znajdując innego wyrażenia określa to dusza jako cos. To ostatecznie jest widzeniem Boga, lecz co znaczy dla duszy widzenie Boga, na to nie ma innej nazwy jak coś.

7. By to coś przynajmniej trochę objaśnić, przytoczymy słowa Chrystusa Pana wyrzeczone do św. Jana w Księdze Objawienia. Jest tam powiedziane siedem razy licznymi wyrazami, określeniami i porównaniami, gdyż nie da się to coś wyrazić jednym słowem czy jednym powiedzeniem, bo i tak zostanie zawsze coś do wyjaśnienia. Mówi tam Chrystus: “Zwycięzcy dam pożywać z drzewa żywota, które jest w raju Boga mojego” (2, 7).

Ponieważ te słowa nie oddają dobrze treści owego coś, mówi następnie: “Bądź wiemy aż do śmierci, a dam ci wieniec żywota” (2, 10).

Ponieważ i te słowa nie są jasne, wypowiada dalej jeszcze inne, bardziej tajemnicze, ale lepiej wskazujące prawdę: “Zwycięzcy dam mannę ukrytą i dam mu kamyk biały, a na kamyku napisane imię nowe, którego nie zna nikt, jeno ten, który je otrzymuje” (2, 77).

A że i to również nie wystarcza, mówi dalej Syn Boży z wielkim weselem i mocą: “A kto zwycięży i zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu władzę nad narodami i będzie nimi rządził berłem żelaznym, krusząc je jako naczynie garncarskie; jakom i ja otrzymał władzę od Ojca mojego. I dam mu gwiazdę zaranną” (2, 26-25).

Nie zadowalając się i tymi słowami wyjaśnienia owego coś dodaje zaraz: “Kto zwycięży, ten przyobleczony będzie w szaty białe i nie wymażę imienia jego z księgi żywota, a wyznam imię jego przed Ojcem moim” (3, 5).

8. Ponieważ wszystko to jest niewystarczające, aby więc objaśnić to coś, mówi dalej wiele słów, zawierających w sobie niewymowny majestat i wielkość: “Kto zwycięży, uczynię go filarem w świątyni Boga mojego; a więcej z niej nie wyjdzie. I napiszę na nim imię Boga mojego i nazwę miasta Boga mego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od Boga mego, i imię moje nowe” (3, 72).

I w końcu mówi siódmy raz, by dać nam nieco pojąć z tego coś: “Kto zwycięży, dozwolę mu z sobą zasiąść na tronie moim, jakom i ja zwyciężył, i zasiadłem z Ojcem moim, na tronie Jego. Kto ma ucho, niechaj słucha” (3, 21-22).

Tak mówi Syn Boży, byśmy mogli nieco pojąć z tego coś. Słowa te stosują się do tego coś doskonale, lecz nie wyjaśniają go całkowicie. Sprawy bowiem niezmierzone są tego rodzaju, że wszelkie określenia najwznioślejsze i najbardziej dobrane, czy to pojedynczo stosowane, czy razem wzięte, jedynie opisują je, lecz nie wyjaśniają.

9. Zbadajmy teraz, czy Dawid mówi o tym coś. W jednym psalmie mówi: “Jakże wielkie mnóstwo słodkości Twej, Panie, którą zachowałeś dla bojących się Ciebie” (Ps 30,20). Na innym miejscu nazywa to coś strumieniem rozkoszy, mówiąc: “Strumieniem rozkoszy Twojej napoisz ich” (Ps 35, 9). Ponieważ jednak i to słowo nie tłumaczy wszystkiego, określa to coś w innym miejscu jako “uprzedzenie w błogosławieństwach słodkości” (Ps 20, 4).

Widać z tego, że nie ma określenia, które by oddawało to coś, o czym tu dusza mówi, czyli tę szczęśliwość, do której ją Bóg przeznaczył.

Najlepiej więc przyjmijmy to określenie, którego dusza używa i podajmy objaśnienie wiersza w następujący sposób: Oblubieńcze mój! to, co mi dałeś, jest to pełność chwały, do jakiej mnie przeznaczyłeś w dniu Twojej wieczności. Wówczas bowiem w swej dobroci postanowiłeś mnie stworzyć, zaś teraz w dniu moich zaręczyn i godów weselnych, w dniu wesela mego serca dasz mi wieczną chwałę, wyzwalając mię z ciała i wprowadzając mię w wysokie groty Twojego łoża, przeobrażając mnie chwalebnie w Siebie. I wówczas pić będziemy sok słodkich granatów.