Księga Życia - Strona 19 z 43 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Księga Życia

parallax background
fot. rtve.es

 

Rozdział XVII



Jeszcze o trzecim stopniu modlitwy. Kończy mówić o skutkach, jakie sprawia. – Jaką przeszkodą są tu rozum i pamięć.

1. Dosyć już powiedziałam o tym sposobie modlitwy, co dusza w nim czynić powinna, czyli ściślej mówiąc, co Pan w niej czyni, bo On sam tu bierze na siebie czynność ogrodnika, aby ona odpoczywała i używała. Tego tylko żąda, by wola z ochotnym poddaniem przyjęła te łaski, którymi się cieszy i by całkowicie ofiarowała siebie na wszystko, cokolwiek w niej uczynić zechce mądrość prawdziwa. Potrzeba jej do tego ducha mężnego, bo rozkosz, której doznaje, tak jest wielka, że chwilami, zdaje się, mało do tego brakuje, by dusza wyszła z ciała. O, jakaż by to była śmierć szczęśliwa!

2. Potrzeba tu, jak mówię, by wasza miłość zdał się całkowicie w ręce Boga: chce Pan duszę porwać do nieba? – niech idzie. Chce ją ściągnąć do piekła? I tam pójdzie bez wahania, bo i tam zabierze ze sobą swój skarb. Chce położyć koniec jej życiu? – tego i ona chce. Chce, by żyła jeszcze tysiąc lat? – i na to się zgadza. Niech Pan nią rozporządza, jak własną rzeczą, już, bowiem nie jest swoją własnością, lecz oddana jest cała Panu i na Niego całkowicie zdaje wszelką troskę o siebie. Dusza, mówię, wyniesiona na tak wysoki stopień modlitwy – bo gdy Bóg jej użyczy tej łaski, może ona to wszystko i wiele więcej jeszcze, gdyż ten jest właśnie skutek tej łaski – dusza, więc, czyniąc to wszystko czuje, że czyni to bez żadnego wysilenia rozumu. Rozum tylko stoi i patrzy zdumiony, jak przedziwnie Pan tu sam spełnia czynność ogrodnika, a jemu bez żadnej pracy daje się tylko cieszyć wdziękiem kwiatów, zaczynających wydawać swoją woń. I za jednym, choćby najkrótszym nawiedzeniem tego ogrodu, Pan takim będąc ogrodnikiem i sam będąc stwórcą tej wody, wylewa ją bez miary. Czego więc biedna dusza wszelką swoją pracą i dwudziesto-letnim może wytężeniem rozumu nie zdołała zgromadzić, to Boski ten Ogrodnik sprawia w jednej chwili i daje wzrost i dojrzałość owocom, tak iż dusza może już żyć z tego swego ogrodu, jak i Pan tego chce. Ale jeszcze jej nie pozwala rozdawać tych owoców, dopóki sama od spożywania tego pokarmu nie wzmocni się i nie zmężnieje. Aby nie roztrwoniła ich bez żadnego dla siebie pożytku, dając innym a nic w zamian nie biorąc, i swoim kosztem karmiąc i żywiąc innych, by w końcu może sama nie została z niczym i z głodu nie umarła. Dla mężów tak rozumnych, którzy to, co mówię, czytać będą, będzie dostatecznie zrozumiałe i potrafią oni to zastosować lepiej, niżbym ja męcząc się na próżno, zdołała wypowiedzieć.

3. Po tym rodzaju modlitwy, cnoty nadal pozostają o wiele dzielniejsze niż na stopniu poprzednim modlitwy odpocznienia, bo dusza tutaj widzi siebie całkiem przemienioną i sama nie wie, jak zaczyna zdobywać się na wielkie rzeczy, upojona wonią, którą te kwiaty z siebie wydają. Pan kazał im się otworzyć i tak pachnąć, aby ona przekonała się i uwierzyła, że istotnie takie cnoty posiada, choć jasno przy tym widzi to i rozumie, że sama nie była do nich zdolna, i przez długie lata własną pracą nie mogła nabyć tego, co w tej maluczkiej chwili Boski Ogrodnik w niej sprawił. Dlatego też pozostaje tu w głębi duszy pokora nierównie większa i głębsza niż przedtem. Widzi przecież jasno, że sama tu nic w ogóle nie zrobiła, tylko, że zgodziła się na to, aby Pan jej łaskę uczynił i wolę usposobił do jej przyjęcia. Ten sposób modlitwy, zdaniem moim, jest bardzo ścisłym zjednoczeniem całej duszy z Bogiem. Ponieważ każdej z władz Pan pozwala, by osobno na swój sposób poznała te wielkie rzeczy i nimi się cieszyła, jakie On tu czyni.

4. Zdarza się to nieraz, i często, w tym zjednoczeniu. Dlatego mówię tu o tym, aby wasza miłość przekonał się, że to być może i rozumiał to, gdy mu się, co podobnego od Pana przytrafi. Ja przynajmniej mocno się nad tym zdumiałam, że dusza w tym stanie czuje, iż wola jest uwięziona i cieszy się Bogiem. Wola tylko sama zostaje w głębokim uspokojeniu, gdyż rozum i pamięć taką zachowują swobodę, iż mogą zajmować się interesami i oddawać się uczynkom miłosiernym. Jakkolwiek by się zdawać mogło, że stan ten w niczym się nie różni od modlitwy odpocznienia, o której wyżej mówiłam, jest przecież między nimi różnica. Tam dusza nie śmie zrobić najmniejszego poruszenia, ciesząc się jedynie tym świętym odpoczynkiem, jak Maria. Tu, w tym rodzaju modlitwy może zarazem spełniać posługiwanie Marty. Tak, więc działa i żyje jakby jednocześnie i życiem bogomyślnym, i życiem czynnym. Może się oddawać uczynkom miłosiernym. Jednak nie całkiem jest panią swoich władz i czuje to dobrze, że lepsza część jej jest gdzie indziej. Jest to jak gdybyśmy rozmawiali z jednym, a z drugiej strony mówiłby do nas ktoś inny, dlatego ani tego, ani tamtego nie słuchamy z zupełną uwagą. Dusza czuje wyraźnie, że jest podzielona i wielkie z tego ma zadowolenie i pociechę, bo jest to doskonałe przygotowanie do zakosztowania tej słodyczy i głębokiego odpocznienia, którymi się cieszyć będzie, gdy przyjdzie czas samotności czy swobody od zajęć zewnętrznych. Można by ją w tym stanie porównać z człowiekiem, który najadłszy się i pierwszy głód zaspokoiwszy, nie czuje już potrzeby jedzenia, po zwykłą strawę nie sięgnie, ale gdyby postawiono przed nim jaką wykwintną potrawę, nie tak jeszcze czułby się najedzony, by do niej z przyjemnością nie zasiadł. Tak i tej duszy nie nasyci ani powabu dla niej nie ma żadna uciecha tego świata, bo ma w sobie inną pociechę, która lepiej głód jej zaspokaja. Cieszyć się coraz więcej Bogiem, pragnąć coraz pełniejszego zaspokojenia jedynego swego pragnienia, coraz wyższej w obcowaniu z Nim używać rozkoszy, to jest to, czego ona chce i pożąda.

5. Jest inny jeszcze rodzaj zjednoczenia, który choć i w nim zjednoczenie nie jest zupełne i doskonałe, przewyższa jednak ten, o którym przed chwilą mówiłam, ale nie jest tak wysoki, jak ten, który opisałam na początku, mówiąc o tej trzeciej wodzie. Wielką to będzie dla waszej miłości pociechą, gdy otrzymawszy od Pana wszystkie te trzy rodzaje, jak może już je otrzymałeś, znajdziesz je tu opisane i zobaczysz, na czym one polegają. Otrzymać, jaki dar od Pana, to pierwsza łaska, a druga jest ta, gdy ten, kto go otrzymał, zrozumie, jaka to łaska i jakie jej własności. Na koniec umieć ten dar słowami wyrazić i wytłumaczyć, na czym polega, to trzecia jeszcze odrębna łaska. Zdawałoby się wprawdzie, że wystarczy pierwsza z tych trzech łask, aby dusza mogła bez zamieszania i trwogi mężnie iść naprzód drogą Pańską, odrzucając spod swoich nóg wszystkie rzeczy tego świata. Zrozumienie tej łaski wielkim jest darem i wielkim pożytkiem. Kto ją otrzymał, słusznie za nią powinien dzięki czynić Panu, kto zaś jej nie posiada, tym bardziej powinien wielbić Jego boską łaskawość, iż raczył użyczyć jej komu innemu, jeszcze żyjącemu, aby ten póki żyje, uczył nas i oświecał. Otóż w tym sposobie zjednoczenia, o którym mam mówić (zdarza się to często szczególnie mnie, której Bóg tego rodzaju łaski po wiele razy użycza), Bóg porywa wolę, a także, jak mnie się zdaje, i rozum, bo ten tu nie rozumuje, tylko cały jest zajęty Bogiem i Nim się cieszy. Tak jakby, kto patrzył na cudowne jakie widowisko i tyle widzi rzeczy zachwycających, że nie wie, w którą stronę najpierw patrzeć, jedna wspaniałość zasłania mu w oczach drugą i żadnej nie zdoła dokładnie rozróżnić. Pamięć pozostaje swobodna, a również i wyobraźnia. Ta, pozostawiona sobie, o Boże, jaką wojnę wydaje rozumowi, i jaki usiłuje zamęt w nich sprawić! Mnie ona męczy niesłychanie i nienawidzę jej, i nieraz błagam Pana, by odebrał mi ją raczej w tych chwilach, niżby mi miała takie zamieszanie czynić. Innym razem wołam:, “Kiedy, o Boże, dusza moja będzie cała skupiona na wysławianiu Ciebie, kiedy będzie wolna od tych roztargnień, które ją szarpią i których opanować nie może?” Jasno tu widać szkodę, jaką wyrządził nam grzech, iż w taką niewolę podbił naszą wolę, że nie może, jakby chciała, ciągle być zajęta Bogiem.

6. Mnie, wyznaję, nieraz się to zdarza – dziś wycierpiałam taką walkę i dobrze ją pamiętam – że dusza ustaje od pożądania znalezienia się tam, gdzie lepsza i większa jej część przebywa, a nie może tego osiągnąć, bo pamięć i wyobraźnia taką jej wydają wojnę, że rady sobie z nimi dać nie może. Chociaż z braku współdziałania pozostałych dwóch władz: rozumu i woli, bezsilne są i nie zdołają zrobić nic złego. Mogą trapić duszę i niepokoić, i aż nadto to czynią, ale złego, powtarzam, nic jej uczynić nie mogą. Brak im do tego siły i stałości. Bo iż rozum żadnego nie bierze udziału w tym, co mu przedstawiają, więc na niczym się zatrzymać nie mogą i ustawicznie od jednego przedmiotu odbiegają do drugiego, podobne do tych nocnych ciem, niespokojnych i uprzykrzonych, wciąż latających z miejsca na miejsce. Porównanie to, zdaniem moim, jak najdokładniej rzecz oddaje, gdyż tak samo jak te ćmy i te niespokojne widziadła wyobraźni i pamięci, choć zupełnie nieszkodliwe, uprzykrzają się i dokuczają temu, kogo opadną. Na tę dolegliwość nie wiem, czy jest lekarstwo. Gdyby mi Pan jakie ukazał, ochotnie bym go użyła, bo często, jak mówiłam, wielkie z tego powodu mam utrapienie. Jasno się tu objawia i nędza nasza, i wielka moc Boga. Bo gdy ta władza wyobraźni pozostawiona swobodnie tak nam szkodzi i dolega, pozostałe dwie, zjednoczone z Jego boską łaskawością, krzepią nas głębokim uciszeniem i pokojem.

7. Jedyne lekarstwo, jakie znalazłam po wieloletnim umęczeniu jest to, które wyżej wymieniłam, mówiąc o modlitwie odpocznienia: nie zważać na wyobraźnię i jej wybryki, jak się nie zważa na szalonego i pozostawić ją z jej szaleństwem, któremu sam Bóg tylko ma moc położyć kres. Ostatecznie zawsze ona jest i pozostaje tylko niewolnicą. Znośmy ją cierpliwie jak znosił Jakub Leę, bo wielką łaskę Pan nam czyni, że cieszymy się posiadaniem Racheli. Wyobraźnia, mówię, “pozostaje niewolnicą”, bo ostatecznie – jakkolwiek by się miotała – nie zdoła pociągnąć za sobą pozostałych dwóch władz. Gdy przeciwnie te bez żadnego trudu przywołują ją do siebie. Niekiedy spodoba się Bogu użalić nad takim jej błąkaniem i szamotaniem się i dopuści jej zapłonąć ogniem tej boskiej pochodni, w którym tamte dwie już jakby w popiół się obróciły i złożyły niejako naturalne swoje istnienie, w taki nadprzyrodzony sposób ciesząc się posiadaniem dóbr nieocenionych.

8. We wszystkich tych różnych sposobach, które wymieniłam, opisując tę wodę płynącą ze źródła, tak wielka jest chwała i odpocznienie duszy, że bardzo wyraźnie i ciało uczestniczy w tym jej weselu i rozkoszy. Skutek ten objawia się “bardzo wyraźnie”, a cnoty tu bardzo wzrastają i pomnażają się, jak mówiłam wyżej. Widocznie podobało się Bogu przez tak liche narzędzie objawić z wszelką, jaka może być w tym życiu, jasnością te różne stany, do których o ile rozumiem, dusza na tym stopniu modlitwy bywa podniesiona. Niech wasza miłość naradzi się, co do tego, z jakim mężem duchownym a uczonym, który by z własnego doświadczenia znał ten stan zjednoczenia z Bogiem. Jeśli on uzna, że dobrze napisałam, wierz, że Bóg ci to oznajmił i dziękuj gorąco Jego boskiej łaskawości. Bo jak mówiłam, będzie to w swoim czasie wielką pociechą, że będziesz rozumiał, czym i jaką jest ta łaska w samej sobie. A chociażby (dając ci już cieszyć się tym darem) nie dał ci jeszcze Bóg łaski zrozumienia go, przecież mając już tę pierwszą łaskę, przy rozumie i swojej nauce zrozumiesz ją z tego, co tu napisano. Niechaj Pan będzie błogosławiony za wszystko, po wszystkie wieki wieków, amen.

 

Rozdział XVII



Jeszcze o trzecim stopniu modlitwy. Kończy mówić o skutkach, jakie sprawia. – Jaką przeszkodą są tu rozum i pamięć.

1. Dosyć już powiedziałam o tym sposobie modlitwy, co dusza w nim czynić powinna, czyli ściślej mówiąc, co Pan w niej czyni, bo On sam tu bierze na siebie czynność ogrodnika, aby ona odpoczywała i używała. Tego tylko żąda, by wola z ochotnym poddaniem przyjęła te łaski, którymi się cieszy i by całkowicie ofiarowała siebie na wszystko, cokolwiek w niej uczynić zechce mądrość prawdziwa. Potrzeba jej do tego ducha mężnego, bo rozkosz, której doznaje, tak jest wielka, że chwilami, zdaje się, mało do tego brakuje, by dusza wyszła z ciała. O, jakaż by to była śmierć szczęśliwa!

2. Potrzeba tu, jak mówię, by wasza miłość zdał się całkowicie w ręce Boga: chce Pan duszę porwać do nieba? – niech idzie. Chce ją ściągnąć do piekła? I tam pójdzie bez wahania, bo i tam zabierze ze sobą swój skarb. Chce położyć koniec jej życiu? – tego i ona chce. Chce, by żyła jeszcze tysiąc lat? – i na to się zgadza. Niech Pan nią rozporządza, jak własną rzeczą, już, bowiem nie jest swoją własnością, lecz oddana jest cała Panu i na Niego całkowicie zdaje wszelką troskę o siebie. Dusza, mówię, wyniesiona na tak wysoki stopień modlitwy – bo gdy Bóg jej użyczy tej łaski, może ona to wszystko i wiele więcej jeszcze, gdyż ten jest właśnie skutek tej łaski – dusza, więc, czyniąc to wszystko czuje, że czyni to bez żadnego wysilenia rozumu. Rozum tylko stoi i patrzy zdumiony, jak przedziwnie Pan tu sam spełnia czynność ogrodnika, a jemu bez żadnej pracy daje się tylko cieszyć wdziękiem kwiatów, zaczynających wydawać swoją woń. I za jednym, choćby najkrótszym nawiedzeniem tego ogrodu, Pan takim będąc ogrodnikiem i sam będąc stwórcą tej wody, wylewa ją bez miary. Czego więc biedna dusza wszelką swoją pracą i dwudziesto-letnim może wytężeniem rozumu nie zdołała zgromadzić, to Boski ten Ogrodnik sprawia w jednej chwili i daje wzrost i dojrzałość owocom, tak iż dusza może już żyć z tego swego ogrodu, jak i Pan tego chce. Ale jeszcze jej nie pozwala rozdawać tych owoców, dopóki sama od spożywania tego pokarmu nie wzmocni się i nie zmężnieje. Aby nie roztrwoniła ich bez żadnego dla siebie pożytku, dając innym a nic w zamian nie biorąc, i swoim kosztem karmiąc i żywiąc innych, by w końcu może sama nie została z niczym i z głodu nie umarła. Dla mężów tak rozumnych, którzy to, co mówię, czytać będą, będzie dostatecznie zrozumiałe i potrafią oni to zastosować lepiej, niżbym ja męcząc się na próżno, zdołała wypowiedzieć.

3. Po tym rodzaju modlitwy, cnoty nadal pozostają o wiele dzielniejsze niż na stopniu poprzednim modlitwy odpocznienia, bo dusza tutaj widzi siebie całkiem przemienioną i sama nie wie, jak zaczyna zdobywać się na wielkie rzeczy, upojona wonią, którą te kwiaty z siebie wydają. Pan kazał im się otworzyć i tak pachnąć, aby ona przekonała się i uwierzyła, że istotnie takie cnoty posiada, choć jasno przy tym widzi to i rozumie, że sama nie była do nich zdolna, i przez długie lata własną pracą nie mogła nabyć tego, co w tej maluczkiej chwili Boski Ogrodnik w niej sprawił. Dlatego też pozostaje tu w głębi duszy pokora nierównie większa i głębsza niż przedtem. Widzi przecież jasno, że sama tu nic w ogóle nie zrobiła, tylko, że zgodziła się na to, aby Pan jej łaskę uczynił i wolę usposobił do jej przyjęcia. Ten sposób modlitwy, zdaniem moim, jest bardzo ścisłym zjednoczeniem całej duszy z Bogiem. Ponieważ każdej z władz Pan pozwala, by osobno na swój sposób poznała te wielkie rzeczy i nimi się cieszyła, jakie On tu czyni.

4. Zdarza się to nieraz, i często, w tym zjednoczeniu. Dlatego mówię tu o tym, aby wasza miłość przekonał się, że to być może i rozumiał to, gdy mu się, co podobnego od Pana przytrafi. Ja przynajmniej mocno się nad tym zdumiałam, że dusza w tym stanie czuje, iż wola jest uwięziona i cieszy się Bogiem. Wola tylko sama zostaje w głębokim uspokojeniu, gdyż rozum i pamięć taką zachowują swobodę, iż mogą zajmować się interesami i oddawać się uczynkom miłosiernym. Jakkolwiek by się zdawać mogło, że stan ten w niczym się nie różni od modlitwy odpocznienia, o której wyżej mówiłam, jest przecież między nimi różnica. Tam dusza nie śmie zrobić najmniejszego poruszenia, ciesząc się jedynie tym świętym odpoczynkiem, jak Maria. Tu, w tym rodzaju modlitwy może zarazem spełniać posługiwanie Marty. Tak, więc działa i żyje jakby jednocześnie i życiem bogomyślnym, i życiem czynnym. Może się oddawać uczynkom miłosiernym. Jednak nie całkiem jest panią swoich władz i czuje to dobrze, że lepsza część jej jest gdzie indziej. Jest to jak gdybyśmy rozmawiali z jednym, a z drugiej strony mówiłby do nas ktoś inny, dlatego ani tego, ani tamtego nie słuchamy z zupełną uwagą. Dusza czuje wyraźnie, że jest podzielona i wielkie z tego ma zadowolenie i pociechę, bo jest to doskonałe przygotowanie do zakosztowania tej słodyczy i głębokiego odpocznienia, którymi się cieszyć będzie, gdy przyjdzie czas samotności czy swobody od zajęć zewnętrznych. Można by ją w tym stanie porównać z człowiekiem, który najadłszy się i pierwszy głód zaspokoiwszy, nie czuje już potrzeby jedzenia, po zwykłą strawę nie sięgnie, ale gdyby postawiono przed nim jaką wykwintną potrawę, nie tak jeszcze czułby się najedzony, by do niej z przyjemnością nie zasiadł. Tak i tej duszy nie nasyci ani powabu dla niej nie ma żadna uciecha tego świata, bo ma w sobie inną pociechę, która lepiej głód jej zaspokaja. Cieszyć się coraz więcej Bogiem, pragnąć coraz pełniejszego zaspokojenia jedynego swego pragnienia, coraz wyższej w obcowaniu z Nim używać rozkoszy, to jest to, czego ona chce i pożąda.

5. Jest inny jeszcze rodzaj zjednoczenia, który choć i w nim zjednoczenie nie jest zupełne i doskonałe, przewyższa jednak ten, o którym przed chwilą mówiłam, ale nie jest tak wysoki, jak ten, który opisałam na początku, mówiąc o tej trzeciej wodzie. Wielką to będzie dla waszej miłości pociechą, gdy otrzymawszy od Pana wszystkie te trzy rodzaje, jak może już je otrzymałeś, znajdziesz je tu opisane i zobaczysz, na czym one polegają. Otrzymać, jaki dar od Pana, to pierwsza łaska, a druga jest ta, gdy ten, kto go otrzymał, zrozumie, jaka to łaska i jakie jej własności. Na koniec umieć ten dar słowami wyrazić i wytłumaczyć, na czym polega, to trzecia jeszcze odrębna łaska. Zdawałoby się wprawdzie, że wystarczy pierwsza z tych trzech łask, aby dusza mogła bez zamieszania i trwogi mężnie iść naprzód drogą Pańską, odrzucając spod swoich nóg wszystkie rzeczy tego świata. Zrozumienie tej łaski wielkim jest darem i wielkim pożytkiem. Kto ją otrzymał, słusznie za nią powinien dzięki czynić Panu, kto zaś jej nie posiada, tym bardziej powinien wielbić Jego boską łaskawość, iż raczył użyczyć jej komu innemu, jeszcze żyjącemu, aby ten póki żyje, uczył nas i oświecał. Otóż w tym sposobie zjednoczenia, o którym mam mówić (zdarza się to często szczególnie mnie, której Bóg tego rodzaju łaski po wiele razy użycza), Bóg porywa wolę, a także, jak mnie się zdaje, i rozum, bo ten tu nie rozumuje, tylko cały jest zajęty Bogiem i Nim się cieszy. Tak jakby, kto patrzył na cudowne jakie widowisko i tyle widzi rzeczy zachwycających, że nie wie, w którą stronę najpierw patrzeć, jedna wspaniałość zasłania mu w oczach drugą i żadnej nie zdoła dokładnie rozróżnić. Pamięć pozostaje swobodna, a również i wyobraźnia. Ta, pozostawiona sobie, o Boże, jaką wojnę wydaje rozumowi, i jaki usiłuje zamęt w nich sprawić! Mnie ona męczy niesłychanie i nienawidzę jej, i nieraz błagam Pana, by odebrał mi ją raczej w tych chwilach, niżby mi miała takie zamieszanie czynić. Innym razem wołam:, “Kiedy, o Boże, dusza moja będzie cała skupiona na wysławianiu Ciebie, kiedy będzie wolna od tych roztargnień, które ją szarpią i których opanować nie może?” Jasno tu widać szkodę, jaką wyrządził nam grzech, iż w taką niewolę podbił naszą wolę, że nie może, jakby chciała, ciągle być zajęta Bogiem.

6. Mnie, wyznaję, nieraz się to zdarza – dziś wycierpiałam taką walkę i dobrze ją pamiętam – że dusza ustaje od pożądania znalezienia się tam, gdzie lepsza i większa jej część przebywa, a nie może tego osiągnąć, bo pamięć i wyobraźnia taką jej wydają wojnę, że rady sobie z nimi dać nie może. Chociaż z braku współdziałania pozostałych dwóch władz: rozumu i woli, bezsilne są i nie zdołają zrobić nic złego. Mogą trapić duszę i niepokoić, i aż nadto to czynią, ale złego, powtarzam, nic jej uczynić nie mogą. Brak im do tego siły i stałości. Bo iż rozum żadnego nie bierze udziału w tym, co mu przedstawiają, więc na niczym się zatrzymać nie mogą i ustawicznie od jednego przedmiotu odbiegają do drugiego, podobne do tych nocnych ciem, niespokojnych i uprzykrzonych, wciąż latających z miejsca na miejsce. Porównanie to, zdaniem moim, jak najdokładniej rzecz oddaje, gdyż tak samo jak te ćmy i te niespokojne widziadła wyobraźni i pamięci, choć zupełnie nieszkodliwe, uprzykrzają się i dokuczają temu, kogo opadną. Na tę dolegliwość nie wiem, czy jest lekarstwo. Gdyby mi Pan jakie ukazał, ochotnie bym go użyła, bo często, jak mówiłam, wielkie z tego powodu mam utrapienie. Jasno się tu objawia i nędza nasza, i wielka moc Boga. Bo gdy ta władza wyobraźni pozostawiona swobodnie tak nam szkodzi i dolega, pozostałe dwie, zjednoczone z Jego boską łaskawością, krzepią nas głębokim uciszeniem i pokojem.

7. Jedyne lekarstwo, jakie znalazłam po wieloletnim umęczeniu jest to, które wyżej wymieniłam, mówiąc o modlitwie odpocznienia: nie zważać na wyobraźnię i jej wybryki, jak się nie zważa na szalonego i pozostawić ją z jej szaleństwem, któremu sam Bóg tylko ma moc położyć kres. Ostatecznie zawsze ona jest i pozostaje tylko niewolnicą. Znośmy ją cierpliwie jak znosił Jakub Leę, bo wielką łaskę Pan nam czyni, że cieszymy się posiadaniem Racheli. Wyobraźnia, mówię, “pozostaje niewolnicą”, bo ostatecznie – jakkolwiek by się miotała – nie zdoła pociągnąć za sobą pozostałych dwóch władz. Gdy przeciwnie te bez żadnego trudu przywołują ją do siebie. Niekiedy spodoba się Bogu użalić nad takim jej błąkaniem i szamotaniem się i dopuści jej zapłonąć ogniem tej boskiej pochodni, w którym tamte dwie już jakby w popiół się obróciły i złożyły niejako naturalne swoje istnienie, w taki nadprzyrodzony sposób ciesząc się posiadaniem dóbr nieocenionych.

8. We wszystkich tych różnych sposobach, które wymieniłam, opisując tę wodę płynącą ze źródła, tak wielka jest chwała i odpocznienie duszy, że bardzo wyraźnie i ciało uczestniczy w tym jej weselu i rozkoszy. Skutek ten objawia się “bardzo wyraźnie”, a cnoty tu bardzo wzrastają i pomnażają się, jak mówiłam wyżej. Widocznie podobało się Bogu przez tak liche narzędzie objawić z wszelką, jaka może być w tym życiu, jasnością te różne stany, do których o ile rozumiem, dusza na tym stopniu modlitwy bywa podniesiona. Niech wasza miłość naradzi się, co do tego, z jakim mężem duchownym a uczonym, który by z własnego doświadczenia znał ten stan zjednoczenia z Bogiem. Jeśli on uzna, że dobrze napisałam, wierz, że Bóg ci to oznajmił i dziękuj gorąco Jego boskiej łaskawości. Bo jak mówiłam, będzie to w swoim czasie wielką pociechą, że będziesz rozumiał, czym i jaką jest ta łaska w samej sobie. A chociażby (dając ci już cieszyć się tym darem) nie dał ci jeszcze Bóg łaski zrozumienia go, przecież mając już tę pierwszą łaskę, przy rozumie i swojej nauce zrozumiesz ją z tego, co tu napisano. Niechaj Pan będzie błogosławiony za wszystko, po wszystkie wieki wieków, amen.