Mówi o trzecim rodzaju dobra, którym wola może się radować. Są to dobra zmysłowe. Objaśnia ich istotę i podaje odmiany. Poucza, jak wola powinna dążyć do Boga oczyszczając się z tych radości.
1. Będziemy mówili z kolei o radości z dóbr zmysłowych, będących trzecim rodzajem ogólnego dobra, z którego wola może się radować. Przez dobra zmysłowe rozumiemy tutaj to wszystko, co podpada pod zmysły, tzn. pod wzrok, słuch, powonienie, smak, dotyk. Również to wszystko, co jest wewnętrzną przyczyną działania wyobraźni, bo wszystko to należy do wewnętrznych lub zewnętrznych zmysłów ciała.
2. Dla zaciemnienia i oczyszczenia woli z radości w przedmiotach zmysłowych, by mogła przez to zbliżać się do Boga, trzeba pamiętać o tym, co już nieraz mówiliśmy. Zmysły stanowią niższą część człowieka, tym samym więc nie mają możności poznania i pojęcia Boga takim, jakim On jest. Oko bowiem człowiecze nie może Go widzieć, ni żadnej rzeczy Jemu podobnej. Ucho nie może posłyszeć Jego głosu lub jakiegoś dźwięku zbliżonego do niego, węch nie odczuje woni tak słodkiej, smak nie zakosztuje dobra tak wzniosłego, dotyk nie odczuje rozkoszy tak wzniosłej, ani nawet rzeczy podobnej do boskiej. Ani myśli, ani wyobraźnia nie są w stanie odtworzyć postaci Boga ani Jego podobieństwa; tego, czego, jak mówi Izajasz: “oko nie widziało, ucho nie słyszało i co w serce człowiecze nie wstąpiło”.
3. Trzeba zaznaczyć, że zmysły mogą kosztować słodyczy i rozkoszy albo ze strony ducha za pośrednictwem jakiegoś udzielania wewnętrznego, [pochodzącego od Boga, albo ze strony rzeczy zewnętrznych, udzielających się] przez zmysły. Część zmysłowa człowieka, jak to już powiedzieliśmy, ani drogą duchową, ani drogą zmysłową nie może pojąć Boga. Nie ma bowiem odpowiedniej zdolności po temu i zarówno duchowe, jak i zmysłowe rzeczy pojmuje tylko zmysłowo. Gdyby więc wola zatrzymywała swą radość na takich pojmowaniach, byłoby to najmniej rzeczą próżną i stanowiłoby przeszkodę dla jej działania. Nie pokładając w Bogu swej radości, nie mogłaby się Nim zajmować. Nie może więc dusza prawdziwie zbliżyć się do Boga bez oczyszczenia się i zaciemnienia co do radości w dobrach zmysłowych, podobnie zresztą jak i we wszystkich innych.
4. Zwróciłem uwagę na to, że zatrzymywanie radości na jakiejkolwiek ze wspomnianych rzeczy jest czymś próżnym. Natomiast wielkim jest pożytkiem, jeśli wola nie zatrzymuje się nad tym, ale natychmiast od tego, co czuje, widzi, słyszy i czego dotyka wznosi się do radości w Bogu. Wtedy bowiem tamto staje się dla niej podnietą i niejako przydaje jej siły. Nie tylko więc nie należy unikać podobnych wzruszeń, jeśli one służą ku pobożności i modlitwie, lecz ze względu na to, tak święte ćwiczenie, można i trzeba je wykorzystać. Niektóre bowiem dusze wznoszą się do Boga raczej za pośrednictwem przedmiotów działających na uczucia.
Lecz i tutaj potrzebna jest przezorność, a zwłaszcza zwrócenie uwagi na skutki, jakie wynikają z takiej radości. Wiele bowiem dusz oddaje się wspomnianym wytchnieniom uczuciowym pod pozorem modlitwy i oddania się Bogu. Wtedy nie jest to modlitwa, lecz raczej wytchnienie, nie jest to spełnienie upodobania Bożego, lecz raczej upodobania własnego. Intencja wprawdzie zwraca się do Boga, ale skutki zmierzają do wytchnienia uczuciowego. Dusza odczuwa wówczas więcej słabości i niedoskonałości niż ożywienia woli i oddania jej Bogu.
5. Chcę zatem podać tu pewną wskazówkę, za pomocą której można będzie poznać, kiedy wspomniane smaki zmysłowe są pożyteczne, a kiedy nie. Gdy ktoś, słysząc muzykę lub inne dźwięki, patrząc na rzeczy miłe, odczuwając słodkie wonie i doznając przyjemności w dotyku, zaraz za pierwszym poruszeniem zwraca swe myśli i uczucia woli do Boga, jest to znakiem, że więcej znajduje upodobania w tym poznaniu niż w podnietach zmysłowych, które rozbudzają to poznanie. Jest to równocześnie znakiem, że te wrażenia są dla niego pożyteczne i że w tym wypadku podniety zmysłowe wspomagają ducha. Wtedy można z nich korzystać, gdyż tym sposobem rzeczy zmysłowe służą dla tego celu, dla którego Bóg je stworzył, tj. by przez nie był lepiej poznany i miłowany.
Dusza, w której te poznania zmysłowe sprawiają czysto duchowe skutki, nie pożąda ich i nie ma do nich przywiązania. Gdy jednak przychodzą, odczuwa wielki smak, gdyż przez nie ma większe upodobanie w Bogu. Nie zaprząta się też nimi zbytecznie, bo gdy przychodzą, wola natychmiast wznosi się do Boga, pozostawiając je na boku.
6. Przyczyna, dla której dusza nie przywiązuje się do tych podniet, choć one zbliżają ją do Boga, jest ta, że duch jej jest tak ochoczy do wznoszenia się z wszystkim i poprzez wszystko do Niego i tak jest nasycony i napełniony samym Bogiem, że niczego poza Nim nie zna i nie pragnie. Pragnąc bowiem tych podniet tylko dla zbliżenia się ku Bogu, natychmiast zapomina o nich i nie zwraca na nie uwagi.
Dla tego jednak, kto nie ma tej swobody ducha przy owych przedmiotach i upodobaniach zmysłowych, bo jego wola zatrzymuje się i karmi nimi, są one szkodliwe i powinien zaprzestać posługiwania się nimi. Choć bowiem rozum pragnie wykorzystać je dla postępu ku Bogu, to jednak pożądanie smakuje w nich, ponieważ są zmysłowe; a ponieważ skutek zawsze jest zgodny z tym smakowaniem, stąd będą mu one raczej zawadą niż pomocą. Raczej więc szkodę przyniosą niż korzyść. Kto więc spostrzega w sobie pożądanie takich wytchnień, powinien je zwalczać i opanowywać. Im bardziej bowiem ono wzrośnie, tym więcej będzie miało w sobie niedoskonałości i słabości.
7. Człowiek duchowy powinien w każdym upodobaniu zmysłowym, które samo się nadarza lub też jest przez niego wywołane, szukać korzyści do zbliżenia się ku Bogu i do odniesienia do Niego radości duszy. Wtedy bowiem ta radość duszy będzie doskonała i pożyteczna. Wszelka zaś radość, która nie opiera się na zaparciu i wyniszczeniu wszelkiej innej radości, choćby się wydawała pozornie bardzo wzniosłą, jest próżną i bezużyteczną. Staje się też przeszkodą do zjednoczenia woli z Bogiem.
Mówi o trzecim rodzaju dobra, którym wola może się radować. Są to dobra zmysłowe. Objaśnia ich istotę i podaje odmiany. Poucza, jak wola powinna dążyć do Boga oczyszczając się z tych radości.
1. Będziemy mówili z kolei o radości z dóbr zmysłowych, będących trzecim rodzajem ogólnego dobra, z którego wola może się radować. Przez dobra zmysłowe rozumiemy tutaj to wszystko, co podpada pod zmysły, tzn. pod wzrok, słuch, powonienie, smak, dotyk. Również to wszystko, co jest wewnętrzną przyczyną działania wyobraźni, bo wszystko to należy do wewnętrznych lub zewnętrznych zmysłów ciała.
2. Dla zaciemnienia i oczyszczenia woli z radości w przedmiotach zmysłowych, by mogła przez to zbliżać się do Boga, trzeba pamiętać o tym, co już nieraz mówiliśmy. Zmysły stanowią niższą część człowieka, tym samym więc nie mają możności poznania i pojęcia Boga takim, jakim On jest. Oko bowiem człowiecze nie może Go widzieć, ni żadnej rzeczy Jemu podobnej. Ucho nie może posłyszeć Jego głosu lub jakiegoś dźwięku zbliżonego do niego, węch nie odczuje woni tak słodkiej, smak nie zakosztuje dobra tak wzniosłego, dotyk nie odczuje rozkoszy tak wzniosłej, ani nawet rzeczy podobnej do boskiej. Ani myśli, ani wyobraźnia nie są w stanie odtworzyć postaci Boga ani Jego podobieństwa; tego, czego, jak mówi Izajasz: “oko nie widziało, ucho nie słyszało i co w serce człowiecze nie wstąpiło”.
3. Trzeba zaznaczyć, że zmysły mogą kosztować słodyczy i rozkoszy albo ze strony ducha za pośrednictwem jakiegoś udzielania wewnętrznego, [pochodzącego od Boga, albo ze strony rzeczy zewnętrznych, udzielających się] przez zmysły. Część zmysłowa człowieka, jak to już powiedzieliśmy, ani drogą duchową, ani drogą zmysłową nie może pojąć Boga. Nie ma bowiem odpowiedniej zdolności po temu i zarówno duchowe, jak i zmysłowe rzeczy pojmuje tylko zmysłowo. Gdyby więc wola zatrzymywała swą radość na takich pojmowaniach, byłoby to najmniej rzeczą próżną i stanowiłoby przeszkodę dla jej działania. Nie pokładając w Bogu swej radości, nie mogłaby się Nim zajmować. Nie może więc dusza prawdziwie zbliżyć się do Boga bez oczyszczenia się i zaciemnienia co do radości w dobrach zmysłowych, podobnie zresztą jak i we wszystkich innych.
4. Zwróciłem uwagę na to, że zatrzymywanie radości na jakiejkolwiek ze wspomnianych rzeczy jest czymś próżnym. Natomiast wielkim jest pożytkiem, jeśli wola nie zatrzymuje się nad tym, ale natychmiast od tego, co czuje, widzi, słyszy i czego dotyka wznosi się do radości w Bogu. Wtedy bowiem tamto staje się dla niej podnietą i niejako przydaje jej siły. Nie tylko więc nie należy unikać podobnych wzruszeń, jeśli one służą ku pobożności i modlitwie, lecz ze względu na to, tak święte ćwiczenie, można i trzeba je wykorzystać. Niektóre bowiem dusze wznoszą się do Boga raczej za pośrednictwem przedmiotów działających na uczucia.
Lecz i tutaj potrzebna jest przezorność, a zwłaszcza zwrócenie uwagi na skutki, jakie wynikają z takiej radości. Wiele bowiem dusz oddaje się wspomnianym wytchnieniom uczuciowym pod pozorem modlitwy i oddania się Bogu. Wtedy nie jest to modlitwa, lecz raczej wytchnienie, nie jest to spełnienie upodobania Bożego, lecz raczej upodobania własnego. Intencja wprawdzie zwraca się do Boga, ale skutki zmierzają do wytchnienia uczuciowego. Dusza odczuwa wówczas więcej słabości i niedoskonałości niż ożywienia woli i oddania jej Bogu.
5. Chcę zatem podać tu pewną wskazówkę, za pomocą której można będzie poznać, kiedy wspomniane smaki zmysłowe są pożyteczne, a kiedy nie. Gdy ktoś, słysząc muzykę lub inne dźwięki, patrząc na rzeczy miłe, odczuwając słodkie wonie i doznając przyjemności w dotyku, zaraz za pierwszym poruszeniem zwraca swe myśli i uczucia woli do Boga, jest to znakiem, że więcej znajduje upodobania w tym poznaniu niż w podnietach zmysłowych, które rozbudzają to poznanie. Jest to równocześnie znakiem, że te wrażenia są dla niego pożyteczne i że w tym wypadku podniety zmysłowe wspomagają ducha. Wtedy można z nich korzystać, gdyż tym sposobem rzeczy zmysłowe służą dla tego celu, dla którego Bóg je stworzył, tj. by przez nie był lepiej poznany i miłowany.
Dusza, w której te poznania zmysłowe sprawiają czysto duchowe skutki, nie pożąda ich i nie ma do nich przywiązania. Gdy jednak przychodzą, odczuwa wielki smak, gdyż przez nie ma większe upodobanie w Bogu. Nie zaprząta się też nimi zbytecznie, bo gdy przychodzą, wola natychmiast wznosi się do Boga, pozostawiając je na boku.
6. Przyczyna, dla której dusza nie przywiązuje się do tych podniet, choć one zbliżają ją do Boga, jest ta, że duch jej jest tak ochoczy do wznoszenia się z wszystkim i poprzez wszystko do Niego i tak jest nasycony i napełniony samym Bogiem, że niczego poza Nim nie zna i nie pragnie. Pragnąc bowiem tych podniet tylko dla zbliżenia się ku Bogu, natychmiast zapomina o nich i nie zwraca na nie uwagi.
Dla tego jednak, kto nie ma tej swobody ducha przy owych przedmiotach i upodobaniach zmysłowych, bo jego wola zatrzymuje się i karmi nimi, są one szkodliwe i powinien zaprzestać posługiwania się nimi. Choć bowiem rozum pragnie wykorzystać je dla postępu ku Bogu, to jednak pożądanie smakuje w nich, ponieważ są zmysłowe; a ponieważ skutek zawsze jest zgodny z tym smakowaniem, stąd będą mu one raczej zawadą niż pomocą. Raczej więc szkodę przyniosą niż korzyść. Kto więc spostrzega w sobie pożądanie takich wytchnień, powinien je zwalczać i opanowywać. Im bardziej bowiem ono wzrośnie, tym więcej będzie miało w sobie niedoskonałości i słabości.
7. Człowiek duchowy powinien w każdym upodobaniu zmysłowym, które samo się nadarza lub też jest przez niego wywołane, szukać korzyści do zbliżenia się ku Bogu i do odniesienia do Niego radości duszy. Wtedy bowiem ta radość duszy będzie doskonała i pożyteczna. Wszelka zaś radość, która nie opiera się na zaparciu i wyniszczeniu wszelkiej innej radości, choćby się wydawała pozornie bardzo wzniosłą, jest próżną i bezużyteczną. Staje się też przeszkodą do zjednoczenia woli z Bogiem.