Droga na Górę Karmel - Strona 79 z 97 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga na Górę Karmel

Rozdział XXVIII



Mówi o siedmiu szkodach, w jakie może popaść dusza, pokładając w dobrach moralnych radość swej woli.

1. Siedem jest głównych szkód, w które może popaść człowiek wskutek próżnej radości z swoich cnót i dobrych uczynków. Są one tym niebezpieczniejsze, że są duchowe.

2. Pierwsza szkoda to próżność, pycha, chełpliwość i zarozumiałość. Radowanie się bowiem z dobrych uczynków nie może się obejść bez przywiązywania do nich wielkiej wagi. Z tego zaś rodzi się samochwalstwo i inne błędy, jak to widać na przykładzie faryzeusza, o którym mówi Ewangelia święta. Modlił się on i dziękował Bogu przechwalając się, że pościł, dawał jałmużny i spełniał dobre uczynki.

3. Druga szkoda wynika zazwyczaj z pierwszej i polega na tym, że taki człowiek uważa innych za złych i niedoskonałych w porównaniu ze sobą. Wydaje mu się bowiem, że inni nie postępują tak doskonale jak on sam, dlatego też ma dla nich w swych myślach pogardę, która czasem objawia się i w słowach.

Widać to na przykładzie wspomnianego już faryzeusza, który modląc się mówił: “Dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi i cudzołożnicy”. W tym jednym swoim akcie popadł w obydwie szkody, tj. wynosił siebie, a pogardzał innymi. Dzisiaj również postępują podobnie ci wszyscy, którzy mówią: nie jestem takim jak tamten, nie postępuję tak, jak inni. Są nadto i gorsi jeszcze od owego faryzeusza, gardzącego wszystkimi i wskazującego wprost na kogoś innego przez słowa takie jak: “Nie jestem jako ten celnik”. Ci bowiem nie tylko popełniają to zło, lecz posuwają się do tego, że napełniają się gniewem i nienawiścią, gdy widzą, gdy inni są chwaleni, lub że czynią i znaczą coś więcej od nich.

4. Trzecia szkoda jest ta, że kto powoduje się własnym upodobaniem w swoich czynach, spełnia zazwyczaj dobre uczynki jedynie wtedy, gdy spodziewa się, że znajdzie w nich jakąś przyjemność i chwałę. I według słów Chrystusa wszystko czynią ut videantur ab hominibus; “Aby byli widziani od ludzi”. Nie czynią zaś niczego z samej miłości ku Bogu.

5. Czwarta szkoda wypływa z trzeciej i polega na tym, że tacy ludzie nie będą mieli nagrody u Boga. Otrzymali bowiem już w tym życiu poszukiwaną w swych dziełach radość. I o nich to mówi Zbawiciel, że “wzięli już nagrodę swoją”. Zostaje im jeno trud pracy, a kiedyś zawstydzenie, bez żadnej nagrody.

Tyle jest wśród ludzi słabości odnośnie do tej szkody, że uważam za rzecz niemal pewną, iż uczynki spełniane na oczach ludzkich są w większości grzeszne albo mało warte, albo niedoskonałe w obliczu Boga. Nie ma bowiem w nich oderwania się od względów ludzkich. Bo i cóż innego można sądzić o rozmaitych dziełach i fundacjach, jakich niektórzy dokonują, a których przeprowadzenia nie podjęliby się, jeśliby im to nie miało przynieść honorów, poważania ludzkiego, próżnej chwały, albo uwiecznienia ich imienia, rodu czy bogactwa. Niektórzy posuwają się tak daleko, że umieszczają w świątyniach swoje godła, nazwiska i wizerunki, chcąc niejako zająć miejsce świętych obrazów, przed którymi by wszyscy klękali. Można powiedzieć, że niektórzy przez te mniemane dobre dzieła sami siebie wynoszą i cześć sobie oddają niemal większą niż Bogu. Jest to niestety prawda, bo wszystkiego dokonują tylko dla tych względów osobistych.

Pominąwszy tych najgorszych, iluż jest takich, którzy na różne sposoby ponoszą tę szkodę w swoich czynach? Jedni bowiem chcą, by ich chwalono, drudzy, by im okazywano wdzięczność, inni rozpowiadają szeroko, czego dokonali i podobają sobie w tym, by ten i ów, a nawet wszyscy o tym wiedzieli. Są i tacy, którzy rozdają jałmużnę za pośrednictwem innych, aby więcej ludzi o tym wiedziało. Inni wreszcie pragną i jednego, i drugiego. Wszystko to jest owym głosem trąby, o którym mówi Chrystus w Ewangelii, a którym posługują się ludzie zarozumiali, dlatego też nie będą mieli nagrody u Boga za swoje czyny.

6. Kto chce uniknąć tej szkody, niech się ukrywa ze swymi uczynkami tak, by tylko Bóg je widział. Niech nie pragnie zwracać uwagi innych na siebie czy na swe czyny. Niech ukrywa swe czyny nie tylko przed innymi, lecz i przed samym sobą, tzn. niech w nich nie szuka upodobania, niech ich zbyt nie ceni, jak gdyby niczym były i nie smakuje w nich. Do tego bowiem w duchowym znaczeniu odnoszą się słowa Chrystusa: “Niech nie wie lewica twoja, co prawica czyni”. Oznacza to: nie oceniaj okiem cielesnym i doczesnym dzieła, które spełniasz duchowo.

W ten oto sposób siła woli skupia się w Bogu i przed Niego przynosi owoc swoich czynów; przeto nie tylko nie traci ich zasługi, lecz ją powiększa. Do tego odnoszą się słowa Joba: “Czy radowałem się w skrytości serca mego i całowałem rękę moją usty mymi: to, co jest nieprawością największą?”. Przez “rękę” rozumie się tu czyn, a przez “usta” wolę, lubującą się w czynie. To upodobanie w samym sobie wyrażone jest słowami: “Czy radowałem się w skrytości serca mego!” Jeśli tak, to takie upodobanie jest “nieprawością największą i zaparciem się Boga”. Myśl więc tych słów jest taka, że nie miał on upodobania w sobie ani nie radował się w skrytości serca.

7. Piąta szkoda bywa taka, że ludzie zadowoleni ze swoich czynów nie postępują w doskonałości. Przywiązawszy się bowiem do swoich czynów, w nich znajdują upodobanie i pociechę. Gdy go zaś nie doznają, zniechęcają się w swych usiłowaniach i tracą wytrwałość. Spotyka się to zwłaszcza wtedy, gdy Bóg dla ich postępu duchowego karmi ich twardym chlebem doskonałych, pozbawiając ich równocześnie mleka niemowląt. Czyni to doświadczając ich sił i oczyszczając ich pożądanie, by tym sposobem przysposobić ich do pokarmu dorosłych. Do tego można zastosować w duchowym znaczeniu słowa Mędrca: “Muchy zdychające psują miłą woń drogiego olejku”. Gdy bowiem łączy się z tym jakieś umartwienie, umierają oni dla swych dobrych uczynków, zaprzestając ich spełniania. Tracą wtedy wytrwałość, zawierającą w sobie słodycz ducha i wewnętrzną pociechę.

8. Szósta szkoda jest ta, że ludzie tego rodzaju zazwyczaj “szukają samych siebie”. Uważają bowiem za najlepsze te rzeczy i czyny, które im są miłe, niemiłe zaś uważają za mało warte. Chwalą więc i cenią pierwsze, a gardzą drugimi. W rzeczywistości zaś te uczynki, które więcej sprawiają umartwienia (szczególnie osobom nie ugruntowanym jeszcze w doskonałości), są milsze i bardziej wartościowe przed Bogiem niźli te, które przynoszą z sobą pociechę. Sprawia to zaparcie się siebie, z jakim człowiek musi je wykonywać. W uczynkach, które przynoszą pociechę, łatwo człowiek może szukać siebie. Do tego odnoszą się słowa Micheasza: Malum manuum suarum dicunt bonum; “Zło rąk swoich nazywają dobrem”. Znaczy to, że co w ich czynach jest złe, wydaje się im dobre, a to na skutek ich upodobania we własnych czynach, a nie w samym jedynie Bogu.

Zbyt długo byłoby mówić, w jakim stopniu ta szkoda panuje zarówno wśród ludzi duchowych, jak i wśród ogółu. Bo trudno jest znaleźć kogoś, kto spełniałby dobre uczynki z czystej miłości ku Bogu, nie szukając w nich korzyści, pociechy, upodobania czy jakiegoś innego względu.

9. Siódma szkoda stąd pochodzi, że jeśli człowiek nie odrywa się od próżnej radości w dobrych uczynkach, staje się niezdolny do przyjęcia rady i korzystnych wskazówek co do swoich czynów. Krępuje go nawyk czynienia wszystkiego dla własnej próżnej radości, sprawiając, że nie uznaje za lepszą rady pochodzącej od innych. A chociażby ją i uznał, nie pójdzie za nią, nie mając do tego odwagi.

Tacy ludzie tracą powoli miłość Bożą i miłość bliźniego z powodu miłości własnej, z jaką przywiązują się do swych czynów. I ta miłość własna ostudza miłość Bożą.

Rozdział XXVIII



Mówi o siedmiu szkodach, w jakie może popaść dusza, pokładając w dobrach moralnych radość swej woli.

1. Siedem jest głównych szkód, w które może popaść człowiek wskutek próżnej radości z swoich cnót i dobrych uczynków. Są one tym niebezpieczniejsze, że są duchowe.

2. Pierwsza szkoda to próżność, pycha, chełpliwość i zarozumiałość. Radowanie się bowiem z dobrych uczynków nie może się obejść bez przywiązywania do nich wielkiej wagi. Z tego zaś rodzi się samochwalstwo i inne błędy, jak to widać na przykładzie faryzeusza, o którym mówi Ewangelia święta. Modlił się on i dziękował Bogu przechwalając się, że pościł, dawał jałmużny i spełniał dobre uczynki.

3. Druga szkoda wynika zazwyczaj z pierwszej i polega na tym, że taki człowiek uważa innych za złych i niedoskonałych w porównaniu ze sobą. Wydaje mu się bowiem, że inni nie postępują tak doskonale jak on sam, dlatego też ma dla nich w swych myślach pogardę, która czasem objawia się i w słowach.

Widać to na przykładzie wspomnianego już faryzeusza, który modląc się mówił: “Dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi i cudzołożnicy”. W tym jednym swoim akcie popadł w obydwie szkody, tj. wynosił siebie, a pogardzał innymi. Dzisiaj również postępują podobnie ci wszyscy, którzy mówią: nie jestem takim jak tamten, nie postępuję tak, jak inni. Są nadto i gorsi jeszcze od owego faryzeusza, gardzącego wszystkimi i wskazującego wprost na kogoś innego przez słowa takie jak: “Nie jestem jako ten celnik”. Ci bowiem nie tylko popełniają to zło, lecz posuwają się do tego, że napełniają się gniewem i nienawiścią, gdy widzą, gdy inni są chwaleni, lub że czynią i znaczą coś więcej od nich.

4. Trzecia szkoda jest ta, że kto powoduje się własnym upodobaniem w swoich czynach, spełnia zazwyczaj dobre uczynki jedynie wtedy, gdy spodziewa się, że znajdzie w nich jakąś przyjemność i chwałę. I według słów Chrystusa wszystko czynią ut videantur ab hominibus; “Aby byli widziani od ludzi”. Nie czynią zaś niczego z samej miłości ku Bogu.

5. Czwarta szkoda wypływa z trzeciej i polega na tym, że tacy ludzie nie będą mieli nagrody u Boga. Otrzymali bowiem już w tym życiu poszukiwaną w swych dziełach radość. I o nich to mówi Zbawiciel, że “wzięli już nagrodę swoją”. Zostaje im jeno trud pracy, a kiedyś zawstydzenie, bez żadnej nagrody.

Tyle jest wśród ludzi słabości odnośnie do tej szkody, że uważam za rzecz niemal pewną, iż uczynki spełniane na oczach ludzkich są w większości grzeszne albo mało warte, albo niedoskonałe w obliczu Boga. Nie ma bowiem w nich oderwania się od względów ludzkich. Bo i cóż innego można sądzić o rozmaitych dziełach i fundacjach, jakich niektórzy dokonują, a których przeprowadzenia nie podjęliby się, jeśliby im to nie miało przynieść honorów, poważania ludzkiego, próżnej chwały, albo uwiecznienia ich imienia, rodu czy bogactwa. Niektórzy posuwają się tak daleko, że umieszczają w świątyniach swoje godła, nazwiska i wizerunki, chcąc niejako zająć miejsce świętych obrazów, przed którymi by wszyscy klękali. Można powiedzieć, że niektórzy przez te mniemane dobre dzieła sami siebie wynoszą i cześć sobie oddają niemal większą niż Bogu. Jest to niestety prawda, bo wszystkiego dokonują tylko dla tych względów osobistych.

Pominąwszy tych najgorszych, iluż jest takich, którzy na różne sposoby ponoszą tę szkodę w swoich czynach? Jedni bowiem chcą, by ich chwalono, drudzy, by im okazywano wdzięczność, inni rozpowiadają szeroko, czego dokonali i podobają sobie w tym, by ten i ów, a nawet wszyscy o tym wiedzieli. Są i tacy, którzy rozdają jałmużnę za pośrednictwem innych, aby więcej ludzi o tym wiedziało. Inni wreszcie pragną i jednego, i drugiego. Wszystko to jest owym głosem trąby, o którym mówi Chrystus w Ewangelii, a którym posługują się ludzie zarozumiali, dlatego też nie będą mieli nagrody u Boga za swoje czyny.

6. Kto chce uniknąć tej szkody, niech się ukrywa ze swymi uczynkami tak, by tylko Bóg je widział. Niech nie pragnie zwracać uwagi innych na siebie czy na swe czyny. Niech ukrywa swe czyny nie tylko przed innymi, lecz i przed samym sobą, tzn. niech w nich nie szuka upodobania, niech ich zbyt nie ceni, jak gdyby niczym były i nie smakuje w nich. Do tego bowiem w duchowym znaczeniu odnoszą się słowa Chrystusa: “Niech nie wie lewica twoja, co prawica czyni”. Oznacza to: nie oceniaj okiem cielesnym i doczesnym dzieła, które spełniasz duchowo.

W ten oto sposób siła woli skupia się w Bogu i przed Niego przynosi owoc swoich czynów; przeto nie tylko nie traci ich zasługi, lecz ją powiększa. Do tego odnoszą się słowa Joba: “Czy radowałem się w skrytości serca mego i całowałem rękę moją usty mymi: to, co jest nieprawością największą?”. Przez “rękę” rozumie się tu czyn, a przez “usta” wolę, lubującą się w czynie. To upodobanie w samym sobie wyrażone jest słowami: “Czy radowałem się w skrytości serca mego!” Jeśli tak, to takie upodobanie jest “nieprawością największą i zaparciem się Boga”. Myśl więc tych słów jest taka, że nie miał on upodobania w sobie ani nie radował się w skrytości serca.

7. Piąta szkoda bywa taka, że ludzie zadowoleni ze swoich czynów nie postępują w doskonałości. Przywiązawszy się bowiem do swoich czynów, w nich znajdują upodobanie i pociechę. Gdy go zaś nie doznają, zniechęcają się w swych usiłowaniach i tracą wytrwałość. Spotyka się to zwłaszcza wtedy, gdy Bóg dla ich postępu duchowego karmi ich twardym chlebem doskonałych, pozbawiając ich równocześnie mleka niemowląt. Czyni to doświadczając ich sił i oczyszczając ich pożądanie, by tym sposobem przysposobić ich do pokarmu dorosłych. Do tego można zastosować w duchowym znaczeniu słowa Mędrca: “Muchy zdychające psują miłą woń drogiego olejku”. Gdy bowiem łączy się z tym jakieś umartwienie, umierają oni dla swych dobrych uczynków, zaprzestając ich spełniania. Tracą wtedy wytrwałość, zawierającą w sobie słodycz ducha i wewnętrzną pociechę.

8. Szósta szkoda jest ta, że ludzie tego rodzaju zazwyczaj “szukają samych siebie”. Uważają bowiem za najlepsze te rzeczy i czyny, które im są miłe, niemiłe zaś uważają za mało warte. Chwalą więc i cenią pierwsze, a gardzą drugimi. W rzeczywistości zaś te uczynki, które więcej sprawiają umartwienia (szczególnie osobom nie ugruntowanym jeszcze w doskonałości), są milsze i bardziej wartościowe przed Bogiem niźli te, które przynoszą z sobą pociechę. Sprawia to zaparcie się siebie, z jakim człowiek musi je wykonywać. W uczynkach, które przynoszą pociechę, łatwo człowiek może szukać siebie. Do tego odnoszą się słowa Micheasza: Malum manuum suarum dicunt bonum; “Zło rąk swoich nazywają dobrem”. Znaczy to, że co w ich czynach jest złe, wydaje się im dobre, a to na skutek ich upodobania we własnych czynach, a nie w samym jedynie Bogu.

Zbyt długo byłoby mówić, w jakim stopniu ta szkoda panuje zarówno wśród ludzi duchowych, jak i wśród ogółu. Bo trudno jest znaleźć kogoś, kto spełniałby dobre uczynki z czystej miłości ku Bogu, nie szukając w nich korzyści, pociechy, upodobania czy jakiegoś innego względu.

9. Siódma szkoda stąd pochodzi, że jeśli człowiek nie odrywa się od próżnej radości w dobrych uczynkach, staje się niezdolny do przyjęcia rady i korzystnych wskazówek co do swoich czynów. Krępuje go nawyk czynienia wszystkiego dla własnej próżnej radości, sprawiając, że nie uznaje za lepszą rady pochodzącej od innych. A chociażby ją i uznał, nie pójdzie za nią, nie mając do tego odwagi.

Tacy ludzie tracą powoli miłość Bożą i miłość bliźniego z powodu miłości własnej, z jaką przywiązują się do swych czynów. I ta miłość własna ostudza miłość Bożą.