Droga na Górę Karmel - Strona 15 z 97 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga na Górę Karmel

 

Rozdział XI



Udowadnia, że dusza, aby mogla dojść do zjednoczenia z Bogiem, musi koniecznie wyzbyć się wszelkich, nawet najmniejszych pożądań.

1. Czytelnik pewnie już dawno chciałby zapytać, czy osiągnięcie tego wysokiego stanu doskonałości musi być koniecznie poprzedzone całkowitym umartwieniem wszystkich pożądań, małych i wielkich, i czy nie wystarczy opanować tylko ważniejsze, pomijając inne, mało znaczące. Zdaje się bowiem rzeczą twardą i trudną dla duszy dojście do takiej czystości i ogołocenia, by nie miała pragnień ani skłonności uczuciowej do żadnej rzeczy.

2. Dam więc odpowiedź na to. Najpierw trzeba zaznaczyć, że nie wszystkie są równie szkodliwe i nie w jednakowej mierze zaprzątają duszę. Naturalne bowiem pożądania (chodzi o te poruszenia, w których wola rozumna nie bierze udziału ani przedtem, ani potem) niewiele lub nic nie przeszkadzają duszy w zjednoczeniu, jeżeli są tylko pierwszymi poruszeniami i dusza na nie nie zezwala. Takich bowiem pożądań pozbyć się zupełnie w tym życiu nie można. One też nie przeszkadzają do tego stopnia, by dusza nie mogła dojść do zjednoczenia, choćby nie były, jak mówię, całkowicie wyniszczone, ponieważ natura może je posiadać, a jednak dusza według wyższej części rozumowej będzie od nich wolna. Zdarza się bowiem nieraz, że dusza będąc w wysokim zjednoczeniu modlitwy odpocznienia we władzach woli, mimo że ma te poruszenia w części zmysłowej, nie odczuwa ich jednak w wyższych władzach duszy, które trwają w modlitwie.

Natomiast od wszystkich pożądań dobrowolnych, dotyczących zarówno grzechów śmiertelnych, to jest największych, jak i grzechów powszednich, a więc mniejszych, czy wreszcie dotyczących tylko niedoskonałości, a więc najmniejszych – od tych wszystkich, choćby i najmniejszych, musi się dusza uwolnić, by mogła dojść do całkowitego zjednoczenia z Bogiem. Jest to konieczne dlatego, że stan zjednoczenia z Bogiem polega na tak całkowitej przemianie duszy w wolę Bożą, by w niej nie było nic przeciwnego woli Bożej, ale żeby we wszystkim i w każdym poruszeniu wola jej była wolą Bożą.

3. Dlatego też mówimy, że w tym stanie jest jedna wola dwojga, to jest wola Boga i ta wola jest również wolą duszy. Gdyby więc dusza chciała jakiejś niedoskonałości, której nie chce Bóg, nie byłoby jednej woli z Bogiem, bo dusza chciałaby tego, czego Bóg nie chce. Jest więc jasne, że dusza chcąc przyjść do doskonałego zjednoczenia z Bogiem przez miłość i wolę, musi się najpierw wyzbyć wszelkiego, choćby najmniejszego, pożądania swej woli. Znaczy to, by rozważnie i świadomie nie zezwalała na niedoskonałości, lecz by miała siłę i swobodę odrzucania ich zaraz, gdy je spostrzeże. Mówię: świadomie, gdyż bez uwagi i poznania, czyli niedobrowolnie, może popaść w niedoskonałości, grzechy powszednie i pożądania naturalne, o których mówiliśmy. O takich bowiem grzechach nie całkiem dobrowolnych, lecz mimowolnych, napisano, że “sprawiedliwy siedemkroć na dzień upada i podnosi się”. Lecz gdy chodzi o pożądania dobrowolne, którymi są świadome grzechy powszednie, choćby najmniejsze, wystarczy jeden, którego się nie przezwycięża, aby przeszkodzić duszy w zjednoczeniu.

Mówię: “jeśli dusza nie umartwia samego złego nawyku”, bo poszczególne akty różnych pożądań nie sprawiają tyle złego, jeśli sam nawyk jest opanowany. Trzeba jednak dążyć do opanowania i tych aktów, gdyż pochodzą one z nawyku niedoskonałości. Takie nawyki, pochodzące z dobrowolnych niedoskonałości, których dusza nigdy nie przezwycięża, są przeszkodą nie tylko w zjednoczeniu z Bogiem, ale i w samym postępie w doskonałości.

4. Takie niedoskonałości nałogowe to na przykład wielomówność, nieznaczne przywiązanie do jakiejś rzeczy, którego nigdy nie stara się zwalczyć, przywiązanie do osób, ubrania, książek, mieszkania, pożywienia oraz innych drobnych nawyków i upodobań w korzystaniu z rzeczy, w zaspokajaniu ciekawości, słuchaniu i tym podobnych.

Każda z tych niedoskonałości, do której dusza przylgnęła i nawykła, więcej jej przeszkadza w postępie i cnocie, niż gdyby codziennie popadała w liczne niedoskonałości i grzechy powszednie, które jednak nie pochodziłyby z przyzwyczajenia ani z trwałego złego nawyku. Poszczególne bowiem upadki nie szkodzą duszy tak, jak dobrowolne przylgnięcie do jakiejś rzeczy. Stąd, jak długo dusza będzie im ulegała, jest wykluczone, by mogła postępować w doskonałości, choćby ta niedoskonałość była najmniejsza. Bo wszystko jedno, czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką czy grubą, bo jedna i druga go krępuje; dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny. Wprawdzie cieńszą nić łatwiej jest zerwać, lecz choćby było łatwo, dopóki jej nie zerwie, nie wzleci. Tak jest i z duszą lgnącą do jakiejś rzeczy; choćby nawet była bardzo zasobna w cnotę, nie dojdzie jednak do swobody zjednoczenia z Bogiem.

Z pożądaniem bowiem i przylgnięciem duszy jest podobnie jak z remorą i okrętem, o której powiadają, że chociaż jest matą rybką, jeżeli przyczepi się do okrętu, tak go ubezwładnia, że ani płynąć, ani do portu przybić nie może. Jakże więc smutno jest widzieć nieraz dusze podobne naładowanym okrętom, pełne bogactwa dzieł pobożnych, ćwiczeń duchowych, cnót i łask danych im przez Boga, które jednak nie mają odwagi wyzbyć się jakiegoś upodobania, przywiązania czy skłonności uczuciowej (wszystko to bowiem jest jedno), nie posuwają się naprzód i nie dobijają do portu doskonałości. A przecież brak im tylko jednego mocnego odbicia się wzwyż, by zerwać tę nić przywiązania i uwolnić się od owej czepiającej się remory pożądania.

5. Godne pożałowania jest to, że dusze przestają dążyć do wielkiego dobra. Bo chociaż Bóg dopomógł im zerwać inne, mocniejsze więzy grzechów i próżności, one nie chcą teraz oderwać się od tej małostki, tak słabej jak nitka lub włos, a którą Bóg pragnie, by dla Jego miłości opuściły dobrowolnie. Na domiar złego, z powodu tych przywiązań nie tylko nie postępują naprzód, ale cofają się i tracą to, co przez długi czas i z wielkim trudem przeszły i zyskały. Jest bowiem pewne, że na tej drodze, jeśli się nie postępuje, tym samym się cofa; jeśli się nie zyskuje – traci się. To właśnie chciał dać do zrozumienia nasz Zbawca, gdy mówił: “Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”.

Kto nie dba o to, by naprawić nieznacznie uszkodzone naczynie, doprowadzi do tego, że wycieknie zeń wszystek płyn. Wskazuje na to Eklezjastyk, mówiąc: “Kto gardzi małymi rzeczami, powoli upadnie”, bo jak tenże mówi: “Od jednej iskierki rozżarza się ogień” {tamże, 11, 32). Jedna niedoskonałość pociąga za sobą coraz to inne. Dlatego rzeczywiście nie można spotkać duszy, która zaniedbując się w zwalczaniu jednego pożądania, nie miałaby wielu innych, wypływających z tej samej słabości i niedoskonałości, jaką okazała w jego zwalczaniu. I tak dzieje się zawsze. Znam już wiele osób, którym Bóg dał łaskę postępu w wielkim oderwaniu i wolności, które jednak przez drobne przywiązania pod pokrywką jakiegoś dobra, towarzystwa czy przyjaźni, pozbawiły się ducha i smaku Bożego, świętej samotności, radości i zamiłowania w ćwiczeniach duchowych i w końcu doszły do utraty wszystkiego. A wszystko to spotkało je dlatego, że nie opanowały zaraz w początkach tego smaku i pożądania zmysłowego, nie zachowały siebie w samotności dla Boga.

6. By dojść do tego celu, po tej drodze trzeba zawsze iść naprzód, trzeba postępować wyzbywając się pragnień, a nigdy ich nie podtrzymując. Jeżeli się nie wyzbędzie wszystkiego, nie dojdzie się do celu. Bo jak drzewo nie zmieni się w ogień, gdy brakuje choćby jednego tylko potrzebnego stopnia ciepła, tak i dusza nie przemieni się w Boga z powodu jednej choćby niedoskonałości, mniejszej nawet niż dobrowolne pożądanie. Albowiem, jak to jeszcze później zobaczymy mówiąc o nocy wiary, dusza ma tylko jedną wolę. Jeśli więc tę wolę czymś zajmie i zaprzątnie, nie będzie tak wolna, samotna i czy’ .a, jak to jest konieczne do owego boskiego przeobrażenia.

7. Na potwierdzenie tego mamy zdarzenie z Księgi Sędziów, gdzie jest powiedziane, że przyszedł anioł do synów Izraelowych i powiedział im, iż dlatego, że nie zniszczyli swych wrogów, lecz zbratali się z niektórymi z nich, zostawi ich pośród nieprzyjaciół, by byli przyczyną ich upadku i zguby. Słusznie więc postępuje Bóg w ten sposób z niektórymi duszami. Wyrwał je bowiem spośród świata, uśmiercił gigantów, to jest ich grzechy; wyniszczył mnóstwo ich nieprzyjaciół, to jest okazje, jakie miały na świecie; a to wszystko jedynie dlatego, by z większą swobodą weszły do owej ziemi obiecanej boskiego zjednoczenia. One jednak w dalszym ciągu uprawiają przyjaźń i zbratanie z karłami niedoskonałości, nie chcąc ich zwalczać; przeto zagniewany nasz Pan dopuszcza, że przez te pożądania wpadają ze złego w coraz gorsze.

8. Również i w Księdze Jozuego mamy wyobrażenie tego, o czym tu mowa. Mianowicie, przy zdobywaniu Ziemi Obiecanej, gdy rozkazał Bóg Jozuemu, by w mieście Jerycho tak wszystko zniszczył, by nic żywego w nim nie zostało: od męża aż do niewiasty, od dziecka aż do starca; by zabił wszystkie zwierzęta i zniszczył wszystkie łupy, aby z nich nic nie brano i nie pożądano. Łatwo z tego możemy zrozumieć, że aby dojść do tego zjednoczenia z Bogiem, musi umrzeć wszystko co żyje w duszy – czy jest więcej tego czy mniej, dużo czy mało – a dusza musi pozostać bez żądzy tych rzeczy i tak od nich oderwana, jakby one nie istniały dla niej ani ona dla nich.

Wskazuje na to wyraźnie św. Paweł w liście do Koryntian: “Dlatego to wam powiadam, bracia: czas krótki jest, nie zostaje nic innego, aby ci, którzy żony mają, stali się jakoby ich nie mieli; a ci, którzy płaczą, jakoby nie płakali (za rzeczami tego świata), i którzy się weselą, jakoby się nie weselili; którzy kupują, jakoby nie posiadali, i którzy używają świata tego, jakoby nie używali. To nam mówi Apostoł, pouczając, jakie powinno być oderwanie duszy od wszystkich rzeczy, by mogła iść do Boga.

 

Rozdział XI



Udowadnia, że dusza, aby mogla dojść do zjednoczenia z Bogiem, musi koniecznie wyzbyć się wszelkich, nawet najmniejszych pożądań.

1. Czytelnik pewnie już dawno chciałby zapytać, czy osiągnięcie tego wysokiego stanu doskonałości musi być koniecznie poprzedzone całkowitym umartwieniem wszystkich pożądań, małych i wielkich, i czy nie wystarczy opanować tylko ważniejsze, pomijając inne, mało znaczące. Zdaje się bowiem rzeczą twardą i trudną dla duszy dojście do takiej czystości i ogołocenia, by nie miała pragnień ani skłonności uczuciowej do żadnej rzeczy.

2. Dam więc odpowiedź na to. Najpierw trzeba zaznaczyć, że nie wszystkie są równie szkodliwe i nie w jednakowej mierze zaprzątają duszę. Naturalne bowiem pożądania (chodzi o te poruszenia, w których wola rozumna nie bierze udziału ani przedtem, ani potem) niewiele lub nic nie przeszkadzają duszy w zjednoczeniu, jeżeli są tylko pierwszymi poruszeniami i dusza na nie nie zezwala. Takich bowiem pożądań pozbyć się zupełnie w tym życiu nie można. One też nie przeszkadzają do tego stopnia, by dusza nie mogła dojść do zjednoczenia, choćby nie były, jak mówię, całkowicie wyniszczone, ponieważ natura może je posiadać, a jednak dusza według wyższej części rozumowej będzie od nich wolna. Zdarza się bowiem nieraz, że dusza będąc w wysokim zjednoczeniu modlitwy odpocznienia we władzach woli, mimo że ma te poruszenia w części zmysłowej, nie odczuwa ich jednak w wyższych władzach duszy, które trwają w modlitwie.

Natomiast od wszystkich pożądań dobrowolnych, dotyczących zarówno grzechów śmiertelnych, to jest największych, jak i grzechów powszednich, a więc mniejszych, czy wreszcie dotyczących tylko niedoskonałości, a więc najmniejszych – od tych wszystkich, choćby i najmniejszych, musi się dusza uwolnić, by mogła dojść do całkowitego zjednoczenia z Bogiem. Jest to konieczne dlatego, że stan zjednoczenia z Bogiem polega na tak całkowitej przemianie duszy w wolę Bożą, by w niej nie było nic przeciwnego woli Bożej, ale żeby we wszystkim i w każdym poruszeniu wola jej była wolą Bożą.

3. Dlatego też mówimy, że w tym stanie jest jedna wola dwojga, to jest wola Boga i ta wola jest również wolą duszy. Gdyby więc dusza chciała jakiejś niedoskonałości, której nie chce Bóg, nie byłoby jednej woli z Bogiem, bo dusza chciałaby tego, czego Bóg nie chce. Jest więc jasne, że dusza chcąc przyjść do doskonałego zjednoczenia z Bogiem przez miłość i wolę, musi się najpierw wyzbyć wszelkiego, choćby najmniejszego, pożądania swej woli. Znaczy to, by rozważnie i świadomie nie zezwalała na niedoskonałości, lecz by miała siłę i swobodę odrzucania ich zaraz, gdy je spostrzeże. Mówię: świadomie, gdyż bez uwagi i poznania, czyli niedobrowolnie, może popaść w niedoskonałości, grzechy powszednie i pożądania naturalne, o których mówiliśmy. O takich bowiem grzechach nie całkiem dobrowolnych, lecz mimowolnych, napisano, że “sprawiedliwy siedemkroć na dzień upada i podnosi się”. Lecz gdy chodzi o pożądania dobrowolne, którymi są świadome grzechy powszednie, choćby najmniejsze, wystarczy jeden, którego się nie przezwycięża, aby przeszkodzić duszy w zjednoczeniu.

Mówię: “jeśli dusza nie umartwia samego złego nawyku”, bo poszczególne akty różnych pożądań nie sprawiają tyle złego, jeśli sam nawyk jest opanowany. Trzeba jednak dążyć do opanowania i tych aktów, gdyż pochodzą one z nawyku niedoskonałości. Takie nawyki, pochodzące z dobrowolnych niedoskonałości, których dusza nigdy nie przezwycięża, są przeszkodą nie tylko w zjednoczeniu z Bogiem, ale i w samym postępie w doskonałości.

4. Takie niedoskonałości nałogowe to na przykład wielomówność, nieznaczne przywiązanie do jakiejś rzeczy, którego nigdy nie stara się zwalczyć, przywiązanie do osób, ubrania, książek, mieszkania, pożywienia oraz innych drobnych nawyków i upodobań w korzystaniu z rzeczy, w zaspokajaniu ciekawości, słuchaniu i tym podobnych.

Każda z tych niedoskonałości, do której dusza przylgnęła i nawykła, więcej jej przeszkadza w postępie i cnocie, niż gdyby codziennie popadała w liczne niedoskonałości i grzechy powszednie, które jednak nie pochodziłyby z przyzwyczajenia ani z trwałego złego nawyku. Poszczególne bowiem upadki nie szkodzą duszy tak, jak dobrowolne przylgnięcie do jakiejś rzeczy. Stąd, jak długo dusza będzie im ulegała, jest wykluczone, by mogła postępować w doskonałości, choćby ta niedoskonałość była najmniejsza. Bo wszystko jedno, czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką czy grubą, bo jedna i druga go krępuje; dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny. Wprawdzie cieńszą nić łatwiej jest zerwać, lecz choćby było łatwo, dopóki jej nie zerwie, nie wzleci. Tak jest i z duszą lgnącą do jakiejś rzeczy; choćby nawet była bardzo zasobna w cnotę, nie dojdzie jednak do swobody zjednoczenia z Bogiem.

Z pożądaniem bowiem i przylgnięciem duszy jest podobnie jak z remorą i okrętem, o której powiadają, że chociaż jest matą rybką, jeżeli przyczepi się do okrętu, tak go ubezwładnia, że ani płynąć, ani do portu przybić nie może. Jakże więc smutno jest widzieć nieraz dusze podobne naładowanym okrętom, pełne bogactwa dzieł pobożnych, ćwiczeń duchowych, cnót i łask danych im przez Boga, które jednak nie mają odwagi wyzbyć się jakiegoś upodobania, przywiązania czy skłonności uczuciowej (wszystko to bowiem jest jedno), nie posuwają się naprzód i nie dobijają do portu doskonałości. A przecież brak im tylko jednego mocnego odbicia się wzwyż, by zerwać tę nić przywiązania i uwolnić się od owej czepiającej się remory pożądania.

5. Godne pożałowania jest to, że dusze przestają dążyć do wielkiego dobra. Bo chociaż Bóg dopomógł im zerwać inne, mocniejsze więzy grzechów i próżności, one nie chcą teraz oderwać się od tej małostki, tak słabej jak nitka lub włos, a którą Bóg pragnie, by dla Jego miłości opuściły dobrowolnie. Na domiar złego, z powodu tych przywiązań nie tylko nie postępują naprzód, ale cofają się i tracą to, co przez długi czas i z wielkim trudem przeszły i zyskały. Jest bowiem pewne, że na tej drodze, jeśli się nie postępuje, tym samym się cofa; jeśli się nie zyskuje – traci się. To właśnie chciał dać do zrozumienia nasz Zbawca, gdy mówił: “Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”.

Kto nie dba o to, by naprawić nieznacznie uszkodzone naczynie, doprowadzi do tego, że wycieknie zeń wszystek płyn. Wskazuje na to Eklezjastyk, mówiąc: “Kto gardzi małymi rzeczami, powoli upadnie”, bo jak tenże mówi: “Od jednej iskierki rozżarza się ogień” {tamże, 11, 32). Jedna niedoskonałość pociąga za sobą coraz to inne. Dlatego rzeczywiście nie można spotkać duszy, która zaniedbując się w zwalczaniu jednego pożądania, nie miałaby wielu innych, wypływających z tej samej słabości i niedoskonałości, jaką okazała w jego zwalczaniu. I tak dzieje się zawsze. Znam już wiele osób, którym Bóg dał łaskę postępu w wielkim oderwaniu i wolności, które jednak przez drobne przywiązania pod pokrywką jakiegoś dobra, towarzystwa czy przyjaźni, pozbawiły się ducha i smaku Bożego, świętej samotności, radości i zamiłowania w ćwiczeniach duchowych i w końcu doszły do utraty wszystkiego. A wszystko to spotkało je dlatego, że nie opanowały zaraz w początkach tego smaku i pożądania zmysłowego, nie zachowały siebie w samotności dla Boga.

6. By dojść do tego celu, po tej drodze trzeba zawsze iść naprzód, trzeba postępować wyzbywając się pragnień, a nigdy ich nie podtrzymując. Jeżeli się nie wyzbędzie wszystkiego, nie dojdzie się do celu. Bo jak drzewo nie zmieni się w ogień, gdy brakuje choćby jednego tylko potrzebnego stopnia ciepła, tak i dusza nie przemieni się w Boga z powodu jednej choćby niedoskonałości, mniejszej nawet niż dobrowolne pożądanie. Albowiem, jak to jeszcze później zobaczymy mówiąc o nocy wiary, dusza ma tylko jedną wolę. Jeśli więc tę wolę czymś zajmie i zaprzątnie, nie będzie tak wolna, samotna i czy’ .a, jak to jest konieczne do owego boskiego przeobrażenia.

7. Na potwierdzenie tego mamy zdarzenie z Księgi Sędziów, gdzie jest powiedziane, że przyszedł anioł do synów Izraelowych i powiedział im, iż dlatego, że nie zniszczyli swych wrogów, lecz zbratali się z niektórymi z nich, zostawi ich pośród nieprzyjaciół, by byli przyczyną ich upadku i zguby. Słusznie więc postępuje Bóg w ten sposób z niektórymi duszami. Wyrwał je bowiem spośród świata, uśmiercił gigantów, to jest ich grzechy; wyniszczył mnóstwo ich nieprzyjaciół, to jest okazje, jakie miały na świecie; a to wszystko jedynie dlatego, by z większą swobodą weszły do owej ziemi obiecanej boskiego zjednoczenia. One jednak w dalszym ciągu uprawiają przyjaźń i zbratanie z karłami niedoskonałości, nie chcąc ich zwalczać; przeto zagniewany nasz Pan dopuszcza, że przez te pożądania wpadają ze złego w coraz gorsze.

8. Również i w Księdze Jozuego mamy wyobrażenie tego, o czym tu mowa. Mianowicie, przy zdobywaniu Ziemi Obiecanej, gdy rozkazał Bóg Jozuemu, by w mieście Jerycho tak wszystko zniszczył, by nic żywego w nim nie zostało: od męża aż do niewiasty, od dziecka aż do starca; by zabił wszystkie zwierzęta i zniszczył wszystkie łupy, aby z nich nic nie brano i nie pożądano. Łatwo z tego możemy zrozumieć, że aby dojść do tego zjednoczenia z Bogiem, musi umrzeć wszystko co żyje w duszy – czy jest więcej tego czy mniej, dużo czy mało – a dusza musi pozostać bez żądzy tych rzeczy i tak od nich oderwana, jakby one nie istniały dla niej ani ona dla nich.

Wskazuje na to wyraźnie św. Paweł w liście do Koryntian: “Dlatego to wam powiadam, bracia: czas krótki jest, nie zostaje nic innego, aby ci, którzy żony mają, stali się jakoby ich nie mieli; a ci, którzy płaczą, jakoby nie płakali (za rzeczami tego świata), i którzy się weselą, jakoby się nie weselili; którzy kupują, jakoby nie posiadali, i którzy używają świata tego, jakoby nie używali. To nam mówi Apostoł, pouczając, jakie powinno być oderwanie duszy od wszystkich rzeczy, by mogła iść do Boga.