Droga na Górę Karmel - Strona 97 z 97 - Dumanie.pl - blog osobisty | o. Mariusz Wójtowicz OCD

Droga na Górę Karmel

Rozdział XLV



Mówi o drugim rodzaju dobra szczegółowego, którym wola może się próżno radować.

1. Do drugiego rodzaju szczegółowych i miłych dóbr, którymi wola może się próżno radować, należą te, które wzywają i zachęcają do służby Bożej i dlatego nazywamy je wzywającymi. Należą do nich kaznodzieje, o których możemy mówić z podwójnego punktu widzenia: o tym, co dotyczy ich samych i o tym, co dotyczy słuchających. Nie będzie bowiem zbyteczne tak jednych, jak i drugich przestrzec, jak mają zwracać ku Bogu radość swej woli w tych czynnościach.

2. Jeśli chodzi o kaznodziejów, to powinni oni wiedzieć, że kaznodziejstwo jest pracą bardziej duchową niż słowną. Sami nie popadną wtedy w próżną radość i zarozumiałość, a słuchacze odniosą prawdziwy pożytek. Chociaż bowiem kazanie wygłasza się zewnętrznie słowami, to jednak jego siła i skuteczność pochodzi z wewnętrznego ducha. Dlatego też nawet najwznioślejsza nauka, którą kaznodzieja głosi, oraz najlepsza jego wymowa i najpiękniejszy styl, same z siebie nie więcej sprawią pożytku, niż będzie w nich potęgi duchowej. J tak dzieje się zawsze, mimo prawdy zawartej w słowach Dawida, że słowo Boże samo przez się jest skuteczne: “Oto podnosi głos swój, głos mocy”. Bowiem i ogień ma moc palenia, a nie spali przedmiotu, jeśli ten będzie nieodpowiedni.

3. Dwa warunki są wymagane, by kazanie odniosło swój skutek. Pierwszy ze strony kaznodziei, drugi ze strony słuchacza. Zazwyczaj korzyść mierzy się dyspozycją nauczającego, dlatego też mówią: jaki jest mistrz, taki będzie i uczeń. Czytamy w Dziejach Apostolskich, że kiedy siedmiu synów przedniej szego kapłana izraelskiego zaczęło zaklinać czartów takim samym sposobem, jak to czynił św. Paweł, powstał przeciwko nim szatan, mówiąc: “Znam Jezusa i wiem kim jest Paweł, ale wy coście za jedni?”. I umocniwszy się przeciw nim, obdarł ich i poranił. Spotkało ich to z tego powodu, że nie mieli odpowiednich warunków, a nie dlatego, by Chrystus nie chciał, aby wzywano Jego imienia. Bo kiedy razu pewnego spotkali Apostołowie człowieka, który chociaż nie był uczniem Chrystusa, wyrzucał jednak czarty w imię Pana naszego Chrystusa i zakazali mu to czynić, Zbawiciel zganił ich, mówiąc: “Nie zabraniajcie mu, albowiem nie masz nikogo, kto by czynił cuda w imię moje, a mógł zaraz źle mówić o mnie”. Takimi tylko Bóg się brzydzi, którzy innych ucząc prawa Bożego, sami go nie zachowują, a głosząc innym ducha dobrego, sami go nie mają. O takich mówi słowami św. Pawła: “Ucząc drugich, nie uczysz samego siebie, ty, który głosisz, że nie trzeba kraść, kradniesz”. Również Duch Święty mówi przez Dawida: “Grzesznikowi rzekł Bóg: Czemu ty opowiadasz sprawiedliwości moje i bierzesz przymierze moje w usta twoje? Przecież ty masz w nienawiści karność i rzuciłeś słowa moje poza siebie”. Słowa te oznaczają, że takim Pan Bóg nie udziela ducha potrzebnego, aby przynieśli owoc.

4. Widzimy to naocznie, o ile o tym sądzić można, że im świątobliwszy jest kaznodzieja, tym obfitsze owoce wydaje jego nauczanie, choćby tak jego styl i sposób mówienia, jak i zasób wiedzy były bardzo przeciętne. Płomienny duch rozpala bowiem ogień. Kto zaś mniej jest doskonały, niewiele sprawi dobrego, choćby się posługiwał najpiękniejszym stylem i głęboką nauką. Trzeba wprawdzie przyznać, że piękny styl, gesty, głęboka nauka i piękna wymowa, połączone z wartością wewnętrzną kaznodziei, o wiele więcej sprawiają dobra. Lecz jeśli zabraknie im ducha, to chociaż działają, nikły tylko skutek sprawią w woli słuchających, jakkolwiek działają na smak i upodobanie zmysłów i rozumu. Wola pozostaje tak słaba i nieudolna do dobra, jak była przedtem, mimo że słyszała cudowne rzeczy, równie cudownie wyrażone. Służyły one jednak tylko dla rozkoszy słuchu, jak nastrajająca muzyka lub dźwięk dzwonów. Ducha jednak nie poruszyły i nie pociągnęły ku dobru, gdyż głos ten nie miał mocy, by wskrzesić umarłego z grobu.

5. Na niewiele się przyda słyszeć muzykę jedną piękniejszą od drugiej, jeśli nie pociągnie ona człowieka do czynów. Choćby kaznodzieje głosili rzeczy niezwykłe, zapomni się o nich wkrótce, jeśli woli nie rozpłomienili ogniem. Pominąwszy już to, że przepowiadanie takie niewielki przynosi owoc, bywa przy tym upodobanie zmysłowe, jakie słuchający znajdują w takim kazaniu, przeszkodą, że nie trafia ono do ducha. Słuchający bowiem zatrzymują się raczej na pięknych słowach, gestach itp. objawach, chwaląc w tym czy innym kaznodzieję i skłaniając się ku niemu raczej dla tych przymiotów, niż dla poprawy życia, jaką stąd winni by odnieść.

Daje nam to wyraźnie do zrozumienia św. Paweł, gdy pisze w liście do Koryntian: “A i ja, gdy przyszedłem do was bracia, nie przybyłem z podniosłą mową lub mądrością głosząc wam świadectwo o Chrystusie. Mowa moja i nauczanie moje nie polegały na przekonywujących słowach mądrości ludzkiej, ale na okazaniu ducha i prawdy”.

Nie chce tutaj Apostoł, jak również nie chcę i ja potępiać dobrej wymowy, stylu i budowy kazania, gdyż wszystko to wiele pomaga kaznodziei, jak również wszystkim innym poczynaniom. Dobre bowiem wysłowienie i piękny styl podnosi nawet rzeczy słabe i nikłe oraz odnawia je tak, jak nieudolne psuje i niszczy rzeczy dobre…

Rozdział XLV



Mówi o drugim rodzaju dobra szczegółowego, którym wola może się próżno radować.

1. Do drugiego rodzaju szczegółowych i miłych dóbr, którymi wola może się próżno radować, należą te, które wzywają i zachęcają do służby Bożej i dlatego nazywamy je wzywającymi. Należą do nich kaznodzieje, o których możemy mówić z podwójnego punktu widzenia: o tym, co dotyczy ich samych i o tym, co dotyczy słuchających. Nie będzie bowiem zbyteczne tak jednych, jak i drugich przestrzec, jak mają zwracać ku Bogu radość swej woli w tych czynnościach.

2. Jeśli chodzi o kaznodziejów, to powinni oni wiedzieć, że kaznodziejstwo jest pracą bardziej duchową niż słowną. Sami nie popadną wtedy w próżną radość i zarozumiałość, a słuchacze odniosą prawdziwy pożytek. Chociaż bowiem kazanie wygłasza się zewnętrznie słowami, to jednak jego siła i skuteczność pochodzi z wewnętrznego ducha. Dlatego też nawet najwznioślejsza nauka, którą kaznodzieja głosi, oraz najlepsza jego wymowa i najpiękniejszy styl, same z siebie nie więcej sprawią pożytku, niż będzie w nich potęgi duchowej. J tak dzieje się zawsze, mimo prawdy zawartej w słowach Dawida, że słowo Boże samo przez się jest skuteczne: “Oto podnosi głos swój, głos mocy”. Bowiem i ogień ma moc palenia, a nie spali przedmiotu, jeśli ten będzie nieodpowiedni.

3. Dwa warunki są wymagane, by kazanie odniosło swój skutek. Pierwszy ze strony kaznodziei, drugi ze strony słuchacza. Zazwyczaj korzyść mierzy się dyspozycją nauczającego, dlatego też mówią: jaki jest mistrz, taki będzie i uczeń. Czytamy w Dziejach Apostolskich, że kiedy siedmiu synów przedniej szego kapłana izraelskiego zaczęło zaklinać czartów takim samym sposobem, jak to czynił św. Paweł, powstał przeciwko nim szatan, mówiąc: “Znam Jezusa i wiem kim jest Paweł, ale wy coście za jedni?”. I umocniwszy się przeciw nim, obdarł ich i poranił. Spotkało ich to z tego powodu, że nie mieli odpowiednich warunków, a nie dlatego, by Chrystus nie chciał, aby wzywano Jego imienia. Bo kiedy razu pewnego spotkali Apostołowie człowieka, który chociaż nie był uczniem Chrystusa, wyrzucał jednak czarty w imię Pana naszego Chrystusa i zakazali mu to czynić, Zbawiciel zganił ich, mówiąc: “Nie zabraniajcie mu, albowiem nie masz nikogo, kto by czynił cuda w imię moje, a mógł zaraz źle mówić o mnie”. Takimi tylko Bóg się brzydzi, którzy innych ucząc prawa Bożego, sami go nie zachowują, a głosząc innym ducha dobrego, sami go nie mają. O takich mówi słowami św. Pawła: “Ucząc drugich, nie uczysz samego siebie, ty, który głosisz, że nie trzeba kraść, kradniesz”. Również Duch Święty mówi przez Dawida: “Grzesznikowi rzekł Bóg: Czemu ty opowiadasz sprawiedliwości moje i bierzesz przymierze moje w usta twoje? Przecież ty masz w nienawiści karność i rzuciłeś słowa moje poza siebie”. Słowa te oznaczają, że takim Pan Bóg nie udziela ducha potrzebnego, aby przynieśli owoc.

4. Widzimy to naocznie, o ile o tym sądzić można, że im świątobliwszy jest kaznodzieja, tym obfitsze owoce wydaje jego nauczanie, choćby tak jego styl i sposób mówienia, jak i zasób wiedzy były bardzo przeciętne. Płomienny duch rozpala bowiem ogień. Kto zaś mniej jest doskonały, niewiele sprawi dobrego, choćby się posługiwał najpiękniejszym stylem i głęboką nauką. Trzeba wprawdzie przyznać, że piękny styl, gesty, głęboka nauka i piękna wymowa, połączone z wartością wewnętrzną kaznodziei, o wiele więcej sprawiają dobra. Lecz jeśli zabraknie im ducha, to chociaż działają, nikły tylko skutek sprawią w woli słuchających, jakkolwiek działają na smak i upodobanie zmysłów i rozumu. Wola pozostaje tak słaba i nieudolna do dobra, jak była przedtem, mimo że słyszała cudowne rzeczy, równie cudownie wyrażone. Służyły one jednak tylko dla rozkoszy słuchu, jak nastrajająca muzyka lub dźwięk dzwonów. Ducha jednak nie poruszyły i nie pociągnęły ku dobru, gdyż głos ten nie miał mocy, by wskrzesić umarłego z grobu.

5. Na niewiele się przyda słyszeć muzykę jedną piękniejszą od drugiej, jeśli nie pociągnie ona człowieka do czynów. Choćby kaznodzieje głosili rzeczy niezwykłe, zapomni się o nich wkrótce, jeśli woli nie rozpłomienili ogniem. Pominąwszy już to, że przepowiadanie takie niewielki przynosi owoc, bywa przy tym upodobanie zmysłowe, jakie słuchający znajdują w takim kazaniu, przeszkodą, że nie trafia ono do ducha. Słuchający bowiem zatrzymują się raczej na pięknych słowach, gestach itp. objawach, chwaląc w tym czy innym kaznodzieję i skłaniając się ku niemu raczej dla tych przymiotów, niż dla poprawy życia, jaką stąd winni by odnieść.

Daje nam to wyraźnie do zrozumienia św. Paweł, gdy pisze w liście do Koryntian: “A i ja, gdy przyszedłem do was bracia, nie przybyłem z podniosłą mową lub mądrością głosząc wam świadectwo o Chrystusie. Mowa moja i nauczanie moje nie polegały na przekonywujących słowach mądrości ludzkiej, ale na okazaniu ducha i prawdy”.

Nie chce tutaj Apostoł, jak również nie chcę i ja potępiać dobrej wymowy, stylu i budowy kazania, gdyż wszystko to wiele pomaga kaznodziei, jak również wszystkim innym poczynaniom. Dobre bowiem wysłowienie i piękny styl podnosi nawet rzeczy słabe i nikłe oraz odnawia je tak, jak nieudolne psuje i niszczy rzeczy dobre…